38. Znowu samotność
Z samego rana Petera obudził okropny ból głowy, który zapewne był efektem wczorajszego picia, ale jego umysł jeszcze nie był w stanie sobie o tym przypomnieć. Nastolatek uchylił powieki, przymykając je jeszcze od natłoku światła. Powoli starał się sobie przypomnieć, co robił poprzedniego wieczoru, a kiedy to mu się udało uśmiechnął się lekko i wtulił w poduszkę najbliżej siebie przysypiając lekko. Simon obudził się chwilę później i obserwował śpiącego chłopaka obok. Jak dotąd nie widział loczków Petera w pełnej krasie i akurat o poranku miał okazję napatrzeć się na ten widok. Nie długo musiał czekać, żeby spotkać się ze spojrzeniem brązowych oczu. Zmysł Petera działał nawet podczas drzemki, więc od początku wiedział, że jest obserwowany, ale nie chciał psuć Simonowi radochy z gapienia się incognito.
-Wiesz, że w loczkach ci o wiele ładniej? - powiedział Simon, patrząc dalej na niego. - Chociaż pewnie nie. - mruknął pod nosem, wtulając się w kołdrę.
-Czemu uważasz, że nie wiem? - zdziwił się Peter, wykorzystując okazję, żeby położyć się na plecach chłopaka.
-Bo wiecznie je zaczesujesz. A szkoda. - uśmiechnął się lekko. - Łóżko ci mało wygodne?
-Chcę się tobą nacieszyć zanim uciekniesz. - przyznał Peter.
-Nie planuje ucieczki. Chyba, że to dyskretne "idź mi stąd". Jest tak? - zapytał dla pewności.
-Nie wyganiam. Zostań, jak najdłużej. - zapewnił Peter. - Myślałem, że chcesz się się stąd zawinąć, bo...
-Bo założyłem się z kumplami, żeby cię przelecieć? - przerwał mu sportowiec lekko zirytowany. - Dotrze w końcu do tej genialnej główki, że się grubo pomyliłeś, czy trzeba ci czegoś do pomocy?
-Przepraszam. - skruszył się szybko nastolatek. - Ale nadal mogę sobie tu poleżeć?
-Tak. Mi nawet tak przyjemnie. - zgodził się Simon.
Chwile później tej dwójce udało się w spokoju przysnąć, bo w końcu trzeba było wykorzystać sobotę i zaleczyć obecnego kaca. Kiedy dwójka chłopaków spała w najlepsze w bazie Avengers trwał dość napięty poranek. Fury dostał już informację o tym, co się wydarzyło i znalazł się na miejscu z samego rana, żeby dowiedzieć się jakiś szczegółów. Najważniejsze w tym momencie było ustalenie ile pamięci stracił Stark. Po szybkim spotkaniu, które jeszcze nie obejmowało obecności miliardera ustalono, że nie należy mówić mu zbyt wiele rzeczy, żeby ewentualnie nie pogorszyć jego stanu. Fakt, że usłyszał cokolwiek o Peterze na pewno wprawiła go już w lekkie zakłopotanie, dlatego na ten moment nikt miał nie kontynuować tematu. A przynajmniej do czasu, kiedy Bannerowi nie uda się dowiedzieć, co dokładnie jeszcze Tony pamięta. Dlatego, gdy tylko się obudził Natasha cały czas miała go na oku i obserwowała, czym zacznie się zajmować.
Rogers jednak zgodnie ze swoim wcześniejszym zamierzeniem, już po wszystkich spotkaniach i naradach, wybrał się do wieży, żeby poinformować Petera o tym, co się stało. Nie chciał, żeby nastolatek zetknął się z niemiłą niespodzianką i powinien się dostać informację, jak najszybciej. Wjechał windą na piętro i przewędrował do salonu oraz kuchni licząc na to, że chłopak zdążył już wstać, ale w tej kwestii się przeliczył. Steve zorientował się, ze w weekend raczej ktoś woli pospać dłużej, dlatego powędrował pod drzwi od pokoju Petera. Dwójka chłopaków natomiast spała w najlepsze nie wiedząc nawet, że ktoś jest już w domu. Z drzemki wyrwało ich pukanie do drzwi, a chwile później w pokoju znalazł się Rogers nie zdając sobie sprawy, że nastolatek ma u siebie gościa.
