35. Chcę cię mieć

Peter z samego rana spakował się do szkoły w lekkim pośpiechu i popędził do kuchni zgarnąć śniadanie. Musiał dzisiejszego dnia pojechać do szkoły autobusem, a chciał zdążyć na ten wcześniejszy, bo tym właśnie miał jechać Simon. Umówili się tak, żeby sportowiec nie spóźnił się na lekcje pierwszego dnia po nieobecności z powodu ostatnich przygód. Peter popędził na przystanek i czekał za przyjazdem transportu, przeglądając plan zajęć na dzisiaj. Simon rozsiadł się na tyle autobusu zajmując praktycznie wszystkie dostępne miejsca. Z zarzuconym kapturem na głowie, w słuchawkach na uszach wyglądał po prostu, jakby spał w najlepsze. Blondyn oparł głowę o szybę i rzeczywiście przymknął oczy w połowie drogi, ale doskonale orientował się na jakim etapie podróży jest. Kiedy Peter wsiadł do autobusu od razu wypatrzył osobę z którą się umówił, a jak już był obok pozbył się jego nóg z sąsiedniego siedzenia i dosiadł.

-No dzień dobry rebelio. - przywitał blondyna.

-Okaże się czy dobry. - mruknął pod nosem, zdejmując słuchawki. - Widzę, że twój na pewno dobry, bo humor dopisuje.

-Ned jest chory od ostatniego czwartku, więc nawet nie miałem z kim porozmawiać. - wyjaśnił nastolatek.

-To w takim razie będę robić, tylko za zastępstwo. - stwierdził chłopak. - Przykre. 

-Nie, wcale nie. Na zastępstwo to bym sobie gadał z MJ. - parsknął pod nosem Peter. - Nastawiłeś się już jakoś na lekcje?

-Trudno powiedzieć. Mam przepisane tematy, przez to, że siedziałem tyle czasu w szpitalu albo w domu to nawet można powiedzieć, że się uczyłem. - powiedział Simon. - Ale nie sądzę, żebym się nauczył.

-To w razie czego pytaj to pomogę ci w czymś. Na pewno w fizyce i kilku innych rzeczach. - zdeklarował od razu. 

-Spokojnie będę miał czas na naukę nawet w domu. Z mojego planu zajęć wypadły wszystkie treningi drużyny. - powiedział, zbierają się do wysiadki za niedługo.

-Tak, wiem. Przykro mi, że nie będziesz mógł grać. - stwierdził Peter smutno. 

-Znajdę sobie inne zajęcie. Jest dużo rzeczy do robienia na tym świecie, a nie tylko ganianie za piłką po to, żeby ją wrzucić do kosza. - uśmiechnął się, wstając z miejsca i omijając Petera. - Nie smutaj. - dodał, korzystając z okazji, żeby po drodze ukradkiem cmoknąć bruneta w czoło. - Czas na wysiadkę kujonie. - dodał szybko, żeby nie było aż tak miło.

Peter wstał z miejsca i popędził za nim. Był zaskoczony jego gestem tak nagle, ale to nie był to pierwszy raz. Przez to Peter miał ogromny mętlik w głowie, bo nie wiedział powoli, jak interpretować wiążącą ich relacje po tych wszystkich sytuacjach. Do pewnego czasu żywił przekonanie, że wszystko, co robi Simon nadal jest jakimś zakładem o, którym nie wie, ale powoli zależało mu na blondynie, a jego zachowanie pomagało mu to przekonanie pielęgnować. Obydwoje powędrowali do budynku szkoły, ale Peter wolał się trzymać z tyłu i obserwować sytuację dookoła na wszelki wypadek. Na obiadowej przerwie nastolatek stracił na jakiś czas swojego towarzysza, bo musiał on wyjaśnić swoim kolegom odejście z drużyny i widać było, że na następnej lekcji między Peterem i Simonem zrobiło się przez to smętnie.

