Nineteen; Memories

Obudziłam się bodajże kolejnego poranka. Miałam zabandażowaną szyję i tym razem siedziałam na jakimś metalowym siedzeniu. Czułam chłód, byłam rozebrana, a koło mnie nie było nikogo. Gdzie Bee? Gdzie mój...brat?

Zaczęłam się powoli rozglądać. Wszystko było zamazane. Uszkodzili mi wzrok? Zamknęłam oczy kiedy natknęłam się na reflektor skierowany prosto na mnie. Ręce miałam wolne, nogi także, jednak nie mogłam się podnieść. Zmarszczyłam brwi i szukałam wzrokiem moich ubrań. Byłam tu jedynie w spodniach i koszulce na ramiączkach. Było mi cholernie zimno. Zauważyłam plecak, który miałam na sobie podczas walki z Deceptikonami. Chciałam się do niego dostać. Wstałam, ale nagle upadłam. Co się dzieje ?

Nie mogłam się ruszać. Spojrzałam w stronę plecaka. Mniej więcej 50 metrów ode mnie. Spróbowałam się czołgać. Powoli ale do przodu.

48 metrów...

45 metrów...

40 metrów...

37 metrów...

Nagle poczułam uścisk, który podnosi mnie do góry. Mój wzrok się poprawił, więc na spokojnie mogłam przyjrzeć się twarzy jednemu z Deceptikonów. Koło niego stał mój brat.

-Co mi zrobiłeś?- ledwo szepnęłam

-Uszkodziłem twoje nerwy, przez przypadek. Jeżeli mi pozwolisz, naprawię to - uśmiechnął się i ściągnął okulary zakładając je na głowę.

-Chyba nie mam innego wyjścia...

-No proszę jaką mam mądrą siostrę - zaczął się śmiać a ja poczułam mocniejszy uścisk

-Nie krzywdź jej...Megatron jej potrzebuje kupo złomu- warknął na Deceptikona, który postawił mnie na ziemi. Upadłam.
Mój starszy brat pomógł mi wstać. Przeszliśmy do jakiegoś innego pomieszczenia. Było tam nieco cieplej. Rozejrzałam się powoli i ujrzałam Bumblebee'iego. Siedział skulony za bardzo grubymi kratami.
Nie spoglądał w naszą stronę. Jego głowa była skierowana w stronę podłoża. Chciałam krzyknąć, jednak byłam na to za słaba. Czy on w ogóle jeszcze żyje? Co mu zrobili?

-Widzę, że na niego patrzysz. Martwi cię jego wygląd? Chcesz wiedzieć, co mu zrobiliśmy?

-Niemal czytasz mi w myślach - szepnęłam

-Tak samo jak podobno mamy te same geny...-warknął i posadził mnie na małym stole. Dlaczego wszystko jest tu metalowe? Przypuszczałabym, że wszystko tu będzie pod wielkość robotów, jednak to było pod...ludzi.

-Daliśmy mu małą nauczkę, której nie zapomni, ale spokojnie. Nie było mocno- lekko się uśmiechnął

-Co mi zrobisz?

-Postaram się naprawić twoje nerwy skarbie

-Dlaczego mnie tak traktujesz? Jakbyś robił to wszystko, bo musisz.

-Bo tak jest. Nie mogę cię skrzywdzić, bo inaczej Megatron skrzywdził by mnie.

-Już miałam nadzieję, że coś się w tobie odrodzi...

-Niby co takiego?

-Braterska miłość...

-Dawno miłość we mnie przepadła mała...- jego wzrok był zagubiony. Czyżbym trafiła w sedno?

-A powiedz mi...jak to się stało, że od nas odeszłeś?

-Ah...- chwycił w dłonie małe urządzenie, które przyczepił do mojej głowy i odnóży.
-To było kilkadziesiąt lat temu, kiedy to razem z naszym ojcem Sam'em wyruszyłem na jakąś misję. Twoje kochane Autoboty były razem z nami. Podczas jednej z walk...jeden z nich mnie po prostu "pomylił"- w powietrzu zrobił cudzysłów tym samym włączając jakąś maszynę
-Zaatakował mnie. Próbowałem się wydostać spod jego wielkiego cielska. Wołałem o pomoc, ale ojciec był czymś zajęty. Wtedy na ratunek przyszedł mi jeden z Deceptikonów. Tak zacząłem z nimi współpracę. Miałem wtedy zaledwie 8 lat...

-Przykro mi- szepnęłam i dotknęłam jego ramienia. Odruchy wróciły. Spojrzał na to miejsce i krzywo się uśmiechnął.

-Gotowe. Teraz możemy cię zamknąć razem z tym Autobotem w jednej klatce. Byłaś kiedyś w Zoo? Tak się teraz będziesz czuła...- wepchnął mnie do środka, a ja od razu podeszłam do Bee. Był taki...bez życia. Bardzo się o niego martwiłam. Bardziej niż o siebie...

Bardzo przepraszam za miesięczną przerwę. Miałam kilka powodów.
1. Chciałam dokończyć inną książkę, aby mieć z nią po prostu spokój.
2. Nie miałam weny
3. Miałam egzaminy gimnazjalne przez co w ogóle się na tym nie skupiłam.

Jeszcze raz bardzo przepraszam i mam nadzieję, że rozdział sie podoba :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top