III
Przechodzą dżdże pokoju, lecz niewidomie,
Czort palcem szyderczym już
muśnie,
I świat w czujności i błogosławieństwie uśnie,
Odkąd wieczysty pokój zahula po świecie,
Los przebiegły zęby zacieszy,
Izaak z Izmaelem — ustaną walk rzeszy,
Broń dzierżyli, sztyletowali przed dekady,
Zasiedli miejsca do wspólnej ławy,
Rozejm spisują we wspólnym państwie,
Nad Jerozolimem baczą źrenice tłumy,
Tam zwiadowcy, dyplomaci, kronikarze,
Kongres doglądają jak gdyby dar Boży,
Wieczyste zgody deklarują z wzajem lica,
Smok wciąż nad niedźwiedziem czycha,
Choć z czynu i władztwa udaje druha,
Cień nad sybirem niedźwiedzia błyska,
Nim pręt ze skrzypiec wysnuje nuty,
Tam krainie kwitnących wiśni lśnią ciżby,
Czeladź nie będzie piastować obronnej ładownicy,
W ustawach zadzierży zabójcze bagnety,
Sprzymierzą się z drapieżnym smokiem,
Miliony z tej krainy wstąpią w służby,
Zanim niedźwiedź rozkaże głosem,
Zatraci tereny spornej wyspy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top