25.Wywiad z przeszłością
Hej, sorry, że tak długo.
Nadal żyje 💀
Choć nie jestem pewna.
Edit: Sorry za zmianę tytułu z ,,Wywiad" na ,,Wywiad z przeszłością", czegoś mi brakowało.
Druga część zdania nie jest prawdą⬆️
_______________
-Co znaczy ,,oswoić"?- zapytał Mały Książe.
-Jest to pojęcie zupełnie zapomniane.-powiedział lis.-,,Oswoić" znaczy,, stworzyć więzy".
-Stworzyć więzy ?
-Oczywiście.-powiedział lis.- Teraz jesteś dla mnie tylko małym chłopcem, podobnym do stu tysięcy małych chłopców. Nie potrzebuję cię. I ty także mnie nie potrzebujesz. Jestem dla ciebie lisem, podobnym do stu tysięcy lisów. Lecz jeżeli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. Będziesz dla mnie jedyny na świecie. I ja będę dla ciebie jedyny na świecie. Proszę cię... oswój mnie- powiedział lis.
-Bardzo chętnie...
~Antonie de Saint-Exupéry ,,Mały Książę"
*****
Mózg to niesamowity organ. Nasze przeżycia w przeszłości mają duży wpływ na jego rozwój (także fizyczny). Po każdym dniu nauki, pracy czy podróży przychodzi pora na sen. Sen pozwala ciału wypocząć. To czas regeneracji i naprawy zniszczeń i uszkodzeń organizmu. Nerki filtrują krew, serce zwalnia, płuca pracują na minimalnych obrotach, żołądek trawi w spokoju resztki pokarmu. Nad tym wszystkim czówa przywspołczulny autonomiczny układ nerwowy (przeciwienstwo współczulnego) odpowiadający mówiąc kolokwialnie za wyluzowanie. W tym czasie w mózgu zachodzi dużo procesów biochemicznych, a przeżycia z dnia są sortowane i układane. Ta niezwykła mieszanka biochemii i wspomnień tworzy nam wizje senne, które pojawiają się w fazach zwanych REM.
Mowi się, że w mózgu przechowywane jest wszystko, ale jest jeszcze jeden organ w którym przechowywujemy emocje dotyczace tych wydarzeń i wizji. Przenajmniej z filozoficznego punktu widzenia.
********
Z moją iskrą było coś nie w pożądku. Nie, że było z nią coś nie tak. Była po prostu... dziwna. Zawsze miałem to uczucie gdy miało się zdażyć coś niecodziennego jakbym miał 5 zmysł ( transformery mają 4 zmysły : wzrok, słuch, dotyk, wysyłanie i odbieranie impulsow elektrycznych). Nie potrafiłem zrozumieć co chce mi przekazać. Czy to smutek czy szczęście? A może coś pomiedzy lub oba? A może się boi, ale czego ?
Stałem na łączce, zielonej łączce. Nademną rozpościerało się nocne niebo, w które patrzyłem tyle razy, że mogłem namalować szczegułowy obraz z pamięci. Wiedziałem gdzie można zaobserwować takie niebo. Ile razy patrzyłem w nie myśląc o domu?
-Bumblebee?- usłyszałem cichutki głos gdzieś na dole.
-Tak Raf ?- wybibczałem przenosząc spojrzenie na ludzkiego chłopca siedzącego koło mojej stopy.
-Kiedyś wrócicie na Cybertron, prawda?
-Tak mam nadzi... jestem tego pewien. Czemu pytasz?
Chłopiec nie odpowiedział patrzył się jedynie na trawę obok siebie.
Ale coś było nie tak, czyżby świetło srebrnego Ziemskiego ksieżyca odbiło się od ludzkiej łzy?
Tak, chłopiec płakał.
-Raf?
-Bo ja nie chce byś o mnie zapomniał.- pod koniec zdania usta chłopca zaczeły drżeć, a z pod mocno zaciśnietych powiek wylał się strumień łez.
Zachlipał. A mnie samemu zebrały się oleiste łzy w optykach.
Iskra mi sie scisneła.
-Raf nigdy o tobie nie zapomne, jesteś moim przyjacielem i to najlepszym, nigdy.
Podłożyłem jeden z moich czterech palców pod główkę chłopca by na mnie spojrzał.
Gdy poczułem jak po moim palcu spływa strużka ciepłej wody sam nie wytrzymałem. To było za dużo.
Tak, Raf był moim najlepszym przyjacielem. Rozpłakałem się, poprostu rozpłakałem.
