➼ 39

Jo zawstydziła się gestem Malika i na policzki wstąpił jej delikatny rumieniec. Uśmiechnęła się nieśmiało i z powrotem przywarła do klatki piersiowej chłopaka, aby to ukryć. Przez krótką chwilę poczuła się trochę lepiej, wsłuchując się w miarowe bicie serca. Zamknęła oczy, chcąc żeby to odprężenie trwało jak najdłużej. Obecność Zayna jej pomagała. Nie była pewna co mogło to oznaczać, ale w jego ramionach czuła się bezpieczniej. Nawet nie wiedziała kiedy stał się dla niej aż tak ważny. Przecież nie znali się długo. Co sprawiło, że tak łatwo mu zaufała? Czym różnił się od innych mężczyzn? Odpowiedź pozostawała dla niej nieznana. 

Ale raj na ziemi nie mógł trwać wiecznie. Ba, nie było mowy o więcej niż kilku minutach spokoju. Gdy opuściły ją emocje spowodowane atakiem i rozmową z Malikiem, zdała sobie sprawę z tego jak bardzo bolało ją całe ciało. Dosłownie każde miejsce promieniowało bólem- w pewnych miejscach mocniej, a w innych mniej, jednak wszystkie te rany przywodziły jej na myśl tylko jedną rzecz. Miała przez to ochotę zniknąć, zapaść się pod ziemię, schować się albo uciec. Cokolwiek byle te okropne myśli już nigdy więcej nie wracały. Nienawidziła ich. To od nich wszystko się zaczęło. Czuła wstręt do siebie, patrząc w lustro, nie znosiła własnego ciała, przestała jeść i dbać o zdrowie. Doprowadziło ją to do ruiny, a przecież w niczym nie zawiniła. Nienawiść powinna kierować w stronę mężczyzny, przez którego znalazła się w takim stanie. Zbyt wiele kosztował ją powrót do względnej normalności, aby pozwolić znowu się pogrążyć. Na szczęście teraz wiedziała już, jak się zachować. 

To nie moja wina. Oni mi to zrobili.

-Jo...Hej, mówię do ciebie.

Brunetka otrząsnęła się, gdy dotarł do niej spokojny i nieco rozbawiony głos chłopaka. Okazało się, że Zayn kilkakrotnie próbował skontaktować się z dziewczyną, ale ona pozostawała nieobecna. W dodatku cały czas głaskał ją po policzku, bojąc się, że atak się powtórzy. 

-Przepraszam- westchnęła i nagle poczuła się bardzo zmęczona. 

-Jak się czujesz?- zapytał Malik jakby czytał jej w myślach.

-Źle- Jo nie miała siły żeby zmyślać- Wszystko mnie boli. Chcę już do domu- jęknęła- Zabierz mnie stąd- spojrzała na niego i wydęła wargi w niezadowoleniu. Nienawidziła szpitali. 

-W takim stanie nigdzie się nie ruszysz- odmówił brązowooki- A ja powinienem pójść po lekarza i powiedzieć, że się obudziłaś- odsunął się nieznacznie- Spałaś ładnych kilka godzin, wiesz?- uśmiechnął się- Ale będziesz musiała zostać tu trochę dłużej aż dojdziesz do siebie. Przywiozę ci jakieś rzeczy- zaproponował i podniósł się z łóżka. 

-Zayn, nie- brunetka upierała się przy swoim i chwyciła chłopaka za rękaw aby nie odszedł- Mogę odpocząć w domu, nie chcę tu zostawać. Proszę.

Nerwowy ton dziewczyny zdziwił Malika. Zmrużył oczy i przyjrzał się uważnie jej postawie. Pomiędzy palcami marszczyła kawałek prześcieradła, siedziała ze skrzyżowanymi ramionami i patrzyła na niego z niemą prośbą w oczach. Widział w nich zalążek strachu, dzięki czemu zrozumiał dziwne zachowanie Green. Westchnął i uśmiechnąwszy się smutno, usiadł z powrotem obok niej. 

-Zostanę z tobą, jeśli nie chcesz być tu sama- powiedział i złapał jej dłoń, którą ciągle zaciskała na jego rękawie. 

Jo zmieszała się i spuściła wzrok. Nie myślała, że jest aż tak przewidywalna. Słabość była czymś, czego wstydziła się w sobie najbardziej, dlatego nie chciała, by Zayn domyślił się jakie obawy nią kierowały. Z drugiej strony może dobrze wyszło, że znał ją na tyle dobrze, aby na to wpaść. W głębi podświadomości każdy z nas potrzebował szczerej rozmowy oraz odrobiny wsparcia i zrozumienia. 

