[ayano] Życie nie oszczędza cierpienia
Kobieta wpatrywała się w drzwi sali operacyjnej już dobre trzy godziny. Nikt stamtąd nie wychodził, a jej serce z każdą sekundą rozrywało się na drobne kawałki. Jej drżące ręce nie mogły utrzymać zwykłej butelki wody. To czego się dowiedziała w gabinecie doktora przeszło najśmielsze oczekiwania.
Itachi umierał. Szanse przeżycia były marne, chyba że wydarzy się jakiś cud.
Wypadki samochodowe kogoś z członków jej rodziny stały się już normalnością. Najpierw jej rodzice zginęli rok temu, a siostra była w śpiączce kilka tygodni, również ledwo co wyszła z tego wszystkiego. A teraz jej narzeczony, z którym miała mieć ślub za trzy miesiące.
TRZY MIESIĄCE.
Przygotowania ruszyły tydzień temu. Dzisiejszego dnia zdążyła zamówić tort na tą okoliczność oraz catering.
— Co mu jest? — obok kobiety pojawił się chłopak o bladej cerze. Ayano w pierwszej chwili była zdezorientowana, ale po kilku sekundach uświadomiła sobie kim jest owy człowiek. — Byłbym szybciej, gdyby nie korki...
— Miał wypadek samochodowy, sprawca uciekł, a policja próbuje go namierzyć — mówiła cicho, a oczy miała skierowane ku podłodze. Z kieszeni wyjęła chusteczkę i wydmuchała nos. — Samochód zaczął się palić, gdy go wyciągnięto... W samą porę. Lekarze walczą o jego życie w bloku operacyjnym.
— Ja pierdolę... — Sasuke usiadł na krześle na przeciwko kobiety. Nie mógł teraz pokazać chwili słabości, więc zasłonił tylko twarz rękoma.
Asami przyglądała się całemu zajściu w milczeniu. Przygryzła dolną wargę i lekko przytuliła siostrę, głosząc jej plecy.
Nagle usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi. Cała trójka wstrzymała oddech, a ich głowy były zwrócone w kierunku doktora.
— Będzie żyć — powiedział, na co tamci wypuścili z płuc powietrze. — Na razie pan Uchiha jest w śpiączce. Będziemy go wybudzać dopiero za miesiąc lub dwa, to zależy od tego jak organizm poradzi sobie z obrażeniami.
Ayano ucieszył fakt, że jej narzeczony będzie żył, ale po chwili uświadomiła sobie, że przynajmniej jeden dzień śpiączki to pół roku rehabilitacji. Wzięła kilka głębokich wdechów. Najpierw rehabilitacja Asami, teraz jeszcze Itachi. Czy życie nie mogło jej oszczędzić?
x x x
Ayano jeszcze raz spojrzała na szybę, za którą znajdował się czarnowłosy. Widok był straszny. Podłączony do różnych urządzeń i rurek, do tego blada cera, jak fartuch lekarza, wyglądał jak śmierć. Żałowała, że nie może wejść do sali i złapać swojego ukochanego za rękę. Jeszcze nie ten czas, mówili lekarze.
— Chodźcie dzieciaki. Zawiozę was do domu. — Czerwonowłosa odwróciła się do Sasuke i położyła mu dłoń na ramieniu. — Przez jakiś czas będziesz mieszkał u nas. Pojedziemy do twojego mieszkania i zabierzesz najpotrzebniejsze rzeczy, okay?
Młodszy Uchiha kiwnął tylko głową i schował ręce do kieszeni, po czym ruszył przed siebie.
Kangae wzięła tylko swoją młodszą siostrzyczkę za rękę i spojrzała jeszcze raz w kierunku Itachi'ego.
Widać, że cierpi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top