-Jesteśmy jak bracia, nigdy cię nie opuszcze.- wyszeptałem z zamknietymi optykami.
-Dlaczego mnie zostawiłeś?
-Nie zostawiłem, jestem.
-Dlaczego o mnie zapomniałeś?
-Raf przeci...- otworzyłem powieki, chłopiec zniknoł, nie było go.
-Raf? RAF!- zaczołem krzyczeć imię przyjaciela, zerwałem się na równe nogi i rozejrzałem.
-Dlaczego, się mnie wyżekłeś ?- usłyszałem zbolały głos Rafa, dobiegał z nikąd i ze wsząd.
-RAF!!!
-Kiedy przestaliśmy być braćmi?
-Co? Raf nie chowaj się. Prosze, porozmawiajmy!
-DLACZEGO NIC JUŻ DLA CIEBIE NIE ZNACZĘ? DLACZEGO ZERWAŁEŚ WIĘZY, PRZECIEŻ MNIE OSWOIŁEŚ, PO CO? BYM UMARŁ?- głos należał do Rafa ale nie był jego. Nigdy nie słyszałem w nim tyle złości i bólu. Dla mnie nawet nie był do tego zdolny.
-OBIECAŁEŚ, OBIECAŁEŚ, OBIECAŁEŚ, OBIECAŁEŚ...
Słowo to zaczeło przyjmować forme fizyczną, mieszać się z powietrzem i wzajemnie nachodzić. Uformowało powietrzny, gęsty wir krażący w okół mnie. Rzuciłem się by go przeskoczyć ale...
Szyba? Szyba. Rąbnołem twarzą w szybę. Wciaż byłem w kapsule hibernacyjnej. Moja iskra jednak o tym nie pamietała, optyki chyba też bo miałem zaburzoną ostrość widzenia przez nadmiar łez. Oleista substancja była zarówno na mnie jak i na podłożu hibernacyjnym. Płakałem. Płakałem przez sen. Drugą noc z rzędu. Wczoraj było to jednak wspomnienie. Widziałem jak Raph czyta mi jakąś ziemską książkę. Jego lekturę szkolną. Pamiętam że bardzo mi się podobała. ,,Mały Książę" czy jakoś tak. Ale dziś było gorzej...
Otworzyłem kapsułę i wyszedłem na drżących nogach kierując się na balkon.
Drzwi się rozsuneły, a mnie owiało chłodne powietrze.
Był środek nocy i większość miasta spała. Nielicząc pojedyńczych krzyków prawdopodobnie, nielegalnie bawiącej się młodzieży lub obłąkanych weteranów pod wpływem środków odużających moża powiedzieć, że było spokojnie.
Rdzawy i Złoty były w pełni. W obecnej porze roku gdy Cybertron znajdował się bliżej drugiego słonca w okół których krążył, oba ksieżyce przyjmowały bardziej błękitne zabarwienie. A co znaczy, że niedługo odbędzie się święto ,,Zmiany Słońc" na cześć tego wydażenia.
Oparłem łokcie o balustradę i zakryłem twarz dłońmi. W przepaść spadły dwie oleiste łzy.
Stałem tak nieruchomo. Chciałem się rozpłakać. Nagle do moich audioreceptorów dobiegł cichutki, pojedyńczy, melodyjny dzwięk. Uniosłem głowę i spojrzałem na balustradę. Zastygłem w bezruchu.
Byłem pewny, że albo jeszcze śnie albo mam zwidy. Na balustradzie obok mnie stał malutki, ziemski, niebieskawy, ptaszek z białym brzuszkiem i bordowym zabarwieniem w okolicach dzioba. Konkretnie z tego co pamietam, mówiono na niego - jaskółka. Ptaszek poruszył się i obrócił główkę w moją stronę. Przetarłem optyki ze zdziwienia. Przecież żadne ziemskie stworzenie nie jest w stanie przetrwać w toksycznej atmosferze Cybertronu. Gdy przetarłem optyki i spojrzałem ponownie, ptaszka już nie było, rozejrzałem się. Nigdzie w powietrzu nie widziałem małego, latającego stworzonka. Chyba pora jednak udać się do psychiatry...
Jaskółka
...
W ten sposób Mały Książe oswoił lisa. A gdy godzina rozstania była bliska, lis powiedział:
-Ach, będe płakać!
-To twoja wina.- odpowedział Mały Książe.- nie życzyłem ci nic złego. Sam chciałeś, abym cię oswoił...
-Oczywiście.
-Ale będziesz płakał?
-Oczywiście.
