# W trakcie pandemii dzieci się nudzą.

Czyli: polecanka około kulturowa na trudne czasy.

Większość z was ma teraz wolne i siedzi w domach (a przynajmniej mam taką nadzieję!) więc postanowiłam podzielić się z wami krótką listą rzeczy, które można obejrzeć, zrobić, czy zjeść.
Ja na szczęście od dziś też już nie muszę jeździć do pracy przez najbliższe dwa tygodnie, więc mam nadzieję, że dobrze to wpłynie na moje pisarskie i czytelnicze plany. 

W związku z tym postanowiłam polecić wam kilka rzeczy, które możecie zrobić w trakcie siedzenia w domu. 

Filmy:

To nie będzie tak, że będę wam polecać same rzeczy związane z apokalipsą, ale pewnie będzie to większość. Takie czasy. Więc, jak kilka dni temu usłyszałam, że mój znajomy nigdy nie widział tej produkcji, musiałam się nią podzielić.

World War Z jest filmem absolutnie przepysznym. Jak wiecie, nie oglądam horrorów, więc już na tym etapie powinniście się domyślić, że nie jest to klasyczny straszak. Oczywiście mamy tu do czynienia z apokalipsą zombie, więc kilka jumpscarów się znajdzie, ale jak ja je przeżyłam, to wy też dacie radę. To raczej thriller z elementami przetrwania, który trzyma w napięciu od samego początku.

Jeden z moich klasyków, do których wracam regularnie. A teraz, jak zaczął podobać mi się Brad Pitt, to film ma zdecydowaną wartość dodaną. Poza tym cała produkcja ma naprawdę ciekawy twist na końcu z rozwiązaniem, więc jeśli nie znacie, to poznajcie.

Dostępny na Netflix, Player, iTunes, Chili, Rakuten.

I znów apokalipsa! A raczej postapo. Tylko tutaj nie mamy zombie, czy strasznej choroby, a raczej to, co nas czeka, jak się nie ogarniemy z globalnym ociepleniem. Więc też radośnie. Dobra, żarty na bok i skupmy się na tym, co najważniejsze w Mad Max: Fury Road - czyli czysta dobra zabawa!

Cholera, jak ten film totalnie dostarcza na absolutnie wszystkich poziomach. Fabuła jest prościutka i wręcz pretekstowa, ale ogląda się to jak najpiękniejszy spektakl, idealny koncert wizualiów i dźwięku. Jedna z produkcji, które marzę całym sercem, by obejrzeć w IMAX, ale na razie idealnie sprawdza się również na mniejszym ekranie. Czysta przyjemność i uczta dla oczu.

Wcale nie dlatego, że George Miller skomponował obsadę z samym przepięknych ludzi...

Dostępny na: iTunes, Chili, Rakuten.

W ramach odrobiny oddechu od końca świata polecę wam romans Johna Wicka z Gone Girl. Mam wrażenie, że ten film jest kompletnie nieznany w naszym kraju, a to po prostu zbrodnia. The Guest ma najlepszy klimat na świecie, ponieważ mamy tu neony, piękną ścieżkę dźwiękową, absurdalnie wręcz przystojnego protagonistę i mistrzowski scenariusz.

Film polecił mi kiedyś Radek Pisula i od tamtego czasu wciskam go regularnie wszystkim znajomym, którym podobał się John Wick. Tu nie ma co prawda aż tak prostej historii, bo większość czasu mamy bardzo trzymający w napięciu thriller, który dopiero na samym finale staje się przepiękną neonową strzelaniną.

Idźcie i kochajcie ten film, jako i ja go kocham.

Może wtedy nie będziecie mi się dziwić, że w moim FF o Starku, David ma właśnie twarz przepięknego Dana.

Film jest dostępny na: Ipla, Chili, Vod.pl.

