Ⓢ Sex Education

Czyli: niechciane penisy, trzymanie za rękę i dojrzewanie.

To będzie bardziej recenzja drugiego sezonu, bo mam go na "świeżo" niż bezspoilerowe przemyślenia o całości. Jeśli miałabym napisać krótko komuś, kto tej produkcji nie widziałam to raczej zamknęłoby się to wy krótkim:

Jak lubisz teen dramy to tą pokochasz.

Jak wiecie doskonale, produkcje o nastolatkach i dla nastolatkach mają szczególne miejsce w moim serduszku, więc po tę też sięgnęłam bez zastanowienia. Zwłaszcza że w jednej z głównych ról pojawia się fenomenalna i moja absolutnie ukochana Gillian Anderson, którą darzę miłością szczególną. Więc po prostu nie mogłam tego nie sprawdzić. I pamiętam, że pierwszy sezon, podobnie jak drugi połknęłam w ciągu jednego dnia leżenia w łóżku z kacem i bawiłam się po prostu przednio.

Mądre i jednocześnie zabawne teen dramy zdarzają się cholernie rzadko, a jeszcze rzadziej udaje im się utrzymać dobry poziom w drugim sezonie. Moim zdaniem drugi sezon Sex Education jest jeszcze lepszy od pierwszego. Więc jeśli macie Netflix i macie ochotę na coś naprawdę fajnego, to nie ma co się zastanawiać.

A my spoilerowo przejdziemy sobie do omawiania drugiego sezonu.

Będę omawiać wątkami, więc zacznę od tego, co ma być osią całego serialu — czyli Otis i jego klinika. Więc powiem tak: w pierwszym sezonie to działało naprawdę super i w sumie bardzo lubiłam Otisa. Właściwie na końcu ucieszyłam się, że związał się z Olą i dał sobie spokój z Maeve. Jednak seriale w tym stylu, mają to do siebie, że bardzo szybko lubią wywracać wszystko do góry nogami. Dlatego trochę zgrzyta, że w drugim sezonie wątek kliniki spadł mocno na drugi, jak nie trzeci plan, ale na szczęście został nam zrekompensowany. Gorzej z samym Otisem, który z uroczego idioty, stał się po prostu... dupkiem. No ale, takie są nastolatki, sama bywałam okropna, gdy byłam w wieku bohaterów i jestem to w stanie zrozumieć. Szkoda, że przez jego rozterki i rozwydrzenie strasznie mnie jego historia męczyła i naprawdę wolałam szczerze każdą inną.

I okropnie nie podoba mi się to, że cały wątek został podsumowany zwaleniem winy na nieobecnego ojca. No nie, fakt, że nasi rodzice są chujowi, nie usprawiedliwia w stu procentach naszych chujowych działań.

Trochę rozczarował mnie wątek matki Otisa, bo Jean w pierwszym sezonie była totalnie super. Tu, o ironio, musi dorosnąć. Absolutnie jestem w stanie zrozumieć jej postać i jej przyzwyczajenie do samodzielności, ale z drugiej strony rozumiem też, że kończy ze złamanym sercem. Och, jak wjechał Sufjan Stevens i jego Mystery of Love to odrobinkę mnie coś w sercu zakuło. Jednak ten wątek może być ciekawie poprowadzony w kolejnym sezonie, więc nastawiam się na to mocno.

A jak jeszcze jesteśmy przy Otisie, to od razu muszę wspomnieć też o Oli. Kurcze ta dziewczyna jest po prostu za fajnie napisana dla trochę nijakiego Otisa i tak trochę cały czas miałam nadzieję, że przejrzy na oczy. Bardzo mi się podoba to, że jest ona cholernie dojrzała i rozsądna. Jak zaczyna zastanawiać się nad swoją seksualnością, to najpierw wpada na pomysł by poczytać samemu, a później bez żenady idzie do Jean po radę. Cholernie mi się to podoba. No i po tym, jak potraktował ją Otis na imprezie mam takie: nie miej wyrzutów sumienia! Bierz się za Lily!

Jako kontrapunkt dla Oli powraca Maeve. I och, jaki ja miałam z nią wielki problem w pierwszym sezonie, strasznie, ale to strasznie mnie irytowała, dlatego zakładałam, że w drugim sezonie będzie podobnie. Przez większość czasu się nie pomyliłam, ale patrząc obiektywnie to właśnie Maeve ma na głowie najwięcej gówna i doszłam do wniosku, że nie znoszę jej, bo cholernie byłam swego czasu do niej podobna. To jej niezdecydowanie, to nieustanne dawanie ludziom kolejnych szans pomimo tego, że na nie zasługują, składa się w bardzo realistyczną postać. Cały wątek z jej matką jest po prostu paskudnie brutalny i w scenie, gdy dzwoni ona do opieki społecznej, nie miałam już żadnych złudzeń, że Maeve jest najlepiej napisaną postacią w całym serialu.

