ROZDZIAŁ XXIII

*Alarm*

-No co jest. - wstałam i pobiegłam do głównej części kryjówki, sekundę później tubą zjechał Henryk. - Henryk?! - krzyknęłam. - Co się dzieje?

-Cyn! Nie, nie mam pojęcia pomóż szukać Raya! Charlotte, wiesz gdzie Ray?

-Nie mam pojecia. - powiedziała, gdy razem z Jasperem wyszli z windy.

-Heeeey! - krzyknął Ray, po kilkurazowym wykryzkiwaniu jego imienia.

-Co? -spojrzałam w jego stronę i usiadłam przed nim na ramię okrągłej sofy.

-Boże, a alarm nie miał być tylko w nagłych przypadkach? - spytał Blondyn.

-To jest nagły przypadek. Patrzcie! Zrobiłem kapitankorndogi!- zawył z zachwycenia.

-Jesus, ja stąd spadam. - powiedziałam odwaracajac się.

Kilka minut później

-Cynthia?

-Czeegggoo jeszcze? - marudziłam.

-Lubisz diamenty? A bardziej lubisz je pilnować? - Spytał.

-Diamenty są fajne- odpowiedziałam, nie zainteresowana.

-To sie zbieraj. Jedziemy do muzeum cała nasza trójka. -rzekł Blondyn i wyszedł. Nici ze snu.

~~

Tak, pilnowaliśmy tego diamentu, ale opowiem wam wszystko w punktach.

1. Henryk zobaczył ładną dziewczynę, więc podszedł do niej i zaczęli rozmawiać.

2. Potem ta laska powiedziała, że chce ukraść ten diament.

3. Bohaterzy nie ruszali się o krok od tego diamentu, ale ja musialam wyjść. Sprawy fizjologiczne co nie?

4. Wróciłam. Ta laska próbowała otworzyć pudełko z bardzo drogim kamieniem, a Henryk i Ray kręcili się w kółko, jakby byli ślepi. Noi byli.

5. Pomogłam chłopakom z tą dwójką, ponieważ Piper radziła sobie świetnie, jakby dowiedziała się o sekrecie Henryka. Więcej normalnych ludzi w kryjówce.

6. Pod koniec podziękowaliśmy Piper i wróciliśmy do kryjówki.

Nie, nie udało się z diamentem. Ślepy chłopak rzucił go na podłogę. Ale to przecież nie jego wina. -skończyłam swój monolog w kryjówce i wróciłam do łóżka. Jutro szkoła.

~~

Wstałam z bólem głowy i serca, więc pierwsze co to podszedłam do szafki i wyciągnęłam dwie tabletki i wodę. Spokojnie - ból serca jest spowodowany powrotem do szkoły.

Przepiłam tabletki wodą i ruszyłam do łazienki by przemyć twarz zimną wodą, lekko się pomalować, wymyć zęby itp.

Wzięłam top, szarą rozpinaną bluzę i czarne Jeansy, ubrałam buty, wzięłam plecak i poszłam do głównej części kryjówki.

-Płatki. - powiedziałam, biorąc jedzenie z maszyny i siadając na okrągłej kanapie.

Zjadłam, pożegnałam się z Schwozem, który był akurat tam gdzie ja i ruszyłam w stronę windy, prosto do szkoły.

-Ten dzień to będą tortury. Czuję. - powiedziałam do przyjaciół.

-Myślimy jednym mózgiem?

-Nie wydaje mi się. Jestem sto razy mądrzejsza od ciebie. Chyba, że ty myślisz tą głupszą stroną. - powiedziałam do blondyna i ruszyłam prosto na historie.

-Z bólem serca ogłaszam, że dzisiejsze lekcja się nie odbędzie. Będzie ważny apel. Już, idziemy! - dobra teraz mam wyzwanie. Nie zasnąć.

Usiadłam w jednym z rzędów na końcu, a Charlotte obok mnie.

-Jak myślisz o co chodzi? - spytała.