-A więc nic nie zyskałeś na oswojeniu?
-Zyskałem coś ze względu na kolor zboża.
-Ach to tak jak z moją różą...
-Twoja róża ma dla ciebie tak wielkie znaczenie ponieważ poświęciłeś jej wiele czasu.
-Hmmm...
-Ludzie zapomnieli o tej prawdzie Lecz tobie nie wolno zapomnieć ,,Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś". Jesteś odpowiedzialny za swoją różę...
~Antonie de Saint-Exupéry ,,Mały Książę"
*******
W końcu się ruszyłem, pomoczyłem się pod prysznicem z środkiem oczyszczającym karoserie i.... i co dalej? A tak. Włuczyłem się z kąta w kąt. Wczoraj cały dzień wysłuchiwałem wrzasków Sidesa i Strongarm, którzy znaleźli kolejny powod do kłótni. Byli trochę jak Jack i Miko haha... oh oł no tak. Na nieszczęście znaleźli ten powód akurat gdy mieliśmy sprawę weterana z halucynacjami strzelającego do przypadkowych obywateli. Dwóch zostało rannych ale na szczęście nikt nie zginoł. Weteran został obezwładniony i odwieziony na POPR. Na dodatek kiebsko mi się hibernowało. Całą noc miałem koszmary, a mam mieć dzisiaj ten głupi wywiad. Ehhhh. Na moje nieszczesci wywiady z członkami dawnej ,,Dróżyny Prima" cieszyły się rekordowym poziomem ogladalności. Zawsze przed takim na mieście aż huczało. Były to prawdziwe bestselery. A obywatele zbierali się oglądać te wywiady grupowo w domach lub pijalniach trunków wyskokowych. Normalnie jak Ziemianie na ligę mistrzów. Wszystko by było w porządku gdyby nie Wordspray.
Szczerze to jest w sród Autobotów bardzo, bardzo, baaardzo mało osób, których nie dażę sympatią. Zawsze staram się każdemu dać szansę ale Wordsprey, to była jedna z tych osób. Tego gościa szczerze nienawidziłem. Jak to powiedzidzieć był mmmm... jakby to powiedzieli ziemianie prawdziwą ,,dziennikarską hieną" i ,,wilkiem w owczej skórze". Po prostu kanalią. Na poczatku wojny gdy ataki dopiero się rozpoczynały i były w miare ,,lekkie" to znaczy z dzisiejszej perspektywy. Bo chyba nikt nie nazwałby zrzucenie bomb na ,,Akademie Młodego Pokolenia" AMP (odpowiednik podstawówki, gimnazjum i liceum w jednym, taki zespół szkół) gdzie zgineło mnustwo Iskierek lekkim.
A ten, ten...yhhh. Podchodził potem do opiekunów martwych iskrząt, którzy właśnie wyszli z kostnicy by je pożegnać i pytał ,,jak się teraz czują" z chytrym uśmieszkiem. To chyba wystarczy żeby go znienawidzić. Te boty wychodziły z tej sali jak zombie, a on wyskakiwał z czymś takim, totalnie baz empatii, taktu czy szacunku. Do tego był podejrzany o szpiegostwo i współprace z Decepticonami w czasie wojny ale nie udało mu się nic udowodnić. Był prawdziwa zakałą szukającą wszędzie sensacji.
I prześladowcą każdego kto mógł mu tą sensacje ,,dać".
Nagle wbudowany komunikator powiadomił mnie o przychodzacym połaczeniu.
-Słucham?
-Dzień dobry, Poruczniku Bumblebee. Dostałam 183 wiadomosci przypominajacych od stacji NTC o dzisiejszym pana wywiadzie.- usłyszałem stary głos babulinki Energyhaze. Femme była już stara i zmarnowana. Cudem przeżyła wojnę. Straciła w niej partnera iskry oraz parke iskrzątek. Miała problemy z koncentracją, pamiecią i kordynacja ruchową. Ale i tak była chyba najzdrowszą starszą osoba jaką widziałem. Z resztą osoby starsze czy skrajnie młode to rzadkość i patrzy się na takie osoby z podziwem. Ehhh, wojna zabiera najpierw najsłabszych.
Ja nie potrzebowałem jakoś strasznie sekretarki, gdyż wiekszość spraw załatwiałem sam. Starej, poczciwej Energyhaze dawałem tylko te proste zadania albo kazałem jej trzymać wszystkie połączenia od fanów jak najdalej od moich audioreceptorów. Babulinka potrzebowała psychicznie czuć się potrzebna.