Peter chciał poprawić jakoś nastrój i przez resztę dnia w szkole wymyślał, jak może to zrobić. Kiedy obydwoje zabierali rzeczy z szafek miał już gotowy plan i liczył, że tym razem on wypali bez problemu. Dzięki temu, że Stark był w pracy, Peter zaprosił Simona do siebie, bo chciał wykorzystać okazję na spędzenie razem czasu w spokoju. Poza szkołą ciężko było im spotkać się prywatnie, bo albo tuż za ścianą był czyjś narwany ojciec, albo obecność Starka onieśmielało nastolatka. Teraz nadarzyła się idealna okazja, bo od kiedy sportowiec mógł wrócić do szkoły po ostatniej wizycie w szpitalu, nie udało im się ani razu spotkać. Simon nawet szybko i chętnie zgodził się skorzystać z zaproszenia. Po drodze do wieży kupili sobie coś na obiad, bo nie było, co liczyć na jedzenie na miejscu. Dotarli do pokoju Petera i rozłożyli wszystko, co udało im się kupić. W tle włączyli jakiś film i zajęli się wcinaniem pizzy. Kiedy w końcu obydwoje zapatrzyli się w telewizor słychać było tylko, co jakiś czas chrupanie chipsów. 

-Nie chciałbyś może... No wiesz, się spotykać tak bardziej? - zapytał po chwili ciszy blondyn.

-Chcesz spotykać się ze mną? - zdziwił się nastolatek i spojrzał od razu na niego. - Ze mną?

-A dlaczego nie? Chciałbym bardzo. - przyznał sportowiec.

-To znaczy... Ja nie sądziłem, że ty tak na poważnie. - odparł jeszcze w szoku chłopak, bo nie potrafił jeszcze przetrawić tego, co ostatecznie łączy go z Simonem. Wszystko, co działo się między nimi bywało ogromnie sprzeczne ze sobą. - Czyli chciałbyś spotykać się akurat ze mną?

-Już wcześniej było na poważnie, ale byłeś pewien, że robię sobie żarty z kolegami. - przypomniał. - Długo starałem się udowodnić Ci, że tak nie jest.

-Tak i niestety dłuższy czas tak myślałem. - zgodził się Peter. 

-Dłuższy czas, ale teraz już nie? - dopytał, patrząc na niego z nadzieją.

-Już nie. - zapewnił Peter. - Ryzykowałeś dla mnie i nie wiedziałem nawet, co przechodzisz z Wilsonem ze względu na mnie. Ale i tak nie sądziłem, że będziesz mnie chciał. No wiesz... W taki sposób.

-Ja cię bardzo chcę, ale kompletnie nie wiem czego ty chcesz. - powiedział po chwili blondyn. - Jeśli ty nie chcesz to nie szkodzi. Tak jest przecież dobrze.

-Ja chcę, ale po prostu nie wiem, jak to będzie. - stwierdził Peter.

-Jak będzie to ja też nie wiem. Okaże się. - uśmiechnął się lekko rozmówca. - Za wiele się nie zmieni niż do tej pory.

-A co z twoim ojcem? - zapytał badawczo brunet.

-W jakim sensie? - zmarszczył brwi sportowiec i spojrzał na Petera od razu.

-Chcesz się ze mną spotykać, a ostatnio, gdy twój ojciec przyłapał nas na całowaniu to ci wpierdolił. Jak tak ma być to ja nie chcę się w to pakować.  - przypomniał szybko. - Jeśli przez to masz mieć problemy to nie chcę się do tego przykładać.

-I tak mam jego zdanie na takie tematy w dupie. - prychnął pod nosem. - Z resztą chujek wyjechał do pracy i szybko nie wróci.

-A jak już wróci? Co wtedy? - drążył temat. 

-Nic wtedy. Powiedziałem Ci już, że i tak mam jego zdanie gdzieś. Nie zmienię nagle zdania, jeśli to masz na myśli. - zapewnił jeszcze. 

-Będziesz miał wtedy przejebane w domu. - uparł się Peter, bo naprawdę był przewrażliwiony na punkcie rodziny. Sam jej za bardzo nie miał i nie chciał, żeby ktoś mając rodzinę musiał w jakiś sposób cierpieć.

-Naprawdę się nie musisz przejmować. Z tym radzę sobie już bardzo długo, więc dam radę dalej. - chciał przekonać go jeszcze bardziej. - A z kimś będzie łatwiej dać sobie radę.

-Sprytnie kombinujesz. - uśmiechnął się Peter i zerknął na blondyna. - Umiesz namawiać. 

-Więc chcesz się spotykać? - zapytał jeszcze. 

-Chcę. - zgodził się nastolatek z uśmiechem.





Kolejny rozdział: Zróbmy, jak mówi

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top