-Myślę, że chcą spalić to miejsce i nas o tym poinformować. - powiedziałam poważnie.

-Trochę pozytymizmu nie zaszkodzi Pani Manchester. - szepnął Dunlop.

-Pozytymizm jest do dupy. - mruknęłam.

-Dzień dobry uczniowie! - rzekł POZYTYWNIE. - Nasze dzisiejsze spotkanie, będzie wydaje mi się ciekawe dla każdego.
Otóż nie przedłużajmy. W ten piątek odbędzie się bal szkolny, za ten którego nie było w walentynki.
Bal zacznie się o godzinie 18:00 i nie widzę niczego dolewania do napojów. - w tej chwilii dyrektor popatrzył na Mitcha, a każdy pod nosem się zaśmiał.- tyle chciałem, idźcie na stołówkę pierwsza lekcja odwołana.- A gdzie ten WAŻNY apel?

-Jak pieknie nie muszę patrzeć na Shapen. - zawyłam z zachwytu, a trójka obok mnie się zaśmiała. - Page, idziemy na zakupy dzisiaj.

-Page? - spytał Jasper.

-Jak możesz nie znać nazwiska swojej przyjaciółki! -splunęłam.

-Widzimy się na stołówce. - powiedziałam i pociągnęłam Page w stronę łazienki.

-Laska, z kim my pójdziemy?! - krzyknęła Charlotte.

-Ty idz z Jasperem- zaśmiałam się.

-W sumieee. Mogę iść z nim jak przyjaciółka z przyjacielem, ale ty wtedy idziesz z Henrykiem.

-Dziewczyno, pół dziewczyn w szkole na niego leci, nie wydaje mi się by akurat z tego "tłumu" wybrał swoją przyjaciółkę. -mruknęłam, malując sobie usta waniliową pomadką.

-Stara, on prędzej Ciebie wybierze z tego tłumu niż taką Bianke. Ale to chłopcy zapraszają dziewczyny, nie my ich. Chodźmy głodna jestem. - powiedziała i pociągnęła mnie za rękę.

-Macie już kogoś na oku, z kim chciałybyście iść? -spytał Jasper zajadając sałatkę. Tak Jasper jadł sałatkę.

-Ja mam, ale raczej z nim nie pójdę. - rzekłam. Oczywiście chodziło O Henryka.

-To chodź ze mną też nie mam z kim iść. -mruknął Blondyn. - Eh, przepraszam. - wstał i podszedł do mnie. - Pójdziesz ze mną na bal? -Każdy patrzył się w naszą stronę przez co było trochę niezręcznie. Moje serce biło jak głupie, a Charlotte śmiała się pod nosem.

-Jasne, pójdę z tobą. - Uśmiechnął się, a ja to odwzajemniłam.

*Dzień Balu*

Poszłam z Charlotte do galerii, jednak ja nic nie kupiłam. Przypomniałam sobie, że kiedyś dostałam na urodziny od Ray'a i Schwoza czarną sukienkę przed kolana na ramiączkach plus czarna siateczka na obojczykach w dół oraz jako rękawy.

Czarny to zdecydowanie mój kolor.

Do tego, mój ship się udaje. Jasper zaprosił Charlotte na bal!!!!

*Godzina 15:30- kryjówka.*

Właśnie się malowałam, a Charlotte robiła sobie fryzurę.

Zrobiłam sobie czarne kreski, wytuszowalam rzęsy nałożyłam korektor, puder oraz rozświetlacz. Do wypełnienia dodałam bordowo-Czerwoną pomadkę.

Do sukienki dodałam wysokie buty, nie na obcasie. Nie lubię. Ubrałam jeszcze kolczyki w kształcie błyskawicy i taki sam naszyjnik.

Włosy miałam wyprostowane.

Byłam gotowa.

