ROZDZIAŁ XV

Widok, który znaleźliśmy za otwartymi drzwiami był okropny.

Był tam ten psychol, Charlotte oraz.. Cynthia.

Mężczyzna stał nad dziewczynami mówiąc cóś, potem bijąc je. Nie mogłem na to patrzyć, chciałem już tam wejść, ale Ray mnie zatrzymał.

Po chwili do pomieszczenia weszła kobieta, to była matka dziewczyny.

Zaczęła się kłócić z mężczyzną.

Cynthia zauważyła nas gdy już weszliśmy do pomieszczenia. Uśmiechnęła się przez ból a na jej palcu pojawiła się mała błyskawica, którą w 3 sekundy przecięła liny Charlotte- miała tą samą moc co ja.

Charlotte zaczęła robić to samo, wzięła telekinezą jakieś butelki, które zaczęły spadać na parę kuzynostwa.

Charlotte rozwiązała Cynthie, a ona zamiast uciec, podeszła do nich jeszcze.

-Jestem Cynthia Manchester. - powiedziała i rzuciła w obojga błyskawicami. Ray słysząc te słowa promiennie się Uśmiechnął.

Po związaniu kuzynostwa, przeszukaliśmy jeszcze całe laboratorium przeszukując go. Rozdzieliliśmy się, ja i Cynthią poszliśmy w lewo, a Ray i Charlotte w prawo.

Zaczęliśmy wszystko przeczesywać w ciszy jednak nie trwała ona zbyt długo, jak tylko odeszliśmy trochę dalej. Cynthia mnie, lekko jednak czule przytuliła, co szybko odwzajemniłem.

-Przepraszam.. - powiedziała próbując się odemnie oderwać, nie pozwoliłem jej, przez te całe 3 tygodnie jej nie widziałem. Widząc moją reakcje znów mnie objęła.

-Cynthia.. Już dobrze, nie masz za co przepraszać. Cieszę się tak bardzo, że cię widzę. - powiedziałem a ona lekko sie odsuwając musnęła swoimi ustami mój policzek, odeszła z uśmiechem i zaczęła dalej wszystko oglądać.

-Mój Boże, patrz! - powiedziała podchodząc do mnie z małym szczeniakiem. Był wygłodzony i bardzo brudny. Nie mogliśmy go tu zostawić, on musiał szybko coś zjeść.

-Daj mi go- powiedziałem wyciągając rękę.

-Oj nie mój drogi. On zostaje u mnie. - powiedziała i zaczęła iść w miejsce w którym się rozdzieliliśmy.

-Co to jest? - krzyknął Ray, w naszą stronę, a Charlotte szybko do nas podeszła biorąc dziewczynie małą istotę z rąk, na co zabiłem ją wzrokiem, nw co ona się uroczo uśmiechnęła.

-Trzeba go nakarmić, umyć itp. Będziemy musieli pojechac do weterynarza, bo młody potrzebuje pomocy specjalisty. - powiedziała Cynthia, na co Ray tylko kiwnął głową.

Dziewczyna podeszła do mężczyzny i mocno go przytuliła.

-Cynthia Manchester, mówisz? - powiedział.

-Chciałabym... - powiedziała mocniej go przytulając.

-Zawsze Ciebie będę traktował, jak córkę, której nie mogę mieć.. Cynthio... Manchester - jedna łza poleciała jej po policzku, on widząc to szybko ją przetarł.

Weszliśmy do auta, w którym dawno byli już zamknięci moja "matka" i "wujek". Nie, oni nie pójdą do więzienia w Svellwiev. Oni będą w specjalnym więzieniu kryjówki.

20 kilometrów pod ziemią.

Gdy już wsadziliśmy ich do cel, daleko od siebie wszystko Schwoz zaczął wszystko zabezpieczać.

Nie byłem już potrzebny więc poszedłem na górę, do moich przyjaciół. Przy stole siedziała Cynthia, Jasper i Charlotte. Jasper bawił się z małym, a dziewczyny siedziały pod kocem, Cynthia przewracała w dłoni bransoletkę, którą dałem jej na urodziny, a? Charlotte przyglądała się Jasperowi.

Usiadłem obok dziewczyn, opierając głowę o ramię fioletowo okiej.

Ta nawet nie drgnęła, tylko nadal wpatrywała się w bransoletkę.

Po chwili siedzenia i patrzenia się w bransoletkę dziewczyny drzwi od windy się otworzyły, a Schwoz i Ray wyszli z windy. Dziewczyna na widok niskiego mężczyzny pisnęła i pobiegła w stronę Schwartza.

-Schwoz!! - krzyknęła przytulając przyjaciela.

-Szynthia! - powiedział, po chwili namysłu próbował się poprawić, mówiąc różne inne słowa.

