24.Opowieść Bumblebee


Hej gratuluje dotrwania do drugiej serii.

Ksiega II- Cybertron
________________________________________

Pościg. Kolejny dzień z życia strażnika Iakonu. Jechałem ulicą, a tuż obok moja podwaładna, kadetka -Strongarm. Młoda była bardzo ambitna i zmotywowana. Ścigaliśmy czerwonego Autobota w formie wechikularnej, tak zwanej potocznie ,,lotnej" gdyż wechikuł nie miał kół, a unosił się dzięki specjalnemu odpychaniu magnetycznemu od podłoża.

No chyba tego pana nie muszę nikomu przedstawiać.

-Poruczniku Bumblebee, podejrzany ucieka na północ.

-Zrozumiałem kadetko.

Pędziliśmy szosą, a obywatwatele na dźwięk sygnałów ,,latarni" robili miejsce na drodze. Taki pomysł zapożyczony od ziemian i ich ,,kogutów". Niestety podejrzany też z tego skożystał i udało mu się wjechać na ,,Plac Odrodzenia" gdzie stały pomniki wszystkich, którzy przyczynili się do ożywienia ,,Nowego Cybertronu". Miałem tam nawet swój własny pomnik, którego powstaniu się sprzeciwiałem ale największą atrakcją był pomnik samego Wielkiego Optimusa Prima. Dumny, górujący nad wszystkimi, otaczający swoją opieką.

Bumblebee lubił stać całymi godzinami pod tym pomnikiem i po prostu na niego patrzeć. Niestety efektem ubocznym tego było to, że w okół niego pojawił się zazwyczaj tłum gapiących się z kolei na niego. Był swego rodzaju ,,celebrytą" i nie było dnia kiedy nie latały by za nim stacje telewizyjne albo fani. Dostał nawet na poczatku miejsce w Nowej Najwyższej Radzie Cybertronu ale z miejsca odmówił. Chciał się udzielać, łapać przestepców. Nie potrafił by usiedzieć na bagażniku. To nie w jego stylu. Z resztą jak Smokescreen, który też zaciągnoł się do ,,Strażników".

Podejrzany zrobił pare bączków pod pomnikiem i kiedy chciał znowu zwiać, nie wyrobił, skrecił w złą stronę i obił się o ,,jego nogę". To znaczy nie, że jego nogę ale o nogę pomnika Bumbebee gniotąc sobie maskę. Autobot się transformował i zakwilił nad swoim lakierem. W tym czasie kadetka Strongarm przykuła go kajdankami do swojej ręki.

Strongarm

-Nieee, puszczaj mnie!!!

-Jako podejrzany masz prawo zachować milczenie, jesteś niewinny do puki nie udowodni się twoich win, obywatelu. Artykuł 5094 sekcja 710 rozdział 28. - Poinformowała go Strongarm ,,na jednym wdechu".

-Sideswipe rozmawialiśmy już chyba o tym.- zwróciłem się do nastoletniego bota po transformacji.

-Na Cybertronie jest tyle zasad, że nie da się ich łamać nooo. Jak mam zapamietać i przestrzegać tych wszystkich zasad?!

-Jest takie powiedzenie ,,Nieznajomość prawa szkodzi"

-Niby gdzie tak mówią ?

-Na Ziemi.

-Acha.

Sideswipe

Niestety nie udało mi się znaleźć tego fragmentu ani po angielsku, ani po polsku. Ale chodzi tylko o fragmenty.

(,,Transformers robots in disguise"- pl: Transformers Zamaskowane Roboty).

***

(Po spisaniu protokołu)

Wyszedłem przed ,,Twierdze strażników" z Sidesem, młody bot nie był taki zły, trzeba go było tylko naprostować. Wyszedł na moje rządanie. Troche miał racji, na Cybertronie pojawiło się tyle zasad, że on wstając rano łamał prawdopodobnie conajmniej 5 z nich. Jednak wykożystał jedną lukę w prawie i teraz jakby to powiedzieć Sides był ,,przykłuty do niego " w ramach resocjalizacji.

-Nie będzie tak źle.-pocieszyłem go.

-Ta to nie ty jesteś przykłutyty do femme wersji Crashbuldera (były cybertroński gladiator. ,,To nie ty jesteś przykłuty do żeńskiej wersji Pudziana")

-Do porucznika Bumblebe masz się zwracać Poruczniku!

