ROZDZIAŁ V

~~~
*rozmowa przez telefon*

-Charlotte, gdzie ty jesteś?! - krzyknęłam do słuchawki - dobrze wiesz, że nie wiem w co się ubrać!

-Ciszej, już dochodzę otwórz mi drzwi. - powiedziała z dziwnym spokojem dziewczyna.

Zbiegłam szybko na dół, otworzyłam drzwi i bez żadnego przywitania zaciągnęłam do pokoju.

-I co?! - powiedziałam
.

-poczekaj myślę.... Mam! - powiedziała i podała mi ubrania.
(zdjęcie u góry)

-cudownie! - powiedziałam gdy dziewczyna rozplatywala mi warkocze, żebym miała lekkie fale.

Charlotte wyglądała ślicznie. Ubrała jeansy w moro tylko różowe i czarny top- niby łatwa stylizacja a na niej wyglądała pięknie.

Nie powiedziałam wam, dlaczego dzisiaj ważny jest dla mnie strój. Otóż dzisiaj spotykamy się z Ethanem i Willem.

Chwilę później byłyśmy już przy sklepie Ray'a.

-Cześć Jasp! Nie schodzisz? - powiedziałam.

-Hej, nie. Ray kazał mi posiedzieć u góry, ponieważ... Za dużo mówiłem. Dziewczyny, ładnie wyglądacie. - powiedział z uśmiechem.

-Dziękujemy-powiedziała Charlotte i poszłyśmy do windy.

-Hej!!!! Jest tu ktoś?!-krzyknęłam.

-Cześć, tak tylko Ścios znów się kłóci z Rayem. To już jest nudne! - powiedział Henryk i na przywitanie nas przytulił.
I znów ten przyjemny, niepotrzebny dreszcz i zarumieniona twarz.

-Ścios!!!!! Wracaj tutaj i nie zachowujcie się jak dzieci! Praca nas czeka a ja i Charlotte wychodzimy o 17!-krzyknęłam, prawie rozwalając sobie gardło.

~~~

16:40

Siedziałam z Henrykiem głośno z nim rozmawiając. Pytał o różne rzeczy typu gdzie chcemy iść i tym podobne.

-Uwielbiam to! A widziałeś.... - zaczęłam, ale przerwała mi Charlotte ciągnąca mnie za rękę.

-Na nas już pora, cześć wam! - powiedziałam, nie powiem było mi przykro bo rozmawiałam z moim przyjacielem.

Byłyśmy tam, gdzie miałyśmy się spotkać z chłopakami.

-Stresuje się.. Czuję, że stanie się coś złego. - powiedziałam pokazując jej malutką broń ukrytą w bransoletce.

-mądre... O już idą! - powiedziała.

-Cześć, przepraszamy, że tak późno. Mieliśmy coś do załatwienia - powiedział Will.

-nie ma problemu, wchodzimy? - odparłam.

Rozmawiało nam się bardzo miło. Nie myślałam, że aż tak ich polubię, jednak czekoladowo Oki Blondyn dalej był jedyną osobą o której wtedy myslalam...

-Może się gdzieś przejdziemy-powiedział Will z chytrym uśmiechem.

Weszliśmy w jakąś ciemną alejkę gdy poczułam, że coś z tyłu zaciska mnie wokół talii i przywiązuje do czegoś.

-Ej co wy... no nie spodziewałam się... Nocne szczury! - krzyknęłam.

-A i owszem. Wybaczcie dziewczyny, ale zemsta jest słodka.

-Ale.. Co my wam zrobiłyśmy?! - krzyknęła dziewczyna obok mnie.

-Z tego co się orientuję, wasz rycerz w złotej zbroi zawsze się zjawia gdy osoby że Svellwiew mają kłopoty.

-Nie, to tak nie działa. Trzeba zadzwonić na linię, bo chyba oni mają swoje własne życie nie? - powiedziałam próbując rozciąć linie.

Wreszcie mi się to udało, a oni gdzieś odeszły zaczęłam rozcinać linę przyjaciółki.

Gdy mi się to udało to rolę się zmieniły i to my byłyśmy teraz na wolności, a oni pod wpływem lasera
.
-Nikt-powiedziałam kopiąc chłopaka w twarz - Nie - teraz drugiego - Będzie - znów wróciłam do pierwszego chłopaka - Robił nadzieję mojej przyjaciółce, a potem ja przywiązywał jak psa! - gdy chciałam znów kopnąć ktoś złapał mnie za ramiona.

-Hej, wszystko okey? - powiedział mój przyjaciel.

-Jasne tylko... Ci kretyni zrobili nam tylko nadzieję! Potem poprostu nas zostawili i zrobili z nas jakieś mięso dla wygłodniałych lwów! Tak się nie robi! Jakby nie to, że pomagam bohaterom dawno by nie żyli... - oznajmiłam po czym zrozumiałam to co kilka sekund temu wyszło z moich ust.

Odeszłam od niego, żeby trochę pomyśleć.

Co jakbym serio kogoś zabiła? Nie, to tylko słowa.

Czyny się liczą

. To były słowa puszcozne na wiatr, nic nie znaczyły. -

Tego typu myśli krzątały mi się po zdezorientowanej głowie.

-Wracajmy już. - Powiedział starszy bohater, gdy policja przyjechała po kretynów..

Kilka chwil później byliśmy już w kryjówce.

-Dużo.. Dużo lodów. - powiedziałam to urządzenia - z wielką łyżką-dodałam po czym wzięłam lody i zaczęłam je jeść. Powiem wam, że humor lekko mi się poprawił.

-Kretyni z tych szczurów wielkie!! - zaśmiał się Henryk. - myśleli, że pokonają nas? Jeszcze do tego była tam Charlotte i Cynthia. Oni nie mieli szans! - znów się zaśmiał po czym wziął sobie łyżeczkę i zaczął mi podjadać lody.

-Henryk... To się źle skończy jeśli nie odłożysz w tej chwili i tej łyżeczki - patrzyłam na niego jedząc więcej zmrożonego produktu.

-W twoim przypadku... Tak samo. - powiedział z uśmiechem biorąc następna łyżeczkę do ust.

-Masz rację... Zbyt szybko jadłam lody.! AŁAAA moja cholerna głowa.-zaczęłam w nią uderzać jakby miało to coś dać.

Właśnie skończyłam się kłócić z Henrykiem o lody, bo.. Je zjedliśmy.

-Dobra to co chcecie zrobić? - powiedziałam ledwo żyjąc.

-Ja bym sobie pograł w tenisa stołowego.. - powiedział Ray.

-to ja idę poplotkować z moją kochaną przyjaciółką-powiedziałam i szybko podbiegłam do Charlotte, przekręcając jej krzesełko w moją stronę
Hej - powiedziałam z wielkim uśmiechem.

-A więc.. Moja droga Cynthio. Jak twoje relacje z Henrykiem? - powiedziała trochę ciszej - Dalej jesteś zauroczona - spytała.

-A myślisz, że dlaczego się zgodziłam na te spotkanie z szczurami.- szepnęłam--Żeby o nim ZAPOMNIEĆ - powiedziałam zbyt głośno.

-O kim?? - powiedziała populacja mężczyzn w kryjówce równocześnie.

-Emm....

Hej!
Co słychać? Przepraszam, że taki krótki, bo tylko około 850 słów.
Jeszcz3 raz wielkie dzięki za 100 wyświetleń kochani!!
Miłego wieczorka!
Pamiętajcie o pytaniach!
Kochamm🤍🤍✨

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top