ROZDZIAŁ XVI

Obudziłam się była 5:46.

Przed moim łóżkiem stał.. Henryk.

-Jezus - zaczęłam, lekko się podnosząc- co ty chcesz? - spytałam.

-Ubierz coś i chodź - powiedział i wyszedł z pokoju.

Wykonałam polecenie ubierając buty i bluzę.

Wyszłam z pokoju, a chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę koła zębatego.

-Widzisz to? - powiedział, wskazując na wehikuł czasu.- Wejdziemy tam. - powiedział ciągnąc mnie w stronę maszyny.

-Henryk, na głowę upadłeś?! - krzyknęłam, a on zakrył mi palcem usta.

-Nie krzycz, obudzą się - powiedział, on się naćpał? - zostawimy karteczkę, że weszliśmy do wehikułu czasu, i jak coś ny nas ratowali. - zaśmiał się.

-Głupi jesteś. - powiedziałam próbując wrócić do pokoju.

-No dawaaaj- powiedział wbijając mi palce w żebra.

-Ty chyba nie myślisz, że się zgodzę. - powiedziałam zakładając rękę, na rękę.

-Też się kocham - i pociągnął mnie w stronę maszyny.

-O nie, nie, nie, nie- On był silniejszy. Po 2 minutach, pojawiliśmy się w... dżungli?

-Co, do cholery? Gdzie ten portal?! - uderzyłam chłopaka w ramię. - Coś ty narobił?!- krzyknęłam - Ćpałeś?

-Cśś, słyszysz to? - powiedział ciągnąć mnie w stronę jakiegoś pnia, był ogromny.

Po chwili przeczekania przed nami pojawiło się coś potężnego, więc chwyciłam mocniej dłoń chłopaka obok mnie.

-Hehe, boisz się - zaśmiał się cicho, siadając bliżej mnie.

-A ty nie? Jak stąd wrócimy to proszę się do mnie nie odzywać przez miesiąc. - powiedziałam puszczając jego dłoń.

-Ej no weź.. Nudno było. - jaki on jest głupi, co ja w nim widzę prócz tych pięknych... Czekoladowych... Oczu.

-M-mam coś na twarzy? - spytał.

-Niee... O mój Boże! - ta bestia stała ciągle obok nas jeszcze tak blisko mnie.

Przysunęłam się jeszcze bliżej powoli do blondyna, ponieważ ten.. Można go nazwać dinozaurem? Powiedzmy, widać było, że jest głodny.

-Jego zjedz- powiedziałam chowając się za Blondynem, a on się na mnie oskarżycielsko popatrzył.

-Emm... Uciekaj - powiedział, i po kilku sekundach już nas nie było.

17:58

Henryk ciągle próbował do mnie zagadać, jednak udawałam, że jestem zła. Oczywiście byłam, ale uwieeelbiam z nim rozmawiać.

-Może już się do mnie odezwiesz? - powiedział Blondyn siedzący obok mnie

-Zimno mi-powiedziałam - rozpalmy ogień - dodałam wstając i zbierając suche gałązki.

-Wreszcie - powiedział.

Rozpaliliśmy ogień już po 18 a ja usiadłam na jakimś pniu.

-chyba w dżungli nie ma hoteli, więc gdzie będziemy spać? - spytałam wpatrując się w ogień.

-Em.. Tutaj. - powiedział biorąc z kieszeni namiot, czekaj... Skąd on to ma?!

-Wo wo wo wo wo- wstałam - wo. Skąd ty to masz?

-Nie pytaj, tylko pomóż mi rozłożyć. - powiedział, więc wykonałam polecenie.

-Jakie to skomplikowane... Sam sobie radź - powiedziałam siadając przy ogniu.

Gdy Henryk skończył się męczyć z namiotem weszliśmy i zaczęliśmy już normalnie rozmawiać.

-Przeszło ci? - spytał siedząc obok mnie.

-Nie, idę spać - powiedziałam kładąc mu się na brzuchu.

-Nie za wygodnie Ci? - powiedział z śmiechem.

-Przypominam Ci, że ty mnie tu zaciągnąłeś, a ja nie widzę tutaj poduszek. - powiedziałam, zamykając oczy.

-Ehh dobranoc Cynthia - powiedział gdy już zasypiałam.






12:19

Gdy się obudziłam to ja leżałam normalnie a on na moim ramieniu, głupek jak zwykle.

-Emmm- powiedziałam gdy się już obudził.

-Co? - spytał, mówiłam już, że jest głupi?

To co tu się działo było okropne, wszędzie jakieś dinozaury, nie jadłam ogólnie od dwóch dni. Mam nadzieję, że ktokolwiek o nas pomyślał i pomoże nam stąd wyjść.

-Ja tu nie wytrzymam! Po co chciałeś tu włazić?! Co jak zostaniemy tu na zawsze, sory ty nie, ja tak! - krzyknęłam mu prosto w twarz.

-Przesadzasz. - powiedział spokojnie.

-Ja przesadzam?! Mój Boże co cię wzięło żeby tu wlazić?! - krzyknęłam znowu.

-Wyluzuj Cyn, przecież wiesz, że się stąd wydostaniemy! - krzyknął teraz w moja stronę.

-Jasne, może za tysiąc lat! - kłóciliśmy się, może tak z 10 minut.

-O moj boże jesteś tak głupi!!! - powiedziałam - Co ja w tobie widzę- O mój Boże.

-Że co? - powiedział, poczułam się skrępowana.

-Emm, no- zaczęłam się jąkać, a chłopak do mnie przybliżać.

-Odejdź odemnie jestem na ciebie zła! - krzyknęłam żeby zmienić temat.

On nie odpowiedział.

Tylko mnie pocałował.

Co się właśnie w tej chwilii stało?

Henryk całował łagodnie jednak czuć było od niego dominacją.

O mój Boże!

Całuję się z Henrykiem, ktorego kocham już od kilku miesięcy?!

Na środku Dżungli.

Podzczas tego cudownego momentu, usłyszałam bicie patelni o garnek.

To był sen.....
~~
Obudziłem się...

-Dlaczego śniłem, o całującej się ze mną, ze mną... Cynthii? - pomyślał Blondyn budząc sie w tym samym czasie co dziewczyna.


Zapraszam was wszystkich na mój pogrzeb!

Adios uciekam do San Diego!!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top