Rozdział 19

Szli szybko, prawie biegem. Odkąd weszli na tereny klanu wiatru spieszyli się, by dotrzeć do obozu zanim ktoś ich zauważy i zaalarmuje resztę swojego klanu. W końcu znaleźli się w okolicach obozu. Wszyscy praktycznie naraz wbiegli do niego i zaczęli atakować kogo się da.

Szyszkowe Futro skoczyła na ciemnorudą kotkę o zielonych oczach, rozpoznała w niej Odległy Sen, zastępczynię i według usłyszanych na zgromadzeniach plotek partnerkę Tygrysiej Gwiazdy. Ugryzła ją w brzuch, jednak nie zrobiła tego wyjątkowo mocno, nie chciała w końcu jej zabić, tylko pokonać w sposób godny wojownika. Napastniczka kopnęła ją w brzuch i teraz to kocica z klanu pioruna była przyszpilona do ziemi. Jej tylne łapy zostały przygniecione, przez co nie mogła użyć ich, aby zdjąć z siebie przeciwniczkę. Próbowała użyć przednich łap, dopiero teraz poczuła przeszywający ból w kontuzjowanej łapie, musiała więc zdecydować się na podstęp. Zamiast bronić się przed ciosami dała napastniczce ugryźć się w szyję, co bardzo ją zabolało. Jeszcze jako uczennica miała okazję usłyszeć historię o waleczności i bezwzględności, a także brutalności Odległego Snu. Kiedy tylko poczuła na szyi kolejne, jeszcze mocniejsze ugryzienie zupełnie przestała się szamotać, opadła na ziemię i celowo nie ruszała się przez kilka chwil, starała się spowolnić swój oddech, aby mieć pewność, że jej napastniczka się nabierze. 

Kiedy tylko Odległy Sen puściła ją, kocica wstała i wyskoczyła, lądując na jej grzbiecie. Wbiła pazury w jej pysk, niedaleko oczu. Nie chciała oślepić przeciwniczki, a przestraszyć ją, żeby przestała walczyć i uciekła. Plan zadziałam, ciemnoruda kocica odskoczyła i sycząc wściekle stanęła naprzeciwko Szyszkowego Futra.

-Myślałam, że cię zabiłam! - Prychnęła, z jej ran ciekła krew.

-To źle myślałaś. - Odparła szylkreta i jeszcze raz udrapnęła swoją napastniczkę, a ona uciekła w stronę legowiska, które musiało widocznie należeć do medyka klanu wiatru.

-Klanie wiatru! Chrońcie starszych i karmicielki! - Polanę przeszył okrzyk Tygrysiej Gwiazdy, walczącego z Różaną Gwiazdą. - Nie pozwólcie tym lisim sercom ich skrzywdzić!

-My niby jesteśmy lisimi sercami?! - Zamiast skupionej na walce Różanej Gwieździe przywódcy odpowiedział Sosnowa Igła. - To wy kradliście naszą zwierzynę!

Szyszkowe Futro widziała, jak kilku wojowników z klanu wiatru staje przed legowiskiem starszyzny i żłobkiem, chroniąc je. Kocica nie chciała ich atakować, w końcu walczyć mieli z kotami równymi sobie, inni jednak widocznie nie podzielali jej zdania, zobaczyła jak biały, pręgowany kocur biegnie w stronę żłobka, ona jednak nie miała czasu, aby odciągać go od tego pomysłu, musiała przecież walczyć!

Starając się ignorować ból w łapie rozejrzała się po pełnej pochłoniętych walką kotów polanie, chciała mieć pewność, że nikt nie potrzebuje pomocy. Wtedy zobaczyła dwóch wojowników walczących z Figlarną Łapą, kotka miała już sporo ran i wydawała się być wyczerpana. Przecież nie pokona dwóch kotów sama! Szyszkowe Futro popędziła w jej stronę, chcąc ją ochronić. Zdrową przednią łapą zdzieliła jednego z napastników po pysku. Uciekł. Sama jednak zwinęła się z bólu, kiedy jej zraniona łapa uderzyła o ziemię. Gdy jej uczennica odgoniła drugiego wojownika pomogła zastępczyni wstać.

-Wszystko dobrze? - Zapytała zmartwiona, jej piskliwy głos był łagodny, jednak nie potrafiła ona ukryć zmartwień.

-Tak, maluszku. - Odparła szybko wojowniczka. - Dobrze, że tobie też nic nie jest. Musimy wracać do walki, uważaj na siebie.

Uczennica skinęła głową, a wojowniczka odbiegła, rzucając się na pierwszego lepszego wojownika z klanu wiatru. Nie dała jednak rady go powalić, wykonał on unik i szybko podciął jej przednie łapy, po czym zaatakował w brzuch. Kocica wyskoczyła, chcąc wylądować za nim i zacząć szarpać jego ogon, jak miała w zwyczaju robić, kiedy usłyszała kolejny okrzyk, należał on do Różanej Gwiazdy:

-Tygrysia Gwiazda stracił życie! - Ogłosiła. W jej głosie nie było triumfu, wręcz przeciwnie, wydawała się być przerażona. - Klanie pioruna, wygraliśmy!

Leżący na ziemi kocur podniósł się i stanął chwiejnie na łapach. W tym czasie koty klanu pioruna już zbierały się do wyjścia z obozu wroga. Szyszkowe Futro szła na końcu grupy, kulała lekko w międzyczasie rozglądając się za swoimi kociętami, chciała mieć pewność, że nic poważnego im się nie stało. Wtedy usłyszała za sobą syknięcie przywódcy poległego klanu.

-Zemszczę się za to! - Jego głos był donośny, jakby był pełen energii. - Wybiję was wszystkich, jeśli będę musiał! Wygraliście bitwę, ale przegracie wojnę!

-Dosyć! - Po chwili bez żadnej odpowiedzi ze strony Różanej Gwiazdy do szylkreta odezwała się do Tygrysiej Gwiazdy. - To wy kradliście nam zwierzynę! Raz was pokonaliśmy, drugi raz też to zrobimy!

Po tych słowach odwróciła się i wróciła do grupy, w jej głowie jednak kiełkowały przerażające myśli. Czy to jest ta zemsta za zemstę? - Obawiała się przez całą drogę powrotną do obozu. - Czy Tygrysia Gwiazda naprawdę tak nam zaszkodzi? I ilu niewinnych ma przez to zginąć?

Jej futro zjeżyło się odruchowo. Nie, to na pewno nie to. - Chciała przekonać samą siebie. - Przecież to tylko groźby, on mówił, że nas zabije, a wojownicy nigdy nie zabijają. Lawendzie musiało chodzić o coś innego!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top