♯ Serialowe podsumowanie dekady
Czyli: przy czym zmarnowałam kilka miesięcy ostatnich dziesięciu lat.
Kilka osób wyraziło zainteresowanie takim podsumowaniem, a ja nie mam nic lepszego do roboty, siedząc w pracy, więc z chęcią powspominam kilka rzeczy. Z serialami jest trochę prościej niż z filmami, bo jednak wybór jest trochę mniejszy, ale z drugiej strony mam też sporo rzeczy, które porzuciłam gdzieś w połowie i wiem, że jeśli bym je skończyła, to by się tu znalazły. Więc w razie czego zaznaczam, że znajdą się tu tylko produkcje, które widziałam od pierwszego do ostatniego odcinka.
★★★
Wyróżnienie imienia "politycznej poprawności" dla najlepszego ukochanego komediowego:
Community
Komedia to nie jest łatwa sprawa, a zdaniem reżysera Jokera podobno w dzisiejszych czasach całkowicie niemożliwa. Cóż, ja mam inne zdanie na ten temat: tak długo, jak umiemy śmiać się umiejętnie, tak śmieszyć może wszystko. Community to właśnie doskonały przykład tego, że zanim wszyscy krzyczeli głośno o "politycznej poprawności" ta produkcja święciła mniejsze lub większe triumfy w telewizji. A co ciekawe, jednymi z głównych twórców byli... bracia Russo. Więc jasne jest to, że dostaniemy tu świetnych bohaterów, którzy będą mieli swoje indywidualne historie. Produkcja opowiada o publicznej uczelni zarządzanej przez kompletnie niekompetentnego dziekana, na której przypadkiem tworzy się grupa naukowa. Właściwie to główny bohater Jeff chciał tylko wyrwać Brittę, ale wyszło, jak wyszło.
Serial jest absurdalny. Tak, to najlepsze słowo, bo każdy odcinek może różnić się całkowicie tonacją. Dostajemy western, gdy w szkole toczy się bitwa paintballowa, dostajemy tworzenie alternatywnych rzeczywistości, gdy bohaterowie nie wiedzą kogo wysłać po pizzę, czy typowe komediowe romanse rozpisane na zasadzie: to będą ze sobą, czy nie będą. Niedawno powtórzyłam całość, jako że znajduje się ona na Amazonie i może niektóre dowcipy są już lekko czerstwe, to bohaterowie to wynagradzają. Zwłaszcza że jednego z nich gra Donald Glover, a Donald Glover to cud narodowy USA.
★
Wyróżnienie imienia cholernego monopolu Myszki Miki dla ukochanego serialu superhero:
Daredevil
Och jaką trudną walkę właśnie w moim sercu stoczył Matt Murdock z Jessicą Jones o miejsce na tej liście. Mimo wszystko nie będę oceniać tu tylko moich indywidualnych sentymentów, ale też obiektywne przeniesienie bohatera z komiksu na ekran telewizora i ilość dobrych sezonów. No i właśnie nie widziałam nadal trzeciego sezonu Jones, bo w drugim peron odjechał zdecydowanie za daleko od tego, kim Jessica jest w komiksach. A co jak co, komiksy z Jones pochłaniam po kilkanaście razy, są genialne. Daredevil dostał za to dwa obłędnie dobre sezony, jeden słabszy i oboje dostali Defenders. Na Defenders jednak należy spuścić zasłonę milczenia, bo jedyne co tam grało tak naprawdę to właśnie relacja Matta i Jess.
