Porwanie i śmierć

*Pov Tony*
Siedziałem w pokoju Hailie czekając na nią, po jakiejś chwili usłyszałem krzyk ojca i płaczącą Hailie wstając z łóżka otworzyłem drzwi bo chciałem zejść na dół i zderzyłem się z Hailie. Płakała więc zaprowadziłem ją do mojego pokoju i nie wychodziłem już z niego siedziałem z moją siostrą nie chciałem jej opuszczać teraz. Po jakiejś godzinie poszliśmy z Hailie na dół tylko po coś do jedzenia na szczęście nikogo tam nie było zrobiłem nam płatki zjedliśmy w kuchni, po zjedzeniu kierując się do mojego pokoju natknęliśmy na Dylana ominął nas z lekką złością nie zwracaliśmy na niego uwagi więc poszliśmy dalej. Z Hailie oglądaliśmy Krainę Lodu, Hailie po dwóch godzinach poszła spać zauważyłem to więc wyłączyłem bajkę i poszedłem spać razem z nią. Następnego dnia obudziłem się pierwszy była 4:27 nie umiałem znowu zasnąć więc zszedłem z łóżka, przykryłem Hailie, ogarnąłem się trochę i zszedłem na dół nikogo tam nie było nie dziwię się jak jest taka godzina. Zjadłem jednego tosta i wypiłem herbatę i wpadłem na pomysł żeby tak kupić ojcu, bracią i Hailie prezent jakiś za to co się wczoraj stało trochę mi odbiło a chcę być dla nich miły, więc poszedłem ubrać buty i moją kurtkę gdy wszedłem do garażu i próbowałem odpalić mój motor ktoś mnie pociągnął i jakąś szmatką przykrył mi buzię od razu poczułem, że mdleje. Po dłuższej chwili obudziłem się w jakimś opuszczonym domu nie słyszałem nikogo i myślałem, że mnie zostawili tutaj ale po chwili usłyszałem czyjeś głosy mówili coś o okupie i sprzedaniu mnie? Ale dlaczego? I kto to jest? Czemu akurat ja?

-No, no drogi Tony
-Czego chcecie odemnie?
-Tony jeszcze nie wiesz? My nie chcemy ciebie nam zależy na kasie
-Czemu akurat ja?
-To chyba proste handlujesz narkotykami cn?- rozpoznałem ten głos to był Ryder
-Ryder?! Kurwa wypuście mnie
-Chyba sobie żartujesz? Nie zasłużyłeś, nie dałeś nam narko na imprezę sprzedałeś nas cm?
-Co? O co wam chodzi?
-Koniec tego przywal mu czy coś
-Z chęcią- mówiąc to dostałem w twarz i brzuch zabolało
-Nienawidzę was

Jak tylko to powiedziałem czułem jak leci mi krew i dostałem jeszcze raz w mordę bolało, nie pokazywałem tego nie chciałem być mięczakiem. Po dłuższej chwili znowu ktoś przyszedł tym razem ktoś kogo nie znałem, nie rozpoznałem jego głosu chociaż brzmiał jakby to była dziewczyna nie myliłem się. Odezwała się do mnie mówiąc, że jestem słaby i nie powinienem istnieć, miała rację. Potrzebowałem pomocy czemu nikt kurwa nie przyjeżdża serio nie jestem aż taki wart co moja siostra jakby to była Hailie od razu by już tu byli i ratowali ją a mnie? Nawet palcem nie ruszą. Po znowu dłuższej chwili usłyszałem jak ktoś znowu rozmawia tym razem przez telefon z Vincentem skąd wiem? Słyszałem jego imię czyli to oznacza, że porywacz ma numer do Vincenta po zakończonej rozmowie ktoś zaczynał mnie rozwiązywać od krzesła, ściągnął mi opaskę i ujrzałem Leo, który kazał mi być cicho, wyciągnął mnie z tego domu i od razu jego autem pojechaliśmy do rezydencji Monetów ale czemu Leo? Czemu nie moja rodzina, nie moi bracia, ojciec serio mieli mnie aż tak gdzieś. Jak tylko przyjechaliśmy do rezydencji Leo też wyszedł z auta i wszedł do domu razem ze mną ja poszedłem od razu do pokoju a Leo poszedł do gabinetu Vincenta. Po dłuższej chwili ktoś zapukał do mojego pokoju pozwoliłem wejść ale nie miałem i tak ochoty rozmawiać mieli mnie gdzieś to Leo mnie uratował a nie moi bracia. Czemu to ja muszę być tym gorszym kurwa...?