-Nie chcę robić ci kłopotu, bo i tak siedzisz tutaj zdecydowanie dłużej, niż powinieneś- oznajmiła, zerkając na ich złączone dłonie. Czuła się dziwnie przez to co działo się teraz między nimi. To wszystko wydawało jej się zdecydowanie zbyt intymne jak na jeden raz. Jednocześnie dostrzegała bezsensowność swoich myśli, bo przecież były to tylko przyjacielskie gesty- Poza tym nie wolno zostawać z pacjentami poza godzinami przyjęć- dodała, a Malik roześmiał się lekko, skłaniając Green do spojrzenia na niego.

-Dochodzi trzecia w nocy i godziny przyjęć już dawno minęły- odparł- Nic mi nie będzie, kiedy posiedzę jeszcze kilka godzin do rana. Przynajmniej tak ci się odwdzięczę, zwłaszcza, że jesteś tu z mojej winy. Jeśli poczujesz się lepiej, to żaden problem dla mnie.

Jo uśmiechnęła się delikatnie, słysząc słowa chłopaka. Nikt nigdy nie mówił do niej w ten sposób z wyjątkiem siostry. Mało kto się o nią troszczył, dlatego uważała zachowanie bruneta za naprawdę wyjątkowe. 

-Dziękuję- odpowiedziała zgodnie z tym, co czuła. 

-Nie masz za co- mina Zayna natychmiastowo zrzedła. 

-Właśnie, że mam- zaprzeczyła od razu dziewczyna- Gdyby nie twoja pomoc, byłabym w tym sama i nie wiem jak bym sobie poradziła. Może tego nie widzisz, ale twoje wsparcie jest dla mnie bardzo ważne- serce zabiło jej odrobinę mocniej, ponieważ rzadko wypowiadała się tak prostolinijnie na temat swoich uczuć- To trochę dziwne, ale od kiedy cię poznałam, dużo się zmieniło...Wiesz jak to wyglądało wcześniej?- zapytała, patrząc brunetowi prosto w oczy, a on pokręcił niepewnie głową- Ataki paniki to była moja codzienność, tak samo koszmary praktycznie każdej nocy. Nikt nie mógł ich powstrzymać, nawet Jess, a ty...tak po prostu to potrafisz. Wbrew logice, teraz jest o wiele lepiej- wzruszyła ramionami. 

Gest był spowodowany tym, że Jo rzeczywiście nie rozumiała, co takiego było w Maliku, że z taką łatwością był w stanie ją uspokoić. Tyle lat męczyła się niemal każdego dnia, próbując odseparować się od złych myśli i odwiedziła niezliczoną ilość terapeutów, którzy okazali się nieskuteczni. Wtedy pojawił się Zayn, potrafiący ściągnąć ją z powrotem na ziemię kilkoma słowami i gestami. W czym tkwił cały sekret? Dlaczego chłopak działał na nią jak nikt wcześniej?

-Ja mam zupełnie odwrotne odczucia- odezwał się Malik. Słowa dziewczyny były miłe, ale w dalszym ciągu pozostawał nieprzekonany- Gdybyś mnie nie poznała, nie byłoby po co dodatkowo cię wspierać. Nie trafiłabyś do szpitala, bo ktoś znowu cię skrzywdził. Przepraszam, że mówię ci to teraz, ale powoli kończą mi się pomysły, by wyjść z tej sytuacji. Do tej pory moja pomoc nie jest skuteczna. Nie było mnie, kiedy po ciebie przyszli. Nie wiem już co zrobić, by cię przed nimi ochronić- westchnął i przetarł twarz dłońmi- Nie mogę być przy tobie dwadzieścia cztery godziny na dobę.

-I wcale nie musisz. Przypominam ci, że sama się w to wpakowałam. Dzięki psu, który zerwał mi się ze smyczy, bo zachciało mi się spaceru wieczorem. Skąd mogłeś wiedzieć, że się tam pojawię? Żadne z nas nie mogło tego przewidzieć- Green dodała ciszej ze smutkiem w głosie i położyła dłoń na ramieniu bruneta- Zrobiłeś ile mogłeś, podczas gdy miałeś do wyboru zostawienie mnie tam samej. Nie obwiniaj się. 

Zapanowała chwila ciszy , w trakcie której Malik analizował słowa Jo. Logicznie rzecz biorąc, wiedział, że miała rację, lecz i tak nie potrafił pozbyć się kującego poczucia winy. To było silniejsze od niego.

-Okej- zgodził się, by nie ciągnąć tematu- Ale tak czy siak musisz tu zostać, bo tego dotyczyła dyskusja- uśmiechnęli się oboje, ponieważ faktycznie nieco zboczyli z tematu- Teraz pójdę po lekarza i przywiozę ci rzeczy. Gdzie masz klucze?

-W domu. Powinno być otwarte, bo wiesz...