-Cynthia- wybuchła śmiechem jak mężczyzna nie mógł poradzić sobie z wymową jej imienia.

Po sekundzie dołączyła się do nich Char przytulając najpierw Kapitana, a potem naukowca.

-Cynthia, tym razem nie damy was skrzywdzić. Charlotte, czy chcesz usunąć swoje moce? - powiedział Ray patrząc na dziewczynę.

-Mogą nam się przydać.. - powiedziała na co kapitan kiwnął głową.

Cynthia pov

Siedzenie w kryjówce to coś o czym marzyłam od ostatnich trzech tygodni.

Po przywitaniu się z Jasperem poszłam usiąść razem z Charlotte, biorąc jeszcze duży koc żeby było nam cieplej.

Po chwili od kryjówki wszedł Henryk rozglądając się chwilę. Podszedł do stolika siadając obok mnie, Blondyn położył głowę na moim ramieniu, ale ja mimo przyjemnego dreszczu ani nie drgnęłam. Nie musialam odwracać wzroku, żeby widzieć jak Henryk przygląda mi się jak bawię się bransoletką od niego, i Charlotte, która podchodząc do Jasper zaczęła nam robić zdjęcia.

Ciekawą masz galerie, Charlotte.

Po chwilii do kryjówki wszedł Schwoz, razem z Ray'em. Mimo iż ta chwila była cudowna musiałam się przywitać z Schwozem.

Wracamy do teraźniejszości

Siedziałam z przyjaciółmi, głośno z nimi rozmawiając. Chciałam zrzucić z siebie resztę tych okropnych rąk na moim ciele.

-Wiecie co, znajdźcie jakiś film, ja idę pod prysznic. - powiedziałam wstając i idąc w stronę koła zębatego.

To co zobaczyłam przed lustrem...

Bylam wychudzona, mimo, że dawali nam jedzenie to nie potrafiłam go przełknąć.

Miałam wszędzie siniaki, przez testy.. Niby jestem niezniszczalna to, nie mam. Pojecia jakim sposobem mam siniaki, które w ogóle nie bolą. Nie chfe byc niezniszczalna, muszę pogadać o tym z Ray'em.

Wyszłam z prysznica, ubrałam legginsy i top a włosy zostawilam do samego wyschnięcia.

-Macie coś? - spytałam podwijając lekko koszulkę w dół.

- Horror - powiedział, Henryk poruszając znacząco brwiami. Postanowiłam, że pogadam o tym z Ray'em jutro.

Usiadłam na moim miejscu i zaczęłam oglądać, lubię horrory, ale musieli akurat wybrać jeden z straszniejszych.

Co chwilę zakrywałam sobie twarz kocem, jednak Henryk ciągle mi go zabierał. Tak bardzo tęskniłam za tymi ludźmi.

Już czułam, że będzie jump scare, więc zakryłam sobie oczy jak zwykle.

-Nie tym razem- odsunęłam się od niego i przysunęłam do Charlotte, która tez umierała ze strachu.

2 godziny później

Ja, Ray i Schwaz pożegnaliśmy się z trójką znajomych.

- Henryk. - zaczęłam do przyjaciela, gdy wchodzili do windy.

-Tak? - mruknął.

-Proszę, odprowadźcie Charlotte pod dom.. - powiedziałam i się lekko uśmiechnęłam.

2:56

Leżałam na łóżku rozmyślając. Mimo, że byłam bardzo zmęczona powieki mi się nie zamykały. 20 km podemną były osoby, które mi zepsuły życie.

Wzięłam telefon z myślą by z kimś popisać, na szczęście jedna osoba była aktywna.

Henryk

-Widzę, że ktoś tu tez nie może zasnąć - napisałam, po chwili zaczął odpisywać.

-No widzisz, jak sie trzymasz? - odpisał a ja się szeroko uśmiechnęłam.

-Lepiej mi chociaż.. Jakbyś mi nie próbował odsłonić oczu, dawno bym już spała

-Wyluzuj Cyn, robiłem to specjalnie.

- nie odpisałam, udając, że jestem obrażona.

-No wiedziałem, że sie obrazi. Od dzisiaj jestem Jasnowidz Hart - napisał, a ja sie zaśmiałam.

-Głupi jesteś

-:(

Pisaliśmy całą noc, w końcu zasypiając.


DZIEŃ DOBRY

DAWNO NIE BYŁO 1000 PONAD SŁÓW, ALE I PROMISE TERAZ BĘDĄ TYLKO TAKIE

narazie będzie spokojnie, i zajmiemy się relacjami bohaterów.... 😏

PRZEPRASZAM ZA NIEOBECNOŚĆ!!

-Amelia 😻

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top