Charlotte miała na sobie beżowo-białą sukienke rozkloszowaną od talii w dół kończącą się przed kolanami. Włosy związała w wysokiego kucyka, który przez kręcone włosy bardziej przypominał koka. Usta miała pomalowane błyszczykiem.
Ubrała beżowe szpilki i byłyśmy gotowe.

-Laska wyglądamy jak dwa inne światy. - zasmialam się.

-Wyglądasz ślicznie. - powiedziała moja przyjaciółka. I jak tu jej nie kochać?

-Ty też. Chodźmy bo sie spóźnimy.

-Raaaay, podwieziesz nas? - spytałam.
-Pod chatę Henryka, bo z tego co wiem oni nie dadzą rady tu przyjść bo wtedy się spóźnimy. - powiedziałam. - Jasper zepsuł krawat. - szepnęłam.

Wyjechaliśmy i chwilę później byliśmy pod domem blondyna.
Nie pukając weszłyśmy do środka, gdzie siedziała Piper.

-Hej Pipes. - podeszłam do dziewczyny i ją przytuliłam.

-Ty idziesz z Henrykiem, no nie?-spytała, ja pokręciłam głową na tak. - Cały dzień o tym gadał. - szepnęła.

-Charlotte, Cynthia!! Wyglądacie prześlicznie!! - Krzyknęła Siren z kuchni i do nas podeszła.

-Dziękujemy. -mruknęła Charlotte i sie uśmiechnęła.

-To wasz pierwszy bal, prawda? - spytała.

-Tak, tak. Mam nadzieję, że nie ostatni, bo na codzień nie chce mi się stroić. - zaśmiałam się a z góry zszedł Jasper i Henryk. Jasper miał Czarny garnitur z białą koszulą, a Henryk był cały na czarno. W jednym momencie popatrzyłam się na Charlotte, która miała wielki uśmiech na twarzy i chyba sie rumieniła.

Chłopcy podszedli do nas i się przywitaliśmy, a Siren i Piper pożegnały nas słowami: "Ładnie razem wyglądacie".

Była lekko niezręczna cisza, przez co każdy w jednym momencie się zaśmiał.

-Wchodzimy? - spytał Blondyn podając mi rękę, ja ją złapałam i tak wszedliśmy na imprezę.

-Emm.. - czy tylko mi jest zawsze niezręcznie na początku jakiejkolwiek imprezy?

-Henryk, wybacz porwe Ci twoją dziewczynę, bo to moja ulubiona piosenka.

-Serio Charlotte, dziewczyna? - zasmialam się.

-No patrz, jak sie zawstydził. - Odwróciłam się w jego stronę, a ten już poszedł usiąść razem z Jasperem. Obydwie bawiłyśmy się na parkiecie przez jedną piosenkę, która trwała wieki.

Wzięłam czerwony kubeczek, do którego nalałam ulubionego napoju i poszłyśmy usiąść do chłopaków. Przez następne dwie piosenki tylko rozmawialiśmy.

-Chodź. - powiedział Hart i pociągnął mnie na parkiet. O mało się nie oblałam.

-Prawie sie oblałam, Hart. - krzyknęłam do blondyna. Jasper i Charlotte, chwilę później do nas dołączyli. W pewnej chwili zmienili piosenkę na bardziej powolną, co sie stało lekko niezręcznie, ale przybliżyłam się do Blondyna, totalnie nie potrafiłam tańczyć i on widział jak kaleczę, przez to ciągle się śmiał.

-Charlotte i Jasper pasują do siebie. - Zakłóciłam ciszę.

-Też tak uważam. Jeszcze chwila i zobaczymy ich na ołtarzu. - zaśmiał się.

Tańczyliśmy przez jeszcze cztery piosenki i usiadliśmy na pufach.

-Jesteśmy słabi. - powiedziałam.

-Ta dwójka się tam jeszcze trzyma. - zaśmiał się.

-Hej Cyn. -przywitał się Max, Blondyn przewrócił oczami i zaczął pić.

-Zatańczymy? - zapytał, podając mi rękę.

