➼ 29

Jo zapięła ostatni guzik jasnoróżowej koszuli i poprawiła ją, by dobrze na niej leżała. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze, przejechała dłonią po odstających z jednej strony włosach, po czym zerknęła na zegarek. Zamknęła szafę, ponieważ za kilka minut powinna zbierać się do wyjścia, by w ustalonym czasie stawić się w miejscu spotkania.

Odkopanie z czeluści internetu miejsca odpowiedniego na zorganizowanie wystawy sprawiło jej trochę trudności, lecz ostatecznie się udało. Uwagę dziewczyny przykuł średniej wielkości budynek, zbudowany w nowoczesnym stylu z przeszklonymi oraz białymi ścianami. Niestety nie odszukała zbyt wielu zdjęć wnętrza, więc miała nadzieję, że będzie ono równie zadowalające jak zewnętrza część. 

Najbardziej stresowała się tym, że szef również spotka się z właścicielem budynku i była niemal na sto procent pewna, że zapyta go jakie wywołała na nim wrażenie. To był test jej umiejętności i obawiała się, że nie podoła zadaniu przez swoją nieśmiałość i niechęć do mężczyzn. 

Green dopiła zaparzoną wcześniej herbatę, która zdążyła już wystygnąć i zgarnęła z łóżka swoją torbę. Nadszedł czas najwyższy żeby wyjść z mieszkania, więc właśnie to uczyniła, upewniwszy się czy zabrała ze sobą wszystko co potrzebne. Wsiadła do taksówki, którą zamówiła i dotarła do umówionego miejsca piętnaście minut później. Zapłaciła taksówkarzowi należną sumę, po czym wysiadła.

Stojący przed nią budynek wyglądał na większy niż na zdjęciach. Prowadziła do niego brukowana kolorową kostką ścieżka, po której obu stronach rósł żywopłot i kolorowe kwiaty. Przyznała, że wyglądała to uroczo i zachęcająco. Na miejscu losowego konesera fotografii na pewno zachęciłaby ją wystawa w tym miejscu. 

-Pani Green?- usłyszała po swojej lewej. 

Odwróciła się natychmiast w stronę, z której dobiegł głos. Mężczyzna stojący obok niej wyglądał na niewiele ponad trzydzieści lat, miał krótkie, ciemne włosy i był dość niski.

-Tak- uśmiechnęła się w jego kierunku i uścisnęła dłoń, którą do niej wyciągnął- Dzień dobry.

-Thomas Stone, zapraszam do środka- wskazał gestem, by Jo poszła przodem, więc ruszyła po chodniku prosto ku wejściu. 

Po przekroczeniu progu znalazła się w niewielkim pomieszczeniu, z którego wychodził krótki korytarz. Po prawej stronie była szatnia z wieszakami. Poszła naprzód, przechodząc do kolejnego pokoju, tym razem znacznie większego. Duża sala z jasną podłogą oraz ciemnymi ścianami na pierwszy rzut oka wydawała się idealna na urządzenie wystawy. W jednym kącie stały stojaki na zdjęcia oraz obrazy, w drugim było miejsce na powieszenie fotografii. 

-Jak pani pewnie zauważyła wszystko jest nowe, a budynek został otwarty zaledwie dwa miesiące temu, więc wystawiane tu prace nadal cieszą się dużym zainteresowaniem- odezwał się mężczyzna, stając obok Jo- Ma pani jakieś pytania?

-Właściwie tylko jedno. Chciałabym wiedzieć czy będę miała samowolny dostęp do budynku, o reszcie szczegółów będzie rozmawiał pan z moim szefem- powiedziała, idąc przed siebie i oglądając salę ze wszystkich stron. 

-Tak, oczywiście, ale dopiero kiedy wszystko będzie dokładnie ustalone- skinął głową- Dostanie pani klucze i będzie miała wolną rękę. Coś jeszcze? 

-Nie, to wszystko- dziewczyna odwróciła się do mężczyzny- Podoba mi się tutaj, myślę, że to idealne miejsce- uśmiechnęła się z uznaniem, rozglądając się po pomieszczeniu jeszcze raz.

-Cieszę się, że jest pani zadowolona- skinął głową- Dziękuję za telefon, odprowadzę panią.

Bez słowa ruszyli w stronę wyjścia niepospiesznym krokiem. Pan Stone otworzył drzwi i puścił dziewczynę przodem. Zatrzymali się u dołu schodów, by wymienić kilka zdań na temat wystawy, po czym pożegnali się uściśnięciem dłoni. Jo odetchnęła z ulgą, gdy mężczyzna odszedł z powrotem w kierunku budynku i sama poszła przed siebie.

Myślała, że pójdzie jej gorzej, na szczęście sobie poradziła. Teraz musiała zastanowić się co ze sobą zrobić przez resztę dnia. Dzisiaj była zdana na samą siebie- Jess spędzała czas z Joshem, a wszystkie jej znajome były w pracy. Nieco boleśnie dotarło do niej jak niewielu przyjaciół posiadała. Tak naprawdę jedyną przyjaciółką była jej siostra, ponieważ tylko ona wiedziała o absolutnie każdym aspekcie życia Green. Cóż...Teraz prawie każdym. Nikogo innego Jo nie uważała za bliską sobie osobę, głównie dlatego, że dopuszczała do siebie niewielką liczbę ludzi. Żałowała tego, bo czasami brakowało jej w życiu kogoś innego niż Jess.

Westchnęła i zdecydowała, że uda się do kawiarni. Kawa była rozwiązaniem wszystkich problemów, przynajmniej na jakiś czas. 