Seriale:

Bezapelacyjnie najlepszy serial ubiegłego roku. Watchmen miałam wychwalać już pod niebiosa w planowanym wpisie na serialowe podsumowanie 2019, który ostatecznie nigdy nie powstał. Dlatego wspomnę o nim w tym miejscu, bo jeśli jakimś cudem przegapiliście tę produkcję, to koniecznie powinniście ją nadrobić.

Jasne, jest ona połączona z filmem pod tym samym tytułem z 2009 roku, ale jego znajomość nie jest konieczna. Ja na przykład absolutnie nie rozumiem fenomenu tamtego filmu Snydera, a serial kupił mnie całkowicie.

To produkcja inna niż wszystkie, brutalna, nieprzewidywalna i cholernie, zajebiście wręcz dziwna. Przez większość odcinków siedziałam przed ekranem, zastanawiając się: co tam się kurwa dzieje?!. Jednak było cholernie warto, zwłaszcza że serial cholernie mocno oddaje problemy naszej rzeczywistości, przenosząc ją do zupełnie swojego świata.

A Regina King w głównej roli jest moją cholerną boginią. Nigdy nie byłam tak zakochana w innej babie, jak jestem w niej.

Polecam tak w chuj.

Sezon dostępny na HBO Go.

Na rozluźnienie coś cholernie zabawnego, o czym jeszcze chyba nie wspomniałam tutaj ani razu. Absolutnie uwielbiam tę historię i nie tylko w wersji komiksowej, bo Netflix zdecydowanie dał radę przenieść ją na ekran. The End of the F***ing World to absolutnie wspaniała niekonwencjonalna teen drama, która zamyka się szybciutko w kilku krótkich odcinkach.

Najważniejsze co robi dobrze ten serial, to przedstawia nam naszych cholernie przerysowanych protagonistów i ich myśli. Aktorzy w głównych rolach są niesamowicie przekonujący i ogląda się to aż za szybko. To serial drogi, nie tylko z punktu do punktu, ale przede wszystkim emocjonalnej podróży dwójki naszych bohaterów.

Drugi sezon jest odrobinę słabszy, ale to dla mnie żaden problem. Łyka się to jak cukierki.

Całość dostępna na Netflix.

Na chwilę jednak zrobimy przerwę od tych wszystkich apokalips i dramatów, by złapać trochę oddechu. Jeśli macie serdecznie dość depresyjnych wieści z telewizji i internetu i potrzebujecie czegoś niezwykle naiwnego, uroczego, a jednocześnie przecudownego to w tej chwili powinniście sięgnąć po: Miss Fisher's Murder Mysteries.

Produkcja rozgrywa się w Australii w latach dwudziestych, gdzie bezkompromisowa i bezpruderyjna Panna Fisher rozwiązuje zagadki kryminalne. Wszystko ma trochę klimatu książek Christie, gdyby Herkules Poirot nosił piękne sukienki i romansował z przystojnym szefem policji. Mimo tej całkowitej naiwności tego serialu zagadki kryminalne są cholernie satysfakcjonujące, a sama Panna Fisher jest po prosty genialna. Nie da się jej nie kochać.

Całość dostępna na Netflix. Odcinki mają po godzinie, więc to rozrywka na wiele długich wieczorów.

Bonusowo zachęcam was do obejrzenia serialowego What we do in the Shadows. Pisałam o tym serialu, już przy recenzji filmu, ale teraz miałam w końcu okazję się z nim zapoznać i powiadam wam: to jest doskonałość. Wersja serialowa nie dość, że zachowuje ten dziwaczny klimat oryginalnego filmu, to jeszcze wspaniale go nadbudowuje. 

Tu mamy wampiry żyjące w Nowym Jorku, który co by nie mówić jest trochę większą metropolią. No i tu mamy w końcu wampirzycę! Słowo daję, Nadia jest najwspanialsza i jest dokładnie tym, czego potrzebowałam w tym świecie. 

Więc jeśli potrzebujecie trochę absurdalnego humoru od duetu Waititi-Celment, to jest miejsce do którego trzeba się udać. 

