Obietnica

Zapragnęłam ponownie przeżyć każdą chwilę z nim spędzoną. Choć jeszcze jeden zagadkowy uśmiech, wspólne rozbawienie. Jeszcze jeden elektryzujący pocałunek, gorący seks. Spotkałam go, nieświadoma, że to właśnie jego szukałam całe życie. Wkroczył je zbyt późno i odchodził za szybko. Przypomniało mi się jak mówił, że zawsze będę dla niego tą jedyną. Złamał obietnicę"

Wtedy to poczuła. Zrozumiała tak naprawdę co było między nimi. Zaprzysięgła sobie, że nie wróci do tego. Tkwiła w świecie fantazji, pełnym obietnic, że kiedyś jakimś cudem wróci do starego życia. Życia, które będzie na nią żmudnie czekać z otwartymi ramionami...

- Zapomnij o nim. - mruknął Dominic. – Jeśli wybrał tą drugą to znaczy, że tak naprawdę nigdy nic dla niego nie znaczyłaś..

- Ale to tak boli. – załkała młoda dziewczyna wtulona w barki o trzy lata starszego blondyna. – Kłamałam dla niego, płakałam, uśmiechałam się...

- Wystarczy! – wtrącił. – Jeśli kiedyś dotrze do niego to co zrobił to przyjdzie. Zaufaj mi.

Patrząc na pryzmat czasu życie pędzi, nie ma na nic czasu, młodość i chęci skręcone w dopalaczu. Zamulona szesnastka zazwyczaj poszukuje miłości na google'u, wirtualna przyjaźń przy zasyfionym biurku. Tak jest łatwiej, tak jest prościej, dajesz bana i Goodbye moi mili goście. Złudny świat, gdzie liczą się profity, musisz zrobić z siebie durnia, bo inaczej będziesz nikim! Słodka rzeczywistość, kiedy wszystko jest lol, lol za lolem wszystko jest spox, Taa, aż ręce opadają, amerykański sen kocha robić z mózgu siano. Taa i kolejny hit sezonu, kto zawinął krzyż i nie przyznał się nikomu. Dajcie spokój, ale nikt nie zauważa, płaczu matki zabitego nastolatka...

- Tylko, że to dzięki niemu dowiedziałam się, co to znaczy naprawdę kochać. – powiedziała spokojnym głosem podchodząc do dużego okna w swoim pokoju. – Zabierz mnie na przejażdżkę. – poprosiła odwracając się do chłopaka dokładnie patrząc w jego zielone tęczówki.

- [.T.I] to niebezpieczne.. – odparł

- Potrzebuje tego.

***

Chwile później [T.I] wsiadła na zieloną maszynę tak piękną i zarazem śmiertelną mając z tyłu głowy myśli, że może już nie wrócić.

Bez duszny wiatr znów rozwiewał kwiaty. Wiosna wykazywała, hamulców ślady. Deszcz zmywał wkrótce benzyny plamy, ale nie zmyje w tych sercach rany.. Te wszystkie trasy o wschodzie słońca. Życie zdawało się nie mieć końca. Te kilka maszyn w bojowym szyku . NIE da się, zapomnieć tego ryku. Dziesięć tysięcy obrotów na blacie, nowy sezon, lecieli po bandzie. Czuła się mimo wszystko bezpiecznie wiedząc, jak Dominic kocha życie jak nie wielka gromadka ludzi.

Nie bali się śmierci, tylko braku życia... Jadąc z dziewczyną nie jechał w sposób, by nie daj Boże doprowadzić do tragedii, ponieważ nie odpowiadał za siebie a za nią. I teraz widzisz? Przyjaźń przerodziła się w coś mocniejszego. Ona się bała o niego, gdy ten wsiadał na motor modląc się, by wrócił. Tak samo jak w przypadku Parkera odpychała od siebie czarne myśli aby nie kusić losu na niepowodzenia.

W końcu ich prędkość osiągnęła 200km/h.

- Zwolnij, boję się... - szepnęła do słuchawki mając nadzieje, że coś usłyszy

- Nie bój się, tak ma być. – rzekł.

- Proszę, zrób to.

- Dobrze. – odparł. – przytul mnie bardzo mocno.

[T.I] oplotła swoje drobne dłonie wokół jego brzucha dokładnie czując jego przyspieszony ruch.

- Ale teraz zwolnij!

- Czy mogłabyś ściągnąć mój kask bo mi przeszkadza i założyć na siebie? – zapytał spokojne

Dziewczyna posłusznie wykonała prośbę chłopaka nie domyślając się niczego.

- A teraz pocałuj mnie i powiedz, że przez te lata choć trochę coś do mnie poczułaś!

- Dominic... - westchnęła

- Proszę.

[T.I] skinęła głową.

- Pokochałam Cię...

Dziewczyna pocałowała go.

***

We wczorajszym wypadku dwuosobowym, który wydarzył się na mieście, zginęła jedna osoba. Okazało się, że kierowca motocyklu w połowie drogi dowiedział się, że jego hamulce nie działają, a wiec dał swojej przyjaciółce kask i poprosił o ostatni pocałunek by poczuć jej dotyk ostatni raz, po czym oddał swoje życie dla niej.

***

- Moje kondolencje. – oznajmił głos dochodzący zza pleców dziewczyny stojącej przed zimnym grobem.

- Teraz Ci się zebrało. – odparła kładąc na granit czarny kask, który ostatni raz miała ubrany na sobie tego dnia,

- [T.I]. Nie chciałem żeby to tak się potoczyło. Daj mi to wyjaśnić. – rzekł cicho łapiąc dziewczynę za nadgarstek i prowadząc poza cmentarz.

- Słucham.

- Schrzaniłem wiem. – przyznał. – Ale nigdy nie przestałem Cię kochać. Poszedłem wtedy do MJ powiedzieć jej, że to koniec. Nie myślałem, że pomyślisz wtedy, że Cię zdradziłem.

- Peter... - westchnęła żałobnie. – To bzdura nie widzisz tego? - zapytała sarkastycznie. - Odpuść i zostaw mnie...

Po czym odeszła w stronę już przygaszonego cmentarza...

Kochani doszłam do wniosku, że te rozdziały które pisze utożsamiam ze swoim życiem. Miłość pojawia się nam w najmniej oczekiwanym momencie, nie przegapcie jej....

PHD.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top