Legnica

Chmielnik — tuziny legnących ciał,
Włócznie krwi orła białego niósł Tatar obłędliwy,
Pustoszył, rabował, krakowski orszak drżał,
A spod miasta zamku ubiegł Bolesław Wstydliwy.

Tatarski wódz Baty snuje po Krakowie gonitwy,
Spod włóczni i grotów schyłek kłębi się żar płomienny,
Domy plądrują w bród, a gmach krzyża znad miasta,
Świetli sławiony lud, Tatarów od bezbronnych odstrasza,

Wnet gdy Batemu w słuch zwiad rozgłos uiścił,
Krew polska zżyta z wrocławskim grodem,
Z gajów Raciborzu hordę mongolską puścił,
Przepłynęli nad zburzone mosty, znieśli się śmiechem,
Zaś wybrzmieli nad popólstwem, rycerstwem — ogniem Tatar szturmił,
Końskim echem tuziny wydalili się do Legnicy.

Wtórny słuch do hordy już przylazł,
Katolików jak tarcze pod miastem nad wyraz,
Pobożny książę z Legnicy wyjawił przykaz,
Rycerzy i chłopów do trzonu szabli znalazł.

Stolica Chrystusa orędzie od księży zawieja,
Zastępy od Prusów, rycerzy rząd się zawleka,
Z nad polan iskrzą się czubki mieczy,
Miedzą się ostrza boskiej zemsty.

Henryk zdziela jak odmętem morskim,
Cztery ogniwa — rozłóg zabarwiły,
Tatarzy szczycą się chińskim doborem,
Spod gajów trzesą ziemią zastępy.

Krzyżowcy i niepolscy powierzyli kres pierwszych wojaków,
Toć gdy wiły się utarczki o szczęki mieczy,
Łucznicy wrodzy masą w okręgu ślą strzały,
One przysypały czoła niczym niebo gradów.

Jak opadli tam już Krzyżowcy,
Sulisław jak z przybyciem burzy,
Na trójczynę Tatarów ruszył,
Spod wzniesień strzegli ojczyźni kusznicy,
A wrodzy pod męstwem konie ich ubiegły,
Aliści znad przestworza człowiek chędawy,
Biegnąć do nich wydaje nakazy
Tatarów zaciąga pod walki,
Mieczysław myli go i naznaczył w pobratymy,
Wprawił w nazad chorągwy rycerzy.

Henryk Pobożny snuje zastęp końcowy,
Gromi Tatarów aż trzy oddziały,
A ze smugi gęstwin zerka w niego Baty,
Hołoty wzdrygnięcia, zanosi widmo dopusty,
Duch polski spod eteru na nich się nuży,
Baty lęknął podstraszony, cofnął w gęstwiny,
Ni zowąd przylegli do Ziemii wojujący,
Dym nurzący zaciemnił wiktorię polszczyzny,
Z szabli krygi, w niedorodne już szyki,
Swołoczy tatarskiej zaciągły się widmy.

Ależ Henryk wojowny nie wzdrygnął chodem,
Zawada wschodu ciął ich, jak przy nim zagrodzili się tłumem,
A kędy Pobożny koniem galopuje,
Tam Tatarzy pojmali i ścieli go o głowie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top