Daredevil jest tym serialem, po którym wszyscy zachłysnęliśmy się jakością produkcji Netflixa. Ma genialny casting, Charlie jest Mattem, on go nie gra, on się nim stał. Jestem kompletnie oczarowana tym, jak patrzy, jak się rusza, jak zmienia głos i posturę w trakcie odcinka. Cudo. Ideał. Doskonałość. Pierwszy sezon wypierdala z kapci. Vincent D'Onofrio jako Fisk to jeden z najlepiej napisanych antagonistów w uniwersum ekranizacji Marvelków. Drugi sezon niestety jest słabszy, relacja z Punisherem i jego wprowadzenie fajnie zmienia dynamikę, ale Hand i Electra już trochę gorzej. No i później jest trzeci sezon, który jest cholernym mistrzostwem świata. Jeśli nie widzieliście, to nie ma co się zastanawiać, nie wydaje mi się by cokolwiek na Disney+ miało to pobić. Tu jest mrocznie, brutalnie, leje się krew i nikt nie bierze jeńców. O takie ekranizacje ukochanych bohaterów nic nie robiłam. I tak to jedyny powód, za który nienawidzę tego, że Disney robi swoją platformę i zaoorał mi seriale na Netflix. Choć w sumie jeden serial, ten serial.
★
Wyróżnienie imienia "będą razem, czy nie będą" dla ukochanego sitcomu:
Cougar Town
Właściwie powinna tu trafić New Girl, ale o niej mam już cały wpis, więc zapraszam na recenzje. A tymczasem opowiem wam o serialu, który sprawił, że moja przyjaciółka i ja będziemy się kochać go końca życia. Ktoś polecił nam sitcom, w którym ludzie mieszkają w ładnym miejscu i piją dużo wina i stwierdziłyśmy, że no kurde, to coś dla nas. Obejrzałyśmy błyskawicznie chyba wszystkie sezony, jeszcze, gdy razem mieszkałyśmy, pijąc przy tym tyle butelek różowego Fresco, że nasze wątroby nam podziękowały, gdy serial się skończył. To typowa produkcja o grupie znajomych mieszkających w jednym miejscu, główna bohaterka ma dorosłego syna, jest po rozwodzie i zaczyna odkrywać życie na nowo. Zwłaszcza że naprzeciwko wprowadza się nowy, przystojny rozwodnik. Strasznie się bałam tego, że przez kilka sezonów twórcy będą nas męczyć motywem schodzenia się bohaterów, ale nie. Na szczęście jest to ograne cholernie uroczo. W najlepszą przyjaciółkę bohaterki wciela się Christa Miller, którą możecie kojarzyć z innego genialnego serialu, jakim jest Scrubs. Tutaj bohaterka Ellie Torres jest kimś, kim chce zostać, jak dorosnę.
No i w serialu bohaterka urządza pogrzeb, za każdym razem jak stłucze ukochany kieliszek to wina. To tak absolutnie i totalnie ja.
★
Wyróżnienie imienia tych wszystkich zdolnych polskich aktorów dla ukochanego serialu krajowej produkcji:
Wataha
Miał być Belfer, ale musiałabym brać pod uwagę tylko pierwszy sezon, który jest cholernie dobry. Drugi niestety zaorał we mnie wszystkie pozytywne uczucia, jakie miałam do tej produkcji i nadzieję, że da się w Polsce robić dobre kryminały. A w wakacje usiadłam i obejrzałam Watahę. Trochę włączyliśmy ją, by posiedzieć sobie na telefonach na jakimś ciężkim kacu, ale dość szybko wciągnęłam się na tyle, że cały pierwszy sezon obejrzałam na jednym wdechu. Ten serial łapie za gardło w pierwszych kilkunastu minutach i nie odpuszcza. To naprawdę dobrze trzymający w napięciu akcyjniak, który rozgrywa się w moim ukochanym miejscu w Polsce, czyli w Bieszczadach. Nakręcony jest pięknie, bohaterowie napisani soczyście i można ich nie znosić, ale nie można im odmówić, że są wyraziści. A bohaterka, którą gra Aleksandra Popławska zjada wszystkich na śniadanie i ma najlepiej napisany wątek odkupienia, jaki widziałam, bardzo ludzki, bardzo wiarygodny.
To serialowe wyżyny i to wcale nie "jak na polskie realia", tylko naprawdę światowa półka. W żadnym momencie nie czuć od tej produkcji swądu cebuli, samo dobro.
