➼ 36

-Już dobrze.

Jess potarła pocieszająco ramiona Jo, podawszy jej parującą herbatę w niebieskim kubku. Znajdowały się w salonie. Obie siedziały na brzegu kanapy- brunetka wpatrzona w podłogę, ściskając kurczowo parzące naczynie w dłoniach, co na tamtą chwilę ani trochę jej nie przeszkadzało. Słońce wdzierało się do pokoju przez zsunięte żaluzje. W pomieszczeniu panował półmrok i grobowa cisza, którą co jakiś czas przerywała Smith, próbując dowiedzieć się czegokolwiek o zaistniałej sytuacji z Malikiem. W tym momencie, niemal kilkadziesiąt minut po wparowaniu Jo do mieszkania, wiedziała dokładnie tyle, co na początku. Uściślając, nic poza tym, że najwyraźniej stało się coś złego.

Roztrzęsiona dziewczyna nie pozwalała dotrzeć do siebie w żaden sposób. Nie chciała odezwać się słowem na ten temat ani niczego wyjaśniać. Jedynie siedziała zamknięta w świecie własnych strachów, problemów i rozterek. Mimo to Jess nie zamierzała odpuszczać, bo nie leżało to w jej naturze. Przysunęła się odrobinę bliżej siostry i położywszy rękę na jej ramieniu, zaczęła zbierać myśli w głowie.

-Nie musisz niczego ukrywać, wstydzić się ani nic z tych rzeczy- zaczęła po wzięciu oddech i zastanowieniu- Po prostu mi powiedz jak zawsze, nie obawiaj się, że będę cię oceniać albo krytykować. Wiesz, że nigdy tak nie robię tylko staram się zrozumieć i pomóc najlepiej jak potrafię- uśmiechnęła się i postanowiła przejść do sedna sprawy- Co się stało? Zrobił ci krzywdę?

Ostatnie pytanie ciężko przeszło Smith przez gardło, ale czuła, że powinna je zadać. W jej odczuciu łatwiej było zacząć się zwierzać, kiedy druga osoba samodzielnie domyślała się w czym może tkwić rzecz. Niefortunnie, w tej sytuacji, modliła się, by nie miała racji. Malik wydawał jej się w porządku chłopakiem i cicho liczyła, że Jo wreszcie trafiła na odpowiednią osobę, a myśl, że mogło być inaczej ją dobijała.

-Nie- Green odezwała się po długim milczeniu swoim cienkim, ochrypłym głosem- Nie tak- dodała, odgadując co Jess mogła insynuować. Po tych słowach zrobiła sobie krótką przerwę, by wziąć oddech i wytrzeć mokrą od łez twarz- Ja nie mogę ci powiedzieć. Obiecałam mu- pokręciła bezsilnie głową, nie wiedząc, co należy zrobić.

-Z całym szacunkiem dla ciebie, ale jeśli jesteś przez niego w takim stanie i masz zamiar dochowywać jego tajemnicy, robisz głupio. Zwłaszcza gdy będę mogła ci dzięki temu coś poradzić. Mów śmiało, przecież się nie wygadam- szatynka zachęciła siostrę.

Jo wyprostowała się i zaczęła wyliczać w głowie wszystkie za i przeciw. Łamanie danych obietnic było dla niej jedną z gorszych cech, których nienawidziła u ludzi całym sercem, więc nie wyobrażała sobie, by od tak wyjawić wszystko postronnej osobie. Z drugiej strony...Czy mogła mieć pewność, że Malik powiedział jej całą prawdę? Po tym co zaszło? Po tym jak zobaczyła go u boku mężczyzny, który próbował ją skrzywdzić w najgorszy możliwy sposób? Po tym gdy jak gdyby nigdy nic uścisnął mu dłoń? Czy chłopak był po jej stronie i szczerze zamierzał jej pomóc, czy może nie? Zrozumiała, że nikt nie był w stanie tego teraz stuprocentowo zagwarantować, ponieważ w kwestii uczciwości Zayna pojawił się ogromny znak zapytania. Niebieskooka zdała sobie sprawę z tego, że już ani chwili dłużej nie mogła pozwolić sobie, by ufać mu tak, jak jeszcze godzinę temu...A zaufała mu naprawdę. Był jedną z nielicznych osób, które od kilku lat obdarzyła tym uczuciem, a przychodziło jej to z trudem. Możliwie, że stało się to za szybko i był to jej błąd. Dlatego tak bolało i dlatego postanowiła opowiedzieć Jess wszystko od samego początku- od dnia kiedy po prostu wyszła na spacer, a pies zerwał się ze smyczy.

Szatynka słuchała uważnie każdego słowa siostry, mimo że wiele razy przyłapała się na chęci przerwania jej. Powstrzymała się jednak, chcąc pozwolić Jo dokończyć. Czas pytań miał nastać później, a pojawiło się ich mnóstwo ze strony Smith. W pewnym momencie zerknęła na towarzyszkę z przerażeniem, ponieważ wszystko, o czym opowiadała, wydawało się być żywcem wyciągnięte z kryminału. Dopuszczenie do siebie myśli, że to faktycznie przytrafiło się najbliższej jej osobie, było jak uderzenie młotem w głowę.

