MISJA 13 - ODKRYTE KARTY

Przedostatni rozdział ;) Mam nadzieję, że uda mi się napisać jutro kolejny oraz go opublikować. Trzymajcie za mnie kciuki! 

"Naucz się wstrzymywać zadawanie ciosów, aż będziesz mógł dosięgnąć przeciwnika."

Bruce Lee

Żeby wszystko dobrze zrozumieć, trzeba było cofnąć się do samego początku. Do momentu, w którym Naruto Uzumaki siedział na swoim skórzanym, czerwonym fotelu tuż przed kominkiem i rozmyślał nad krokami, które zamierzał podjąć. Wtedy właśnie, gdy na stole ułożył stos dokumentów, zrozumiał jedną rzecz. Jeżeli chce wygrać — nie może działać sam. Nic więc dziwnego, że po chwili trzymał telefon i wybierał numer.

— Tak? — Głos po drugiej stronie wydawał się wypruty z wszelakich emocji. Dziwnie pusty i może dlatego różnił się od tego Sasuke. Zresztą nauczył się, że Itachi Uchiha miał zupełnie inny charakter od swojego brata.

— Uważnie słuchaj tego, co powiem — zaznaczył, chociaż przypuszczał, iż Uchiha był osobą, która i tak zapamiętywała i kalkulowała każdą, najmniejszą rzecz. Mimo tego wolał nie ryzykować. — Sasuke został porwany, czego dowiesz się za parę dni od samej Tsunade. Przedstawi ci sytuacje, choć przypuszczam, że nie wyjawi najważniejszych szczegółów. Nakaże ci mnie powstrzymać przed ruszeniem na własną rękę w teren...

— Z jakiej przyczyny? — przerwał mu Itachi.

— Nie jestem pewien, ale wyraźnie zależy im, bym się w to nie mieszał — wyznał Uzumaki.

— Co w takim razie dalej?

— Dalej — zaczął blondyn — potulnie zaakceptujesz wytyczne, ale na moment stracisz mnie z oczu...

Chwila ciszy. Naruto mógł się założyć, że właśnie w tym momencie kącik ust agenta lekko unosił się do góry. Ale czy brunet mógł przystać na te warunki?

— Dlaczego sądzisz, że tak będzie? — dopytał, w istocie zainteresowany odpowiedzią.

— Ponieważ, jeżeli chcesz ujrzeć brata żywego, tylko ja mogę go sprowadzić.

Możliwe, że to pewność w głosie Lisa spowodowała, iż Itachi zgodził się, a może zupełnie czymś innym się wtedy kierował. Niemniej nie miało to znaczenia, nie, gdy Naruto usłyszał ciche, treściwe słowa:

— Dobrze. Będę z tobą w kontakcie.

Potem rozległo się tylko głośne "pip", oznaczające przerwaną rozmowę.

***

Itachi Uchiha miał teoretycznie nie wiedzieć, gdzie znajduje się Naruto. W rzeczywistości jednak trzymał go pod czujnym okiem. Nim jeszcze dotarł do Polski, jego znajomy go w tym zastępował.

Mimo wszystko nie zdziwił się, kiedy Uzumaki sam do niego napisał. Zaraz po spotkaniu z barmanem w barze. Treść smsa zawierała dokładnie te słowa:

"Barman, klub tuż obok mojego hotelu. Zielone soczewki, czerwone włosy. Śledź go."

Itachi nie miał żadnego problemu z odnalezieniem osoby, o którą chodziło Lisowi. Obserwacja zaś nieznajomego była doprawdy zabawnym obowiązkiem. A robota ta wbrew pozorom była banalnie prosta. Zresztą cóż to za wyczyn, gdy mężczyzna myślał, iż to on gra pierwsze skrzypce, a całe dnie spędzał na trzymaniu się Sasuke i Naruto, myśląc, że oni o tym nie wiedzą.

Itachi miał świadmość, że mógł go wykończyć. Ale nie taki był plan. Najpierw zamierzali dowiedzieć się, czy czasem czerwonowłosy nie posiadał jakich wspólników, lub informacji o agencji. Wtedy dopiero mogli sprzątnąć cały ten problem.

Następnie zaś przechwycił Kurenai. Jak to się stało?, mógłby ktoś zapytać. Ale, jeżeli widzisz mężczyznę wywlekającego z domu czyjeś ciało, potem jadącego do lasu i zostawiającego przywiązaną, poturbowaną kobietę do konaru drzewa, ty także idziesz w ślad za nim...

***

Znaczącym, a może najważniejszym momentem była chwila, w której Naruto sapał do ucha Sasuke, mówiąc o swoim planie. Gdy penis wdzierał się do jego wnętrza, jęki i odgłosy skrzypiącego łóżka zagłuszały wymawiane słowa, tak, by tylko Uchiha pozostał ich adresatem.

Nie trzeba było mówić, że są pod obserwacją. Tego sam Sasuke się domyślił, kiedy oświadczył, iż poszło im za prosto. A Naruto zmienił temat.