★★★
Tak samo, jak w przypadku filmów nie układałam produkcji od najlepszych do najgorszych. Tę gimnastykę zostawiam sobie na topkę tegoroczną, bo jednak będzie trochę mniejszy wybór.
★
Fleabag
I czy muszę dodawać cokolwiek więcej? Wyjątkowo umieszczam tutaj serial, który znajdzie się też w podsumowaniu roku, ale to takiej wielkości perła, że nie da się go pominąć. Moje dziesięć na dziesięć i zaginiony Graal kinematografii. Nie wiem, jak świat mógł istnieć do tej pory bez geniuszu Phoebe Waller-Bridge, wiem tylko, że mój był bez tego niepełny. Produkcja idealna od pierwszej do ostatniej sekundy. Drugi sezon zjada wszystkie inne seriale na śniadanie, prezentując nam w te ponad trzy godziny emocjonalny rollercoster. Po więcej zapraszam na dostępną recenzję.
★
Sharp Objects
W podsumowaniu filmowym znalazła się genialna Gone Girl, więc w serialowym nie może zabraknąć innej adaptacji powieści Gillian Flynn. Książka mnie zachwyciła i przepuściła przez wszystkie najgorsze stany emocjonalne, jak chyba żadna inna, a później serial zrobił ze mną dokładnie to samo. Mocny, brutalny, tajemniczy z Amy Adams, która odpierdala tu taką życiówkę, jak chyba nigdzie indziej. Niedoceniony i stanowczo za mało znany. Jednak o geniuszu tego mrocznego kryminału piszę więcej w dostępnej tu recenzji.
★
Bodyguard
Złote dziecko brytyjskiej telewizji, serial, który wziął wszystkich zaskoczenia i błyskawicznie stał się kultowy. Oglądali go wszyscy i nikt nie wiedział, w którą stronę zmierza cała intryga. Richard Madden w głównej roli tworzy bohatera tak wielowymiarowego, że wszystkie nagrody i nominacje to nadal za mało, by to ocenić. Jeden z niewielu seriali, do których wróciłam tak szybko po pierwszym seansie. Mistrzostwo świata i też ma tutaj recenzję - więc zapraszam tam.
★
The Fall
Widziałam w swoim życiu taką ilość brytyjskich kryminałów, że trudno mnie zaskoczyć już w tej chwili. Oczywiście jednym z największych zwycięzców powinien być Broadchurch, z genialną Colman i jeszcze wspanialszym Tennantem, ale właśnie z uwagi na niego produkcja jest dość szeroko znana. Dlatego postanowiłam wybrać krótszy serial, który powinien być znany jeszcze lepiej moim zdaniem. The Fall to na pierwszy rzut oka klasyczna forma, w której policjant z przeszłością łapie psychopatę z obsesją na jego punkcie... tylko tu wszystko rozbija się o to, że detektywem w płaszczu w tej produkcji jest Gillian Anderson. Mamy więc tu silną, kobiecą bohaterkę, która jest napisana w cholernie dobry sposób. Stella za nic nie przeprasza, a już na pewno za to, że jest jak swoi męscy koledzy i rzadko ma wyrzuty sumienia. Anderson jest doskonała, jest magnetyczna i nie sposób od niej oderwać wzroku. The Fall jest brutalne, więc jeśli ktoś jest wyczulony na przemoc wobec kobiet, to trzeba uważać.
Ciekawym zabiegiem jest też to, że od samego początku wiemy, kto jest mordercą i gdzie on się ukrywa pod płaszczykiem kochającego męża i ojca. W tej roli możemy z przyjemnością pooglądać Jamiego Dornana, który powinien zdecydowanie trzymać się takich produkcji... no i jak dobrze on wygląda w brodzie! Chemia między protagonistką a zabójcą jest hipnotyzująca i przyciągająca i do tej pory taki kuszący na swój sposób zabieg widziałam tylko w Lutherze, dla którego też zabrakło tu miejsca niestety.