A z dobrych źródeł wiadomo, że pierwszy sezon pojawi się niebawem na HBO Go. 

Książka: 

W pierwszej chwili pomyślałam, żeby wrzucić cykl Hunger Games do filmów, ale wczoraj przypomniałam sobie część pierwszą i doszłam do wniosku, że o wiele lepiej trafi ta historia tutaj. Pisałam o samej Katniss we wpisie na dzień kobiet, więc pewnie się tutaj powtórzę, ale to moja ukocha bohaterka, dlatego, że jest niezwykle... negatywna, jak na protagonistkę. To brutalna seria, która wcale nie jest o miłości, a o konieczności zrobienia wszystkiego, by utrzymać się przy życiu. 

Jestem absolutnie zakochana w tych książkach i kompletnie nie obchodzi mnie to, że świat chwilami rozchodzi się w szwach. To nie istotne, bo przy samej historii trzymają nas bohaterowie i to, przez co muszą przejść. Zwłaszcza, że książki mają w sobie dużo więcej drugiego dna i bezkompromisowości niż hollywoodzkie ekranizację.

Chwilami płakałam, chwilami się wkurwiałam, ale przez większość czasu nie mogłam się oderwać. I jeśli was to zachęci, to zakończenie moim zdaniem jest niesamowicie satysfakcjonujące. 

Gra:

Osobiście odnalazłam obecnie boga w tej grze. Jestem całkowicie i kompletnie zakochana w The Last of Us do tego stopnia, że już umawiam się na tatuaż z nią związany. Dawno, bardzo dawno nic nie poruszyło mnie emocjonalnie do tego stopnia, że nawet, teraz gdy oglądałam ten zwiastun, to mnie gdzieś w środku ściska mocno.

To nie gra, to opowieść, to cholernie jakościowy film, który musisz przejść sam. Ja co prawda nie przeszłam, bo jednak strzelać w grach nie potrafię, a tu się to przydaje. Więc obejrzałam gameplay. Dwa razy. A teraz oglądam trzeci, bo mój mąż właśnie ogrywa ten tytuł przed premierą drugiej części.

W The Last of Us najbardziej udały się postaci. Zgorzkniały Joel, który musi opiekować się wyszczekaną Ellie to duet, który ukradł i całkowicie złamał mi serce. Nie wiedziałam, że tak cholernie potrzebuję takiej historii o rodzącej się między ludźmi więzi, jak ta, którą dostałam tutaj. Dialogi w tej grze są wybitne, bo są cholernie, ale to absolutnie niesamowicie prawdziwe.

A muzyka to już absolutnie dzieło sztuki.

Gra jest dostępna tylko na PlayStation, ale polecam wam z ciekawości, chociaż obejrzeć sobie na YouTube, jak ktoś ją przechodzi. Nie zawieziecie się. Ten świat, te postacie są warte tego, by je poznać. Zwłaszcza że w planach jest serial.

Muzyka:

Zdecydowanie polecam tu klimaty postapokaliptyczne, więc uważam, że doskonale wpasowuje się tu drugi album mojego ukochanego Irlandczyka.
Motywem przewodnim albumu jest właśnie: koniec. Zakończenia ujęte w różnych aspektach, czy to związku, czy życiowego marazmu, czy pożądania.

Andrew doskonale bawi się poetyką swoich tekstów, upychając w nich zdania perły. Nie pomyślcie jednak, że w jakiś sposób jest to depresyjna płyta. W większości utwory utrzymane są w pogodnej, śpiewnej tonacji, która jest tak charakterystyczna dla tego wokalisty. Przeraźliwie smutne Shrike opowiadające o śmierci jest zestawione z dużo weselszym The Noise Making, będące pochwalałom dla muzyki i szukania w niej ukojenia niezależnie od wszystkiego.

A jeśli miałabym wybrać jeden idealny utwór, na obecne nastroje to byłoby właśnie tytułowe Weastlad, Baby! Gitara w tym utworze przywodzi mi na myśl świat, jak z The Last of Us, gdzie przyroda przejmuje sobie wszystko na nowo.

