Twenty three; Truth

Ja, moja mama oraz Max z ojcem staliśmy nad małą rzeczką. Staliśmy tam, ponieważ chciałam jakoś uczcić śmierć Mick'a. W ciągu tych trzech dni zmienił w moim życiu bardzo dużo. Począwszy od nienawiści a skończywszy na wiecznej pamięci.

Spojrzałam ostatni raz na trumnę z moim bratem. Pomalowane na biało drewno prezentowało się w blasku słońca niewiarygodnie pięknie. Na mój znak Bumblebee oraz Ironhide otworzyli trumnę i przełożyli jego ciało na niewielkiej wielkości tratwę. Delikatnie zsunęli ją na powierzchnię wody i odsunęli się, abyśmy mogli go odprowadzić wzrokiem. Na samym końcu rzeki znajdował się wodospad, który porwie go do nieba. Będzie miał tam spokój i nieskończoną miłość, której mu zabrakło przez te wszystkie lata.

Otarłam łzy rękawem i odeszłam zostawiając moje towarzystwo nad rzeką. Chciałam teraz pobyć nieco sama.
Wsiadłam do pierwszego lepszego samochodu zaparkowanego w garażu. Włożyłam wcześniej znalezione kluczyki do stacyjki i odpaliłam silnik. Wyjechałam z garażu i odjechałam w nieznanym mi kierunku. Dla pewności rozejrzałam się, czy nikt mnie nie śledzi. Droga o tej godzinie była niemal pusta. Słońce jeszcze do końca nie wzniosło się nad dachy domów jednorodzinnych. Miałam przed sobą widok lasu i piękny wschód słońca przedzierający się przez konary drzew.
Zaczęłam się zastanawiać nad sensem życia.
Dlaczego mój ojciec zginął?
Dlaczego zginął Mick?
Dlaczego nic nie wiedziałam o jego istnieniu?
Kim tak naprawdę są Autoboty i Deceptikony?
O co chodzi Megatronowi?
Co się stanie, jeżeli bym umarła?

Zamknęłam na sekundę oczy, aby po chwili przed sobą ujrzeć potężną sylwetkę. Mózg podpowiedział mi, abym szybko zamrugała. Pomogło, postać zniknęła.

Mój oddech stał się nie równomierny. Zatrzymałam sie na poboczu. Wysiadłam z samochodu i wzięłam głęboki wdech. Oparlam dłonie na kolanach nieco się pochylając do przodu. Do moich uszu dochodziły jedynie śpiewy ptaków o poranku i raz na jakiś czas szum samochodowego silnika przejeżdżającego obok.

Kiedy już się ogarnęłam wsiadłam do samochodu i oparłam głowę o kierownicę. Ta chwila samotności dużo mi dała do rozumu. Chociaż i tak nie znałam odpowiedzi na pytania, które krążą w mojej głowie od kilku godzin. Kiedy chciałam już odpalić silnik, zauważyłam, że kluczyki gdzieś zniknęły. Przymknęłam pod nosem i zaczęłam ich szukać po kieszeniach w spodniach oraz w schowku. Nigdzie ich nie było. Walnęłam pięścią w kierownicę, przez co poczułam nieziemski ból.
Wysiadłam z pojazdu i postanowiłam poszukać na ziemi.
Nachyliłam się i zaczęłam ich szukać, ale to w niczym mi nie pomogło.
Gdzie one mogły się podział?
W pewnym momencie usłyszałam czyjś śmiech. Dobiegał zza samochodu. Odsunęłam się na bezpieczną odległość i postanowiłam zagadać.

-Kto tam?- mój głos zadrzał podczas wypowiadania tych dwóch słów

-Ktoś kogo pamiętać nie powinnaś...

Zza samochodu pojawił się Mick. Był cały mokry i poobijany. Wstrzymałam oddech. Czy to kolejna gra? Mam halucynacje?
Zakryłam usta dłońmi. Żołądek mi się ścisnął a płuca zacisnęły, przez co trudno mi się oddychało.
Chłopak zaczął się przybliżać, a ja stałam jak słup. Lewą ręką trzymał się za prawe biodra i cicho postękiwał.

-T-ty żyjesz na prawdę?

-Tak...wszystko Ci wyjaśnię, tylko pomóż mi...dojść...- upadł na ziemię i zaczął dyszeć. Podbiegłam do niego i pomogłam mu wstać.

-Wejdź do samochodu. Gdzieś tu powinnam mieć kluczyki...

-Mam je tu- podał mi je i cicho stęknął

Zatrzasnęłam drzwi i wsiadłam na miejsce kierowcy. Odpaliłam silnik i wyjechałam z lasu

- Nie jedź do domu...oni nie wiedza, że żyje...

-To powinni się dowiedzieć...

-Nic nie rozumiesz...to oni wszystko zaplanowali...Twoja...nasza mama i ten cały Lennox wstrzyknęli mi coś po czym zasnąłem...miało to wyglądać na śmierć. Nikt oprócz nich o tym podobno nie wie...

-Mów dalej

-Powiedzieli, że mi nie ufają, więc woleli, żebym umarł. To coś....co mi podali nie zadziałało tak jak....chcieli, dlatego teraz tu jestem. Obudziłem się na tratwie. Wystraszony...po prostu wskoczyłem do wody...kiedy byłem na brzegu dostrzegłem, że wchodzisz do garażu. Niepostrzeżenie wsiadłem do tylnego bagażnika...(jpg) I pojechałem z tobą aż do...lasu- Mick bardzo ciężko oddychał, ale mimo wszystko ja mu wierzyłam. Wierzyłam mu bardziej niż mojej mamie. Chciałam to wszystko wyjaśnić jak najszybciej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top