No fakt kadetka nie chciała go rozkłuć i stwierdzila, że jej obowiązkiem jest pilnowanie ,,niebezpiecznego przestępcy" mogący ,,zagrażać" jemu lub pożądkowi społecznemu.

-Strongarm rozkłuj go, przecież ma nadajnik.

Kadetka niechętnie wykonała polecenie, a Sides wrednie się do niej uśmiechnoł.

-To co mamy na liście zadań szefie?

-Hmmm, po pracy miałem nadzieje zajrzeć do Doktora Knokouta.

-Łoł do tego Doktora Knokouta?

-Tak.

No cóż nie dziwiłem się jego reakcji, poza obowiązkową służbą medyczną Knokout wzioł się prywatnie za ,,modę". Ustanawiał nowe trędy w dziale lakiernictwa. Jednak nie raz musiałem go łapać podczas nielegalnych wyścigów na obrzeżach miasta. Co było zakazane.

Od odrodzenia Cybertronu mineło zaledwie 10 lat i pomimo, że mieli wysoko zaawansowaną technologie to w takim czasie nie da się odbudować całej planety.
Nie da się tego wszystkiego uprzątnąć w tak krótkim czasie. Ale odbudowany był Iakon i 4 mniejsze miasta. Bulkhead nadzorował właśnie prace w piątym. Czasem musiałem łapać młode bociki, które postanowily spróbować wybrać się za granicę lub wspiać na mór w celu eksploracji. Ehhh głupia młodość. Dobrze, że nie znają wojny albo są za młode by pamiętać.

Daleko za granicą miasta rozciągały się pustkowia trupów, których nie zdażyli uprzątnąć. Były one obsesyjnie zrzeraane przez scraplety, ktore w ciągu wielu lat żerowały na trupach i rozmnazały się w tępie nie kontrolowanym.

Ale czy sytuacja ze starszymi była chociaż lepsza? Skądże, w Iakonie codziennie przychodziły zgłoszenia o czyimś samobójstwie. Wiele cybertronian cierpiało na depresje, fobie, psychozy, amnezje, stany lękowe, obsesje, zespoł stresu pourazowego i wiele, wiele innych terminow z dziedziny psychiatrii, ktorych nazw nie wymówi.
Byli często nieobliczalni lub zapominali, że wojna się już skończyła i latali po mieście strzelając do własnych halucynacji bądź urojeń. Sam musiałem wielu takich spacyfikować, obezwładnić i odwieźć na ,,Psychiatryczny Oddział Powojennej Rechabilitacji"(POPR), który i tak był już przepełniony.

Walczyli tak długo, że nie byli w stanie już funkcjonować w normalnym społeczeństwie wyniszczeni psychicznie przez wojnę. Nie potrafili się odnaleźć nie mając nad sobą dowódców ani nie umieli badź nie chcieli przestać walczyć. Był to bardzo przykry widok ale w pełni ich rozumiałem, sam miałem mętlik w procesorze.

Nie było też tylu lekarzy by można było wszystkich wziąć pod skrzydła i im pomóc. A jeśli nawet byli to oni sami rownież brali udział w tej wojnie.

Dlatego Najwyższa Rada ogłosiła coś co można było nazwać ,,samopomocą społeczną". Połączono obywateli po dwoje, tak by jeden sprawdzał co u drugiego i na odwrót. Mieli się doglądać i w miare wspierać emocjonalnie. A w razie czego wezwać odpowiednie służby. Poza tym każdy miał prawo wstąpić do ,,Pułku Ochotników" (coś jak harcerze) gdzie mieli własnego ,,dowódcę" lub zająć swój umysł nauką na ,,Akademi" gdzie organizowano niesamowitą ilość kursów i lekcji z różnych dziedzin byle by nie myśleć o przeszłości. Można było też dołączyć do licznych ,,grup wsparcia" ale z tego co słyszałem te ,,grupy wsparcia" same potrzebowały często wsparcia, wiec sam nie skożystałem. O tak, wymyślano co popadnie by zająć czymś myśli zbolałych cybertronian.

Niestety o ile większość pomysłow była dobrowolna to pierwszy z ,,opiekunem" był obowiązkowy dla wszystkich weteranów wojennych. On został przydzielony do Knokouta jako nie tylko opiekun ale i strażnik zarowno jego jak i ,,dla" niego gdyż był byłym decepticonem i wielu cybertronian zwłaszcza z obsesją chciało by mu pewnie zrobić coś gorszego niż zarysować lakier.

Weszli do rosłego, pięknego budynku i skierowali się do windy.

