Rozdział 1

Lauren

Obudził mnie siódmy pod rząd budzik. Z trudem wylazłam z łóżka. Postanowiłam się ubrać. Postanowiłam nie malować się,ponieważ nie widziałam takiej potrzeby. Nie miałam humoru, ponieważ wiedziałam, że będą czekać mnie ciężkie godziny tortur w szkole.

Podeszłam do lustra, popatrzyłam na swoje odbicie. Nie wyglądałam tak źle. Przeczesałam reką włosy.

Zeszłam na dół, słysząc że moja rodzicielka już wstała,  postanowiłam nie jeść śniadania, żebym nie musiała  z nią rozmawiać. Zrobiłam sobie herbatę i pobiegłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku, włączyłam muzykę i w spokoju zaczęłam ją pić.

Nie minęło pół godziny, a ja już szłam do szkoły. Gdy tylko zniknęłam za rogiem ulicy na której mieszkam, sięgnęłam ręka do tylnej kieszeni mojego plecaka, aby po paru sekundach wyjąć z  niej paczkę papierosów. Wyjęłam jednego.  Odpaliłam go zapalniczką. Zaciągnęłam   się, poczułam jak dym wypełnia moje płuca, poczułam się w jakimś stopniu zaspokojona. Wraz z wydechem dym wydostawał się z mojego organizmu niczym moje chęci do życia.

Wchodząc do szkoły zobaczyłam witających się ze sobą ludzi, fałszywie uśmiechających się do siebie. Uważnie obserwowałam zachowania innych osób. Każdy zachowywał się tak samo, wszyscy byli tacy sami, a tak naprawdę tacy inni. W szkole każdy musi udawać przed innymi uczniami, przed nauczycielami, a czasem nawet przed samymi sobą.
Przewróciłam oczami.

W momencie kiedy podeszłam pod klasę, w której odbywała się pierwsza lekcja zobaczyłam klasę, za którą szczerze nie przepadam. Na uszach miałam słuchawki, lecąca w nich muzyka zagłuszała hałas i tłok szkolnego korytarza. Ledwo słyszalny dzwonek zadzwonił, zdejmując słuchawki uświadomiłam sobie, że czeka mnie 45 minut męczenia się z matematyką. Pierwszą połowę lekcji  rysowałam po brzegach mojego zeszytu. Z mojego zajęcia wyrwał mnie głos mojej nauczycielki proszącej mnie, abym podeszła do tablicy zrobić przykład. Przeklnęłam ją w myślach. Na szczęście z matematyki byłam dość dobra, więc nie miałam większego problemu  w wykonaniem zadania.

Wracając na swoje miejsce zauważyłam jednego z chłopaków, który mi się dokładnie przyglądał, gdy tylko nasze spojrzenia się minęły, odwrócił wzrok.
Był całkiem przystojny, miał ciemnobrązowe włosy oraz oczy takiego samego koloru. Był chudy, ale  dobrze zbudowany. Nigdy nie zwracałam na niego większej uwagi. Chodziłam z nim do klasy drugi rok, ale nie znałam go. Wiedziałam tylko, że był popularny, dużo dziewczyn się śliniło na jego widok, zadawał się jedynie że swoją paczką znajomych.

Wróciłam na swoje miejsce i postanowiłam przeczekać ten dzień.

Po powrocie do domu, postanowiłam się położyć, włączyłam mój ulubiony zespół.
Nie miałam na nic sił. Wiedząc, że pewnie wcześniej czy później będę musiała wstać, aby wziąć się za zadania domowe, mój humor zepsuł się jeszcze bardziej.

Godzinę później do mojego pokoju wparowała moja młodsza siostra.

- Zejdź na obiad, teraz!

- Nie jestem głodna. - burknełam. Nie byłam w humorze w ogóle rozmawiać z moją rodziną. A co dopiero jeść obiad przy jednym stole.

Nie mieliśmy dobrego kontaktu. Codziennie były jakieś kłótnie. Nawet o błahostki. Każdy miał do mnie o wszystko pretensje. O to, że nic nie robię, że nie wykonuje swoich obowiązków, że nie dbam o swoje zdrowie, że się nie słucham. Mogłabym wymieniać godzinami. Jestem prawie pełnoletnia, ale oczywiście muszę się słuchać póki mieszkam tutaj.

- Zejdź, bo mama będzie zła! - podniosła na mnie ton.

Przewróciłam oczami, ale postanowiłam zejść, żeby mama nie miała powodu, żeby się na mnie wydzierać.

Parę minut później usiadłam do stołu.

- Jak w szkole? - zapytał mnie tato.

- Nic, jak zwykle. Nie chce już tam chodzić - odpowiedziałam bez emocji.

- Tylko byś narzekała, niektórzy nawet nie mają sposobu żeby chodzić do szkoły.

Nie miałam zamiaru mu odpowiadać, zjadłam jak najszybciej mogłam, żeby nie musieć brać dłużej udziału w tej konwersacji.

Włączyłam czajnik, nasypałam dwie łyżeczki kawy i czekałam aż woda się zagotuje. Z gotową kawą poszłam do pokoju. Usiadłam przy biurku. Z plecaka wyciągnęłam książki, które miałam w szkole. Na szczęście nie miałam dużo zadane. Zazwyczaj nauczyciele w  szkole myślą, że nie dość,że spędzamy w szkole tyle czasu, to jeszcze mamy czas po szkole, żeby zajmować się szkołą.

Gdy skończyłam robić zadania, dochodziła już 20.  Kolejny dzień mojego życia minął mi tak szybko.  Kolejny dzień zmarnowany na szkołę i rzeczy związane z nią.

Czułam, że powoli się zatracam. Każdy mój dzień wyglądał tak samo. Nic szczególnego się nie dzieje. Codzienna rutyna, niby nudna i monotonna. Wstać, przeżyć i iść spać. I tak w kółko

Zniknąć, umrzeć czy zaszyć się w pościel i nigdy z niej nie wyjść? To pytanie nasuwa mi sie codziennie od paru lat. Przeraża mnie to,jak szybko odechciewa mi się wszystkiego. 

Postanowiłam przerwać moje rozmyślanie o niczym. I pójść się jak najszybciej myć i spać.

W ciągu pół godziny leżałam już pod ciepłą kołdrą.  Chwilkę później zasnęłam.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top