-Peter mam sprawę. - zaczął Rogers, ale szybko zauważył, że wpadł tam bardzo nie w porę.
-Steve! - pisnął Peter, kiedy ten znalazł się w pokoju i szybko chciał wywinąć z łóżka, ale zaplątał się w kołdrę i padł tuż za nim. - Poczekaj w salonie. - powiedział szybko.
-Jasne. - zgodził się i wyszedł z pokoju, jak najszybciej. - Tylko to ważne.
-Zaraz przyjdę. - stęknął pod nosem Peter i schował szybko twarz w dłoniach, kiedy usłyszał, że niezapowiedziany gość sobie poszedł.
-Ciekawy poranek. - wtrącił Simon nieco rozbawiony zaistniałą sytuacją. - Straszny z ciebie wtydzioch. - zauważył, obserwując Petera, jak na prędce zbiera swoje ubrania z podłogi.
-Wcale, że nie. - powiedział brunet, ubierając się na szybko. - Pójdę dowiedzieć się o, co chodzi, a ty zostań.
-Od kiedy jestem twoim pieskiem? - zapytał, zerkając na niego, jak leci do drzwi.
-Od dzisiaj. - odpowiedział Peter, wychodząc z pokoju i pędząc do salonu, gdzie czekał Rogers.
-Nie wiedziałem, że masz takiego gościa. Wybacz. - skruszył się Steve.
-Nie szkodzi. - westchnął Peter jeszcze nie obudzony do życia. - To, co to za ważna sprawa? - zapytał siadając w kącie kanapy i tuląc się do poduszki.
-Może się dobudź zanim ci cokolwiek powiem. - zaproponował Rogers, obserwując Petera.
-Nie trzeba. Jest okay. To, co to za sprawa? - dopytał, starając się nie odlatywać nigdzie myślami.
-Chodzi o tę misję. - zaczął Steve. - Okazało się, że jednej rzeczy nie przewidzieliśmy. Misja nie poszła, jak planowaliśmy.
-A jak poszła? - zapytał zaniepokojony Peter, po czym usłyszał całą historie. Nie odpowiedział przez kilka minut i wpatrywał się w Rogersa, jakby ten postradał zmysły. - I niby Stark to planował? Niemożliwe, że zrobił coś takiego. - zaprzeczył wszystkiemu nastolatek.
-Prawdopodobnie działał od jakiegoś czasu. - dodał Kapitan. - To była tylko wisienka na torcie. Ale Banner zdążył ustalić, że Stark na pewno nie robił tego świadomie. Zostały ślady i to sprawdził, dlatego teraz musimy mu pomóc odzyskać pamięć.
-To moja wina. Widziałem, że od tamtego czasu jest coś inaczej. - spanikował Peter. - Nie powiedziałem nic, bo byłem pewien, że to po prostu zbieg okoliczności. Dużo się wydarzyło w ostatnim czasie, więc myślałem, że Stark tak odreagowuje. - wyjaśnił szybko. - Powinienem powiedzieć, że jest coś nie tak.
-To nie twoja wina, Peter. - uspokoił go od razu. - Nie wiedziałeś, że Tony zniknął nam na poprzednie misji, bo nie chciał ci nic mówić. Miał swój cel w tym, a my nie mogliśmy wiedzieć.
-To, jak mamy mu pomóc? - zapytał po chwili, Peter.
-Jeszcze nie wiemy. - westchnął Steve. - Banner ustalił na ten moment na jakim etapie Stark posiada wspomnienia. Musimy znaleźć sposób, jak mu pomóc nie robiąc mu przy tym krzywdy. Musimy się chwilę wstrzymać.