-Piętro?- odezwał się chłodny głos femme w windzie.

-36.

Winda ruszyła.

***

-Knokout!!! Knokout!!!. To ja Bumblebee odblokuj drzwi- Pukałem w drzwi, a młodzi z tyłu tylko dziwnie się patrzyli na ten gest. W moim zachowaniu i słowniku było bardzo dyżo zapożyczeń z Ziemi, które wrosły już we mnie na dobre. Z resztą jak u całej reszty z byłej ,,Drużyny Prima". Często się zapominaliśmy i wykonywaliśmy gesty lub używaliśmy słów nie występujących w cybertronskim, a potem musiałem się tłumaczyć.

-Gest z Ziemi.- rzuciłem.

Cóż może to nie pora jego codziennych odwiedzin ale dlaczego Knokout miałby blokować drzwi.

Na szczęście byłem ubezpieczony od takiej sytuacji, wpisałem na panelu specjalny kod alarmowy, który ustawiłem gdyby nastąpila taka sytuacja jak ta. Bylebym tylko nie znalazł trupa.

Drzwi się rozsuneły.

Weszliśmy do dużego, cybertrońskiego, apartamętu. Użądonego przez Knokouta w sposób, który tylko on nazywał ,,stylowym". Apartament miał kształt klasycznego cybertrońskiego domu, pokoje miały kształt nieregularny lub okrągły. Wszedłem i skierowałem się do ,,pomieszczenia głownego" nazywane przez cybertronian ,,selvum" odpowiednim ziemskiego salonu. I od razu usłyszeli muzykę, muzyka miała charakterystyczne ziemskie brzmienia. Jak ja dawno ich nie słyszałem.

-Knokout?

Zobaczyłem Knok outa siedzacego na vybertrońskim krześle i wpatrującego się w hologram transmisyjny (telewizor). Od razu rzuciło mi się kilka zmian.

Na stoliku przed nim stało coś co znał ale jak to się nazywało yyyy ,,drewno", a kąkretnie drewniana komoda a w niej były te no ,,papierowe"książki. Ach jak on downo nie widział ani nie dotykał tych enigmatycznych materiałów. Z głośników leciała dobrze mu znana piosenka ,,Screem and shout".

-Knokout co jest, czemu, skąd masz te rzeczy?- Rozejrzałem się.

Knokout był wyraźnie speszony całą sytuacją, jakby został przyłapany na morderstwie.

-Yy-y hm Bee...

-Ha, ha ale dziwny śmieszny stworek, co to ma być?- smiał się z czegoś Sideswipe.

Obróciłem się i zobaczyłem włączony chologram. Na nim była włączona, zatrzymana scena z jakiegoś ziemskiego filmu. Obraz przedstawiał ziemską femme w czarnym stroju. Patrzacą się w prost na odbiorce tajemniczym spojrzeniem.(,,Dom Pani Winchester"- bardzo dobry film)

Na chwile zawiesiłem wzrok na żeńskim człowieku, który sam zdawał się mnie przyciągać, a następnie spowrotem na Knokoutaucie.

-Knokout skąd masz te wszystkie ziemskie rzeczy i dlaczego ogladasz ten film.

Knokaut nie utrzymujac kontaktu wzrokowego i krzyżujac ręce na piersi odpowiedział.

-Ja już nie mogę Bee, i tak nie zrozumiesz no...- zawył.

-Czego ?

-Tyle czasu, tyle czasu spędziłem na obcej planecie, być może prymitywnej ale ich kultura, zwyczaje weszły no no we mnie. W iskrę, czuje się jakbym był ,,obcym" rozumiesz, rozumiesz to Bee? Tęsknię, za dziwną strukturą i wyglądem tej planety. Tam wszystko bylo takie yyy żywe. A nawet za tymi małymi gównami. Oni jako jedyni potrafili docenić piękno mego lakieru. Lakieru!!!

Knokout pierwszy raz zachowywał się w taki sposób. Rozryczał się jak małe iskrzątko.

-Czemu nigdy nie powiedziałeś, jestem przecież twoim opiekunem, a ty moim, odpowiadamy za swój stan psychiczny?
Co się nagle zmieniło?

-No bo bo j-ja codziennie od lat oglądam te filmy i czytam te małe to- wskazał na książki -ale chowam zanim przyjdziesz.

Bumblebee pierwszy raz widział Knokouta tak speszonego i chyba smutnego no może czasem tak dramatyzował gdy go przypadkiem zarysował albo zgubił polerkę ale tym razem go zaskoczył.