★
Orphan Black
Czyli nie może zabraknąć odrobiny dziwnego Sci-Fi na tej liście. Wspominałam już o tym serialu odrobinę, przy wpisie na temat Pride Month, ale nie zaszkodzi zrobić to po raz kolejny. Fabuła zaczyna się dość ciekawie, mamy naszą bohaterkę, która ma kiepską przeszłość, jeszcze gorsze miejsce obecnie w życiu i po jakimś czasie wraca do miasta. Na peronie widzi kobietę, która wygląda jak elegancka wersja jej samej i która skacze pod pociąg. Sarah nie wiele myśląc, zabiera jej torebkę i kradnie jej tożsamość, by ukryć się w życiu kogoś innego, choć na chwilę. Tylko że zmarła Beth okazuje się czubkiem góry lodowej problemów, w jakie wpada Sarah. Okazuje się, że kobiet wyglądających jak ona jest więcej, a wszystko łączy się w spisek złej korporacji klonującej ludzi. Co jest najważniejsze w tym serialu to bohaterki, w sumie w jakiś sposób siostry, które zaczynają swoją nierówną walkę o dowiedzenie się, o co w tym wszystkim chodzi i... przeżycie. Tatiana Maslany wciela się w jednym serialu w kilkanaście głównych bohaterek, zmienia wszystko głosy, akcenty, sposób poruszania się, czy tiki nerwowe. To najlepszy popis aktorstwa, jaki kiedykolwiek widziałam w serialu i jestem obrażona, że Tatiana nie została obsypana nagrodami. To geniusz.
Jeśli lubicie dobre Sci-Fi z nienachalnym feminizmem i fajnymi pomysłami to polecam. Twórcą w sumie ani razu peron nie odjeżdża na tyle daleko, żebyśmy przywalili sobie w czoło. Jasne intryga robi się z czasem coraz bardziej skomplikowana, ale to nie przeszkadza, bo na tym etapie kochamy już wszystkie siostrzyczki do szaleństwa.
★
Hannibal
Czyli Mads Mikkelsen show. Tutaj muszę się wam przyznać, że oglądałam cały ten serial odcinek, po odcinku jak wychodził, więc obecnie już pamiętam szczegóły dość słabo. Jednak pamiętam, że jest to najlepsza adaptacja Hannibala, jaka trafiła na ekrany, sorry not so sorry, ale Mikkelsen moim zdaniem pozamiatał. Osobiście jestem też straszną fanką postaci Willa Grahama i jej problemów, wiem, że dużo osób on wkurwiał, mnie nie. Jeśli ktoś tak bardzo kocha pieski, to musi być super. A tak serio, zakochałam się w tej produkcji od pierwszej chwili, gdy Will przychodzi rekonstruować miejsce zbrodni i zostałam tak samo zauroczona już do końca produkcji. Twórca serialu Bryan Fuller bez cienia skrępowania pokazuje nam na ekranie wszystkie możliwe okropności i muszę mu teraz bardzo podziękować, za to, że czuję dogłębny niepokój na sam widok zdjęcia pszczelego ula, czy grzybów w lesie. No piękna sprawa. Jeśli jednak nie odrzucają was zwłoki, to docenicie, jak pięknie sfilmowana i zmontowana jest to produkcja. Sam Hannibal jest tak bardzo estetyczny w całym swoim otoczeniu, że nie można nie ulec jego urokowi. Oczywiście serial nie jest idealny, ma kilka naprawdę słabych motywów i wkurzających postaci, ale wszystko to prowadzi od początku do jednego zakończenia. Zakończenia, którym ja jestem usatysfakcjonowana.
Ps. Na którymś Pyrkonie trafiłam na nocną prelekcję o tym serialu, prowadzoną przez szefową grupy Hannibal Polskia Kuchnia. Było cudownie, zabawnie i dostaliśmy ciasteczka w kształcie części ciała, za to, że znieśliśmy oglądanie japońskich zwiastunów Hannibala (googlujecie to na własną odpowiedzialność). Super ekipa, jedna z najlepszych prelekcji, na jakich byłam - fandomie robisz to dobrze.
