>15<

- Oh Adrien.. Wszyscy wiedzą, że Ci groziła.. - zaśmiała się Valentine.

- Groziła mówisz? - parsknął blondyn.

- Mówiła, że jak nie będziesz jej chronił i dalej zachowywał się jak jej chłopak to zabije ważną w życiu dla Ciebie osobę.

- Najważniejszą dla mnie osobą jest Marinette. Poza tym. Ona nic takiego nie mówiła i nie robię tego z żadnej Twojej wymyślonej groźby!

Co się dzieje z Tobą Marinette? Niedawno byłaś jeszcze silna gotowa wszystkich zatłuc, a teraz płaczesz w koszulkę swojego wroga! Dasz radę! Podnieś się! Zrób to dla Felix'a, on by tego chciał. Byś była silna. Nie pozwól sobą pomiatać.

- Chcesz wojny Valentine? - spytałam odrywając się od zaskoczonego chłopaka. Moja twarz ponownie była bez uczuć, bez emocji. Taka jak dawniej. Bezduszna.

- Ja? - wskazała na siebie. - Już dawno ją wygrałam.

- Chcesz jego? To sobie bierz. - wzruszyłam ramionami. - Nie potrzebuje go do szczęścia.

- Ale... Marinette.. - blondyn złapał mnie za ramię. Strzepnęłam jego dłoń.

- Nie! Odczep się ode mnie raz na zawsze, rozumiesz?! Myślisz, że to co wtedy mówiłam to pod wpływem JAKIŚ emocji?! To się myliłeś! Dla Ciebie nigdy nie było u mnie miejsca! - krzyknęłam, a on wpatrywał się we mnie wielkimi oczami. Wybacz...

- Widzicie! ONA GO ZRANIŁA.

- A idź się z nim pieprzyć. - warknęłam w jej stronę. Odwróciłam głowę w stronę Adrien'a. Na ułamek sekundy zadrżał mój cichy głos. - Wybacz mi.

Z uniesioną głową ruszyłam w stronę swojej ławki. Przy okazji ramieniem odepchnęłam złotooką tak by upadła na ziemię. Posłałam wszystkim wzrok mówiący "Was też to spotka". Westchnęłam w duchu. Daj sobie pomóc... On Ci pomoże.. Ma z Tobą więcej wspólnego niż Ci się wydaje. Rozejrzałam się dookoła. Mam halucynacje? A może to Tikki? Nie...

- Marinette..

- Siedź cicho Tikki. Nikt nie może Ciebie zobaczyć. - warknęłam. Biedronka posłusznie się schowała.

Ją też traktujesz jak śmiecia. Bądź taka jak kiedyś! On Ci pomoże.. Ktoś tu jest czy nie ma? To zaczyna być dziwne... Zawróć. Przełknęłam ślinę. ZAWRÓĆ!! No dobra! Zamrugałam kilka razy i zawróciłam na główny korytarz gdzie przed chwilą działa się cała ta afera.

- Nie macie prawa jej oceniać! - usłyszałam donośny krzyk Adrien'a. Blondyn machał rękami na wszystkie strony świata jednocześnie się buntując. Oparłam się o ścianę i z niewidocznym uśmiechem przekręciłam oczami.

- Adrien! Co ty mó..

- ZAMKNIJ SIĘ! ONA JEST CUDOWNA. ROZUMIESZ CU-DO-WNA. ONA MNIE POTRZEBUJE! JA TO WIEM! I NIE POZWOLĘ BY JAKIEŚ ZASMARKANE DZIECKO, KTÓRE SIĘ WE MNIE ZABUJAŁO NISZCZYŁO JEJ ŻYCIE! - zamrugałam kilka razy oczami. - Ona potrzebuje wsparcia.. Żałosnego wsparcia..

- Żałosna to ona je..

- Przymknij się bo zaraz Ci kaloryferem przy..!

- Adrien. - powiedziałam donośnym głosem. - Chodź Agreste. - machnęłam ręką by poszedł za mną. Odepchnęłam się od ściany i ruszyłam w swoje zaciemnione miejsce na ławce.

- Marin..

- Cii.. - przyłożyłam mu palec na ustach. - Nigdy nie będę Twoją dziewczyną, bo Cię nienawidzę Agreste. Ale. To nie znaczy, że jestem święta.  - przybliżyłam się do niego.

- Co.

- E e e.. - zaśmiałam się. - Teraz ja mówię. Będę bawić się Twoimi żałosnymi uczuciami dopóki nie uznasz, że nie ma sensu za mną latać i się poddasz. Rozumiemy się Agreste? - pokiwał głową. Zabrałam mu palec z ust, a blondyn natychmiastowo przyparł mnie do ściany i wsadził język w moje usta...

***

Hey!

No to się porobiło.. xD

Zostawcie po sobie ślad ;)

Sashy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top