-Racja, przepraszam- skinął głową i wstał- Jakieś specjalne życzenia?- zapytał, a dziewczyna pokręciła głową- Połóż się, niedługo wracam.

Chłopak skierował się do wyjścia, a Jo opadła na poduszkę i naciągnęła na siebie ciepłą kołdrę. Opuściła ciężkie powieki, dopiero teraz czując jak rozluźniają się jej obolałe mięśnie. Kiedy brunetka została sama i nie musiała skupiać się na rozmowie, jej uwagę ponownie przyciągnął ból fizyczny. Już odrobinę zmalał, ale nadal był uciążliwy. Uniosła dłonie i zerknęła na obdarte rany na nadgarstkach i knykciach. Spojrzała na posiniaczone ramiona i niebieskie żyły, które były bardziej widoczne niż zazwyczaj. Poczuła żal, ale szybko go zdławiła.

Green próbowała poddać się wyczerpaniu i zasnąć, ale żadne metody nie skutkowały. Paradoksalnie zmęczenie nie było wystarczającym powodem do odpoczynku w tej sytuacji. Wspomnienia wciąż były zbyt żywe i nie potrafiła dać pochłonąć się snowi, wiedząc, że była w szpitalu sama. 

Po kilku minutach bezmyślnego wpatrywania się w sufit spokój Jo przerwał wchodzący do sali doktor. Dziewczyna rozchyliła usta, widząc idącego w jej kierunku mężczyznę w białym fartuchu. Serce zaczęło bić jej ze zdwojoną prędkością, a całe ciało automatycznie się spięło. Brunetka poczuła jak panika i stres ogarniała jej umysł, odbierając zdolność jasnego myślenia.

-Dzień dobry. Doktor Blake- przywitał się, podając jej dłoń, którą z wahaniem uścisnęła- Muszę panią osłuchać, panno Green- oznajmił- Proszę podwinąć koszulkę i przez chwilę głęboko oddychać.

Dziewczyna skinęła bezgłośnie głową, ponieważ głos z pewnością, by ją zawiódł. Zacisnęła mocno usta i odwróciła głowę w stronę okna, pozwalając się zbadać. Cały czas trzymała w drżących pięściach kawałek prześcieradła, odganiając niechciane myśli. Za nic nie mogła dać pochłonąć się panice w tym momencie. Zachowanie spokoju kosztowało ją niewyobrażalnie dużo.

-Zostanie pani na obserwacji jeszcze kilkanaście godzin, później panią wypiszemy. Nie dolega pani nic poważnego, wystarczy trochę odpoczynku- powiedział lekarz, skończywszy badanie i zerknął na Jo- Wszystko w porządku? Dobrze się pani czuje?- zapytał.

-Tak- skłamała Green, zmuszając się do lekkiego uśmiechu i opuściła bluzkę w dół. 

Kiedy opuścił pomieszczenie, brunetka wypuściła spięty oddech i zamknęła oczy. Czuła, że znajdowała się na skraju ataku i nie wiedziała jak temu zapobiec. Nie mogła nic poradzić, że jej ciało reagowało w taki sposób na dotyk mężczyzny. Drżące dłonie, urwany oddech, napięte mięśnie i te okropne obrazy w głowie. Dziewczyna wydała z siebie bezsilny jęk, nie potrafiąc dłużej się opierać.

W tej samej chwili do sali wrócił Malik, trzymając w dłoni torbę. Zmarszczył czoło na widok Jo, ponieważ spodziewał się, że będzie spała, tymczasem wyglądała bardzo niepokojąco.

-Co jest?- spytał, podchodząc do łóżka, na którym siedziała. Niebieskooka od razu złapała jego rękę- Jo?- zmrużył oczy.

-Myślisz, że mogłabym zmienić lekarza?- odezwała się, nie patrząc chłopakowi w oczy.

-Coś się stało?- zmartwił się Zayn i położył dłonie na ramionach brunetki, przyciągając ją bliżej siebie.

-Nie- zaprzeczyła, przytulając się- Po prostu chcę kobietę- dodała ciszej, rumieniąc się, ponieważ odsłaniała przed Malikiem zbyt wiele swoich strachów- Zapytasz?- poprosiła.

-Pewnie- pokiwał głową i potarł ręką plecy Jo- Przywiozłem ci rzeczy- wskazał na torbę leżącą na podłodze przy łóżku- Mogę zaprowadzić cię do łazienki, jeśli chcesz się wykąpać, a potem odpoczniesz- zasugerował.

-Tak, dziękuję- uśmiechnęła się.

* * *

Szczęśliwego święta Konstytucji 3 maja, moi drodzy

Jak Wam mija majówka? ♥

Truskawka 🍓  



















Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top