Odwróciłem się do młodych, o ktorych już zdążyłem zapomnieć. Sideswipe tańczył do muzyki, a Stronarm patrzyła się na niego ,,wilkiem".

Cóż dzień pełen wrażeń.

***

Wychodząc gdy Knokout już się trochę ogarnoł prawie zdeżyłem się z niskim botem trzymającym w rękach dattpada. ,,O nie" to Wordspray dziennikarz i prezenter wiadomości Naczelnej Telewizji Cybertrońskiej (NTC) gość prześladuje całą ,,Drużyne Prima". Udzielali jemu jak i innym chyba 100 wywiadów i to tylko w tym roku. Chyba tylko Smokeowi się to wciąż podobało bo reszta miała dość.

-Porucznik Bumblebee, cóż za zbieg okoliczności. Ale jak dobrze, miałem się dzisiaj z panem kontaktować.
Czy byłby pan skłonny udzielić wywiadu na żywo przy udziale kamer?

-A mam jakiś wybór?

-Hahaha, NIE.

-Czy jest możliwość aby skontaktował się pan z moją sekretarką w tej sprawie ?

-Próbowaliśmy się z nią kontaktować lecz niestety nikt nie odbierał.

,,No tak przecież kazałem starej Energyhaze ignorować wszystkie kontakty od niego." Ale z doświadczenia wiedziałem, że ten natrent tak łatwo nie odpuści. Musiałem się zgodzić to może da mi spokój tak na ok tydzień jak będzie miał szczęście.

-No dobra możemy jakoś wieczorem za dwa dni?

-Oczywiście zapraszam pod adre...

-Tak, tak spokojnie nadal pamiętam.

Wordspray pożegnał się i zaczoł się oddalać ale jeszcze usłyszałem jak za pomocą komunikatora w audioreceptorze mowi ,,Windspy odwołaj mi wszystkie spotkania na 9 dzień tygodnia) ( Tak na Cybertronie tydzień trwa 10 dni i nie mają weekendów, sam dzień trwa na ziemskie 32 godziny ale oni posługują się inną jednostką czasu).

***

Po dziwnej wizycie u Knokouta i spotkaniu mojego koszmaru postanowiłem w ramach rekąpęsaty zabrać Sidesa i Stronarm w miejsce do ktorego nie każdy ma dostep. Na mury Iakonskie. Tak, Iakon był otoczony murem, niestety lata rdzewienia ciał naszych braci i sióstr spowodowało, że scraplety rozmnożyły się w nie kontrolowanym tępie i zagrażały miastu i jego mieszkańcą. Na szczęście mury miały wbudowane zabezpieczenia: lasery, bomby, tarcze, działka fuzyjne, paralizatory, pole siłowe itp. oraz wykrywacze scrapletów, które aktywowały cały ten arsenał.

Dobrze było obejrzeć horyzont z murów zwłaszcza gdy zachodziło słonce. Wtedy ostatnie promienie cybertronskiego słonca oświetlały metalową równinę za miastem wywołujac na niej serię tęczowych wijących się fali pełzających po powierzchni. Niestety nie każdy mógł to zobaczyć, widok był dostepny tylko na murach lub szczytach najwyższych budynków. A szkoda bo było to niesamowite.

Zostali wpuszczeni na mury, przeszli przez korytarze, mineli pomieszczenia należące do muru i odblokowali ciężkie metalowe drzwi prowadzące na jego zewnętrzną część.(Nie to nie były mury jakie kojarzycie z filmów o średniowieczu). To znaczy prawie na zewnatrz, bo prawda była taka, że stąpali po przezroczystym metalu, był to jakby tunel w kształcie pozimego walca gdzie ściany, sufit i podłoga były przezroczyste ale wytrzmałe. Z dołu wyglądało to jakby się lewitowało, ale widok tu był najlepszy. Gdy wkroczyli na most, Sides zawył ze strachu i rzucił się na podłogę łapiąc kostki Strongarm.

-Nieeee, jestem dumnym automobilem. Primus mnie stworzył do dróg, nie wysokości. Nieeeee!!!!

-Poruczniku mam go znowu skłuć?

-Nie po prostu pomoż mu usiąść, zaraz się przyzwyczaji.

Sam odwróciłem się i podziwiałem piękny pokaz tęczowych języków na równinie. W końcu Sides troche się uspokoił i wszyscy mogli popodziwiać, no może Sides coś tam cicho burczał, że się nie bał i po co my tu w ogóle przyleźliśmy. Jednak nie trwało to długo bo potem Siedes przypadkiem popchnoł Strongarm ta chciała go skłuć i zaczeli się znowu tłuc. Ehhh i po spokojnym wieczorze.