-Oczywiscie, dziekuję ci za przypomnienie, Energyhaze.- podziekowałem i rozłączyłem się.
Podszedłem do domowego podajnika energonu i pobrałem dzienną dawkę przydzieloną do mojej osoby. Energonu było coraz więcej ale społeczeństwo i władza nauczone wojną i wspomnieniami sprzed niej racjonowali je i oszczedzali jak tylko się dało.
Wyszedłem na balkon z kostką napawając się słońcem ogrzewającym mi metal na twarzy.
Chciałem tylko zapomnieć o koszmarze dzisiejszej nocy. Nie dane mi było jednak długo się nacieszyć tym błogim stanem. Usłyszałem z dołu krzyki, ktoś wydzierał się tak, że dźwięk docierał aż na to piętro.
-TY PIP, PIP, PIP, JAK ŚMIAŁEŚ PIP, PIP, PIP...!!!!!!
Oh, ktoś bluźnił, że audioreceptory bolały. I chyba wiem co sie mogło stać. Tylko jedno wkurza boty aż tak bardzo. Przedrostek mega-. Z chyba wszystkim wiadomego powodu na ,,Nowym Cybertronie " przedrostek ten jest uważany za najwieksze bluźnierstwo. Choć czasami ktoś się zapomni i powie, że coś jast np. mega fajne lub mega duże. Można za takie coś dostać przypadkowo po ryju. Niestety Cybertronianie są niesamowicie przeczuleni na punkcie tego słowa jakby było złym omenem i samo wypowiedzenie go miało przyciągnąć chmury wojny. Widocznie ktoś kto jest w tej chwili tak siarczyście wyzywany również się zapomniał.
No strażniku, zwlecz się teraz na dół by załagodzić sytuacje zanim poleje się energon.
***
Ehh, studio NTC irytujace miejsce gdzie wszędzie latają drony oraz insekto-mikro kamerki robiące ujecia z każdej istniejącej perspektywy. Ile razy nadepnołem na nie to nie zliczę. Zamiast je zaprogramować by nie właziły pod nogi to hmm zastanówmy się, włażą pod nogi!
Rzecz jesna wszystko kreci się w okół studia złożonego z dwóch, lewitujących, cybertrońskich krzeseł ustawionych na przeciwko siebie, podobnych podnożków i całej masy efektów specjalnych zagwarantowane przez komputery i mikroboty.
Klasycznie musiałem przejść całą serię zabiegów pielegnacyjnych. Stałem w kwaterze designu na podwyższeniu w trybie vechikułu. Zajoł się mną bot obsługujący cały sprzęt pielegnacyjny Coś czułem, że znowu zrobi mi wykład o stanie mojego lakieru. Nabyłem sobie na misjach mnóstwo rys, ktore nie za bardzo mnie obchodziły na codzień. Akurat na wojnie moża wykształcić sobie poczucie, że istnieją rzeczy ważniejsze niż lakier. I chyba takie przeświadczenie we mnie pozostało.
-Dobrze, zacznijmy poruczniku Bumblebee. Proszę o 4 wypełniacze nr 8 z głowką nr 12 w trybie 5.
Z pod podłogi obok mnie wystrzeliły 4 mechaniczne ramiona z owym wypełniaczem i zaczeły swoją robotę. Było to przyjemne uczucie. Rozkoszowałem się tym uczuciem dopuki nie otrzeźwił mnie prawdziwy pisk przerażenia. Jakby ktoś zobaczył bestie albo Megatrona. W sumie na jedno wychodzi.
Spojrzałem na wejście z pod którego wydobył się pisk. Stał tam...Knokout?
Na jego twarzy widać było oznaki najszczerszego przerażenia. A w optykach łzy.
-Co, co wy robicie!!! Przecież to zbrodnia przeciw dobremu stylowi!!!
Doskoczył do bota.
-Natychmiast wyłączyć sprzęt!- Knokaut spojrzał się na urzadzenia obsługujące mnię- GŁOWICA NUMER DWANAŚCIE?! DWANAŚCIE!!! JEDNOCZEŚNIE W TRYBIE PIĄTYM!!! CZYŚ TY OSZALAŁ!!! JESTEŚ WARIATEM, WARIATEM!!!- Wydarł się na designera. Ja tylko stałem i się nie odzywałem. Po pierwsze nie wiedziałem co Knokout tutaj w ogóle robi. Po drugie totalnie nie znałem się na tej robocie i tych wszystkich trybach, które oni chyba znali na pamięć. Po trzecie myśle, że jakbym tylko spróbował się wtrącić obaj nastawili by się przeciwko mnie.
