Ⓢ Tom Clancy's Jack Ryan
Czyli: John Krasinski to piękna istota ludzka.
https://youtu.be/1KsyZF590NM
Jest sobie taki gatunek produkcji, które lawirują gdzieś między kinem szpiegowskim, kryminałem, a filmem wojennym. Sztandarowym przykładem może być The Night Manager, który to zna każda fanką Toma Hiddlestona, a w którym ja jednak bardziej Hugh Laurie.
Jednak przed Recepcjonistą powstała produkcja znacznie bliższa tej, która będę dziś omawiać. Homeland jest serialem pod wieloma względami kultowym, a na pewno uświęconym przez moją rodzicielkę. Ja obejrzałam trzy sezony, a później główna bohaterka okazała się nie do zniesienia. Mimo to serial bronił się świetnie napisaną zagadką i niejednoznaczną postacią głównego bohatera. Którego grała inna piękna istota ludzka — Damien Lewis.
I właśnie to postać jego bohatera trzymała mnie za mordę przez te cholerne trzy sezony.
I podobnie jest w Jacku Ryanie.
Jednak o czym dokładnie będziemy tu mówić, w końcu nie wszyscy znamy książki, czy (okrutną) adaptację filmową.
Więc mamy naszego tytułowego bohatera, który pracuje jako analityk w CIA. Wiemy od początku, że ma on na plecach jakąś traumę i zapewne jest ona związana z jego zakończoną niedawno karierą wojskową.
Jacka poznajemy w momencie, gdy do jego wydziału dołącza nowy szef i zaczynają się tarcia. Bo Ryan odkrywa nielegalny przepływ ogromnych pieniędzy na bliskim wschodzie, a niestety nikt nie chce mu uwierzyć na słowo (a właściwie na same cyferki). Więc nasz biedny bohater znów trafia w sam środek wojennej zawieruchy. Na dodatek z szefem, który na każdą jego naiwną i pełną szlachetności wypowiedź przewraca oczami.
Narracja w pierwszym sezonie prowadzona jest niezwykle wielowątkowo i wiemy, że te wszystkie sznurki w końcu splączą się w jednym miejscu.
Jednak tutaj mimo ilości bohaterów i lokacji wcale nie tracimy tempa. Wręcz przeciwnie, śledzimy z zaciekawieniem, do czego to wszystko doprowadzi.
Osobiście oglądam dużo, dużo, za dużo produkcji serialowych i zazwyczaj jestem w stanie przewidzieć, co się wydarzy i jak skończy się sezon.
Tu jednak udało się mnie zaskoczyć.
Oczywiście pozytywnie.
Jack Ryan jest produkcja ze stajni Amazon i chyba całkiem opłacalną, bo w drugim sezonie już widać i czuć te pieniążki. Nie dość, że odcinki są dłuższe, czołówka prześliczna, a Krasinski w brodzie, to lokacji jest więcej, akcja jest bardziej i... trochę to się rozchodzi w szwach.
Nie mówię, że drugi sezon jest o wiele gorszy, dla mnie po prostu cała historia pochodząca czasami pod House of Cards przypadła do gustu o wiele mniej. Po prostu bardziej interesująca dla mnie sytuacja na bliskim wschodzie niż zagrywki polityczne wymyślonych ludzi.
Przez ilość materiału, jaki próbują ograć scenarzyści w drugim sezonie, mam wrażenie, że mocno ucierpiały na tym relacje między bohaterami. Choć do nich wrócę za chwilę.
Muszę przyznać, że ostatnie dwa odcinki dostarczają. Akcja jest przepięknie nakręcona, stawka wysoka i w tych ostatnich pięćdziesięciu minutach zamknięto więcej fabuły i serca niż w całej sztandarowe produkcji Netflixa. Wiecie, tej z grupą ładnych mężczyzn w górach? No ten film, co go tak reklamowali? Nie pamiętacie. Ja też.
I tak chodzi o Triple Frontier.
Tym jednak dlaczego warto obejrzeć serial Jack Ryan, jest... Jack Ryan. Krasinski czuję się w tej produkcji i w skórze (a jaka to jest piękna skóra) swojego bohatera jak ryba w wodzie. Pokochałam typa gdzieś na etapie pierwszego odcinka, gdy ta przypakowana piękna istota zostaje odesłana do kąta po dwóch zdaniach swojego szefa.
Jack jest naprawdę fajnie zbudowanym bohaterem, a elementy, z których jest poskładany odkrywa się z czystą przyjemnością.
Najważniejsza dla mnie osobiście w tym serialu jest relacja Ryana z jego szefem, w tej roli: Wendell Pierce, z którym do tej pory jakoś szalenie nie przepadałam. Jednak jego bohater jest po prostu świetny, jeśli znacie Detroit, to ta relacja mocno przypominała mi dynamikę Hanka i Connora, ale to może być tylko moje zboczenie. Więc mówiąc krótko mamy tego starszego agenta, który już wszystko widział i drugie wszystko przeżył, nie raz musiał podjąć się środków moralnie wątpliwych do osiągnięcia swoich celów. I zestawiamy go z tym harcerzykiem o czystym sercu, który wszystko chciałby załatwić dobrymi intencjami. Dlatego też Greere zalicza piękne facepalmy, za każdym razem jak Ryan się odzywa.
Panowie oczywiście szybko się zaprzyjaźniają i jest to tak proste i szczere, że kupujemy to z dobrodziejstwem inwentarza.
I tu chyba jest mój największy problem z drugim sezonem, bo tę złotą dynamikę zdecydowano się niestety delikatnie rozbić. A nowi bohaterowie nie dostarczają tyle interakcji, ile powinni.
Choć Michael Kelly jako szef placówki w Caracas sprawdza się doskonale. I teraz to on zalicza facepalmy na widok działań Ryana i Greera. Mam nadzieję, że wróci w trzecim sezonie, bo bardzo lubię tego aktora i polubiłam też jego bohatera.
Postacie drugoplanowe są bardzo nierówne. Niektóre aż zbyt dobrze napisane, a inne pozostawiają wiele do życzenia.
Jak większość bohaterek płci żeńskiej. Wiadomo, jak to jest w filmach z Bondem, wszystkie muszą mieć słabość do głównego bohatera, niezależnie czy są lekarkami, policjantkami, czy szpiegami.
Tu jest podobnie. Wszystkie wątki kobiecych bohaterek kręcą się tylko i wyłącznie wokół Ryana. Niektóre mają sporo charakteru i coś do roboty, ale później ich wątki ukrywają się bez uprzedzenia. Dlatego tu najbardziej mnie boli, że napisane są one wszystkie tak trochę do połowy. A szkoda, bo w drugim sezonie mamy wspaniałą Noomi Rapace, która ostatecznie sprawia wrażenie całkowicie zmarnowanej.
Podsumowując, mimo tego ile tej produkcji wytknęłam to nadal ją gorąco polecam. Zwłaszcza jak macie Amazona i macie ochotę obejrzeć coś, co nie wymaga waszego pełnego skupienia, a dostarczy wam nie obowiązują i niezwykle przyjemną rozrywkę.
Wiadomo, jak inne filmy szpiegowskie: nie zmieni to waszego życia, ale nie o to przecież chodzi.
Chodzi o to, by John Krasinski biegał z bronią po ekranie i był sobie tym pięknym harcerzykiem w nie dobrym świecie światowych konfliktów.
I proszę Marvelu, weź go w końcu wsadź w jakiś superbohaterski kostium, bo to szkoda taki talent marnować.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top