➼ 1
-Jutro nigdzie z nim nie wyjdę- burknęła niska brunetka, rozglądając się dookoła- Głupi pies.
Był ciemny, zimny wieczór, zanosiło się na deszcz. Dziewczyna szła niepewnie przed siebie, szukając psa, który dosłownie dziesięć minut temu wyrwał się właścicielce i razem ze smyczą pobiegł przed siebie.
Idąc śladem zguby, Jo znalazła się w jednym z miejsc, których nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby odwiedzić z własnej woli. Budynki otaczające ten zaułek naznaczone były licznym graffiti. Tynk odchodził od ścian, dookoła walały się śmieci, a zewsząd czuć było grozę, przepełniającą to miejsce. Jo pragnęła jak najszybciej opuścić ten zaułek, jednak nie mogła tak po prostu wrócić do domu bez psa swojej siostry- Jess by ją zabiła gdyby dowiedziała się, że jej ukochany Luke biega gdzieś samotny po nieznanych ulicach Londynu.
Wprowadziły się niedawno, bo tydzień temu. Nie znały tego miasta, nie zdąrzyły nawet znaleźć pracy. W ich nowym mieszkaniu nadal leżały kartonowe pudła z nierozpakowanymi rzeczami.
Nie ma to jak dobry start- pomyślała ironicznie Jo.
-Luke, piesku- nawoływała zwierzaka bez skutku- Gdzie ty jesteś?- spytała samą siebie, wzdychając.
Szła dalej, powoli tracąc nadzieję na odnalezienie pupila. Zaczęła nawet myśleć, jak wytłumaczy się siostrze.
Nagle usłyszała kroki z pewnością nie należące do zwierzęcia. Zbliżał się jakiś człowiek. Na tą myśl, serce zaczęło bić jej jak szalone i poczuła rosnący strach. Rozejrzała się w panice dookoła, szukając jakiejś drogi ucieczki, jednak nim zdąrzyła zareagować, staneli przed nią dwaj wysocy mężczyźni- jeden z bandaną na głowie, drugi o przeszywającym spojrzeniu ciemnych oczu. Obaj spojrzeli na siebie, potem na Jo, która stała w bezruchu i z przerażeniem wpartywała się w nieznajomych- mieli mnóstwo tatuaży i wyglądali na typowych gangsterów.
Mężczyźni, skinąwszy głową, zgodnym krokiem ruszyli ku otępiałej Jo i staneli u jej boków.
-Co tutaj robisz?- spytał oschle lokowaty, mierząc ją spojrzeniem od góry do dołu.
Jo przełknęła gulę, formującą się w jej gardle.
-Ja..- zaczęła, łamiącym się głosem.
-Wysłów się- warknął chłopak z bandaną.
-Mój pies...Wyrwał mi się i pobiegł gdzieś tutaj- wydukała z trudem, sparaliżowana przez strach.
-Dobry kit nie jest zły- powiedział zielonooki- Pójdziesz z nami, kochanie- zarządził i położył rękę na jej plecach przez co mięśnie mięśnie gwałtownie się spieły.
-Zabierz tą rękę- odważyła się powiedzieć, mimo, że wiedziała iż mogła tego pożałować.
-Dlaczego?- spytał, zdziwiony i przeniósł dłoń na jej talię, po czym przyciągnął brunetkę do siebie. Zacisnęła wargę, powstrzymując łzy, cisnące jej się do oczu.
-Styles- odezwał się mulat, stojący po prawej stronie Green- Ogarnij się- rozkazał ostro, a wspomniany chłopak niechętnie zabrał rękę z jej ciała. W duchu podziękowała temu nieznanemu chłopakowi- Sorry za niego- zwrócił się do niej, przez co stwierdziła, że jeśli miałaby zostać z którymś z tych gangsterów sama, wybrałaby jego- Nie potrafi się hamować.
Szli w ciszy kolejne kilkanaście minut, aż dotarli do niewielkiego budynku, który wyglądał jak wszystkie inne w tym obskurnym miejscu. Styles zapukał do drzwi, które chwilę później otworzył wysoki blondyn o ostrych rysach twarzy. Skinieniem głowy przywitał się z dwójką swoich, jak przypuszczała, znajomych i wpuścił ich do środka.
Pomieszczenie wyglądało równie okropnie, jak okolica, którą przyszło oglądać brunetce przez ostatnie pół godziny- czarne ściany, ciemna, brzydka podłoga, kanapa i kilka krzeseł- czyli główne wyposażenie tego pokoju.
-Widzę, chłopcy, że natkneliście się dzisiaj na coś ciekawego- odezwał się niskim, męskim głosem, a ciało dziewczyny przeszyły ciarki- Siadaj- wskazał na Jo palcem i kiwnął głową na krzesło, stojące w rogu pokoju.
Niepewnie zrobiła pierwszy krok i chwilę później siedziała na miejscu ze zwieszoną głową, bawiąc się nerwowo palcami.