-Kim ty w ogóle i jak tu.... A nie moment jesteś Doktor Knokout. Wszedzie rozpoznałbym ten niegustowny lakier. Ty go polerujesz ruchem okrężnym w lewo, że taki brzydki czy co?
No to pojechał po bandzie. Z głowy Knokouta prawie leciał dym.
-CO PROSZĘ ?!!!! TY, TY TO ZNIEWAGA, ZNIEWAGA. NIE BĘDĘ SŁUCHAŁ SŁÓW KOGOŚ KTO UŻYWA TRYBU 5 Z GŁOWICA 12 TO ZBRODNIA, ZBRODNIA!!!!
-CO TAKIE BEZGUŚCIE JAK TY MOŻE WIEDZIEĆ?! WIADOMO, ŻE GŁOWICA 12 I TRYB 5 ŚWIETNIE WYPEŁNIAJĄ UBYTKI PRZY JEDOCZESNYM ODRYWANIE STARYCH MIKRO USZKODZEŃ ZNAJDUJĄCYCH SIĘ GŁEBOKO W RYSACH.
-PRIMUSIE TRZYMAJ MNIE CO ZA NIEUK PRZECIEŻ WIADOMO, ŻE ODRYWANIE MIKROUSZKODZEŃ POWODUJE DALSZE USZKODZENIA CO W KOLEI NIERÓWNOŚCI!!!
-NIE JEŚLI PÓŹNIEJ UZUPEŁNIA SIĘ UBYTKI!!!
-OCZYWIEŚCIE JEŚLI CHCE SIĘ WYGLĄDAĆ JAK OBKLEJONA ŁACHUDRA. JESZCZE MI POWIEDZ, ŻE ROBISZ TO NA SUCHO!!!
-A ROBIĘ I CO MI ZROBISZ?!
W tej chwili Knokout nie wytrzmał. Złapał lichego designera za kark sycząc i wywalił z sali.
-Knokout nie!- krzyknołem i się transformowałem by go zatrzymać.
Ale za późno. Knokout zablowował już drzwi.
-Co ty tu w ogóle robisz?
-Mamy dbać o swoja psychikę. Nie ma większego załamania niż źle zrobiony lakier. Widziałem co on zrobił ci na ostatnim wywiadzie i poprzysiągłem sobie, że wiecej na to nie pozwole.
-Ale ja nie mam problemu z tym, że mam źle zrobiony lakier.
-Ale ja mam.
***
-Każdego dnia sunąc przez miasto mijamy pomniki naszych bohaterów. Botów, które były w stanie oddać swoje iskry za dom i pokój. Nie bojących się stanać oko w oko z największym tyranem Wszechswiata. Których można nazwac patronami i protagonistami dzisiejszych czasów. Często można zobaczyć ich w akcji poświecajacych się swemu powołaniu pomimo, iż już dawno zasłużyli na odpoczynek. Strzegących pożądku i pracujacych dla dobra Cybertronu i jego obywateli. Rzadko jednak zdaża się z nimi bezpośrednio porozmawiać. Zabiegani, by strzec porzadku rzadko znajdują chwilę na rozmowy. Naszczęście nam udało się wstrzelić w ową chwilę i zaprosić ,,Ulubeńca tłumów". Niezwycięzonego bohatera. Powitajmy Bumblebee.
W studiach Cybertronu nie było widowni, a ściany wygłuszały wszystkie dźwięki dochodzace z zewnątrz ale nimal można było wyczuć drgania jakie powstały na skutek jednoczesnego wiwatu wszystkich mieszkańców stolicy i miast przed odbiornikami. No, Liga Mistrzów, no.
Ustawiłem wentylatory na wyższe obroty. Jak to możliwe, że czułem większy stres przed wywiadem niż będąc okrążonym przez stado Vechiconów?
Sztywny jak zawsze przed takimi wydażeniami wkroczyłem na scenę. Wrecz czułem jak wszystkie kamery, i mikromikrofony i mikorokamery śledzą każdy ruch mego ciała. Pomimo, że nie widziałem to czułem tysiace spojrzeń zawieszonych na mnie. Z trudem powstrzymałem odruch strzepniecia ich z siebie.
-Witamy Poruczniku.-Wordspray połażył otwartą dłoń na iskrze i lekko kiwnoł głową. Oficjalne powitanie cybertrońskie. Coś jak uścisk dłoni na Ziemi. Czy pokłon w niektórych jej zakontkach.