A w drugim sezonie dostała ona jeszcze najciekawszą postać, która od pierwszej chwili skradła mi serce. Isaac jest jasnym dowodem na to, że twórcy tego serialu mają na niego pomysł, mają wizję i chcą w niej umieścić jak największy przekrój społeczności młodych ludzi i ich problemów. Jestem absolutnie zakochana, że Isaac tak doskonale umyka wszelkim założeniom, jakie moglibyśmy mieć wobec jego postaci. Jest sarkastycznym dupkiem, który bez cienia zażenowania jest w stanie poprosić grupę mięśniaków o pomoc w pokonaniu schodów i emanować przy tym większą pewnością siebie, niż oni wszyscy. Totalnie chcę i potrzebuję trzeciego sezonu, by dowiedzieć się, co takiego ciekawego planują dla niego twórcy dalej i mam ogromną nadzieję, że on i Maeve stworzą zajebisty duet, nawet nie koniecznie parę, bo już na tym etapie uwielbiam każdą ich interakcję. A! Jeśli chodzi o ostatnią scenę, gdy kasuje on wiadomość od Otisa, to miałam ochotę zbić z nim piątkę. W końcu Isaac był świadkiem tego, jak Otis potraktował Maeve na swojej imprezie i moim zdaniem zrobił dla niej coś dobrego. Sorry, ale po tym wszystkim Maeve zasługuje na kogoś lepszego. 
Co prawda weszłam właśnie na tumblr i zauważyłam, że nikt nie podziela mojej opinii, ale cóż. Mam to gdzieś. 

Jestem za to cholernie ciekawa, czy zamysłem twórców było poprowadzenie wątku Erica i Otisa w lustrzany sposób. Wiecie, może wyglądać to na totalny lazy writing, ale ja wolę wierzyć w to, że chciano w ten sposób pokazać, że związki mogą mieć dokładnie te same problemy, niezależnie od orientacji. Więc tak samo, jak Otis w tym sezonie Eric związuje się z pozornie najfajniejszą osobą na świecie, ale jednocześnie wciąż nieustająco ma cholerny sentyment do postaci dość specyficznej. Po pierwsze cholernie się cieszę, że wszelkie dramy między Erickiem i Otisem się na dobre ukróciły i mogliśmy się skupić na tym bohaterze w trochę innym kontekście niż tylko patrzeć na niego przez pryzmat bycia przyjacielem głównego bohatera. Żałuję za to, że jego chłopak — Rahim jest tak marnie rozwinięty. Przez co zupełnie nie jesteśmy w stanie wczuć się w to, czy Eric jest szczęśliwy naprawdę, czy tylko tak sobie wmawia. W przypadku Otisa jest łatwiej, bo jak wspomniałam, Ola sama w sobie jest super. A Rahim niestety dla fabuły jest trochę tokenem do tworzenia wokół siebie różnych sytuacji.

Za to genialnie napisany i poprowadzony jest Adam, który w drugim sezonie przechodzi moim zdaniem największą i najciekawszą drogę. Jasne, pełną niepowodzeń i cholernie niejednoznaczną, ale mnie się ona bardzo podobała. W końcu naprawdę zaczynam lubić tego bohatera, a nie tylko mu współczuć. A zakończenie jego wątku, póki co, daje ogromne pole do popisu na dalsze rozwinięcie. Zobaczymy. Na razie genialnie obrazuje on zagubienie i powolne godzenie się z własną orientacją seksualną.

Pamiętam, że jak omawiałam sobie pierwszy sezon z moją przyjaciółką, to zgodnie stwierdziłyśmy, że Jackson ma ogromny potencjał na bycie insertującą postacią... ale kiedy nie jest z Maeve. Ich związek był cholernie męczący, trochę wymuszony i niestety robił z tym bohaterem same niedobre rzeczy, które wcale nie były w nim najciekawsze. Dużo bardziej interesująca była dla mnie jego relacja z matkami, czy presja, jaką czuję w związku z karierą pływacką. Dlatego, gdy rozstał się z Maeve, miałam ogromne nadzieje, że w drugim sezonie ktoś poważnie pomyśli nad tym, co ma związku z jego bohaterem do powiedzenia. I to się udało o wiele lepiej, niż zakładałam. Uważam, że Jackson naprawdę wypada dużo lepiej, gdy nie dopisujemy mu na siłę jakiejś romantycznej relacji, bo ten chłopak ma wystarczająco bałaganu w głowie. Podoba mi się to, jak psychologicznie zabrano się za pisanie go w tym sezonie oraz to, do czego cały ten wątek prowadził.

