➼ 33
Naciskasz i puszczasz. Postaraj się trzymać go na zewnątrz, by wszystko dobrze się nagrało.
Jo do znudzenia powtarzała w głowie słowa Jima, siedząc na tylnej kanapie taksówki, która wiozła ją pod mieszkanie Jordana. Obie dłonie trzymała w kieszeniach, jedną z nich kurczowo ściskając mały dyktafon.
Czuła się trochę jak w tanim filmie akcji, gdzie bezbronna dziewczyna podejmowała się niebezpiecznej misji, oko w oko ze złym gangsterem. Brakowało tylko efektownych wybuchów, by cała ta otoczka absurdu, w której zdawało jej się wirować, była kompletna. Tyle że Jo nie była aktorką, ani nie grała w filmie. Nie było reżysera, który powie "cięcie", gdy scena się nie uda. To działo się w rzeczywistości. Green naprawdę musiała stawić czoła wyzwaniu. Zero scenariusza- mogła liczyć tylko i wyłącznie na siebie, i swoją odwagę, której, nawiasem mówiąc, nieco jej brakowało.
Odczuła to dwukrotnie mocniej, kiedy zorientowała się, że pojazd już się zatrzymał. Taksówkarz patrzył na nią dość krzywym spojrzeniem przez lusterko. Dziewczyna zrozumiała, że chyba nieco się zamyśliła i zupełnie nieobecna, siedziała bez słowa, zamiast zapłacić i wysiąść. Potrząsnęła głową, chcąc się rozbudzić, po czym wręczyła mężczyźnie za kierownicą należną sumę. Wysiadła z samochodu i zmierzyła wzrokiem stojący przed nią budynek. Jo przełknęła głośno ślinę, zmiękły jej kolana, a serce zaczęło wybijać coraz szybszy rytm. Nagle nabrała wątpliwości czy na pewno chciała to zrobić. Strach powoli obejmował kontrolę nad jej zdrowym rozsądkiem, lecz po chwili otrząsnęła się.
Narobiłam Zaynowi problemów, więc teraz sama się ich pozbędę.
Green wzięła kilka głębokich oddechów i zamknęła na chwilę oczy. Zacisnęła ręce w pięści, motywując się wewnętrznie do działania. Po około minucie skupienia wreszcie ruszyła się z miejsca i poszła naprzód, prosto ku drzwiom budynku. Ustaliła sobie szybkie tempo, ponieważ bardzo chciała mieć tą nieszczęsną rozmowę za sobą. Paradoksalnie, z jednej strony modliła się, by Jordan był w mieszkaniu, a z drugiej poczułaby wielką ulgę, nie zastawszy go. Ciągle się wahała. To musiało się skończyć. Musiała stanąć z chłopakiem twarzą w twarz i nie pokazać swojej słabości, którą on od razu by wykorzystał. Dziewczyna nie mogła pozwolić sobie na ani jedną wątpliwość więcej.
Jednak przez swoje rozważania, Jo ponownie stała się nieobecna duchem na ziemi, mącąc w zakamarkach swojego zawiłego umysłu. Dotarła do drzwi i mechanicznym ruchem pociągnęła za klamkę i stawiła krok na przód.
-Cholera!
Ktoś syknął tuż przed nią. Green, będąc zamyślona, nie zauważyła wychodzącego z bloku wysokiego mężczyzny i zderzyła się z nim.
Uniosła wzrok w górę, na twarz nieznajomego, chcąc zobaczyć kogo potrąciła. I wtedy jakby wmurowało ją w ziemię. Jordan stał kilkanaście centymetrów dalej, mierząc ją nienawistnym spojrzeniem. Dopiero po chwili rozpoznał dziewczynę.
-O, proszę- uśmiechnął się obleśnie. Tak, że Jo coś skręciło w żołądku- Co cię tu sprowadza?
Brunetka cofnęła się o krok i przełknęła ślinę. Wyprostowała się, przypominając sobie, że miała udawać niewzruszoną. Ukradkiem włożyła jedną dłoń do kieszeni, starając się, by wyglądało to naturalnie, i włączyła ukryty w niej dyktafon.