Odwzajemniłem gest. Wordspray wskazał krzesło na, którym usiadłem. A sam usiadł na przeciwko.
-Chciałem jeszcze powiedzieć, że jesteśmy wdzięczni, że przyjął pan nasze zaproszenie do studia.
-Jak miałbym odmowić.- ,,Serio jak, pomocy?!"
Nawet nie wiedziałem jakie pytania bedą mi zadawane.
-Poruczniku Bumblebee jest pan chyba najbardziej rozpoznawalna osoba na Nowym Cybertronie po Optimusie Primie...
Nie da sie nie zauważyć.
-...Niemal każdy cybertronczyk uczestniczył w Wielkiej Wojnie i pamieta jak straszna ona była. Wracając do domu we wszystkich pojawila sie nowa nadzieja jakby tchnięta przez samego Primusa.
Jednak droga do odrodzenia Cybertronu działa się na innej planecie. Nazywała sie Zema, Zimen czy Zu...
-Ziemia, tak to na niej odbyły się decydujace walki. Megatron chciał podbić tę planetę, a jej mieszkanców wytępić.
-No własnie, to musiało być dziwne uczucie znaleźć się na obcej, prymitywnej planecie. Prawdopodobnie z innymi zasadami i kosmitami.
-Tak to prawda, Ziemianie być może wydają sie prymitywni ale jak ich bliżej poznać to są niesamowicie bystrzy i inteligetni. Jak to mowią ziemianie,, nie oceniaj książki po okładce"
-A co to jest ta ,,książka" i ,,okładka"?
Zaczołem tłumaczyć. Co jednak chyba kiepsko mi wychodziło. Bo musiałem wprowadzić słowa nie majace swoich odpowiedniów w cybertrońskim takie jak ,,papier" czy ,,drzewa" itp. Przez co chyba jeszcze bardziej zagmatwałem.
-Hmm dobrze, a ci ziemianie? Dlaczego nie mogliście znaleźć pomocy u jakiegoś bardziej rozwiniętego gatunku?
Zaczeła wzbierać we mnie złość. Przecież to oczywiste.
-Cóż z powodu tego samego problemu jaki miało wiele z nas. Na poczatku próbowalismy znaleźć schronienie na ,,zaprzyjaźnionych" planetach. Jednak każda bała się udzielic nam pomocy z powodu strachu przed najazdem Megatrona w poszukiwaniu Optimusa lub po prostu Autobotów. Nie dziwie sie im, bali się.
Nasza wojna odpiła się szerokim echem w galaktyce i poza nią. Wiele planet zostało spustoszonych przez Megatrona zarowno w czasie jak i po wojnie. Chociażby planeta Headmasterów.
-Ale w jaki sposób trafiliście na Ziemie?
-Już mówie. Wyrzucani z jednej planety na drugą, z jednej galaktyki do drugiej w końcu skończył nam się zapas energonu. To przechodziliśmy w stan uśpienia to co jakiś czas budziliśmy się z letargu by upewnić się czy wszystko w pożądku. Wlecieliśmy w nieznaną, jeszcze nie zbadaną galaktykę ,,Drogę mleczną"- zrobiłem przerwę przerażony, że będę teraz musiał tłumaczyć co to i skąd się bierze mleko. Nie są chyba na tą informację gotowi psychicznie. Na szczęście Wordsprey chyba sobie odpuścił wiec kontynuowałem.- I tam udało nam się wykryć słaby bo słaby ale sygnał energonu. Prime nakazał lot w tym kierunku i przy okazji wysłać przed nami sondę badawczą.
Kiedy wysłała nam pierwsze sygnały z planety, z której dochodził sygnał energonu byliśmy zaskoczeni.
Okazało się, że jest to planeta na, której głównym pierwiastkiem budulcowym jest wegiel. Kiedy pierwszy raz zobaczylem ziemian uznałem ich za bardzo zabawnych. Ich konsystencja była taka hmm po prostu no śmieszna. Pomiedzy optykami, a ustami mieli taki dziwny wyrostek z dwoma otworkami. A z głowy opadały jakies dziwne bardzo ale to bardzo liczne, cieniutkie kabelki. Mało tego ich klatka piersiowa ciągle się nadymała i kurczyła. Na dodatek sami ziemianie byli dość mali, okryci jakas mięka powłoka zewnętrzną i pozawijane w jakieś miękie, falujące materiały. -Nie sadziłem, że tak się rozgadam. W poprzednich wywiadach to raczej Wordsprey gadał wiecej niż ja.- Przechwyciliśmy ich sygnał dzięki czemu mielismy dostęp do kanałow i radia. Przyznam, że już w tedy przypadły mi do gustu ziemskie rytmy i filmy.
