6. Ojcowskie ramię

Droga do wieży minęła im w męczącej ciszy. Stark chciał poukładać sobie myśli, żeby nie popełnić żadnego faux-pas. Peter w czasie drogi jedyne, o czym myślał to fakt, żeby się nie rozpłakać i nie narobić sobie, w jego mniemaniu, wstydu przed miliarderem. Oparł tylko głowę o szybę auta i obserwował mijane budynki szklistymi oczami. Zbyt wiele myśli docierało do niego na raz. Z jednej strony był to ogromny smutek i poczucie winy, a z drugiej zagubienie i niepewność w związku z tym, co się z nim teraz stanie. Przez wydarzenia dzisiejszego wieczoru został zupełnie sam i to przerażało go najbardziej. Kiedy znaleźli się już na miejscu, pojechali windą na górę. Chłopak unikał jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego z towarzyszem, dlatego głównie przyglądał się swoim dłoniom, co jeszcze dodatkowo zagęszczało atmosferę. Drzwi windy się otworzyły, a za nimi czekała, już nieco zniecierpliwiona, Pepper. Było dość późno, a Stark dopiero wrócił i do tego nie sam. Posłała pytające spojrzenie Starkowi, kiedy oboje weszli do salonu.

-Peter usiądź na chwilę i poczekaj za mną — powiedział brunet, a nastolatek bez słowa zajął miejsce na kanapie.

-Tony, o co chodzi? - zapytała rudowłosa.

Stark zabrał narzeczoną na chwilę na stronę i wyjaśnił w dużym skrócie, co właśnie się stało. Nie chciał wprowadzać ją w większe szczegóły ze względu nawet na to, że nie do końca mógł. W końcu częściowo było to powiązane z akcją Tarczy, a to należało zachować w odpowiedniej tajemnicy. Pepper oczywiście nie miała nic przeciwko, aby nieco zmienić ich codzienne plany i żeby Stark poświęcił ich wspólny czas dla Petera. Każdy nie czuł się zbyt komfortowo w tej sytuacji, która była nowa i bardzo napięta. Tony wrócił do salonu i dosiadł się obok chłopaka.

-Potrzebujesz czegoś? - zapytał go, ale jedyną odpowiedzią nastolatka było tylko pokręcenie głową bez słowa — Jeśli w ogóle będziesz zamierzał spać to będziesz miał miejsce w pokoju gościnnym — zapewnił brunet, zerkając na niego.

-Dziękuję — wydusił z siebie po chwili Peter, naciągając bardziej rękawy bluzy na dłonie.

-Nie ma sprawy — powiedział miliarder, wstając z kanapy — Zrobię Ci, chociaż ciepłej herbaty — poinformował, kierując się od razu do kuchni.

-P-panie Stark? - odezwał się cicho nastolatek, w końcu odważając się spojrzeć na rozmówcę.

-Tak? - Tony wrócił na miejsce obok niego. Nadal myślał, że Peter się w ogóle nie odezwie, dlatego chciał posłuchać ze skupieniem, cokolwiek by to miało być.

-J-ja wiem, że to, co powiem, będzie głupie, a-ale czy mógłby Pan znowu mnie przytulić? - zapytał cicho, spuszczając wzrok ponownie na swoje dłonie.

Miliarder przez chwilę się zawahał nad spełnieniem prośby, ale nie z powodu braku chęci, wręcz przeciwnie, bo bardzo chciał przytulić chłopaka, a to wydało mu się trochę podejrzane. Za wszelką cenę próbował utrzymać między nimi chłodniejszą relację, bo nie chciał zranić nastolatka przypadkiem, a wiedział, że jest to możliwe. Nie chciał zawieść, jako czyjś autorytet i ukrywał część siebie przed światem i przed Peterem, bo nie wiedział, jak może to zostać odebrane. Mimo tego chwilowego natłoku myśli objął go i przytulił do siebie delikatnie. Zorientował się dopiero wtedy, że nastolatek cały czas okropnie się trząsł, czego nie można było dostrzec, patrząc na niego w ogromnej bluzie i zwiniętej postawie. Chłopak wtulił się w niego mocno, zamykając oczy i próbując uspokoić siebie i swoje myśli, które też były w tym momencie bardzo pomieszane i wprowadzały różne emocje. Z racji tego, że było już późno, żadne z nich nie pomyślało, żeby przenieść się z salonu gdziekolwiek indziej. Oboje zostali na kanapie w salonie nadal w objęciach. Po dłuższym czasie Peter nie czuł już takiego zdenerwowania, ale nie chciał się odkleić od miliardera.

