ROZDZIAŁ XXI

Zacznijmy od początku. Mam chłopaka, którego uwielbiam.. Jednak nie kocham w ten sposób. To jeden z błędów, które popełniłam w życiu- zgodziłam się.

-Jaką ja jestem idiotką - powiedziałam, rzucając się na moje łóżko.

-Wiemy, o tym. - zaśmiał się, pewien brązowo oki Blondyn.

-Daruj sobie, Hart. Proszę wyjdź, chciałabym posiedzieć sama. - mruknęłam, podnosząc lekko głowę w stronę nastolatka.

-Widziałem status związku Maxa- Onie- Ehh, te dziewczyny są dziwne. Wchodzą w związek, z czego powinny się cieszyć, a te wracają przygnębione do domu. - zaśmiał się lekko.

-To zbyt skomplikowane. - powiedziałam rzucając w jego stronę poduszkę, którą i tak złapał.

-No więc słucham. - powiedział siadając obok mnie.

-Proooszę Henryk.. - wysapałam.

-Ta rozmowa nas nie ominie- powiedział, rzucając we mnie tą samą poduszką i wyszedł z pokoju.

Z bólem serca wstałam z miejsca Bogów, podeszłam do szafki, by wziąć piżamę i pójść po prysznic.

-Mój pierwszy związek -sapnęłam, gdy ciepłe krople zaczęły spływać po moim ciele. To uczucie zawsze mnie usypiało.

-Shit Cynthia.. Lubisz go-bardzo, ale... Ughhhh- burknęłam. Dialog z samą sobą się nie kończył. Wnioski z niego?
Żaden co mógłby mi pomóc, jedynie stwierdzenie, że siedzenie z Ray'em źle na mnie zrobiło.. Ponieważ mówię do siebie.

Wyznam wam w sekrecie, że czasami pod prysznicem odgrywam różne scenki z filmów.

Wyszłam spod prysznica, patrząc od razu w lustro. Raju, ale mi się przytyło.

-Przestań robić z siebie Jaspera, dziewczyno! - krzyknęłam, uderzając się w czoło. Definitywnie coś jest ze mną nie tak.

Ubrałam się w dres i poszłam do pokoju głównego kryjówki, co dziwnie każdy prawie tam był, oprócz Schwoza. Szkoda, chciałam go trochę poduczyć mówienia po angielsku.

-Księżniczka wróciła - powiedział Ray, mało z nim rozmawiam teraz.

-Ta. - powiedziałam, zlewając go. Za bardzo mnie wkurzył.

-A ona dalej wkurzona o tamto? - szepnął do Henryka, zbyt głośno.

-Żebyś wiedział, staruszku, że tak. - powiedziałam, podkreślając słowo "staruszku"

-Igrasz sobie, Cynthia. Trochę szacunku, dla osoby z którą teraz mieszkasz. -powiedział mężczyzna, wyższym tonem.

-Ta, luz. Spadam, nara - powiedziałam biorąc lody, i idąc do swojego pokoju.

-Co się stało z tą dziewczyną? - powiedział Schwoz, siadając przy ekranach.

-Dla ciebie. Nic - powiedziałam odsłaniając głowę, z koła zębatego.

Wzięłam laptopa, i zadzwoniłam- teraz do mojego chłopaka na kamerce.

Po chwilii rozmowy, powiedział:

-Wziąłem udział w kastingu, do filmu. No znaczy chce. Pojedziesz tam ze mną? - spytał.

-Ojejj.. No jasne, że tak! - krzyknęłam podekscytowana. - Też chętnie, bym wzięła udział w jakimś kastingu, ale.. Ehh- powiedziałam, biorąc łyżeczkę do ust.

-Ale.. - pogonił mnie.

-Chyba, nie jestem aż tak pewna siebie.. Czuję, że to za wcześnie.- oznajmiłam.

-Cyn.. Weź ty lepiej uwierz w siebie i rusz dupę na jakiś kasting, jeśli chcesz zostać aktorką, to ja będę cię wspierał. - powiedział, wpatrując się mocno w ekran, na co się zasmialam.

-To gdzie ten kasting, aktorze? - powiedziałam teatralnie.

-W Nowym Yorku. - No nie.. Ja tam niw pojadę!

-To ja chyba nie mogę z tobą pojechać.. - mruknęłam.

-Co? Dlaczego? - powiedział, lekko przybity.

-W Nowym Yorku zabili mojego ojca - powiedziałam prawie, lecz sobie przypomniałam, że nigdy go nie miałam. He he

-Nie wiem, czy Ray się zgodzi. Wiesz co, pójdę go o tym poinformować. Daj chwilkę - powiedziałam i zamknęłam laptopa.

-Ray. - powiedziałam.

-Hm? - odpowiedział, a każdy popatrzył się w moją stronę.

-Mój chłopak - powiedziałam dumnie. - Ma kasting za niedługo, do filmu w... Nowym Yorku.. Puścisz mnie? - spytałam. Cała gromadka, prócz Henryka wyszczerzyla oczy.

-Henryk, od kiedy chcesz zostać aktorem?-spytał, wymijając moje pytanie. Banda kretynów.

-Nie chodzę z nim! - krzyknęłam. - Max, to mój chłopak.. Od dzisiaj. - powiedziałam. - Jadę do Nowego Yorku i nie słyszę sprzeciwu. - powiedziałam i wyszłam.

Ponownie otworzyłam urządzenie i zadzwoniłam.

-Jedziemy do Nowego Yorku, aktorze. - zasmialam się. - A kiedy? - spytałam.

-Za tydzień, jest kasting. Wiesz co Cynthia, zadzwonię później, rodzice mnie wołają. Do zobaczenia. - powiedział i sie rozłączył.

Chłopcy.