★
Utopia
Dwanaście najdziwniejszych odcinków serialu, jakie będzie wam dane kiedykolwiek zobaczyć. Nie pamiętam już kompletnie, z czyjego polecenia wpadłam na ten serial, ale obejrzałam pierwszy odcinek z moją przyjaciółką i... zadzwoniłam do mojego męża, który jeszcze wtedy ze mną nie mieszkał, by do nas przyszedł, bo czujemy się nieswojo. To chore gówno, które się wcale na to nie zapowiada. Ot mamy sobie komiks, w którym jest zawarta informacja o międzynarodowym spisku farmaceutycznym, który przypadkiem trafia w niepowołane ręce. Nasza zbieranina dziwnych bohaterów przez kolejne odcinki będzie uciekać przed tajemniczą organizacją, która wysyła za nimi morderców. To jest na wskroś brytyjska produkcja, w amerykańskiej telewizji nikt bez pardonu nie dałby sceny strzelaniny w szkole, mordowania dzieci, całych rodzin, czy tortur. Utopia to mocniejsze uderzenie, niż to, które dostajemy w niektórych odcinkach Black Mirror. Przez to, że serial jest zwarty i ma tak mało odcinków, jest spójny, zwarty i szokujący - nikt tu niczego nie rozwadnia. I jeszcze... jak to wszystko wygląda! To jeden z najpiękniejszych seriali jaki widziałam, kwasowe kolory, idealne kadry, genialna praca kamery! A na dodatek to takie niepokojące Sci-Fi, które mogłoby się wydarzyć bez najmniejszego problemu.
Serial miał być kupiony przez HBO i dostać reboot, ale na szczęście temat umarł, po sprzedaży praw. Może to i dobrze, bo to, co jest, jest idealne.
★
Sons of Anarchy
Moja ukochana perełka, najlepsza rzecz, jaką zostawił w moim życiu mój były, poza kluczami, jak się wyprowadził. Zaczęłam oglądać razem z nim od jakiegoś piątego sezonu, tylko po to, by później obejrzeć samemu wszystkie poprzednie. Sprzedałam ten serial też mojej przyjaciółce i kolejny raz robiłam rewatch już z nią, nie mogąc przestać się zachwycać tym, jak dobre to jest. Co najważniejsze mimo siedmiu sezonów to spójna historia jednego bohatera, wokół którego toczą się wszystkie wydarzenia. Serial ma genialne zakończenie, więc nie macie co się martwić, że któryś z tych słabszych sezonów do niczego nie prowadzi, bo prowadzi do pięknego, poetyckiego zakończenia. Serial ma świetnych bohaterów, jednych kochamy, innych nienawidzimy, ale wszyscy są jacyś. No i ma też bohaterki, które niezależnie czy są przygodą, czy żoną mają czasem większe jaja niż ich faceci.
Jedna z produkcji do których mam ogromny sentyment, uwielbiam klimat tych słonecznych Stanów Zjednoczonych, tych przystojnych kolesi na motorach i obłędną ścieżkę dźwiękową. Jeśli kochacie Peaky Blinders, to koniecznie powinniście sprawdzić Sons of Anarchy, bo to w gruncie rzeczy dość podobne historie, osadzone w skrajnie innych czasach.
I co najważniejsze ten serial ma dużo, bardzo dużo Charliego Hunnama bez koszulki. Nic tylko kochać.
★
Peaky Blinders
Skoro słowo się rzekło, to musi się też znaleźć ta produkcja. Co prawda trochę się nad tym zastanawiam, bo ten serial ma kilka naprawdę nierównych sezonów, ale wizualnie to cudo. To jak ta produkcja jest zrealizowana w najmniejszym detalu i po prostu zachwyca. Na oglądanie namówił mnie mąż i nagle, w pierwszej scenie wjechał Cillian Murphy i Nick Cave, a ja miałam takie: o kurde, to najlepszy serial w życiu. Oddanie wyglądu Birmingham z okresu międzywojennego jest doskonałe, każdy domek, każdy samochód, każdy cholerny płaszcz i kaszkiet jest dopasowany perfekcyjnie. Serial ma genialną ścieżkę dźwiękową i obsadę, której nie da się nie pokochać. Wspomniany Cillian tworzy bohatera tak złożonego i niejednoznacznego, że od razu się w nim zakochujemy, mimo że nie należy on do wybitnie przystojnych ludzi (jak na przykład wspomniany wcześniej Hunnam). Historia rodziny Shelby jest ciekawa, ale niestety czasami łapie zadyszkę. Osobiście miałam wielki problem z sezonem z Rosjanami, ale za to wynagrodził mi to kolejny.