-Wiem. - zgodził się Peter. - Czyli teraz nie wie, że ja tu jestem? Nie pamięta mnie?
-Niestety. - potwierdził Rogers, bacznie obserwując chłopaka, który nagle zamilkł. - Może na razie ktoś do ciebie tu przyjedzie, żebyś nie był sam.
-Nie byłbym sam. - bąknął pod nosem i zebrał się z kanapy. - Dajcie mi znać, jak cokolwiek będzie można działać. - powiedział pod nosem nastolatek i poczłapał w stronę pokoju.
-Powiedzieć Nat, żeby przyjechała? - zapytał jeszcze Rogers, odprowadzając go wzrokiem do wyjścia z salonu.
-Obojętnie. - odpowiedział Peter i zniknął w głębi korytarza.
Rogersowi było ciężko obserwować taki widok, bo zdawał sobie sprawę, jak ważne dla Petera było poczucie bezpieczeństwa, jakie stwarzał mu Tony. Niestety teraz je stracił i znowu został sam, dlatego musiał szybko zorganizować kogoś, kto będzie miał go na oku. Steve poszedł z powrotem do auta i poprosił Natashę, żeby przyjechała do wieży, zająć się nastolatkiem. On natomiast postawił sobie za cel zająć Starkiem.
Peter wpadł do pokoju i od razu skierował się do łazienki. Był wściekły na siebie, że nie powiedział nikomu o tym, co zauważył, a dzięki temu być może nic by się nie wydarzyło. Zamknął za sobą drzwi i zakluczył je od razu, czym zwrócił jeszcze bardziej uwagę Simona, który cały czas za nim czekał. Blondyn przez chwilę nie wiedział, co zrobić i po prostu przez chwilę wsłuchiwał się w ciszę za drzwiami.
-Peter, co się stało? - zapytał, podchodząc pod drzwi. - Mam sobie iść?
-Tak. - odpowiedział bez zastanowienia Peter, ale szybko zmienił zdanie, jak usłyszał kroki do wyjścia z pokoju. - Albo czekaj chwilę!
-Dobrze, no czekam. - zgodził się i wpatrywał w drzwi, a kiedy zobaczył za nimi Petera od razu przeniósł wzrok na niego. - To, co się stało?
-Stark po misji stracił pamięć i mnie nie zna. - wyjaśnił Peter. - Jestem znowu sam. - dodał po chwili ze szklistymi oczami.
-Nie jesteś przecież sam. - zapewnił chłopak. - Nadal mam sobie iść?
-Nie. Zostań. - poprosił Peter i powędrował do drzwi. - Zrobimy coś na śniadanie. - zmienił trochę temat.
-O tej porze to prawie obiad. - stwierdził blondyn i podążył za nim do kuchni.
Jak się okazało Romanoff znalazła się na miejscu w mgnieniu oka i wparowała do kuchni, kiedy dwójka nastolatków zajmowała się szykowaniem gofrów. Dzięki temu załapała się też na coś do jedzenia i obserwowała z głupim uśmiechem szyję Petera, która obsiana była śladami z ostatniej nocy. Brunet nawet nie zorientował się o, co może chodzić, ale czuł spojrzenia na sobie nie tylko jej, ale też Simona. Po obiedzie jednak okazało się, że sportowiec musi wracać do dlatego Peter postanowił odprowadzić go do wyjścia w nieprzyjemnej ciszy.
-Już tyle się jakoś udało to teraz też znajdzie się wyjście. - powiedział blondyn jeszcze przed drzwiami windy. - Nie przejmuj się na zapas.
-Postaram się. - zgodził się Peter. - Jutro w moim starym mieszkaniu. - szepnął mu jeszcze do ucha. - Zaraz po szkole. Muszę pobyć sam.
-Ze mną? - uśmiechnął się pod nosem. - Ciekawy rodzaj samotności.
-Jedyny słuszny. - stwierdził Peter i odprowadził go spojrzeniem do środka windy. - Do jutra.
Kolejny rozdział: Wilson powraca
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top