-Potwiedzam!!!- krzyknoł Knokout dotąd chowający się gdześ za ekipą. Prawie wyczułem śmiechy widzów przed odbiornikami.
-Tak nauczyliśmy się ich języka. Choć przyznam, że nie było to łatwie bo na Ziemi jest ich ponad 1000, a jeszcze wiecej dialektów. Zebraliśmy informacje o tym gatunku. Przyznam, że niektore były straszne. - zadrzałem przypominajac sobie strone z ich interfejsowaniem. Trauma.- Optimus jednak ich sobie umiłował. Może to kwestia tego, że byli tacy mali, bezbronni i krusi, że aż iskra się kruszy, a może dlatego, że zobaczył w nich nas samych przed wojną...
Umilkłem na chwilę i w raz ze mną chyba cały Cybertron. Zamyśliłem się.
-Co było dalej?
-Hmm, ach tak przepraszam. Dalej, wylądowaliśmy na Ziemii i okazało się że w czasie wojny kiedy każda frakcja ukrywała swe złoża wylądowały tu całkiem spore ilości energonu. Jednak nie łatwo dostepnego. Ale mieliśmy też inne zmartwienia a konkretnie ,,ludzie", ,,humans" badź ,,Homo sapiens" czyli inaczej ziemianie. Bali się nas. Dotąd nie mieli tak bliskiego spotkania z rasą obcych. Byli przerażeni. Bronili się. Choć ich broń nie na wiele sie zdała. Na szczęście Optimusowi udało się połączyć i porozmawiać z ich przywódcami. Trochę to zajeło, a ziemianie ciągle nas obserwowali ale zaufali nam na tyle by dać nam własną kwaterę, najlepszy sprzęt jakim dysponowali oraz w miare swobodę działania by ochronić ich przed zbliżajacymi się z pewnością Decepticonami. Starscreem na pewno już wyczuł tak ogrmne złoża energonu. Zwłaszcza, że dysponowali lepszą technologią i lepszymi czujnikami.
Optimus wysłał wiadomość w kosmos z informacją o nowym domu. Tak pojawili się Arcee i Cliff.
-Ale niestety rownież Decepticony?
-Niestety, ale predzej czy później namierzyli by tak duże złoża energonu.
Od tej chwili broniliśmy Ziemi. Było to całkiem nowe doświadczenie. Nowe zasady. Czulimy się zagubieni. Ale uznałem, że trzeba to potraktować jak grę komputerową, których ziemianie też mają sporo ale z nowymi zasadami.
-A ziemianie, mieliście z nimi kontakt?
-Uhhh, mocno ograniczony. W zasadzie byliśmy tajemnicą rządową. Ziemianie jeszcze nie dorośli do informacji o obcych formach życia. Byliśmy dla nich wielkimi maszynami z gwiazd, a globalna panika nie była wskazana.
Poruszaliśmy się w sród ludzi wyłacznie w formie ziemskich pojazdów, których rownież mają sporo.
Ale to rownież do czasu.
-To znaczy?
-To znaczy, że ktoregoś dnia niestety wpadliśmy i wyszło, że mielismy trójkę ,,dzieci" w bazie. Czyli inaczej ziemskich iskrząt, ktorych staliśmy się strażnikami, opiekunami, a w krótce najlepszymi przyjaciółmi, a potem rodziną.
-To był wasz w zasadzie pierwszy ,,prawdziwy" kontakt z przedstwicielami tego gatunku?
-Tak i nie, mieliśmy ,,opiekuna" Agenta rzadowego, który był pośrednikiem miedzy nami, władzami, a czasem społeczeństwem. To on załatwiał wszystkie sprawy ,,na szybko" jeśli było trzeba. Ale nie był do nas przekonany, to znaczy to też ale do czasu. Poczatkowo traktował nas jako przykry obowiazek i wrogów. A potem zjawiły się dzieciaki i pani Darby.
-Czyli ludzie, którzy stali się waszymi przyjaciółmi?
-Tak.
-Jak doszło do tego, że ,,wpadliście"?
Opowiedziałem skróconą historie z relacji Arcee i jak pierwszy raz spotkałem Rafaela, a potem o Miko. I ich harakterach.