Jej towarzysze usiedli na kanapie na przeciwko i spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
-W takim razie teraz pogadamy na poważnie- odezwał się blondyn, opierając łokcie na kolanach- Co robiłaś na naszym terenie?- spytał i spojrzał na niebieskooką wyczekująco.
-Już powiedziałam- zerknęła na całą trójkę kątem oka i szybko spuściła wzrok. Mocno zagryzała wargę, jak to miała w zwyczaju, kiedy się denerwowała.
-Twój problem polega na tym, że chcemy usłyszeć prawdę, maleńka- ostry głos zdenerwowanego blondyna wdarł się do uszu dziewczyny, a ona mimowolnie się wzdrygnęła- Więc gadaj, albo zrobię się nie przyjemny- mężczyzna zacisnął szczękę i pięści.
Jednak Jo nie zamierzała się odzywać. Powiedziała dwa razy. Jeśli to nie wystarczy, niech zrobią z nią co tylko im się podoba.
-Działasz mi na nerwy- warknął blondyn i gwałtownie podniósł się z miejsca.
Jo przygryzła wargę, a jej mięśnie się napięły, kiedy mężczyzna szarpnął za jej włosy i postawił ją na nogi. Kolana uginały się pod nią ze strachu, warga zaczęła drżeć, a w kącikach oczu zalśniło kilka łez .
-Jordan- mulat odezwał się ostrzegawczym tonem, jednak wspomniany mężczyzna go zignorował.
Jordan wymierzył dziewczynie mocny cios w policzek, a ona z trudem utrzymała się na nogach, czując palący ból i pieczenie w podrażnionym miejscu. Kilka łez spłynęło po jej twarzy i zostawiło po sobie mokrą ścieżkę.
Chłopak o piwnych oczach wstał z miejsca, gdy Jordan zaczął ciągnąć mnie w kierunku drzwi, lecz lokowaty go zatrzymał, kładąc dłonie na jego barkach. Jo szarpała się, krzyczała i płakała, prosząc, by ją wypuścił, lecz na marne. Popchnął ją, przez co wpadła do sąsiedniego pokoju. Na pierwszy rzut oka panował tu brud i tyle. Potem zauważyła łóżko, a jej serce na chwilę przestało bić.
-Nie, proszę- załkała, gdy chłopak rzucił ją na twarde, zakurzone łóżko- Naprawdę nie wiem o co chodzi, przechodziłam tędy przypad...
-Zamknij się- blondyn wymierzył jej siarczyste uderzenie w twarz i tym samym uciszył ją na dobre.
Green nie odezwała się już ani słowem, jedynie płakała, wiedząc, że nikt jej nie pomoże. Jordan sunął rękoma pod jej koszulką, pozbywając się stanika i rozerwał materiał bluzki. Jo zakryła ramionami odkryte piersi, czując obezwładniający wstyd. Ręce i nogi miała jak z waty, nie miała siły, by się bronić. Była bezbronna i zdana na łaskę lub nie łaskę swojego napastnika.
-Puść mnie, do cholery- w pokoju obok mulat szarpał się z zielonookim chłopakiem- Styles!- brunet uderzył towarzysza w brzuch.
-Dlaczego tak ci żal tej dziewczyny?- spytał loczek, przyciskając mulata do ściany.
-Dobrze wiesz dlaczego!- w oczach mężczyzny płonęła furia, kiedy odepchnął od siebie Stylesa i odwrócił się, by otworzyć drzwi sąsiedniego pomieszczenia.
Jordan pochylał się nad półnagą dziewczyną, wkładając ręce w jej spodnie, a ona leżała skulona na łóżku, trzęsąc się ze strachu. Po jej policzkach spływały wodospady łez.
-Jordan, ty chyba kurwa zapomniałeś dlaczego tu jesteśmy- warknął Malik, odciągając blondyna od roztrzęsionej Jo.
Dziewczyna skuliła się w rogu łóżka, opierając się plecami o zimną, szarą ścianę. Podciągnęła nogi pod szyję i objęła je ramionami, by zakryć się tak bardzo, jak było to możliwe.
-I co teraz, Malik?- odezwał się Jordan- Naskarżysz na mnie?
-Nie wkurwiaj mnie jeszcze bardziej- syknął mulat i jednym celnym uderzeniem zwalił blondyna z nóg.
Jordan osunął się wzdłuż ściany, a brunet odwrócił się w stronę zapłakanej Jo. Dziewczyna oparła czoło o kolana, jej ramiona trzęsły się spazmatycznie, a klatka piersiowa unosiła się i równie szybko opadała. Brunetka brała krótkie, urwane oddechy, nie mogąc nabrać do płuc odpowiedniej ilości powietrza.
Malik podszedł do łóżka i przykucnął przy jego brzegu. Dotknął ostrożnie ramienia Jo, a ona wzdrygnęła się pod wpływem jego dotyku.
