➼ 26

-Chodź tu, Jim, ona ci powie.

Jo zdążyła otworzyć jedynie usta, ale żadne słowa ich nie opuściły.  Spojrzała bezradnie na Malika, ale jego uwaga była w całości skupiona na zbliżającym się szefie. Brunetka zerknęła na Jordana, którego twarz pokrywała pokerowa mina. Gdy ją dostrzegł, puścił do niej dyskretne oczko. Nikt poza nią nie zauważył. Wzdrygnęła się i zacisnęła usta. Przeczuwała, że nie uda jej się wydusić ani jednego zdania, jednak do samego końca próbowała zebrać się na odwagę.

-Mogę wiedzieć o co chodzi?- odezwał się Jordan. Jego ton głosu był spokojny, a Jo się skrzywiła. Wiedział, że nic nie powie. Był pewien, że jest bezpieczny. 

-Zayn uważa, że...- westchnął Jim- próbowałeś zgwałcić tą dziewczynę, ale ci przeszkodził. Masz coś do powiedzenia na ten temat?- spytał, unosząc brew. Sam nie wierzył, że poruszył ten temat na poważnie. To było przecież niedorzeczne z jego punktu widzenia. Jednak musiał. Takie były jego obowiązki, więc nie miał wyboru bez względu na to jak nieprawdopodobne wydawało mu się oskarżenie Malika. 

-Ja...Jestem zaskoczony- Jordan wytrzeszczył oczy i przeniósł wzrok na szefa- Czekaj...Dlaczego rozmawiamy przy niej?- dodał ciszej, a brunet prychnął.

Udawał, że nic nie wie.

-To nieistotne, mów- wtrącił Jim.

Jordan otrząsnął się z zaskoczenia i zaczął się tłumaczyć.

-Nie mam pojęcia skąd taki pomysł ani dlaczego miałbym zrobić coś takiego- powiedział pewnie. Zayn zacisnął szczękę, patrząc na szatyna z furią w oczach- Możliwe, że Malik źle zinterpretował to, co zobaczył. Fakt, nie byłem delikatny, popchnąłem ją na materac i przez przypadek zdarła jej się bluzka. Ale to wszystko mieści się w granicach zachowywania pozorów. Nie miałem zamiaru jej nic zrobić.

Jim wysłuchał chłopaka, co jakiś czas kiwając głową. Jego wersja wydarzeń wydawała mu się wiarygodna. Nie miał żadnego powodu, by sądzić, że kłamał. Natomiast on cieszył się sukcesem wewnątrz, w swoim zachowaniu niczego nie okazywał. 

-Chyba tego nie kupisz- wycedził Zayn- Nie bądź idiotą, on kłamie ci w żywe oczy!

-Odpuść, Malik- Jordan przeniósł wzrok na Jo, po czym do niej podszedł, a ona stała w tym samym miejscu, nie robiąc ani kroku w tył. Trzęsła się minimalnie ze strachu, lecz starała się to opanować- Wybacz, jeśli cię przestraszyłem- spojrzał jej w oczy.

Wiedziała, że to było nieszczere. Robione na pokaz, by jeszcze bardziej przekonać Jima do swojej niewinności. 

-Jo, powiedz to po prostu- odezwał się Malik.

-Nie mieszaj jej w głowie- warknął Jordan i wrócił spojrzeniem na Green- Jeszcze raz cię przepraszam. Nie grozi ci nic z mojej strony. Wszystko jasne?

Dziewczyna patrzyła na niego z nienawiścią, ale i strachem. Te kilka sekund, w ciągu których walczyła ze samą sobą, minęło zdecydowanie za szybko. Nie mogła dłużej milczeć, widząc w tęczówkach mężczyzny rosnącą złość. Zayn skupił na niej całą swoją uwagę i obdarzał ją nerwowym spojrzeniem. Widział, że się wahała, domyślał się, że stał za tym Jordan. Wszystko leżało teraz w jej rękach. Jo otworzyła usta z myślą, że może jednak zdobędzie się na odwagę, by powiedzieć prawdę. Jednak panika ją sparaliżowała, a przerażenie było zbyt silne. Przełknęła ślinę.

-Tak- skinęła powoli głową.

Zaraz po wypowiedzeniu tych słów szatyn się uśmiechnął, natomiast Malik wypuścił spięty oddech. Tak głośno, że Jo go usłyszała i poczuła się okropnie. Spuściła głowę, nie chcąc trafić na wzrok bruneta. Nie wiedziała co by w nich zobaczyła. Ucisk w klatce piersiowej pojawił się w jednej chwili, jak zawsze, gdy żałowała swoich decyzji. Zrobiła źle, ale odwrotu nie było. 