-Wydaje mi się, że dobrze wiesz co- odezwała się, panując nad drżeniem głosu najlepiej jak potrafiła.
Tak bliskie spotkanie z Jordanem działało źle na jej psychikę. Nie zapomniała nadal o tym, co chciał jej zrobić. I nigdy nie zapomni. Tym bardziej jakikolwiek kontakt z tym chłopakiem był ostatnią rzeczą jakiej pragnęła w życiu.
-Nie jestem pewien, kochanie. Oświeć mnie- uniósł dłoń do policzka dziewczyny, lecz ona zatrzymała ją w połowie drogi.
-Zmieniłam zdanie w sprawie Zayna- oświadczyła- Powiem jak było naprawdę, powiem o wszystkim co mu zrobiłeś, co chciałeś zrobić mi i o wszystkim co masz na skórą- powiedziała na jednym wdechu i odetchnęła.
Musiała poprowadzić tą rozmowę w taki sposób, by Jordan nieświadomie się przyznał do swoich czynów.
-A co takiego mam za skórą, Jo?- spytał mężczyzna, a Green przybrała zwycięski wyraz twarzy. Jordan sam ułatwiał jej wykonanie zadania.
-Próbowałeś mnie zgwałcić i postawiłeś Zayna w złym świetle, mimo że to ty jesteś jedynym problemem. Wrobiłeś go i szantażujesz mnie żebym milczała. Domyślam się, że jest jeszcze wiele spraw, o których ja nie mam pojęcia, ale bez obaw. Zayn na pewno chętnie dopowie- zmrużyła oczy, patrząc z satysfakcją jak złość wstępuje na twarz Jordana.
-Gówno możesz- warknął, pochylając się do poziomu jej twarzy- Malik tak samo. Nikt wam nie uwierzy. Owinąłem sobie Jima wokół palca- chłopak zacisnął dłonie na ramionach Green, a ona wstrzymała powietrze. Uleciała z niej pewność siebie i została zastąpiona strachem. Jordan był nieobliczalny. Mógł zrobić z nią wszystko, co wpadłoby mu do głowy, a ona była tutaj sama. Nie miałaby szans się obronić- Więc nie radzę ci czegokolwiek ujawniać, bo będą tego złe konsekwencje. Za chwilę stracę cierpliwość i skończysz w pieprzonych krzakach!
Mężczyzna potrząsnął dziewczyną za ramiona, a schowany w kieszeni jej bluzy dyktafon niefortunnie z niej wypadł i wylądował na ziemi. Wzrok Jordana natychmiast się na niego skierował.
-Nagrałaś mnie?- zaśmiał się szyderczo- I co chciałaś z tym zrobić? Polecieć do Jima?- zwrócił się w kierunku roztrzęsionej Jo i w wściekłości popchnął ją na ścianę. Brunetka zacisnęła usta i załzawione oczy- Wiesz co? Straciłem cierpliwość- oznajmił i szarpnął Green do przodu, idąc w nieznanym kierunku.
Brunetka zaczęła się wyrywać i z całych sił starała się postawić jakikolwiek opór. Na marne. Ze swoim nikłym wzrostem i drobną budową ciała nie mogła nic zdziałać. Jedynym co jej pozostało, było proszenie, by ją puścił, ale nie chciała dać mu tej satysfakcji. Dlatego milczała, powstrzymując potoki łez, gromadzące się w jej oczach, dopóki nie poczuła jak uścisk na jej ramieniu zelżał.
Przetarła oczy, patrząc z zdezorientowaniem na to, co działo się wokół niej. I wtedy zobaczyła Jima odciągającego od niej napastnika.
-Jim?- mężczyzna otworzył usta- Ona...
-Milcz, Jordan- warknął policjant- Wszystko widziałem. Jo, podaj mi ten dyktafon- powiedział formalnie.
Dziewczyna nieco chwiejnym krokiem wróciła się po leżące na chodniku urządzenie, podniosła je i podała Jimowi. Napięcie zeszło z niej w pewnym stopniu, gdy Jim odtworzył nagranie, jednak jej ciało dalej się trzęsło. Brunetka ukucnęła i ukryła twarz w drżących dłoniach, dając upust wszystkim skumulowanym w niej emocjom- strachowi, niedowierzaniu, ale i dumie, że zdobyła się na odwagę, by to zrobić.