-Proszę, nie- załkała drżącym głosem i przysunęła się do ściany jeszcze bardziej, by nie czuć na sobie ręki chłopaka.
-Spokojnie- zabrał dłoń z jej ramienia- Ubierz się, zawiozę cię do domu- powiedział i położył obok niej ubrania.
Jo uniosła głowę i spojrzała na niego, zaskoczona. Mulat widział jej opuchnięte pokiczki, podkrążone i zaczerwienione oczy, w których malował się strach i zdziwienie.
Green wzięła do ręki swoje rzeczy i spojrzeniem dała brunetowi znać, żeby się odwrócił. Dziewczyna ubrała się najszybciej jak potrafiła, co chwilę zerkając na chłopaka odwróconego do niej plecami. Poprawiła bluzkę, która właściwie nie nadawała się do noszenia, ponieważ była rozerwana. Przetarła oczy i policzki rękoma, wzięła kilka głębokich oddechów, by się uspokoić.
Usiadła na brzegu łóżka i wstała, a jej towarzysz skierował się do sąsiedniego pokoju, omijając budzącego się Jordana. Ręka nieprzytomnego zahaczyła o kostkę Jo, a ona odsunęła się gwałtownie od dotyku blondyna i wpadła na Malika.
-Przepraszam- wymamrotała pod nosem, rozglądając się na prawo i lewo. W pokoju znajdował się tylko Styles rozmawiający przez telefon.
-Malik- zielonooki gestem nakazał się mu zatrzymać.
Jo stanęła w miejscu ze zwieszoną głową i złączonymi rękami. Chłopak z bandaną skończył połączenie i spojrzał bez słowa na towarzyszącą mu dwójkę.
-Więc co robimy?- spytał po chwili, krzyżując ręce na piersi, patrząc nachalnie na Green.
-Odwiozę ją do domu- wzruszył ramionami mulat.
-Oszalałeś?- Styles wytrzeszczył oczy, kręcąc przecząco głową- Nie ma mowy, ona może...
-Chyba sam w to nie wierzysz- przerwał mu brązowooki i położył rękę na plecach Jo, zachęcając ją, by poszła w kierunku drzwi.
Styles nie odezwał się ani słowem, więc Malik oraz Green wyszli z pokoju i znaleźli się na zewnątrz. Było ciemno i ponuro, a z nieba zniknęły gwiazdy zastąpione przez ciężkie, granatowe chmury. Mulat i Jo szli w ciszy, słychać było jedynie odgłosy ich kroków. Mężczyzna zaprowadził dziewczynę do samochodu, a ona z wahaniem zajęła miejsce na fotelu pasażera. Splotła dłonie, czekając aż Malik odpali silnik.
-Gdzie mieszkasz?
Jo podała mu adres bloku oddalonego od jej domu o kilkaset metrów. Nie chciała, by wiedzieli, gdzie mieszkała. Jadąc, przypomniała sobie o Luke'u. Kręcił się gdzieś po ulicach Londynu i napewno był równie przerażony co Jo. Jak będę miała wytłumaczyć się Jess?, pomyślała.
Malik zatrzymał samochód w podanym miejscu, a Jo odpięła pas, szepcząc ciche "dziękuje".
-Czekaj- mulat złapał ją za wąski nadgarstek, a ona poczuła mrowienie w miejscu, w którym zetknęła się ich skóra- Nikomu ani słowa- powiedział, a ona zmarszczyła czoło.
-Zabieracie mnie na jakąś melinę, zmuszacie do mówienia o czymś, o czym nie mam pojęcia, twój kolega próbuje mnie zgwałcić, a ty chcesz, żebym siedziała cicho?- uniosła wysoko brew, nie ukrywając swojej pogardy.
Może okazywała brak wdzięczności siedzącemu obok niej chłopakowi, jednak nie wyobrażała sobie, że tak po prostu zapomni o całej sprawie.
-Słuchaj- Malik się nachylił, zerknąwszy za szybę, jakby chciał się upewnić, że nikt ich nie słyszał- Nie rozumiesz o co chodzi, to nie jest do końca tak, jak myślisz.
-Oświeć mnie- wzruszyła Jo ramionami i spojrzała wyczekująco na mulata.
-Nie mogę, po prostu nikomu nic nie mów, dotarło?- powtórzył nieco ostrzej i zacisnął rękę na nadgarstku Green, a ona zabrała gwałtownie dłoń, krzywiąc się- Idź juź- mruknął niewyraźnie.
Jo wysiadła z auta, a ono odrazu ruszyło i w kilkanaście sekund zniknęło jej z oczu.
Co to było?, pomyślała.
Jestem tak na maxa nakręcona na to opowiadanie! Mam do niego wielki sentyment i mam nadzieję, że się Wam spodoba ;))
Tommorow oficjalnie zacznę pisać od pierwszego sierpnia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top