— Itachi jest... w Polsce... Mam z nim kontakt. Śledzi Sasoriego... Jutro... Jutro go dopadniemy... Wybawimy... Udam, że kontaktuję się... z agencją, wtedy... wszy... tko... z planem...

***

Trwali w sypialni, w której kotary okien szczelnie zostały zasłonięte. Itachi zrobił to, gdy tylko wynajął pokój. Od tamtej pory pozostały nienaruszone.

Teraz skinął ponaglająco głową, gdy melodia dzwonka rozbrzmiała z pobliskiej półki.

Tym razem to Kurenai odebrała.

— Sakura, powiedz szefom, żeby wysłali resztę agentów do Polski.

Kurenai parsknęła suchym śmiechem. Naruto jednak nie wyszedł ze swojej roli. Odczekał chwilę i znów rzekł:

— Tak, Uchiha żyje. Udało mi się go odbić, ale nadal Sasori się gdzieś ukrywa. Nie możemy go namierzyć...

— Skurwiel będzie błagał o litość — oświadczyła kobieta, tym razem mrożącym krew w żyłach tonem. Uzumaki, choć ją słyszał, nic nie odpowiedział. Nie musiał.

***

Wzrok Sasoriego mętniał z każdym, kolejnym słowem. Dłonie zaczęły drżeć. Twarz stała się jeszcze bledsza niż zwykle, a spierzchnięte usta miały ochotę krzyczeć. Czuł się niczym dziecko, które zostało przyłapane, nim chociażby coś zdobyło.

— Mam bombę! — nagle wykrzyknął i rozwarł poły płaszcza. Kurenai, stojąca w dalszym ciągu na balkonie, zaśmiała się szyderczo.

— Itachi — szepnęła słodko. Krwiste usta ułożyła w perfidny, zadziorny uśmieszek. Widać było, że tkwiła w swoim żywiole. I nawet siniaki ciągnące się od szyi do odkrytych ramion nie odbierały jej uroku. Naruto pomyślał, że naprawdę Sasori obrał sobie niewłaściwą osobę na cel.

Itachi na znak wyciągnął niewielki przedmiot. Pod wpływem cieni widać było tylko czerwony guzik, który natychmiast został przez niego naciśnięty. Sasori w pierwszej chwili nie zrozumiał, co się stało. Dopiero potem zerknął na podpięty do ciała licznik. Wyzerowany licznik.

— Zabiję was! Zabiję! — nim chociażby zdążył strzelić, Uchiha sprawnie i jakby od niechcenia zaatakował. Rozwarta dłoń trafiła wprost splot nerwowy Sasoriego, pozbawiając go tchu. Sasuke nie czekał na dojście do siebie czerwonowłosego, a po prostu po raz kolejny wyprowadził cios. Broń przeciwnika mimowolnie wypadła z ręki.

— Aha, i Itachi postarał się, żeby tuż koło szkoły wybuchła atrapa — dodał Uzumaki, patrząc na poczynania Sasuke.

Agent precyzyjnie podstawił nogę wrogowi, po czym przywalił mu pięścią w twarz, gdy ten znalazł się na ziemi. Krew zalała oblicze Sasoriego.

Brunet nachylał się nad nim z zimnym, wręcz lodowatym wzrokiem. Widząc przerażenie w brązowych oczach, uśmiechnął się, a potem powstał. Obrócił się do Naruto oraz stojących już teraz obok niego Itachiego i Kurenai. Swój wzrok zatrzymał jednak na kobiecie.

— Kurenai — rzekł z mocą. Kobieta zmrużyła zadowolona powieki i, na nic nie czekając, wyminęła Lisa, który podał jej swój nóż.

— Mi dwa razy powtarzać nie trzeba, złotko — oświadczyła, znajdując się prędko przy Sasorim.

— Pamiętasz, co ci powiedziałem? — zadał pytanie Sasuke, dalej trwając obok. — Kiedy stwierdziłeś, że mnie złamiesz, ja ci powiedziałem, że nim do tego dojdzie, będziesz już martwy... Teraz dotrzymuję obietnicy.

Na licu Sasoriego pojawił się cień zrozumienia, ale nie trwał długo — do czasu, aż Kurenai nie przejechała mu ostrzem po twarzy. Głuchy krzyk odbił się od ścian. To, co dalej robiła kobieta było doprawdy brutalnym obrazem, ale żadne z nich nie odwróciło wzroku, w ogóle nieporuszone. Takie spektakle mieli prawie codziennie.

Nagle główne drzwi biblioteki rozwarły się na oścież. Uzumaki odwrócił głowę w stronę przybyłych, których owlekało światło dostające się z zewnątrz.

Orochimaru oraz Tsunade, oboje odziani w ciasne garnitury i mający przy sobie nabite spluwy, wkroczyli dźwięcznym krokiem do środka. Za nim podążało trzynastu agentów — w tym i Sakura, i Ino.

— Czekaliśmy na was — oznajmił Naruto na wstępie, nie bawiąc się w uprzejme przywitanie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top