PROLOG
Dedykuje te opowiadanie każdemu, kto marzy o swoim blondynie z czekoladowymi oczami.
***
Czternastolatka ruszyła w głąb korytarza, przechodząc do wielkiego salonu, gdzie siedziała jej rodzicielka. Elizabeth — jej mama, była wpatrzona w telewizor, popijając co jakiś czas gorącą, parującą herbatę z jej ulubionego kubka. Zawsze piła z lawendowego naczynia i nie pozwalała nikomu innemu go dotykać.
Cynthia miała ochotę zwiedzić Swellview, jej nowy dom, choć bała się, że Elizabeth nie zgodzi się, by chodziła samotnie po nowym otoczeniu. Po wydarzeniach z Nowego Jorku niechętnie ją gdzieś puszczała. W końcu brunetka o ciemnych jak węgielki tęczówkach była jej oczkiem w głowie. Miały tylko siebie.
—Mamo? —zapytała niepewnie Evans, tym łapiąc uwagę swojej rodzicielki. Spojrzała na nią z niewiarygodnie wielką czułością, jej wzrok stał się miękki.
—Tak, mała?
—Mogłabym... no wiesz, pozwiedzać okolice? Może poznam jakiś rówieśników. —zaczęła, a widząc jak wyraz twarzy jej mamy się zmienia, wyciągnęła telefon z szarej bluzy, wskazując na przezroczyste urządzenie w niebieskiej oprawie. —Będę ciągle pod telefonem, obiecuję! —rzuciła pewnie, a ten tekst jej mamę przekonał. Kiwnęła głową, lekko się uśmiechając.
—Zaczynamy nowe życie, Cynthia. Tu jesteśmy bezpieczne. Idź i baw się dobrze. —mruknęła jej mama, na co dziewczyna podbiegła do kobiety, całując ją w czoło. Potem ruszyła w stronę przedpokoju, zakładając na stopy czarne, wysokie conversy. Obejrzała się w lustrze, poprawiając długie włosy i spojrzała na swój strój. Miała na sobie za dużą, szarą bluzę i czarne legginsy, w których przyjechała do jej nowego domu. Pożegnała się jeszcze szybko z mamą i wybiegła z domu.
Przyjemny wiatr dotykał jej odkrytej skóry, rozwiewając jej włosy. Był ostatni dzień lata, a na dworze było na tyle przyjemnie, że na spokojnie mogła wyjść w jej ulubionym rodzaju ubrań. W bluzach.
Dochodziła dwudziesta pierwsza, przez co robiło już się powoli ciemno, a wschód słońca przed nią zakrył jej całą widoczność przed nią. W taki sposób wpadła na dziewczynę, o ciemniejszej od niej karnacji, pięknych, kręconych włosach i dużych oczach. Zaniepokojona spojrzała na jej rówieśniczkę i jej dwóch kompanów, którzy wpatrywali się w nią.
—Jezu, przepraszam. Kompletnie Cię nie zauważyłam. —rzuciła głupio, na co dziewczyna machnęła dłonią. Cynthia widząc przed sobą dłoń dziewczyny uścisnęła ją.
—Nie przejmuj się. Jestem Charlotte, a ty? —zapytała, będąc miło nastawiona do dziewczyny, której w życiu nie widziała.
—Cynthia, Cynthia Evans. —odpowiedziała. Była szczęśliwa, że kogoś poznała w tak szybkim obrębie czasu.
—Przeprowadziłaś się tutaj? W życiu Cię nie widziałam. —zapytała Charlotte, a potem spojrzała na jej dwójkę przyjaciół, którzy stali, w ogóle się nie odzywając. —Wybacz, Ci dwaj przygłupy, którzy nie potrafią się odezwać do Henryk i Jasper. —dodała, wskazując najpierw na blondyna o ładnych, czekoladowych oczach, ubranego w czerwoną koszulę w białą kratkę, biały t-shirt i czarne dżinsy. Do tego miał na sobie niskie vansy. Później wskazała na bruneta, o bardzo gęstych lokach, który uśmiechnął się miło. Ten za to miał na sobie granatowe dżinsy i bluzę.
Kiwnęłam w ich stronę głową, odpowiadając Charlotte.
—Tak, dzisiaj razem z mamą przyjechałyśmy tutaj na stałe z Nowego Jorku.
—O to super! Właśnie idziemy na spacer, chcesz iść z nami? Chętnie Cię bliżej poznam, chłopcy zapewne też. —rzuciła, na co kiwnęłam głową i ruszyłam z nimi w drogę. Dwójka przyjaciół ciemnoskórej w końcu się odezwała, opowiadając o głupich historiach z ich życia, co jakiś czas przerywając, by wskazać na jakiś budynek i powiedzieć mi co tam jest. Była im wdzięczna, że ją oprowadzili po mieście.
I bardzo ich polubiła. Po tym, jak doszła razem z nowymi znajomymi pod jej dom, pożegnała się i podziękowała za mile spędzony czas. Nie mogła się doczekać poniedziałku i spotkania z nimi w szkole.
Z tą myślą weszła do domu, witając się z mamą. Opowiedziała jej o wszystkim, a mama była zachwycona, że już poznała jakieś osoby i o wiele łatwiej będzie jej się zaklimatyzować.
Nikt jednak nie wiedział tego, że Swellview przytworzy jej wiele problemów.
No hej:) ostatnio pomyślałam sobie, ze przeczytam swojego fanfika i zobaczyłam jaki wielki miał potencjał. Wiec postanowiłam napisać go od nowa, zmieniając lekko fabułę. Mam nadzieje ze będziecie ze mną i z nowa historia Cynthii i Henryka!
Miłego dnia, i do następnego! x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top