-Tony musimy porozmawiać- zagadał Vincent
-O czym? O tym jak mnie kurwa nie chcieliście szukać? Mieliście mnie gdzieś kurwa minęło z jakieś prawie 2 dni od mojego porwania a ja dalej tam kurwa czekałem!
-Tony uspokój się
-Chciałem pojechać do sklepu, pojechać po prezenty dla was za ostatni mój wyskok przy ojcu kurwa wyjechałem o 4:30-35 a wy kurwa mnie odnajdujecie następnego dnia kurwa weźcie się pierdolcie chciałem być miły dla was, chciałem wam kupić prezent żeby poprawić naszą sytuację rodzinną widać, że to na nic.... Czemu to ja muszę być tym gorszym co..?- odpowiedziałem płacząc nie dałem rady musiały mi polecieć łzy
-Tony to Hailie mnie wysłała po ciebie martwiła się- powiedział Leo
-Tak myślałem my z Hailie się wspieramy przynajmniej, ostatnio nawet ojciec ją uderzył ona nie chce z nikim rozmawiać teraz zostałem jej ja...
-Kocham cię Tony nie mogłabym cię tam zostawić musiałam wysłać Leo a wysłałam go bo wiedziałam, że porwał cię Ryder
-Co? Skąd?- zapytałem
-Widziałam was przez okno a Ryder'a rozpoznałam po tej lasce wiedziałam, że to on Tony musisz się bardziej pilnować
-Wiem ale czy teraz już mogę zostać sam..?
-Tony nie zostawię cię teraz- powiedziała mi Hailie
-Obiecuję, że nic sobie nie zrobię Hailie
-Tony i tak sobie musimy porozmawiać- powiedział to nikt inny jak nasz ojciec
-Ta super...
-Uważaj na słowa i na swoje zachowanie Tony- powiedział mi to Vincent
-Skończyłeś już Vincent?
-Tony uspokój się naprawdę
-Mhm możecie wyjść już
-Nie.
-To nie było pytanie Vincent wychodźcie tam są drzwi ja idę spać więc zapraszam do wyjścia
-Brak słów do ciebie mam Tony- powiedział ojciec

Wszyscy wyszli a ja wziąłem telefon i napisałem do Mony:

"Mona nigdy ci tego nie mówiłem, pamiętasz jak się wtedy zachowałem w szkole przy wejściu? Przyspieszyłem bo bałem się twojej reakcji na pewną wiadomość a chodziło o moje rany bolała wiadomość, którą mi wysłałaś, że nie chcesz mnie znać za tą akcję na imprezie ale Mona ja chcę ci powiedzieć, że kocham cię i nie wyobrażam sobie życia z inną dziewczyną naprawdę Mona daj mi szansę wszystko co wytłumaczę jeżeli nie chcesz dać mi szansy okej tylko daj mi znać"

Napisałem jej to odłożyłem telefon wziąłem z szuflady żyletkę i poszedłem do łazienki tym razem się zamknąłem wlałem do wanny wody, odłożyłem żyletkę na umywalkę wyszedłem z łazienki i poszedłem po telefon wróciłem i zamknąłem drzwi, wyłączyłem wodę i sprawdziłem telefon Mona mi odpisała napisała mi:

"Tony to co się zadziało na imprezie nie ma już znaczenia, byłam w tobie zakochana ale to było dawno teraz nie wiem co czuję musiałabym przemyśleć to co się stało i czy mogę ci dać kolejną szansę. Pomiędzy nami nic nie ma Tony na razie muszę naprawdę przemyśleć to co się stało chociaż wątpię, że dam ci szansę to co się stało zabolało ale cóż czasu nie cofniesz"

Po jakimś czasie napisała mi znowu:

"-Tony przemyślałam to nie mogę dać ci kolejnej szansy jakbym była bardzo zakochana dałabym ci ją ale przepraszam wszystko się zmieniło, możemy chociaż zostać przyjaciółmi"
"-Dobrze Mona rozumiem to chcę żebyś wiedziała, że dalej cię kocham i chcę się pożegnać z tobą nie daje rady kończę po prostu z handlem narko, czy innymi wyskokami kończę życie po prostu"
"-O czym ty mówisz??""-Tony?!""-Halooo??"

Wziąłem żyletkę a telefon odłożyłem na szafkę i wszedłem do wanny pełnej wody, miałem taką ochotę żeby mnie już tu nie było kochałem ich wszystkich ale moje problemy są chujowe nie mogę z nimi żyć płakałem, płakałem cały czas i tylko słyszałem cięgłe brzęczenie mojego telefonu widziałem, że to Mona dzwoni i piszę. Bolało to, że muszą ją zostawić ale coś jak to ona powiedziała czasu już nie cofniesz.

-Kocham ich wszystkich, kocham ich ponad życie

Powiedziałem do siebie i po tych słowach zacząłem robić sobie rany głębsze, głębsze i jeszcze bardziej głębsze aż zabolało jak pociągnąłem za mocno i zemdlałem. Słyszałem przed tym jeszcze pukanie do drzwi nie udało się im.... Nigdy więcej się nie obudziłem po prostu zginąłem w własnej wannie w swoim domu, w swoim pokoju... Bolało ale czasu już nie cofnę.....

------------------------------------------------------------------

Z góry dziękuję za przeczytanie itp.
Miłego dnia/ wieczorku i czytania miśki❤️

Słowa: 1258

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top