Rozdział 1

Po powrocie do obozu Szyszkowe Futro wzięła upolowanego przez Figlarną Łapę królika i poszła w kierunku żłobka, aby dać go karmicielką. Zdobycz co prawda nie była specjalnie duża, jednak powinna wystarczyć, żeby najadła się jedna kocica, a dwie, bo tyle właśnie było karmicielek powinny być zadowolone.

Weszła do żłobka, od razu podbiegły do niej kocięta Zapiaszczonej Skóry, które chyba najlepiej zagościły się w klanie pioruna, zwłaszcza Berberysek. Po chwili za starszymi kolegami i koleżanką z legowiska popędziły kocięta Lodowej Róży, te dwa kocurki, wyglądające jak dwa przeciwieństwa nie mogły jeść jeszcze zwierzyny i były sporo młodsze od kociąt kocicy z klanu cienia, które już za księżyc mogły zostać uczniami.

-Masz jedzenie? - Zapytał Migotek, opierając się o łapy wojowniczki.

-To dla nas? - Pisnęła Połóweczka z nadzieją.

-Tak, dla was. - Mruknęła Szyszkowe Futro. - No już, odsuńcie się i położę tego królika na ziemię.

Gdy tylko zastępczyni odłożyła zdobycz Zapiaszczona Skóra wstała, Lodowa Róża jednak nadal leżała na ziemi, gdyż Wieczorek i Poranek zaczęli domagać się mleka, ponieważ nie mogli jeść jeszcze normalnej zwierzyny.

-Masz coś więcej? - Zapytała błękitna karmicielka praktycznie błagalnym głosem. - Te dwa urwisy jedzą za dwóch, a ja muszę mieć dosyć mleka.

-Przykro mi, to wszystko. - Odparła szylkreta.

złościło ją zachowanie klanu ostrza. Nie dość, że wygnali klan cienia i zabrali terenu klanu pioruna, zmuszając ich do polowania również na zatęchłych terenach dwunożnych, a nadal polowali na ich terenie. W dodatku nikt nie mógł wymierzyć im sprawiedliwości, ponieważ byli silniejsi nawet niż dwa złączone ze sobą klany.

-Sterta zwierzyny jest prawie pusta, uczniowie poszli zanieść coś starszyźnie i medyką. Nawet mimo tego, że Czarny Nos nie je nie starczy już dla was. Przykro mi. - Tłumaczyła im zastępczyni.

Wtedy do żłobka weszła Brzozowe Futro. Starsza była w klanie szanowana, a kociaki i uczniowie szanowali ją za jej historię, sięgające nawet wielu, wielu księżyców wcześniej z czasów, kiedy po lesie chodził najwspanialszy znany klanom przywódca oraz z podróży do i z jeziora. Starsza w pysku trzymała dwie nornice, położyła je na ziemi, tuż przy Zapiaszczonej Skórze, która odstąpiła swoją porcję jedzenia Lodowej Róży.

-Przyniosłam wam coś. - Mruknęła ochryple, spod jej krótkiego, dłuższego tylko na ogonie futra prześwitywały zarysy kości. - W końcu nie możecie głodować.

-Dziękujemy, Brzozowe Futro. - Powiedziała z szacunkiem Lodowa Róża, jej oczy błyszczały smutkiem. - A może zjesz chociaż jedną nornicę? Ty też musisz o siebie dbać.

-Ja jestem już stara. - Kocica opadła do ziemi i przysiadła na miłym, ciepłym i miękkim mchu, wzięła głęboki wdech, jakby chcąc lepiej poczuć przyjemny, mleczny zapach żłobka. - A te maluchy. - Wąsami połaskotała pyszczek Wieczorka, kiedy skończył pić mleko, a kocurek zachichotał. - To przyszłość klanu i musimy o nich zadbać. Kiedyś zostaną wspaniałymi wojownikami, wiernymi klanowi pioruna.

-A my? - Zapytał Berberysek z nadzieją, zrobił kilka skoków, żeby zademonstrować swoją siłę.

-My jesteśmy kotami z klanu cienia. - Matka uciszyła go ogonem i przysunęła do siebie. - I to naszemu klanowi będziemy lojalni, kiedy już wrócimy do domu. Wasz tata, Porzeczkowy Pazur by tego chciał.

-Ale ja już nie pamiętam Porzeczkowego Pazura! - Pisnęła Połóweczka. - Nie zajmował się nami! A tutaj ten miły kocur... jak ona się nazywał? Lisia Kita! On przynosił nam tyle zwierzyny i się z nami bawił! Ja chcę zostać z nim i z Wieczorkiem i Porankiem.

-Nie możemy Połóweczko. - Próbowała wyjaśnić córce jasnoruda kocica. - A Lisia Kita po prostu się o was troszczy, tak samo zrobiłby z innymi kociętami. Jeśli się postarasz, na pewno przypomnisz sobie Porzeczkowego Pazura.

Szyszkowe Futro wyszła ze żłobka bez słowa. Nie miała ochoty słuchać tłumaczeń Zapiaszczonej Skóry, kiedy mogła...nie, jako zastępczyni musiała zapolować i nakarmić klan. Wyszła sama z obozu kierując się na terenu dwunożnych, stwierdziła, że skoro w lesie są już trzy patrole może spróbować złapać cokolwiek na tym terenie. Kiedy szła przypomniała jej się rozmowa karmicielki z klanu cienia z jej jedyną córeczką, wtedy głowę zastępczyni naszła pewna myśl - A co, jeśli Połóweczka, Berberysek i Migotek przez czas spędzony w klanie pioruna to mu będą lojalni, a nie klanowi, w którym się urodzili. Czy zostaną tu na zawsze? Może kiedyś przyjdzie walczyć ich z własną matką. Zastępczyni zrobiło się ich szkoda, nie miała jednak czasu na rozmyślanie, wyczuła zdobycz, a po chwili na długość królika przed nią zza dziwnego, zrobionego z błyszczącego materiału, podłużnego jakby pnia wyszedł szczur. Zastępczyni co prawda nie lubiła tego typu zdobyczy, jednak kiedy klan głodował nie było wyboru.

Rzuciła się na zwierzę, które jednak uciekło. Rzuciła się w pogoń za szczurem, aby po chwili go złapać i zagryźć. Położyła zdobycz na ziemię, tutaj nie było miejsca, gdzie mogłaby ją zakopać, co oznaczało, że musiała wrócić do lasu i tam zakopać szczura, kusiło ją, aby szybko go zjeść, jednak powstrzymała się. Chciała się szybko oddalić, czuła się tu nieswojo. Stała na niewielkim pasie idealnie prostokątnych, złączonych ze sobą kamieni, które dzieliły ją od niezbyt dużej Drogi Grzmotu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top