Po skończonym pokazie postanowiłem odprowadzić ich do kwater ,,Domu Młodego Pokolenia" dla wszystkich młodych botow, które były za młode by mieszkać same i dla tych świerzo stworzonych przez Wszechiskrę w procesie zwanym fuzją iskier (bez udziału osobników dorosłych). Mieszkali tam między innymi Sides i jeszcze do niedawna Strongarm. Rzecz jasna w oddzielnych sekcjach bo był to duży ośrodek i nigdy się nie spotkali. Gdy wychodziłem powiedział wychowawcy Sideswipa, że przyjdę po niego jutro.


***

Kto by pomyślał, że dzień z dwujką nastolatków mnie tak zmeczy. Sam byłem przecież jeszcze młodym dorosłym (10 lat to nie dużo dla transformera).

Wracałem ciemnymi ulicami dość wolno, jakieś 120 km/h ( na Cybertronie mają inne ograniczenie prędkości i znaczenie słowa ,,wolno"). Gdy tak wracałem do domu zaczołem rozmyślać o Knockoucie. Były decepticon zachowywał się jak nie on. Co prawda wiedziałem, że fascynował się ludzką kulturą ale to jeszcze za czasów wojny na Ziemi. Co on powiedział ,,Że tęskni za ludźmi"?

,,Oh" iskra go zaboolała. On też tęsknił, zwłaszcza za jednym. Bardzo. Wstydził się, wstydził się bo nie dotrzymał obietnicy danej przyjacielowi. Miał go odwiedzać, dzwonić, a on co ? ,,Oh Rafaelu tak bardzo, bardzo mi przykro."

Nie wiadomo jak ale w pewnym momęcie zorientowałem się, że stoję pod Muzeum Histori Wojny Cybertronu. ,,Jak mogłem tu dotrzeć przecież to nawet nie po drodze. Hmmm ale pomoć mają nową wystawę może warto zajrzeć?",, W prawdzie już było późno i zostali już tulko strażnicy ale może mnie wpuszczą jak ładnie poproszę?"

Podszedłem do wrót i czekałem aż zauważą mnie strażnicy na nagraniach. Drzwi się rozsuneły. O dziwio staneły przedemną nie strażniczki a bardzo młode femme nastolatki. ,,No tak one pewnie należą do ,,Wojskowej Ochtniczej Służby Młodzieżowej", młodych kadetów w tej placowce często wysyła się w ramach praktyk jako strażników bądź do pomocy w raportach. Strongarm wspominała kiedyś że do niej należała.

-Witam, w czym mogę pomóc? Zamkniete już. -powiedziała biało-czarna botka tak by brzmieć groźnie.

-Greyash czy ty nie widzisz kto to jest?- wycedziła przez płytkę ustną druga czarno- niebieska.

Botka przypatrzyła mi się i nagle jej optyki stały się wielkie jak spodki.

-Nie ok, przyjde jutro jak bedzie otwarte...

-Nie, nie, jaaa, przepraszam nie chciałam...

-Nie na prawde, wszystkich nas obowiązują te same zasady...

Ale druga botka wpatrywała się w niego jak w jakieś bustwo. Aż się niezręcznie robiło.

-...noo ale jeśli mógłbym...

-Tak, tak prosze zapraszamy!- wypowiedziały obie chórem.

***

Chodził po muzeum oglądając piękne nowoczesne wystawy wzbogacone technologią. Można było zobaczyć filmy z czasów wojny, przezyć to jakby sie tam ponownie było(z czego ponoć żaden zwiedzajacy jeszcze nie skorzystał) w specjalnej komoże cholograficznej. Ponad to hologramowa przewodniczka chodziła i opowiadała o wszystkim. Nie powiedziala jednak nic czego by już nie wiedział. Przeciez sam to wszystko przeżył. Muzeum było tak ulożone żeby zwiedzający mial wrażenie że wchodząc do kolejbej sali idzie chronologicznie w raz z wydażeniami w historii. W tym czasie dwie botki łaziły za mną jak ziemski pies za ziemskim opiekunem, w taki sam sposób się też na niego patrzyły. Okazało się nawet ze druga botka ma na imie Freakmind, nie wiem co jej wychowawcy sami mieli w głowach nadając jej imię.