Ten album to jest dla mnie najczystsza irlandzka magia, która rozbrzmiewa najwspanialszym głosem świata.

YouTube: 

Poza tym wszystkim, co oczywiście polecałam we wpisie na temat polskiego YouTuba, muszę teraz szczególnie wspomnieć o Weronice. Weronika mieszka w Szanghaju i jeśli chcecie wiarygodnych informacji z pierwszej ręki na temat tego, jak sytuacja wyglądała w Chinach i jak długo nie działały restauracje, czy jakie były obostrzenia, by wyjść z domu. To totalnie jest właściwie miejsce, do którego powinniście się udać w pierwszej kolejności. 

Gwarantuję wam, że Instagram Weroniki, jest o wiele lepszym miejscem niż wszystkie durne wpisy na Twitterze o ciociach z Włoch i kuzynach w MON, czy kolegach w Sanepidzie. Walczymy z fakenewsami i słuchajmy mądrzejszych od siebie. 

Dlatego poza kanałem Weroniki zapraszam was też serdecznie na filmiki Kasi Gandor i Dawida Myśliwca. 

 Aplikacja:

Jak już siedzicie w domu na dupciach i przyrastają wam one do kanapy, to czasem przydałoby się trochę ruszyć. Wyszłam właśnie z tego założenia kilka tygodni temu, gdy kolejny raz doszłam do wniosku, że nienawidzę chodzić na siłownię. Z pomocą przyszedł mi na szczęście Jonathan Van Ness, który na swoim Instagramie polecił  aplikację FitOn. Znajdziecie tam mnóstwo, ale to naprawdę mnóstwo przeróżnych darmowych treningów dostosowanych do różnych poziomów trudności. Ja najbardziej cieszę się z jogi, bo jednak moja siedząca praca dość mocno uderza mnie po kręgosłupie. 

Wszystkie treningi są darmowe, wiec tym lepiej i tym bardziej można to sprawdzić. 

Szamka: 

Na koniec polecę wam coś, co idealnie sprawdzi się na każdy maraton filmowy, a przynajmniej doskonale chwyciło u mnie. Ser z ziemniaka zrobiłam kiedyś za poleceniem znajomej weganki i od tamtego czasu jest u mnie na każdej imprezie. Nie ma nic lepszego niż zjeść sobie chipsy z sosem z ziemniaków, który smakuje jak roztopione cheetosy. 

Przepis pochodzi z bloga Wegan Nerd, ale wrzucam wam screen przepisu poniżej. Polecam serdecznie trzymać się dokładnie składników i przypraw za pierwszym razem, bo wychodzi wtedy najlepszy. Jeśli chodzi o płatki drożdżowe, to ja bez problemu znalazłam je u siebie w Auchanie i Tesco na działach ze zdrową żywnością, a co jak co, te nie są zbyt oblegane obecnie. 

Serek najlepszy jest jeszcze na ciepło w formie dipu, ale sprawdza się też na kanapki. Podobno można go nawet mrozić i zetrzeć na pizze, ale tego nie próbowałam.

I to tyle. Dajcie znać, co wy robicie podczas epidemii! 

Ja właśnie idę do kuchni robić kolejną porcję bez i popić ją ginem z tonikiem. Totalnie skończę tę kwarantannę jako okrągła kuleczka z problem alkoholowym... 

Ps. Nie podaję tu specjalnie żadnych nielegalnych źródeł, gdzie możecie znaleźć wymienione produkcje. Uważam, że to niezbyt odpowiedzialne społecznie, by promować serwisy, które kradną treści. Jednak rozumiem, że nie każdy może sobie pozwolić na wydanie ośmiu złotych na vod, więc jeśli chcecie - szukajcie ich tam na własną rękę, ja nikogo nie oceniam. Nie chcę tylko przykładać swojej ręki do piractwa :) 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top