(11)

P.O.V. Ty

- A tak poza tym to wszystko gra tylko mnie trochę brzuch boli. -

Uśmiechnęłam się do niego. Boże jaki on jest słodki. Na sale weszła cała reszta Edd i Matt od razu rzucili mi się na szyję.

- Chłopaki spokojnie, bo mnie udusicie. -

Puścili mnie. Spojrzałam w stronę drzwi. Stał tam Tord. Widać było że nie umie sobie wybaczyć tego co zrobił. Podszedł do mnie do łóżka. 

- [T-T/i] j-ja tak s-strasznie cię przeprasza, j-ja na p-prawdę nie chciałem. -

Tord brzmiał jakby miał się zaraz rozpłakać.

- Spokojnie Torcie. Wybaczam ci. -

- Ale jak to!!! -

Zakrzyknęli wszyscy razem oczywiście oprócz mnie.

- Ja nie jestem osobą która długo chowa urazę. No i spójrzcie na niego. To jest taki mały, głupiutki komunista. Więc po co mam się gniewać, bardziej wolę się przyzwyczajać. -

Tord się do mnie przytulił i zaczął płakać.

- D-Dziękuję. -

Tyle tylko dał radę wydukać. Reszta stała jak oniemiała.

- No już... -

Klepałam go po plecach i szepnęłam mu do ucha.

- ...lider czerwonej armij nie powinien ryczeć jak baba... -

Chłopak zamarł. Tak znam jego sekret. Pewnie zapytacie się "jak?". A no bo mój bliski brat cioteczny którego Edd nie lubi bo jest zbyt "poważny" więc z nim prawie nigdy nie gada, jest w tej armij i mi opowiadał.

-...nie bój się ja nikomu nie powiem. -

Wtedy go puściłam i się do niego uśmiechnęłam. W jego oczach widziałam przerażenie. No i dobrze. Powinien się mnie bać.

- Hvis du forteller dem, vil jeg ikke nøle med å gjøre det igjen. (Jeśli im powiesz, nie zawaham się zrobić tego ponownie.) - 

Powiedział Tord i się chytrze uśmiechnął. Pewnie myślał że nic z tego nie rozumiem. Grubo się mylił.

- Du vet at trusler er straffbare? (Wiesz, że groźby są karalne?) -

Znowu się przeraził. Jak ja kocham ten wyraz twarzy. Skąd znam Norweski. Od tego samego brata ciotecznego. No co? Naprawdę dobrze się z nim dogaduję. Szczerze. Nawet wiem kiedy Tord wraca z powrotem do bazy bo mi mówił że lider wyjeżdża i wraca od teraz za 3 dni. No i dla tego się na niego nie wkurzam, bo i tak ma u mnie przesrane. Rozejrzałam się po twarzach innych. Tom i Matt też mieli zdziwione miny a mina Edda była dosłownie taka -_-.

- [T/i] ile razy ci powtarzałem żebyś z nim nie gadała. -

- Z Tordem czy z Alexem (Tak ma na imię brat cioteczny. Nic lepszego mi nie przyszło do głowy)? - 

Zrobiłam niewinną minkę.

- Z Alexem i nie udawaj głupiej! -

Ojojoj Edd się naprawdę wkurzył.

- Edd rozumiem że się z nim pokłóciłeś i wo gule ale... -

- Tylko się pokłóciłem!!! Ty nie rozumiesz!!! On mi wylał całą colę i proponował dołączenie do jakiejś armij!!! -

~Time Skip~ (No tam to Edd głównie wrzeszczał że Alex ma na ciebie zły wpływ i tak dalej. No wiecie włączył mu się tryb matka, Matt przez cały czas patrzył na swoją piękną twarz a Tom i Tord dalej nie mogli się pogodzić z tym że znasz Norweski.)

Gdy tak słuchałam wywodu Edda nagle do pokoju(?) weszła pielęgniarka.

- Półtorej godziny minęło. -

Pożegnałam się z chłopakami. Pani pielęgniarka siadła koło mnie na łóżku. Miała tak na oko z 60 lat.

- No to który to twój chłopak? -

Zrobiłam się czerwona i zaczęłam się śmiać.

- Z czego się śmiejesz? -

- Bo pani opowiedziała najlepszy żart na świecie. -

- Ale jaki żart? -

- No że mam chłopaka. Boże, kto by chciał takiego praszczura z dwoma pępkami (wiecie nawiązanie do blizny... haha... śmieszne... nie... a... okej. ). -

- No co ty. Ten w granatowej bluzie jest przystojny i cały czas się czerwieni jak się do niego uśmiechasz ( ͡° ͜ʖ ͡°) -

Zrobiłam się mega czerwona.

- Ale on mnie nie lubi. -

Teraz to ona zaczęła się śmiać.

- Nie wygaduj takich rzeczy bo już za wiele w życiu widziałam i jestem pewna że mu się podobasz. -

No dobra teraz to wyglądam jak bluza komunisty.

- N-Na p-prawdę? -

- Naprawdę kochana. A teraz idź spać. Musisz odpocząć. -

- Dobrze. Dobranoc. -

- Raczej dobrydzień. -

Pani puściła do mnie oczko ja się zaśmiałam i ułożyłam głowę na poduszce. Odpłynęłam w krainę morfeusza. 




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top