Seventeen; Megatron
Widziałam jak zza wysokich budynków miasta wybiegają wściekłe Deceptikony. Wszystko wydawało sie jakby w zwolnionym tempie. Potężne maszyny kierowały się w moją stronę, a ja tylko stałam na jezdni i obserwowałam jak szybkim tempem poruszają się wprost na mnie. Poczułam jak coś chwyta mnie za talię i ciągnie w górę.
Dopiero kiedy wiatr uderzył mnie w twarz i poczułam, że siedzę na twardym ramieniu Bee. Robot ruszył w stronę Deceptikonów. W rękach trzymałam broń od Lennoxa, albo też i Decepikona, jak kto woli.
Kiedy Bee zaczął do nich strzelać czułam się jak w filmie. Wszystko poruszało się wolno, strzały leciały około 10km/h. Mogłam dokładnie się im przyjrzeć.
Poczułam jak słabnę. Narastający ból szyji mi w tym nie pomógł. Spadłam z ramienia.
**
Obudził mnie ból w karku. Krzyknęłam nadal nie otwierając oczu. Czułam jak moja ręka dotyka czegoś zimnego. Otwierając oczy coś mnie oślepiło. Znowu je zamknęłam, ale po chwili zaczęłam je na nowo otwierać. W końcu mogłam sprawdzić, gdzie jestem. Powietrze było zimne, jakbym leżała na śniegu bez ubrań. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam w jakimś...statku? Samolocie?
Moje ręce były przymocowane do metalowych, ciężkich kajdanek, nie dałam rady ich nawet podnieść. Czułam się bardzo źle. Z nosa leciała mi krew, a ból w szyji nie ustawał. Co sie dzieje?
Słysząc donośne kroki zamknęłam oczy i próbowałam unormować oddech.
-Ona nadal śpi, co robimy? Budzimy? - słyszałam jak prawdopodobnie dwa roboty ze sobą rozmawiały
-Oszalałeś? Megatron mówił, że ma być nie tykana. Nie możemy nic zrobić-przez przypadek jęknęłam, kiedy ból narastał. Czułam jakby ktoś wiercił mi w szyji.
-A może ona jedak nie śpi? - ten pierwszy podszedł bliżej mnie. Czułam jak się nade mną pochyla. Zimny wiatr sprawił, że zaczęłam się trząść. Nie ze strachu, lecz z zimna.
-Idę po Megatrona, zostań tu z nią i jej nie dotykaj.
**
Przez cały czas miałam zamknięte oczy. Czasami je otwierałam sprawdzając, co sie dzieje. W jednym z kątów pomieszczenia dostrzegłam moje małe narzędzie zbrodni, które prawdopodobnie trzymałam spadając z Bee. Właśnie...co z nimi?
W którymś momencie usłyszałam ponownie głośne kroki. Tym razem nie zamknęłam oczu. Chciałam patrzeć śmierci w twarz.
Ale jednak zamiast dostrzec Megatrona, ujrzałam Bumblebee. Autobot widząc mnie wyglądał na zmartwionego. Rozwalił kajdanki i podniósł mnie mocno przytulając. Chciałam zadać tyle pytań...
Kiedy mieliśmy już wychodzić, na naszej drodze stanął ON. Megatron.
Spojrzał na mnie a potem na Bee.
-Chcieliście nas opuścić? -jego głos był przerażający
-Pozwólcie że wam pomoge-wyciągnął w naszą stronę dłoń, która po chwili zmieniła się z wielką spluwę
-Żartowałem -zaśmiał się i wycelował w Bee
-Zabierzcie dziewczynę!
Grupka Deceptikonów ruszyła w naszą stronę. Zaczęłam się wycofywać, ale ktoś złapał mnie od tyłu. Zaczęłam walić pięściami w metalową rękę zaciśniętą na mojej talii.
-Puszczaj mnie! -wykrzykiwałam, wiedząc, że to i tak nic nie da
Widziałam jak Megatron wycelowuje w Bee. Modliłam się, aby nic mu się nie stało. Wystrzelił...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top