Proszę państwa, ten serial jest na tej liście i w moim sercu na zawsze, z uwagi na jego czwarty sezon. To jest czyste cudo i geniusz. Jeśli chodzi o najlepsze sezony seriali w całehj historii mojego oglądania, to będzie ten i drugi sezon Flebag, później przepaść i może pierwszy Big Little Lies... ale duża przepaść. W czwartym sezonie rodzina Shelby mierzy się z włoską mafią pod rozkazami Adriena Brody, który kradnie całe show. On tam wpada, pojawia się w kadrze i możemy iść do domu, jest pozamiatane. Nigdy nie spodziewałam się, że Adrien Brody będzie dla mnie w jakikolwiek sposób pociągający... tu jest oszałamiający.
Fun Fact: ostatnio SolangeLind zaczęła oglądać Peaky Blinders i pochwaliła się tym w social mediach. Zaczęłam się śmiać, że crush na Cilliana murowany, a ona wyśmiała mnie, że gdzie? Przecież on nie jest w jej typie. Teraz co rano jak sprawdzam telefon mam spam wsparcia estetycznego w postaci jego zdjęć. Także polecam.
★
BoJack Horseman
I na koniec produkcja, która jeszcze w styczniu doczeka się rozbudowanego wpisu, gdy na Netflix zagości finał tej historii. Na razie nie chciałam poruszać tematu animowanego konia, bo po ostatniej odsłonie jego przygód mam same pozytywne wrażenia, a to nie o to w tym cyrku chodzi. BoJack to pozornie zabawna produkcja o dawnym gwiazdorze seriali telewizyjnych, który teraz tylko odcina kupony od minionej sławy. Za dużo pije, trochę ćpa, wdaje się w beznadziejne związki, jest chujem wobec najbliższych i... ma depresję. Kompletnie nie spodziewałam się po tej animowanej komedyjce tego, jak mocno, jak brutalnie i jak prawdziwie złapie ona niektóre tematy. To najszczersze zobrazowanie depresji, jakie widziałam w serialu, a nadal mówimy tu o animowanych zwierzętach. Niektóre odcinki tej produkcji są tak dla mnie emocjonalne, że wywracają mi żołądek na drugą stronę.
No i w towarzystwie BoJacka jest postać nieudanej pisarki Diane, która jak nikt inny oddaje moje wewnętrzne niepokoje. Fun Fact: mój mąż nienawidzi tej bohaterki, więc trochę przypał.
Jednak wracając do samego serialu, jeśli chcecie obejrzeć jedną z najciekawszych produkcji tej dekady, to moim śmiałym poleceniem będzie właśnie serial o animowanym koniu. Nie będziecie żałować.
★★★
Prawda jest taka, że mam w plecy wiele serialowych klasyków, więc w tej materii nie czuję się aż tak pewnie. Filmów widziałam w życiu znacznie więcej, jednak na nadrabianie kolejnych kultowych produkcji zwyczajnie brakuje mi czasu, gdy jestem zasypywana popkulturalną paszą, którą chcę oglądać. Dlatego zamiast takiej Sukcesji obejrzałam Wiedźmina, a zamiast kultowego The Office pierwszeństwo miała The Marvelous Mrs. Maisel. Nie jestem dumna z moich wyborów, ale co zrobić?
Może poprawię się w kolejnym roku i postaram się poza paszą wrzucić w siebie coś wartościowego.
Standardowo - czekam na wasze opinie, o czym tu zapomniałam!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top