Już po wszystkim- powtarzała sobie.
-Jo?- usłyszała nad sobą- Wszystko w porządku?- zapytał Jim, a ona jedynie pokiwała głową.
Green nim się zorientowała, znalazła się na posterunku policji, na który dowiózł ją Jim. Siedziała na krzesełku w długim korytarzu, czekając aż skończy się przesłuchanie Jordana. Z opuszczoną głową wpatrywała się w podłogę. Wyraz twarzy niebieskookiej był beznamiętny. Dziewczyna czuła się wyzuta z wszystkich emocji.
Nie zdołałaby określić ile czasu spędziła, czekając w tym osłupieniu, dopóki nie pojawił się Jim.
-Wszystko załatwione, nie wyplącze się- oznajmił, zamykając za sobą drzwi sali- Bardzo ci dziękuję, że zdecydowałaś się powiedzieć prawdę. Kto wie jak długo jeszcze pozwalałbym robić z siebie idiotę- westchnął mężczyzna, przecierając dłońmi zmęczoną twarz- Zadzwoniłem do Zayna, zaraz powinien się tu pojawić.
W tym momencie jak na zawołanie drzwi wejściowe się uchyliły. Do środka wszedł Malik z co najmniej niezadowoloną miną. Nie miał pewności dlaczego Jim chciał go natychmiast widzieć, chociaż z tyłu głowy niechętnie domyślał się powodu. Zdziwił się jeszcze bardziej, gdy zobaczył brunetkę stojącą niepewnie u boku swojego przełożonego.
-Chciałeś ze mną rozmawiać- odezwał się, stanąwszy naprzeciw. Głupszego sposobu na rozpoczęcie rozmowy jego zdaniem nie było, ale nie wiedział co innego powiedzieć.
Brunet zerknął na bladą Jo i zmarszczył czoło.
-Dobrze się czujesz?- spytał- O co tu chodzi, co się dzieje?- pytał dalej, nie rozumiejąc sytuacji.
-Posłuchaj, Zayn...- westchnął Jim- Muszę cię przeprosić. Miałeś rację w sprawie Jordana- powiedział, a konsternacja na twarzy chłopaka pomieszała się z niedowierzaniem.
Jim wyjaśnił wszystko Malikowi, nie pomijając żadnego szczegółu. W trakcie rozmowy przepraszał go niezliczoną ilość razy. Na koniec dodał, że może wrócić do pracy jeszcze następnego dnia, a noga Jordana już więcej nie stanie na terenie ich organizacji. Mężczyzna przeprosił ostatni raz, po czym wrócił do swoich obowiązków.
Gdy Jo została sama z Zaynem, zapanowała chwila ciszy. Brązowooki trawił słowa Jima, nie wierząc jeszcze w to, co usłyszał. Ale była jedna rzecz, z której nie był zadowolony. Nie chciał, by ktokolwiek narażał się dla niego na jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Zwłaszcza Jo.
-Wiesz, że nie musiałaś tego robić?- westchnął, zwracając się w kierunku niebieskookiej- To było niebezpieczne. Jordan jest naprawdę popieprzony. Nic ci nie zrobił?- spytał, łapiąc Jo na wysokości ramion. Dziewczyna pokręciła głową, trochę zawiedziona jego reakcją- To dobrze- uśmiechnął się i przyciągnął Green do siebie, muskając ustami jej głowę- Dziękuję ci- ścisnął ją mocniej- Ta praca dużo dla mnie znaczy, ale następnym razem, kiedy będziesz miała zamiar wybrać się do jakiegoś psychola, daj mi znać, co?- zaśmiał się cicho.
-Pewnie- Jo uśmiechnęła się nieśmiało.
-Zmywajmy się stąd- zaproponował chłopak- Zapraszam cię na kawę w ramach podziękowania.
* * *
TRUSKAWKA ŻYJE!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top