A więc, iż wiedziałam, że już nie oddzwoni postanowiłam iść spać. Jutro szkoła.

~~

Wstałam, z bólem serca i podeszłam do komody, wzięłam Jeansy bluzę i top i poszlam do łazienki zrobić poranną toaletę.

Wytuszowalam rzęsy, maźnęłam kilka razy błyszczykiem po ustach wyprostowałam włosy i poszłam z plecakiem do głównej części kryjówki.

-Dzień dobry. -powiedziałam, biorąc łyk wody.

-Ta, cześć. - powiedział obrażony Ray.

-Słuchaj Ray, skończmy ten spór. Przepraszam, za wczoraj. - powiedziała siadając na stole, obok mężczyzny.

-Ja ciebie też przepraszam. - powiedział i mnie objął. - odwieźć Cię do szkoły?- spytał.

-Nie trzeba, zaraz tu będzie..

-No witam, Raya i panią mam przez całe życie okres. - powiedział Blondyn, wychodząc z windy.

-No właśnie, on. Pan wysokie ego. Do zobaczenia, Ray - powiedziałam i weszłam do windy.

-Więc, jak Ci się układa, z tym aktorem? - spytał czekoladowo oki.

-Jestem z nim od dnia. Wyczuwam zazdrość, Henryku Harcie. - odpowiedziałam.

-Tak, jasne.- prychnął.

Wszedliśmy od razu do sali Pani Shapen, szybko zajmując swoje miejsca.

-Dobry, dzieciaki- rzuciła od zniechęcenia, nauczycielka.

-Ale entuzjazm, powiem pani. - prychnęłam.

-Szacunku, troszkę. - powiedziała, wstając.

-Moja glupia matka, kiedyś mi powiedziała, że szacunek równa się szacunek. - rzuciłam.

-Koniec. Wzywam twoją matkę. - powiedziała, biorąc telefon.

-A to pani nie doimformowana widzę. Moja matka, dla mnie już dawno nie żyje. -syknęłam, wychodząc.

-Nie przejmujcie się tą bachorzycą. - rzuciła Shapen.

-Przepraszam, jak ją pani nazwała? - wtrącił się Henryk.

-B-A-C-H-O-R-Z-Y-C-Ą. Jeszcze raz?! - krzyknęła.

-Nie ma prawa ją pani w ten sposób nazywać! - rzucił Henryk, ta jednak mu nie odpowiedziała i machnęła ręką w gęście znudzenia.

Nienawidzę tej cholernej nauczycielki. Jakby, tak teraz.. Jej biurko by się zapaliło.. - pomyślałam.

Chwilę później uslyszalam alarm. Chwila, że co?

Spanikowana spytałam jakiegoś randoma, co się stało. A ten odpowiedział, że jakiejś nauczycielce, zapaliło się biurko. Świetnie Cynthia. Świetnie.

-Mamy problem. - powiedziałam do trójki, ciągnąc ich za sobą. - pomyślałam o tym, by biurko Shapen się podpaliło.. I to się stało- powiedziałam zestresowana, gdy wyszliśmy ze szkoły.

-Idziemy do kryjówki. -rzuciła Charlotte.

-Chce się pozbyć niezniszczalności i mojej nowej mocy- rzuciłam, gdy wszystko już wyjaśniłam.

-Ale wiesz, że to będzie boleszne? - odparł Schwoz.

-Mam to gdzieś, okey? Kiedy byśmy mogli to zrobić? - powiedziałam.

-Musze, zbudować maszynę więc może.. Z tydzień. -wymamrotał Schwoz.

-To może się przydać! - powiedziałam po chwili ciszy. - Teraz cisza. - powiedziałam i ucichli.

-Fajnie by było, gdyby Drex, Elizabeth oraz Jack przyszli do kryjówki ze związanymi rękoma. - pomyślałam.

-Wystarczy czekać. Tylko się nie przestraszcie. - rzuciłam i poszlam do pokoju.

-Nis zostaniesz? - spytał Ray.

-Za chwilę, pojawi się tu moja matka, Drex oraz Jack... Więc nie. Adios - powiedziałam, a koło zębate się zamknęło.

Jedno do rozwiązania mniej.

~~

-Hej- powiedziałam z intuzjazmem, widząc Maxa.

-Cześć. -odpowiedział mi, przytulił i pocałował w czubek głowy.

-Fu, weźcie się za naukę w szkole, miłość zostawcie dla siebie. - powiedziała Page, obok mnie, na co się zasmialismy.

-A więc, jak z twoją pewnością siebie? - spytał, gdy odprowadzał mnie pod klasę.

-Coraz lepiej ni powiem. Cieszę się, że mogę Cię wspierać podczas twojego kastingu. - powiedziałam, i dalam bu całusa w policzek. -Do zobaczenia później. - rzuciłam i weszłam do sali.

Lekcja była dosyć nudna. Chemia jest okropna. Charlotte jest dziwna lubiąc ten przedmiot. Przepraszam, ona każdy lubi.

-O czym tak myślisz, Evans? - spytała w średnim wieku nauczycielka.

-Manchester, pani profesor. Zamyśliłam się, przepraszam. -wymamrotałam.

~~

Dwa sprawdzianu w dniu, dużo napraw w kryjówce jest dosyć męczące jak na jedeń dzień, więc po wykonaniu wieczornej toalety od razu położyłam się spać.

GOOD MORNIGN LOVEE

co tam, jak tam?

Nie mam pojecia, co tu napisać. Mam nadzieję, że u was jest cudownie.

Jutro możliwe, że wstawię rozdział.

Kocham was, i dobranoc dla mnie i dla ryxh do nie śpią i dzień dobry, dla tych co wstali :3

Gwiazdka? Komentarz?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top