(6)

Graliśmy tak do czasu aż nie zrobiło się ciemno. Spłukałam się ze wszystkich drobniaków. Ale za to teraz mogłam wsiąść tego wielkiego misia na którego poluję.

- Poproszę tego wielkiego misia. -

Facet zaczął liczyć punkty.

- Brakuje pani jednego punkta. -

Czy to jest jakiś piepsz*ny żart! Wtedy ktoś na stole położył masę punktów.

- Poproszę tego wielkiego misia. -

No to jestem w dupie... w wielkiej, czarnej dupie.

- Miś dla ślicznej pani. -

Powiedział chłopak wyciągając w moją stronę upragnioną nagrodę.

- Na prawdę chcesz mi go dać?-

Zapytałam.

- Bież widziałem że go chcesz a brakuje ci jednego punkta. -

Uśmiechnął się do mnie. Szczeże wyglądał troczę jak Tom ale ma mniejsze oczy. Wzięłam od niego misia.

- Dzięki. -

- Nie ma sprawy a tak wo gule Jon jestem.

- [T/i]. -

- A co taka dziewczyna jak ty tutaj robi? -

Zapytał.

- "Przyjechał" z kolegami i bratem. A taki chłopak jak ty co tutaj robi? -

Uśmiechnęłam się do niego.

- Szczęścia szukam. -

Zapadła chwilowa cisza po której oboje wybuchliśmy śmiechem. Dobrze mi się z nim gadało. Wymieniliśmy się numerami telefonów. Oddałam mu te wszystkie punkty które ja uzbierałam, on się strasznie wypierał ale powiedziałam że jak ich nie weźmie to mu je wepchnę w gardło, zadziałało. I pewnie gadalibyśmy dalej gdyby nie pewna czwórka chłopaków o różnych kolorach bluz. Pierwszy zareagował Tord.

- Hej wam. To jest Jon. Poznałam go przed chwilą i dał mi tego ogromnego misia. -

Wyciągnęłam misia przed siebie.

- Ta. -

Jednak Tomek jest oschły. Ciekawe tylko który z tej dwójki Tomów jest prawdziwy. Wesoły i milusi czy oschły i nie czuły.

- Chodźcie do domu. -

- No okej. -

Przytaknęliśmy.

- Dobra to ja też się będę zbierał. -

Jon się nachylił i dał mi buziaka w policzek. Wszystkich zamurowało a Tom i Tord wyglądali jakby mieli zaraz się na niego rzucić.

- Zadzwonię potem. -

Wyszeptał mi do ucha po czym się odsunął.

- To na razie. -

I odszedł jakby nigdy nic. Ja złapałam chłopaków za kaptury ich bluz i zaczęłam ciągnąć w stronę wyjścia. Oczywiście miś dalej był grzecznie pod moją pachą. Stałam przed autem a chłopaki dalej nie kontaktowali.

- Halo ja jeszcze nie mam prawa jazdy. -

Machałam im rękami przed twarzą. Nagle wszyscy się tak jakby "obudzili" z jakiegoś snu. Wsiedliśmy i jechaliśmy w ciszy. Ja sobie nuciłam jakoś muzyczkę a reszta siedziała jak na szpilkach. (Lol chłopaki na szpilkach XD ) Dojechaliśmy do domu. Ja byłam w bardzo dobrym nastroju. Weszłam do domu.

- Chłopakiiii to co robimy? -

Zapytałam kładąc się na kanapie.

- Rozmawiamy. -

Odparł Edd bardzo poważnym głosem. To do niego nie podobne.

- A o czym chcecie rozmawiać? -

Chłopcy spojrzeli po sobie i równocześnie mi odpowiedzieli.

- O Jonie. -

- No dobra a o czymś dokładniej? -

- Czy was coś łączy? -

Zapytał Tord.

- Nie,... -

Odetchnęli z ulgą.

-...jeszcze nie. -

Kurde chyba dodawanie tego było błędem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top