Popatrzyłam w stronę, blondyna bo jednak z nim tutaj przyszłam, a on kiwnął mi tylko krótkie, tak więc złapałam dłoń Maxa i znów wyszliśmy na parkiet.

-Czemu Henryk decyduje, z kim możesz tańczyć, a z kim nie? - spytał, zepsułeś mi humor tym pytaniem, dzięki.

-Ponieważ z nim tu przyszłam, a ty z kim przyszedłeś? - spytałam.

-Z taką dziewczyną... Która właśnie siedzi z twoim chłopakiem. - popatrzyłam się w stronę Henryka..

-Przyszedłeś z Bianką? Przepraszam na chwilę.

-Hejj, Henryk. - powiedziałam siadając obok chłopaka.

-Kim ona jest? - spytała Dziewczyna.

-Jestem osobą, którą tutaj zaprosil, kochanie. -Nie lubiłam jej i tego nie ukrywałam tak samo jak Charlotte, która chwilę później do nas dołączyła.

-Em.. Ja już pójdę. -powiedziała lekko zmieszana.

-Dziękuję! - krzyknęłam za nią.

-Jesteś bardzo nie miła, Cyn. - powiedział, Jasper.

-Dzięki- szepnął Blondyn i wyciągnął mnie na parkiet. Po tym co sie stało Blondyn też jej nie lubił.

*Godzina 21:36*

Wyszliśmy już z imprezy, zmęczeni.

-Jak sie cieszę, że nie ubrałam szpilek. - zasmiałam się.

Posiedzieliśmy jeszcze chwilę u Henryka, ale szybko postanowilam wracać do domu. Henryk oferował żebym została u nich, ale obiecałam Ray'owi, że wrócę trzeźwa do domu.

-Hej, wróciłam!- krzyknęłam.

-Jak się bawiliście? - spytał Ray.

-Było w porządku, tylko taka zdzira mnie wkurzyła. - powiedziałam, chwilę później dopiero przemyślałam co powiedziałam.

-Piłaś? - spytał.

-Tylko cole, przecież obiecałam. Idę spać jestem zmęczona. Kocham cię! - pobiegłam do swojego pokoju, szybko ściągnęłam tą śliczną sukienke, zmylam makijaż, ubrałam piżamę i poszłam spać.

*Rano*

-Nawet nie próbuj mnie budzić, Hart. - powiedziałam.

-Ray Cię woła. - uniósł ręce w gęście obrony i wyszedł.

Poszłam do łazienki rozczesałam włosy, umyłam zęby pomalowałam rzęsy, ponieważ bez rzęs, wyglądam okropnie. Nawet się nie przebrałam, tylko ubrałam czarną bluzę i poszłam do Ray'a.

-Muszę wyjechać na kilka dni.- powiedział, gdy weszłam. -Możesz pomagać Henrykowi, przez moją nieobecność?

-Cz-Czekaj, gdzie wyjeżdżasz? - spytałam.

-Do miasta dwie godziny stąd, chciałem Cię zabrać, ale nie mogę. Schwoz zostaje w kryjówce.

-Okey, kiedy wyjeżdżasz? - spytałam.

-Teraz. - no co on sobie myśli?

-Żartujesz? Eh, nie ważne. Pa, Ray- powiedziałam i poszłam do siebie.

Wkurzyłam się, że Ray coś ukrywa. I jeszcze mówi mi dziesięć minut przed, że wyjeżdża na kilka dni.

Chwilę później, wszedl do mnie do pokoju, przytulił mnie i przeprosił, że wcześniej mi o tym nie powiedział.

Czyli bycie pełnoprawną bohaterką, czas zacząć. Fajnie.

Hejka hejka. Co tam u was?

Opowiadajcie, jak życie 🥰

Gwiazdka, komentarz?

✨✨✨✨✨

mrs_mikaelson_bitch kc

Dopisuje z przyszłości. Następny rozdział pojawi sie za okolo tydzień, no moze troszkę mniej. Musze sie zregenerować 🥰

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top