Jess tak przejęła się opowieścią, że gdy Green skończyła, nie wykrztusiła ani słowa i zapanowała cisza.

-W co ty się wpakowałaś- powiedziała wreszcie ze zmartwieniem- Musimy coś zrobić, to jest strasznie niebezpieczne. Co jeśli któryś z nich znowu zacznie cię nachodzić?- zapytała szatynka, kładąc głowę na ramieniu siostry.

-Nie wiem- wydukała z żalem Jo, po czym odchrząknęła- On...on mówił, że mi pomoże, ale teraz nie jestem pewna czy faktycznie tak było- warga dziewczyny zadrżała- Jestem taką naiwną idiotką- ukryła twarz w dłoniach i zacisnęła zęby- Sama jestem sobie winna, że nic mi nie wychodzi.

-Nie wolno ci tak myśleć- oburzyła się Jess- Nie obwiniaj się za to, co on zrobił. Malik jest tu jedynym problemem- spojrzały sobie w oczy- Rozumiesz?

Brunetka tylko przytaknęła.

-A teraz wypijemy więcej herbaty i odpoczniemy, zgoda?- zaproponowała Smith.

➡ ZAYN ⬅

Malik zamknął ostrożnie drzwi mieszkania, zakluczył je, a klucz schował do kieszeni. Narzucił na głowę kaptur bluzy i zaczął schodzić po schodach aż znalazł się na zewnątrz.

Owiało go zimne powietrze. Była już ciemna i mroczna noc, a księżyc rzucał srebrną poświatę na miasto. Wiatr poruszał koronami drzew w pobliskim parku. O tej godzinie panował spokój- po chodnikach nie chodzili zakręceni przechodnie, a ulicami raz na jakiś czas przejeżdżało tylko pojedyncze auto.

Mimo to chłopak nie znajdował się tutaj o tej porze, by napawać się widokami i cieszyć ciszą. Ruszył pewnym, lecz nie pospiesznym krokiem przed siebie- wzdłuż jezdni. Z rękoma w kieszeniach i twarzą ukrytą pod kapturem wyglądał jak rasowy zbir planujący włamanie- groźnie i tajemniczo. Po kilku minutach skręcił w prawo i przeszedł przez pasy na drugą stronę ulicy, a zaraz potem zniknął w mroku wąskiej, obskurnej uliczki.

Wiedział, że od tego momentu musiał być skupiony w dwustu procentach, jeśli zależało mu, by wszystko poszło po jego myśli. W pierwszej kolejności dłonią dotknął pistoletu wsuniętego za pasek spodni aby upewnić się, że nadal się tam znajdował. Potem pokonał jeszcze kilka zawiłych zakrętów, omijając kubły przepełnione śmieciami i zatrzymał się w umówionym miejscu. Oparł się plecami o ścianę i czekał.

Jak się okazało drugi mężczyzna pojawił się punktualnie. On również miał na głowie kaptur, więc Zayn nie widział jego twarzy. Obaj zmierzyli się wzrokiem, po czym podali sobie dłonie i ściągnęli okrycia.

-Malik- odezwał się pierwszy.

-Joe- odparł brązowooki.

-Mów czego dokładnie chcesz. Do rzeczy- powiedział stanowczo i rzeczowo- Ale najpierw oddaj broń. Musimy mieć do siebie zaufanie, jeśli mamy współpracować, prawda?- dodał kpiąco, unosząc brew.

-Jasna sprawa- chłopak podwinął bluzę i włożył pistolet w dłoń towarzysza- Wiesz dobrze czego chcę. Jim jest waszym problemem, a więc i moim. Trzeba się go pozbyć i to szybko. Jest coraz bliżej rozpracowania twojej szajki. Ufa mi, dlatego mogę wam pomóc. W zamian chcę się do was przyłączyć- wyjaśnił Malik zwięźle- Twoja kolej.

-Zastanawia mnie tylko jedno. Dlaczego nagle chcesz zmienić stronę? Znudziło ci się grzeczne życie i chcesz wrócić na stare śmieci?- uśmiechnął się Joe.

-Nie koniecznie- prychnął Zayn- Cały czas jestem po tej samej stronie, chcę żebyś to wiedział. Pojawienie się Jima było tylko dobrą okazją, którą wykorzystałem, bo nie jestem idiotą. Miałem do wyboru odsiedzieć wyrok do końca albo udawać, że się poprawiłem i chcę służyć dobrej sprawie...Dzięki niemu nie siedzę za kratami. Musiałem tylko wejść mu w łaski, a teraz kiedy w pełni mi ufa, nie ma sensu dłużej ciągnąć tej szopki...Więc jak będzie?

Joe zmrużył oczy i przyjrzał się nieprzeniknionej twarzy Malika.

-Jak chcesz załatwić Jima?- zapytał po chwili namysłu.

-Mam dobry plan i mogę ci go przedstawić- brunet zrobił krok do przodu i wyciągnął dłoń w kierunku towarzysza- Zgoda?

Mężczyzna zastanowił się chwilę.

-Zgoda- skinął głową i obaj wymienili uścisk dłoni.

* * *

Porobiło się? 

I WOW! Rozdział szybciej niż po dwóch miesiącach- mamy progres.

Truskawka Was kocha ♥



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top