|2|

Dzisiaj był wyjątkowy dzień, ponieważ rodzina Scamander szykowała się na wyjście na peron 9¾. Nawet niesprzyjająca pogoda im nie przeszkadzała. Samantha wstała wcześniej niż jej ojciec. Poszła do łazienki szykować i spakować rzeczy, które będą jej potrzebne. Usłyszała kroki, które prawdopodobnie należały do jej taty. Za pomocą magii jej bagaże były już na dole. Państwo Scamander zjedli już śniadanie i wyruszyli na peron.

Na peronie było dość tłoczno i trudno im było się przemieszczać. Samantha bardzo długo żegnała się z ojcem i obiecała mu, że będzie dobrą uczennicą. W tym samym momencie zagwizdał konduktor, więc Sam pobiegła szybko, łapiąc swój kufer. Spojrzała na tatę i pomachała do niego na pożegnanie. Kiedy pociąg ruszył, Sam postanowiła poszukać wolnych miejsc. Scamander wędrowała tak długo, aż w końcu znalazła wolne miejsca. Próbowała podnieść swój kufer, ale nie mogła tego zrobić. Ktoś jto zauważył i jej pomógł.

- Poczekaj, wezmę to - powiedział chłopiec z ciemnymi włosami.

- Dziękuje - odpowiedziała.

- Och, cóż za maniery, nie przedstawiłem się. Nazywam się James Potter, a pani to...- powiedział James i podał jej dłoń na przywitanie.

- A, no tak. Samantha Scamander. Mi również miło poznać. - Zdezorientowana Sam również odwzajemniła gest.

- Można się dosiąść? Tak trudno znaleźć miejsce w tym pociągu - spytał James.

- Jasne... - odpowiedziała mu nieśmiało.

Zaczęła panować niezręczna cisza, ponieważ Sam nie wiedziała, jak z nim rozmawiać. Pomyślała, że może on ją wyśmieje lub co gorsza zacznie dokuczać, aż nagle na korytarzu rozległy się jakieś krzyki, tak że się tym wystraszyła.

- Och James jesteś wreszcie. Nieładnie tak nas zostawiać - powiedział chłopak. Zaskoczyło to Sam, ponieważ już gdzieś go widziała.- Nie zaczepiaj już pierwszaków. Zobacz jak się wystraszyła - dodał.

- Wybacz Syriuszu, ale szukałem wolnych miejsc. Ta dziewczynka pozwoliła mi się tu dosiąść - odpowiedział mu James. - A gdzie pozostali?

- Powinni gdzieś tu być, a zaraz, zaraz, czy my przypadkiem się nie widzieliśmy? - Tym razem Syriusz zwrócił się do Sam, a James się temu przyglądał.

- Może - odpowiedziała mu Sam. - Nazywam się Sam - odpowiedziała i nieśmiało do niego podeszła.

- Ja Syriusz - odpowiedział czarnowłosy chłopak.

Kiedy ich trójka siedziała w jednym przedzialie, Sam zauważyła, że jacyś dwaj chłopcy do nich dołączyli, co skrępowało ją jeszcze bardziej.

- Och, Remus, Peter w końcu jesteście. Ile można na was czekać - powiedział do nich James.

- Ech, wybacz, ale Peter coś zgubił i musiałem tego z nim poszukać - powiedział wysoki chłopak, stojący naprzeciwko ich.

- Wybaczcie - rzekł Peter i dosiedli się do nich.

- A ona, to kto - spytał Remus.

- Panowie, to jest Sam. Sam, to jest Remus, a ten, który siedzi obok Syriusza, to Peter - powiedział James.

- Miło mi - odparła Sam i zrobiło się trochę krępująco. Nie rozmawiali więcej, bo Sam bała się do nich odezwać.

Kiedy pociąg się zatrzymał, czekał na nich pan z brodą. Podszedł do nich, trzymając latarkę, bo już zrobiło się ciemno.

- Pierwszoroczni do mnie!! Pierwszoroczni do mnie - zaczął krzyczeć.

Kiedy Sam usłyszała, że ich wołają, ktoś ją szturchnął i prawie by upadła, ale jeden z chłopców, których poznała, chwycił ją, aby się nie przewróciła.

- Dziękuje - powiedziała. Usłyszała nagle śmiech.

- Hahahah. Wybacz - rozległ się czyiś głos.

- Bellatrix - odpowiedział Syriusz w stronę dziewczyny, która stanęła im na drodze.

- Witaj kuzynie. Widzę, że nadal się trzymasz z tymi zdrajcami, a nawet z tą małą wiedźmą - odpowiedziała mu, uśmiechnając się żałośnie.

- Rzecz w tym, że wolę być z nimi niż z tobą, która ma bzika na punkcie czystej krwi - zakpił z niej Syriusz

Bellatrix zrzuciła ostre spojrzenie na Sam, a James stanął przed nią, chowając za swoimi plecami. Po chwili przerwał im pan, który wyglądał na gajowego. Kiedy do nich podszedł, Bellatrix odeszła.

- Ach, tutaj jesteście. Chodźcie, bo przez was się spóźnimy - powiedział.

-Witaj Hagridzie - rzekł James, który odsunął się od Sam, aby przywitać się ze swoim znajomym.- Poznaj Sam. Sam to Hagrid - dodał James, patrząc na dziewczynę.

Hagrid spojrzał na nią, a Sam wystraszona schowała się za plecami Jamesa.

- Witaj Sam. Jesteś strasznie podobna do swojego ojca - powiedział, czego chłopcy nie zrozumieli.- Chodźcie już, bo naprawdę jesteśmy spóźnieni - dodał i ruszył w stronę małego portu.

Syriusz pomógł Sam wejść na łódkę. Kiedy ruszyli, Sam podziwiała zamek, do któego się zbliżali.

Sam musiała iść za pierwszakami. Usłyszała nagle, jak ktoś ją woła i odwróciła głowę, w stronę z której dobiegał głos.

- Sam! Widzimy się na Wielkiej Sali - krzyknął James, machając jej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top