Bardzo fajnie wypada partnerująca mu na ekranie Viv, która dość zgrabnie ucieka schematowi brzydkiej kujonki. To dziewczyna, która ma głowę na karku i po prostu potrzebuje czasu, by zacząć rozmawiać z ludźmi, ale jej relacja z Jacksonem poprowadzona jest po prostu znakomicie.

Przejdźmy jednak do tego, co wynosi drugi sezon Sex Education na absolutnie wszelkie wyżyny seriali o nastolatkach, a zwłaszcza już, jeśli chodzi o te robione przez Netflix. Mianowicie o to, jak mądrze i cholernie brutalnie jest poprowadzony wątek Aimee! To jest dopiero bohaterka, która ma drogę do przejścia i jestem pod absolutnym wrażeniem tego, jak świetnie wypada aktorka wcielająca się w tę postać. Aimee Lou Wood idealnie oddaje wszystkie wymuszone uśmiechy i ataki nagłej paniki, tak, że wiemy, że ten watek zmierza do czegoś konkretnego.

Odcinek, w którym wszystkie nasze ważniejsze bohaterki zostają zamknięte w bibliotece i mają za zadanie znaleźć między jedną rzecz, która je łączy jest genialny. Jest po prostu doskonałym obrazem tego, z czym kobiety spotykają się na co dzień i co potencjalnie w większości staramy się bagatelizować, ale z czasem wywołuje w nas coraz większą frustrację. Historie, jakimi dzielą się między sobą dziewczyny, w większości są dokładnie tym, z czym większość z nas, naszych koleżanek, znajomych się kiedyś gdzieś zetknęła. I cholernie podoba mi się, że użyto tego motywu w tak mądry i świadomy sposób, by przekazać zajebiście mocne feministyczne przesłanie. Nic tylko przyklasnąć, bo wypadło to super.

A scena rozwalania przedmiotów kijem na tym wysypisku, by rozładować frustrację, jest pięknym pokazaniem tego, że niezależnie ile nas różni, to jednak pewne sprawy wkurzają nas dokładnie tak samo. I tu też bardzo mi się podoba, jak rozwiązano "rywalizację" między Maeve a Olą, bo to było tak uroczo szczeniackie, że wiedziałam od początku, że w końcu znajdzie to jakiś zajebisty pay off.

I właśnie w taki sposób serial o dziwnym dzieciaku z dziwną matką, stał się dla mnie świetną produkcją o świetnej grupie różnorodnych dziewczyn. Poproszę więcej.

Osobiście absolutnie nie przeszkadzało mi to, że temat kliniki Otisa został zamieciony pod dywan, na rzecz rozwoju innych wątków. To był ciekawy punkt wyjścia, ale cieszę się, że twórcy nie próbują go ciągnąć w nieskończoność, tylko starają się nam mówić coś nowego o postaciach, które już znamy. A nie namnażać im problemów, byleby tylko odhaczyć coraz większe spektrum rzeczy, o których trzeba porozmawiać. W drugim sezonie moim zdaniem wychodzi to wszystko o wiele bardziej organicznie i przez co mnie oglądało się ten sezon o wiele lepiej.

Oczywiście nieustająco mam z tym serialem podstawowy problem, że trochę za bardzo próbuje on być uniwersalny, przez co praktycznie zapominam, że akcja dzieje się w UK. Czy to wielki problem? Nie, ale pewne rzeczy, tak bardzo próbują być amerykańskie, że aż wyglądają sztucznie.

Mimo wszystko najbardziej kocham w tym serialu to, że sprawia on wrażenie naprawdę dojrzałego i przemyślanego w swoim przekazie. Co nie zdarza się często. Ogromnym, ale to największym plusem jest cholernie różnorodna obsada, która stara nam się zaprezentować przekrój bardzo zróżnicowanego społeczeństwa. Na plus jest też to, że mimo iż serial ma opowiadać o seksie i seksualności, nikt tu nie stara się robić z bohaterów eye candy, jak w takim Riverdale. Tu aktorzy naprawdę wyglądają jak przeciętne nastolatki i chyba dzięki temu, jesteśmy gotowi uwierzyć w te historie.

Z niecierpliwością czekam na trzeci sezon.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top