Rozdział 4

Chwilę przed świtem Szyszkowe Futro została obudzona przez Zacienione Oko.

-Wybrałaś patrole na dzisiaj? - Zapytała.

-Na Klan Gwiazdy, zapomniałam! - Syknęła do siebie zastępczyni. - Nadal nie przyzwyczaiłam się do bycia zastępczynią, a jeszcze cały dzień poluję.

-Spokojnie, pomogę ci zdecydować. - Mruknęła jej przyjaciółka, po wyjściu z legowiska usiadły obok siebie. - Brunatna Gwiazda mówiła, że możemy wysyłać starszych, bo oni też chcieli pomóc, ale mają być w patrolu z co najmniej dwoma innymi kotami, które są młodsze. 

-A Różana Gwiazda się na to zgadza? - Dopytała zastępczyni, nie miała zamiaru robić nic wbrew przywódczyni własnego klanu. - Jak ją na to namówili?

-Różana Gwiazda niezbyt dobrze się czuję... Zauważyłaś, że nie wychodzi ze swojego legowiska, sama mi o tym wspominałaś. Wczoraj byłam zanieść jej zdobycz i przekazać pytanie od Brunatnej Gwiazdy, powiedziała, że nie wie i ty masz zdecydować.

-Czyli nie jest dobrze. - Westchnęła szylkreta. - Potem do niej zajrzę. A o co pytała Brunatna Gwiazda?

-Chciała wiedzieć, co zrobimy dalej i porozmawiać o tym z Różaną Gwiazdą, bo wszyscy głodujemy. A no tak, mówiła też coś o ceremonii uczniów, ale nie jestem pewna o co chodziło. - Wyjaśniła Zacienione Oko. - To znaczy, że chyba ty powinnaś do niej iść.

-Nie mogę, nie jestem przecież przywódczynią! - Zaprotestowała kocica.

-Ale musisz. Dobra, nie gadajmy o tym teraz. Lepiej wybierzmy patrole. - Ucięła temat niewidoma. - Myślę, że naszym uczniom przyda się kilka treningów osobno, więc możemy iść na różne patrole.

-Tak, to dobry pomysł. - Przyznała wojowniczka. - Więc tak, poprowadzisz patrol graniczny, idźcie w stronę Słonecznych Skał i wzdłuż granicy, a potem zobaczcie co dzieje się przy Wysokich Sosnach, zabierz ze sobą Tajemniczą Łapę i Upiorne Serce, żeby klan rzeki nie widział, że jest z nami klan cienia. Ja wezmę Brunatną Gwiazdę, Figlarną Łapę, Jerzykowom Łapę i może Brzozowe Futro na polowanie w okolicach siedliska dwunożnych. 

Wojowniczka ustaliła kolejne patrole, po czym poszła po uczniów. W tym czasie Zacienione Oko poszła poinformować wybrane koty o patrolach.

-Hej, Figlarna Łapo, Tajemnicza Łapo, chodźcie. - Zawołała swoje przybrane dzieci wojowniczka. - Pokaże wam coś.

-A co ze mną? - Zapytał Jerzykowa Łapa. - Żbicza Łapa, Niedźwiedzia Łapa i Maślana Łapa są już na szkoleniu.

-Właśnie! - Dodała Mknąca Łapa.

-Zaraz po ciebie wrócę Jerzykowa Łapo, a ty Mknąca Łapo leć do Borsuczej Pręgi, idziecie z Krótkim Ogonem na patrol graniczny. - Wyjaśniła pośpiesznie szylkreta.

Wojowniczka razem ze swoimi przybranymi dziećmi wyszła z legowiska uczniów. Skierowali się za legowisko wojowników, gdzie poprzedniego dnia ukryła zawiniętą w liście karmę od Kropka. Wyjęła zawiniątko z ukrycia i rozwinęła, pokazując uczniom.

-Co to jest? - Zapytał Tajemnicza Łapa.

-Śmierdzi pieszczochem! - Wzdrygnęła się Figlarna Łapa.

-Tak, wiem. I uwierzcie, nie jest też zbyt smaczne. - Szylkreta podsunęła liść na którym leżała karma bliżej uczniów. - Zjedzcie to. Musicie jeść.