-Możemy już skończyć to przedstawienie?- Jordan odsunął się i wrócił do Jima.

-Tak- skinął głową, spoglądając na brązowookiego- Musiałeś coś źle zrozumieć, Zayn, a ja będę musiał zastanowić się co z tobą zrobić- przesunął dłońmi po twarzy- Nie przychodź jutro do pracy- dodał na odchodne. 

Udali się do wyjścia i wkrótce drzwi się za nimi zatrzasnęły.

-Kurwa- warknął chłopak i kopnął w złości bok kanapy.

Green przygryzła wargę, patrząc na niego ze skruchą na twarzy. Stał plecami do niej, jednak miała wrażenie, że widziała jak bardzo spięte były jego mięśnie. Poczuła wściekłość na samą siebie. Zayn liczył, że potwierdzi jego słowa, tymczasem ona pozwoliła, by jeden Jordan ją zastraszył! Malik chciał jej pomóc, a teraz z jej winy, będzie miał niemałe problemy. Starła z policzków łzy, które polały się z jej oczu zanim zdążyła je powstrzymać. Nienawidziła popełniać błędów, sprawiać ludziom przykrości, chociażby najmniejszej, zawodzić ich, kiedy jej ufali. Brunet w pewnym sensie jej zaufał, wierząc, że zwyczajnie powie jak było. Ta świadomość ją podłamała. Była zbyt wrażliwa i słaba, by radzić sobie w takich sytuacjach. Nie potrafiła panować nad własnymi emocjami i oto do czego doprowadziła! 

Dziewczyna zbliżyła się do chłopaka i przystanęła tuż za jego plecami-Zayn?- odchrząknęła, ponieważ miała lekką chrypkę. 

-Co?- syknął Malik, odwracając się w jej stronę gwałtownie. Podskoczyła, przestraszona, i przycisnęła ręce do ciała, cofając się o krok. Przeraził ją widok jego oczu, ciemnych i zalanych złością. 

-J-ja...- zająknęła się, a jej warga zadrżała- przepraszam, pójdę już- wymamrotała pośpiesznie i skierowała się szybko do drzwi wyjściowych.

Nie zdziwiła się wściekłością bruneta. Zasłużyła na nią, ale jego spojrzenie sprawiło, że przez jej ciało przeszły dreszcze, a w głowie uformowały się obrazy. Przed oczami Jo pojawiła się dobrze znajoma twarz z ustami wykrzywionymi w zadowolonym uśmiechu i tęczówki, w których nie było nic poza szaleńczym okrucieństwem. Potrząsnęła głową. 

-Nie, Jo! Czekaj!- Zayn wziął oddech i poszedł za niebieskooką, doganiając ją, gdy była już w przedpokoju. 

Złapał ją za ramiona i delikatnie odwrócił do siebie. 

-Już jestem spokojny- oznajmił- Nie chciałem cię przestraszyć- objął ją jednym ramieniem i poprowadził z powrotem do salonu- Ale powiedz mi...- westchnął, chowając twarz w dłoniach- Dlaczego nic nie powiedziałaś? Co on ci zrobił, kiedy rozmawiałem z Jimem?- spojrzał na nią spomiędzy palców.

-O-on powiedział, że...Przyjdzie do mnie w...nocy- wydukała i zakryła buzię rękoma, czując żar na policzkach- Przepraszam- rozpłakała się- Chciałam powiedzieć, a-ale boję...się go.

-Pieprzony skurwiel- wycedził Malik, wstając i podszedł do brunetki. Dłonie położył na jej ramionach- Posłuchaj...wiem, że jestem dla ciebie obcym gościem, ale zaufaj mi, Jordan palca na tobie nie położy. Załatwię tą sprawę.

Po tych słowach potarł plecy Green i założył pasemko włosów za jej ucho. Przyłapał się na tym, że dokładnie tak samo postępował ze swoją siostrą. Jo przypominała mu ją tak bardzo, że zaczynało go to niepokoić. I właśnie przez to, gdzieś z tyłu głowy, siedziała mu myśl, że musiał jej pomóc.

Chronić ją. 

* * * 

Tym razem bez polsatu! 

Jak wrażenia po rozdziale? Jim to idiota? I co ten Zaza taki opiekuńczy? 

Do następnego! xx 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top