W pewnym momecie gdy doszli do końca wojny na cybertronie holo przewodniczka opowiedziała historie bardzo ogolnie i mało szczegulowo w porownaniu do tego jak się rozwlekala wcześniej.

-Po wielu latach walk Autoboty niestety przegrały Cybertron. Nasza piękna planeta umarła. Autoboty na czele z Wielkim Optimusem Primem musieli dostac się na inną planetę zwaną Ziemią gdzie Król Zła, Upadły Megatron został przebity ostrzem Unicrona przez Wielkiego Odrodziciela- Bumblebee.

Efff, jak ja nienawidze tego określenia. Botka z tyłu prawie nie zemdlały na to ostatnie zdanie.

-Ale, ale czemu tu nie ma nic o naszym życiu na Ziemii, o sojuszu z ludźmi, o ich nieocenionym wkładzie w nasze zwycięstwo?

Botki tylko spojrzały na mnie zdziwione.

Czy w ogóle wspominaliśmy kiedyś o naszych ziemskich przyjaciołach. Nie było żadnej wzmianki o Jack'u, Miko, i i jego małym, kochanym, dzielnym chłopcu Rafie.

Nagle jedna botka bodajrze Freakmind uśmiechneła się i podeszla do stojącej najbliżej konsoli informacyjnej wpisała na niej jakiś kod i pojawił się przed nim hologram Ziemii, ale marny. Rozkład kontynetów i ich kształt w ogóle nie zgadzał się z rzeczywistością.

Ale kiedy ujarzał zieleń i błękit nagle w jego umysle rozbrzmiala dziwna pioseka, którą kiedyś słyszał . Nie wiedział czy inni też ją słyszą ale zdawała się dobiegać od Błękitnej Planety. Spojrzał na swoje towarzyszki. Chyba nie słyszały.

~Jaskółka czarny sztylet, wydart z piersi wiatru...

Bam. jeden głośny obrót iskry.

~...Nagła smutku kotwica, z niewidzialnego jachtuuu...

Bam. Drugi obrót iskry.

~...Na wieczne wirowanie, na bezszelestną mękę, BEZSZELESTNĄ MĘKĘ, BEZSZELESTNĄ MĘKĘ...

Piosenka przestala być piosenką a zbolałym krzykiem iskrzątka. Strasznym, kłującym, piskliwym i hipnotyzującym.

Bam. Trzeci obrót iskry.

-Poruczniku?

Wszystko ucichło. Otrząsnołem się i oderwałem wzrok od hologramu planety. Spojrzałem na osobę, która przywróciła mnie do rzeczywistosci. To chyba była Greyash.

-Czy wy, wy też słyszałyście tą, tą melodie?

-Jaką melodię ? Poruczniku czy dobrze się pan czuje?- spytała Freakmind za co dostała pogradliwe spojrzenie od kolerzanki.

Allegro- Legendy Polskie

***

Powrót do domu był cięższy niż się spodziewałem. Coś ciążyło mu na iskrze. Coś zostało pominięte, niedocenione, a raczej ktoś.

Mieszkałem na obrzeżach miasta w najwyższym apartamęcie w tej części miasta. Wybrałem ten apartament dlatego, że był najbliżej zachodniej cześci móru, a z najwyższego piętra z balkonu miał z jedniej strony piekny widok na miasto, a z drugiej na przestrzeń za mórem.

Ale było już po zachodzie. Spodziłem godzinę i uruchomiłem hologram. O tej godzinie mniej wiecej łączyłem się z przyjaciółmi by porozmawiać. Niestety nie często mieli okazje się spotkać na żywo pomimo, że wiekszośc mieszkała w Iakonie. No może oprócz Smoke'a jego miałem co dzień aż za dużo w pracy. Bulkhead odbudowywał Tyger Pax, Ultra Magnus był członkiem Najwyższej Rady, Arcee pomagała sciągnąć boty, które do dzisiaj nie wiedziały o odrodzeniu Cybertronu i latały w przestrzeni kosmicznej w niewiedzy. Wheeljack jak to on zniknoł gdzieś, samotny wilk, pewnie podróżuje swoim statkiem po Cybertronie jeśli go skraplety nie dopadły.

-Cześć wam.- przywitałem się z hologramami przyjaciół.

-Cześć!- odpowiedziały mu trzy głosy Arcee, Bulka i Smoke'a.

C.D.N...

_______________

Mineło 10 cybertrońskich lat- na Cybertronie czas leci inaczej niż na Ziemii.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top