Po kilkunastu minutowym spacerze do pobliskiej galerii, brunetka znalazła się w małej kawiarence i zamówiła sobie gorący napój. Zapłaciła za zamówienie i poszła w kierunku znajdujących się na piętrze stolików, nie specjalnie zwracając uwagę na otoczenie. Dlatego też nie zauważyła podążającej w jej kierunku dziewczyny, równie nieuważnej jak ona. 

Zderzyły się kilka sekund później, a Jo cudem uniknęła wylania kawy na koszulkę ciemnowłosej.

-Przepraszam, nie zauważyłam cię- skrzywiła się nieznajoma i uniosła wzrok.

-Nie, to ja powinnam bardziej uważać, wybacz- uśmiechnęła się przepraszająco i zmarszczyła czoło, dostrzegając na swojej twarzy badawczy wzrok brunetki- Czy coś...

-Ty jesteś Jo, prawda?- spytała, a kąciki jej ust wygięły w górę. Green uniosła brew, zastanawiając się, skąd dziewczyna znała jej imię. Twarz brązowookiej wydawała jej się znajoma, jednak nie mogła przypomnieć sobie, gdzie ją kiedyś widziała- Jestem, Waliyha, siostra Zayna, ponoć widziałaś mnie, kiedy wychodziłam z gabinetu- wyjaśniła, a brunetka rozchyliła usta.

-Tak, pamiętam- pokiwała głową, przypominając sobie tamtą sytuację. Pomyślała też z przekąsem, że Jess byłaby zadowolona, gdyby dowiedziała się, że nie była dziewczyną chłopaka- Nie spodziewałam się, że mnie znasz- przyznała szczerze. Dlaczego siostra Zayna miałaby ją kojarzyć, jeśli sami ledwo się znali?

-Brat mi sporo o tobie opowiadał- oznajmiła i uśmiechnęła się w sposób, który Jo odebrała jako dwuznaczny. Naprawdę się zdziwiła. Malik rozmawiał o niej z siostrą. Czemu?!- Mam dziwne pytanie. Jesteś zajęta? Nie mam czego ze sobą zrobić- wydęła wargę. 

-Ja...- Green przegryzła wargę- W sumie też nie mam nic do roboty, chodź- wzruszyła ramionami.

Razem wróciły do lady, a Waliyha również zamówiła dla siebie kawę. Potem zajęły miejsce przy stoliku postawionym niedaleko barierki, zza której rozciągał się widok na niższe piętro galerii. Jo zerknęła na ciemnowłosą, zbierając się, by zapytać co mówił Malik, gdy o niej rozmawiali. Poczuła straszną ciekawość, żeby się tego dowiedzieć. Sama nie wiedziała do końca dlaczego, lecz chciałaby usłyszeć co o niej sądził. 

-Więc rozmawiałaś o mnie z Zaynem?- uniosła brew, a Waliyha uśmiechnęła się znacząco pod nosem.

-Właściwie to on przez cały czas nawijał- wywróciła oczami- Wiedziałabyś tylko ile ja się nasłuchałam gadania o tym, że masz przez niego kłopoty, jęczał o tym jak najęty. On za bardzo obarcza samego siebie, najlepiej obwiniałby się o całe zło tego świata, ale taki już jest. Może i sprawia wrażenie typowego niegrzecznego chłopca, ale wewnątrz jest jak owieczka.

-Mówiłam mu, że to nie jego wina- Jo przegryzła wargę- Czyli, że...wiesz o wszystkim?- spytała niepewnie, unosząc na nią wzrok. Poczuła się trochę nieswojo, gdy dziewczyna skinęła twierdząco głową. Zayn naprawdę jej o tym powiedział?

-Jestem prywatnym księdzem tego idioty, spowiada mi się ze wszystkiego. Ale nie czuj się dziwnie, bo dobrze wiem przez co przechodzisz, a mojemu bratu na poważnie zależy, żeby ci pomóc- uśmiechnęła się ponownie- No ale zdradzę ci w sekrecie, że cieszy się z tego, że cię poznał i z tego powodu aż tak bardzo nie żałuje- ciemnowłosa mrugnęła w jej stronę porozumiewawczo, lecz brunetka nie zrozumiała, co miała na myśli.

-Sugerujesz coś?- uśmiechnęła się lekko, zakrywając usta dłonią.

-Podobasz mu się przecież!- Waliyha klasnęła w dłonie, a Jo wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia- Czemu robisz taką minę? Mówię prawdę, widać to gołym okiem- obruszyła się.

-Wybacz, ale naprawdę bardzo w to wątpię- zachichotała Green, by ukryć ukłucie żalu.

Chłopak taki jak Zayn był szczytem marzeń każdej nastoletniej dziewczyny, tym bardziej nie chciało jej się wierzyć, że mógłby zwrócić uwagę akurat na nią. Nie wyróżniała się niczym, wyglądała przeciętnie, nie wspominając o jej problemach w kontakcie z ludźmi. Wiedziała doskonale, że żaden mężczyzna nie związałby się z nią, gdyby odrzucała jego każdy bliższy dotyk. Dlatego próbowała pogodzić się z faktem, że zawsze będzie sama.

-Nie musisz mi wierzyć, ale wiem co mówię- oznajmiła luźno, a w tym czasie telefon krótko zawibrował w kieszeni Jo, dając jej znać o nieodczytanej wiadomości. 

Brunetka wyciągnęła urządzenie i przeczytała treść sms'a z narastającym niepokojem.

Zayn: Przyjedź do mnie szybko, proszę. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top