Co prawda noc nie pozwoliła mu na sen, ale czuł się mniej zmęczony, niż przewidział na początku. Peter, od kiedy tylko wzeszło słońce, wodził wzrokiem po pomieszczeniu. Doskonale widział, że Stark wcale nie zmrużył oka tej nocy. Siedział cały czas obok niego, pozwalając, żeby jego głowa spoczywała na ramieniu. Kiedy w pomieszczeniu pojawiła się Pepper chłopak w chwilę odkleił się od miliardera nieco zmieszany. Poranek nie był aż tak smętny, jak mogło się wydawać. Rudowłosa przygotowała z rana śniadanie i ciepłe kakao na lekką poprawę nastroju. Peter wolał za bardzo nie udzielać i siedział cicho, obserwując tę dwójkę. Był to dla niego zupełnie nowy widok, bo zawsze miał z nimi kontakt osobno. Nie miał przez to okazji zauważyć ich wymienianych uśmiechów i podejścia do siebie, co było dla niego miłą odmianą.

Tego popołudnia Peter musiał jeszcze złożyć zeznania w związku ze wczorajszym dniem. W związku z tym, że często nie potrafił utrzymać pewnych informacji w tajemnicy, takich jak na przykład akacja Tarczy, Stark przez cały czas mu towarzyszył. Dzięki temu też chłopak był o wiele spokojniejszy, kiedy wiedział, że nie jest do końca sam. Na prośbę miliardera i oczywiście za zgodną nastolatka, pozwolono mu zostać do pewnego czasu pod opieką Tony'ego i zamieszkać w wieży. Kiedy nerwy odrobinę ustąpiły Peter, poczuł zmęczenie, które kumulowało się w nim od dwóch dni. Po powrocie do jego tymczasowego domu powędrował do wyznaczonego mu pokoju i udał się spać.

Stark natomiast poszedł do swojego warsztatu poukładać sobie wszystko w głowie. Obecna sytuacja nie była nikomu na rękę, a do tego nie była zbyt wesoła. Po części też czuł się winny temu, co się stało, bo uważał, że mógł dokładniej wszystko sprawdzić i do takiej historii nigdy by nie doszło. Po jego kilkogodzinnej pracy dla relaksu do warsztatu przyszła Pepper.

-Może już skończysz na dzisiaj? - zapytała, stając niedaleko.

-Jeszcze chwilę — odparł brunet — Peter nadal śpi? - dopytał.

-Tak. Może to lepiej. Niech odeśpi wszystko na spokojnie. - stwierdziła — A co będzie dalej?

-W jakim sensie? - spojrzał na nią.

-Co będzie z Peterem. Byłeś dzisiaj z nim na przesłuchaniu. Sytuacja nie wygląda za dobrze. Powiedzieli coś? - skonkretyzowała pytanie.

-Chyba to, co zawsze w takich sytuacjach. Ma piętnaście lat w sumie zaraz szesnaście, więc nie może nigdzie mieszkać sam, a oprócz ciotki nie miał nikogo — odparł z widocznym smutkiem w głosie.

-Co z tym zrobisz? Bo wiem, że nie zostawisz tego w takim stanie. - zauważyła.

-Przecież nie może trafić do domu dziecka ani do niczego takiego. Jest Spider-Manem, to wszystko mu zepsuje i narobi kłopotów — tłumaczył — Niech zamieszka u nas. Ze mną.

-I tylko, dlatego że jest Spider-Manem? - zapytała z lekkim uśmiechem.

-No nie do końca. Oficjalnie może tak — odpowiedział zmieszany.

-Jaaaaasne. Lubisz po prosto dzieciaka — stwierdziła z uśmiechem.

-Dobra. Lubię. Nawet bardzo i nie chcę, żeby był cały czas nieszczęśliwy — przyznał po chwili.

-Rozumiem, Tony i naprawdę to widzę — uśmiechnęła się rudowłosa — I jakąkolwiek decyzję podejmiesz w związku z tym, to na pewno cię poprę i w miarę możliwości postaram się pomóc — zapewniła.



Kolejny rozdział: Rozwiązanie problemu



****

Wybaczcie długi czas oczekiwania na rozdziały, ale obecnie zaczęłam pracę i początek przestawienia się na nowy tryb życia zajmuje mi popołudnia na sen,a nie na pisanie. Okażcie trochę cierpliwości w oczekiwaniu na rozdziały Misiaczki!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top