Twenty seven; Memory

Poczułam się dziwnie...spoglądając w tył ujrzałam kępki moich długich, blond włosów. Instynktownie dotknęłam głowy. Sięgały mi zaledwie za ramiona. C-co...?
Poczułam w sobie złość. Zaczęłam walić pięśćmi o żelazną dłoń Bumblebee. Jakimś cudem wyślizgnęłam się z uścisku i wlazłam na jego ramiona. Wzrokiem odszukałam radio i dyndający "mikrofon". Wyciągnęłam rękę, jednak byłam na to za krótka, a jeszcze tak nie dawno marudziłam, że jak na mój wiek jestem za wysoka. Zmarszczyłam brwi i w prawie ostatniej chwili schyliłam się przed ciosem Megatrona. Ledwo zdołałam utrzymać równowagę. W sumie dzięki temu, byłam o kilka metrów bliżej radia. Chwyciłam do jednej z dłoni krótkofalówkę i spróbowałam skomunikować się z Optimusem.

-Optimus Prime!! Z tej strony Witwicky. Potrzebujemy pomocy, proszę namierz nas. Bez odbioru

W tym samym czasie poczułam mocne trzepnięcie w głowę. Upadłam na ziemię, ale zdołałam przeczołgać się w stronę lasu. Miałam atak paniki, za cholerę nie wiedziałam co mam robić.
Przyglądać się?
Walczyć?
A może prowokować Megatrona?
 
Oparłam głowę o jedno z drzew i zamknęłam oczy. W głowie próbowałam przypomnieć sobie kołysankę, którą za dzieciaka śpiewała mi mama.(załącznik)

Był sobie król
Był sobie paź
I była też królewna
Żyli wśród róż
Nie znali burz
Rzecz najzupełniej pewna
Żyli wśród róż
Nie znali burz
Rzecz najzupełniej pewna...

-Mamusiu, dlacego ta piosenka jest taka smutna? Nie lozumiem jej

-Słoneczko moje, kiedy dorośniesz, będziesz rozumiała więcej, a teraz idź juz śpij - blondynka schyliła się nade mną i pocałowała mnie w czoło. Przymknęła lekko drzwi a do pokoju wszedł nieco wyższy mężczyzna od niej. Uśmiechnął się szczerze i usiadł na łóżku koło mnie.

-Cześć moja mała bohaterko.

-Ceść tatusiu. Czy Ilonhide już się lepiej cuje?

-Zdradzę ci coś w sekrecie dobrze? Ironhide tak naprawdę udawał tylko przed tobą, ze coś mu jest, bo chciał, żebyś go chociaż raz przytuliła.

-Ale on psecies nie lubi ludzi

-Ale ciebie uwielbia mały rozrabiako. A teraz idź już spać proszę. Dobranoc i kolorowych snów skarbie

-Doblanoc powiedz Bee, zeby dobze spał

-Victoria? Victoria! Vii?! -przed moimi oczami ukazał się Ironhide jak na zawołanie. Podniósł mnie z podłogi i transformował się w pojazd umieszczając mnie w środku. Kręciło mi się w głowie i bardzo słabo widziałam, co się właściwie dzieje. Jedynie coraz słabsze światło, bijące od Bee, które ustawało z każdą sekundą i metrem, który pokonywał Ironhide. Ponownie zasnęłam.

-Cy tatuś wyjezdza na dlugo?

-Jeżeli chcesz wiedzieć, to sama się go idź zapytaj. Jest w garażu razem z twoim przyjacielem- mama schowała kolejny już czysty talerz do szafki, a te brudne włożyła do zlewu

-Bumblebee'm? -Zaczęłam radośnie skakać w miejscu, przez co przez przypadek zrzuciłam z blatu kuchennego jeden z talerzy
-Ups... -zakryłam twarz dłońmi a na policzkach pojawiły mi się rumieńce

-Ja nic nie widziałam, jedynie to, jak sprawnie wybiegłaś z kuchni do taty- mama zamknęła oczy i zaczęła liczyć do dziesięciu

Posłuchałam się jej i po prostu wybiegłam uważając na kawałki porcelany na podłodze. Zrzuciłam z siebie różowy fartuszek i zaczęłam przemierzać kolejne metry dzielące mnie od garażu. Po drodze napotkałam na trawniku Optimus'a i Ironhide'a.

-Ceść lobociki! - krzyknęłam na szybko i już zaczęłam otwierać drzwi, kiedy nagle usłyszałam głosy zza nich

-Bee, ja też będę za wami tęsknił, ale obydwoje wiemy, że to się dla nas dobrze nie skończy, któryś z nas jutro zginie i chciałbym, żebyś to ty przeżył i zaopiekował się moją córką i żoną, ale w szczególności Victorią, obiecujesz mi to?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top