-Nie chcę jeść jedzenia piecuchów! - Uparł się czarny kocur. - Skąd to w ogóle masz?

-Nie ważne, skąd to mam, po prostu zjedzcie, proszę was. - Błagała ich, żeby coś zjedli. Dobrze wiedziała, że klan głoduje i nie podobało jej się to, ale ostatnim czasem opanował ją strach, że głód może odebrać jej jej przybrane kocięta, które tak bardzo kochała. - Słuchajcie, umieramy tu z głodu, bo nie ma dosyć zwierzyny. Nie pozwolę, żeby coś się wam stało, bo nie wystarczy dla was jedzenia. Po prostu to zjedzcie i nikomu nie mówcie.

Figlarna Łapa i Tajemnicza Łapa wymienili szybko spojrzenia, po czym zabrali się do jedzenia.

-Jeśli mi się uda, może przyniosę wam coś więcej. - Obiecała Szyszkowe Futro, kiedy już zjedli. - A teraz lećcie do swoich obowiązków. Zacienione Oko już na ciebie czeka, Tajemnicza Łapo.

Czarny kocur odbiegł do swojej mentorki gdy tylko wyszli zza legowiska wojowników, a Szyszkowe Futro kazała Figlarnej Łapie poczekać na nią razem z Brunatną Gwiazdą, już stojącą przy wyjściu z obozu, podczas gdy ona pójdzie po Brzozowe Futro.

Wojowniczka weszła do legowiska starszyzny. Brzozowe Futro leżała bez ruchu na swoim posłaniu.

- Śpi? - Zapytała leżącą przy niej jasnoszarą starszą z klanu cienia.

-Nie żyje. - Mruknęła Zarumieniony Nos. - Przed chwilą to odkryliśmy. Umarła z głodu.

-Biedna Brzozowe Futro. - Mruknęła szylkreta. - Klan będzie za nią tęsknił. Nie musiała umierać, gdyby jadła. Widziałam, jak zawsze oddaje swoją porcję innym, sama nic nie jedząc.

-Ona zawsze dbała bardziej o innych niż o siebie. - Powiedziała jasnoszara starsza. - Jak widzisz, w legowisku zostałam tylko ja, reszta już czeka u Czarnego Nosa, zaraz ją tam przeniesiemy i przygotujemy do czuwania. Była z niej dobra kotka. Kiedyś, jeszcze jako uczennice klan cienia walczył z klanem pioruna. To było tylko bezsensowne nieporozumienie. Pamiętam, jaka byłam zdeterminowana do walki. Pogryzłam siostrę Brzozowego Futra tak mocno, że nie przeżyła. Teraz wiem, jaka głupia byłam łamiąc kodeks. Za to Brzozowe Futro, ona była taka odważna. Na zgromadzeniu podeszła do mnie. Pamiętam jej oczy, nie wyrażały żadnych emocji, były tak chłodne, że wydawały się być zrobione z czystego lodu. 

-I co ci powiedziała? - Dopytała szylkreta. Śmierć starszej, którą tak bardzo lubiła sprawiła, że nie myślała teraz o patrolu. 

-Oh, pamiętam jej słowa, jakby to było wczoraj, powiedziała: " Może i ty masz dłuższe pazury i używasz ich w najgorszy możliwy sposób, ale ja wiem, z czyjej krwi jestem. Jeśli znowu będziesz chciała kogoś skrzywdzić zawalczę przeciw tobie, a moc Klanu Gwiazdy będzie ze mną, nie z tobą." Naprawdę się wystraszyłam. Nie rozumiałam wtedy, o co chodzi, dopiero wtedy dowiedziałam się, że niby jest jakoś daleko spokrewniona z jakimś Ognistą Gwiazdą, ale nie wiem o tym zbyt dużo. Kiedy obie się zestarzałyśmy łatwiej było się dogadać. Chyba nawet wybaczyła mi śmierć Białej Łapy.

-Szyszkowe Futro! - Wojowniczka chciała odpowiedzieć, ale Figlarna Łapa po nią przyszła. - Brunatna Gwiazda na ciebie czeka.

-Już idę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top