-...I nie uwierzysz ale na pierszym spotkaniu zginąłbym gdyby Raf nie krzyknął na cona, który chciał mnie dobić. Odwrócił jego uwagę przez co sam był w wielkim niebezpieczeństwie. Ale dał mi pole do działania.
-Bardzo odważnie jak na małą, kruchą istotkę.
-Tak, nawet nie wiesz ile razy nas uratowali. Można powiedzieć nawet, że bez nich ta wojna mogła by się nie zakończyć. Pamietam jak uratowli nas przed scrapletami, bo byli dla nich nie zjadliwi. Wiesz że w ,,Ostatecznym szturmie" na Nemesis to właśnie oni zdobyli kontrole nad mostkiem i posłali Asa Decepticonów gdzieś niewiadomo gdzie. To dzięki mojemu przyjacielowi Rafowi była możliwość włamania się do każdej sieci komputerowej na Ziemi. To Jack udał się na obcą dla niego planetę, której środowisko mogło go zabić by uratować Prima. Stał się powiernikiem klucza do Wektora Sigmy. Miko często pakowała nas w kłopoty ale nigdy nie zapomnę relacji Willjacka z ktorej wynika, że sama rozwaliła Insecticona, który skrzywdził Bulkheada. O tak bardzo jej na nim zależało. Mieli bardzo silną więź. Albo jak pokonała Starscreema i masę Vechiconów jak prawdziwy wojownik w Ultra zbroi.
-A chwila kiedy mieliscie oddać Klucze Omegi za nich?
-To była jedna z najstraszniejszych chwil. Ale jakbym musiał cofnąć się w czasie nie zmienił bym niczego. To nasza rodziana, której przysięgaliśmy bezpieczenstwo. Ostatecznie uratowaliśmy i ich, i Ziemie, i Cybertron więc chyba się opłacało.
-A powrót?
-Powrót?
-Na Cybertron, byliście rodziną , z tego co słysze bardzo zrzytą. Pytam o rozstanie.
No to teraz przywalił jak kometa w księżyc.
-Było, uff, hmm bardzo ciężkie i, i bolesne... Ja hmm obiecałem przyjacielowi, że będę się odzywać. Na Cybertronie czas płynie inaczej odkąd ożył, a planeta przyspieszyła ale to nie znaczy, że na Ziemi mineło mało czasu.
PIIIIK
Usłyczeliśmy sygnał oznaczajacy kończacy się czas wywiadu.
-Rozumiem. Niestety musimy kończyć. To był wywiad z ,,Bohaterem Cybertronu". Dziękujemy panu, Poruczniku.
-Rownież dziękuję.
***
Po wywiadzie zostałem jeszcze trochę w studio. Właściwie to zostałem zmuszony przez Knokouta. Stałem patrząc się tępo w ekrany gdy on starał się przekonać wszystkich, że jest lepszy niż tutejszy designer. Kiedy nagle podeszła do mnie asystetka i sekretarka Wordspreya, Windspy. Niska żółto- niebieska botka w średnim wieku i niezwykle wysokim głosie.
-Poruczniku, chciałam tylko powiedzieć że ten wywiad był niesamowity. A oglądalność największa od paru lat.
Odmruknąłem coś na to ale chyba zajarzyła, że nie chce rozmawiać i odeszła. Czułem jakąś dziwną pustkę po tym wywiadzie. I tylko głupi nie wiedziałby z czego ona wynika.
Nadal gapiłem się tępo w ekran. Gdzie teraz jak zwykle był pokazywany jakiś film o wojnie. Bo jakby inaczej, nic innego praktycznie nie istniało. Może dlatego te wywiady cieszyły się taką populatnością?
Nagle obraz się zmienił, a na ekranach pojawił się budynek szpitalny.
-Z ostatniej chwili, wielki powrót bohatera. Ratchet znany jako, przyjaciel Optimusa Prima oraz ,,Medyk Drużyny Prima" został zwerbowany do pracy w szpitalu. Od razu po przyjeździe wziął się do pracy...
Dalej dziennikarka coś mówiła ale już tego niesłyszałem. Co Ratchet tutaj robi? Przecież miał zostać na Ziemi. Co z dziećmi? Czemu-tu-jest?
Transformowałem się i wypadłem z studio jak szalony potrącając i podcinając pare botów. Chyba nawet samego Wordspray'a. Musiałem dotrzeć do szpitala. Nie ważne ile przepisów złamię.
C.D.N...
_____________
Można sobie zamiast Lockdowna wyobrazić Megatrona.
Edit:
Tak swoją drogą. Ostatnio idąc przez miasto zobaczyłam Bulkhead'a
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top