20. Rozmowy z demonami

Piter przez dłuższą chwilę stał nieruchomo, dochodząc do siebie po tym, co się stało. Jeszcze nigdy nie widział tak wkurzonego i zdeterminowanego Grabka... Skrzywił się, czując w sercu dziwne ukłucie. Czy to rzeczywiście była jego wina, że z Trzynastym Wymiarem stało się coś złego? I co robił tam Herobrine? Dlaczego zachowywał się tak... Dziwnie?
Dopiero po paru minutach chłopak wyszedł z pokoju. W domu było cicho i spokojnie, zupełnie jakby nic się nigdy nie stało. Kolejny raz od zamieszkania tu Piter poczuł, jakby nie miał dokąd pójść i co ze sobą zrobić. Za oknem było ciemno i wiał silny wiatr, więc wolał zostać w środku, lecz nie miał pojęcia, co ze sobą zrobić.
Powoli ruszył po schodach na dół. Ciche trzeszczenie starych stopni przerwało niepokojącą ciszę dookoła niego. Chłopak przejechał dłonią po kieszeni spodni, szukając Rdzenia. Kamień jednak leżał spokojnie w jego kieszeni i nie wyglądało, jakby sam miał ją opuścić.
- Ciekawe czy Draco mnie słyszy... Heh... - szepnął sam do siebie, schodząc do salonu. - Może choć on chciałby pogadać...
- Doskonale cię słyszę - mruknął niski głos w jego głowie, co spowodowało, że Pitera przeszły dreszcze. Draco brzmiał na zaspanego, zupełnie jakby Mistrz Mroku go obudził. - Czego chcesz...?
- Um... Heh... Pogadać... - uśmiechnął się głupio, siadając na kanapie i rozglądając się mimochodem. Salon wyglądał tak jak zawsze - sofa z dwoma fotelami, telewizor obok kominka, który teraz był zgaszony, mnóstwo zdjęć w ramkach na ścianach... Lekko się uśmiechnął, oglądając niektóre z nich. Przez pobyt na Ziemi polubił robienie zdjęć i uwielbiał łapać swoich przyjaciół w zabawnych lub ważnych na swój sposób momentach.
- Pogadać? - ziewnął Draco. - Wow, rzeczywiście jesteś... Inny...
- I? - prychnął demon - To źle?
- Demony rzadko chcą po prostu "pogadać" - odparł z dziwnym spokojem. Wydawało się, że zupełnie nie reagował na to, co mówił Piter, lecz po chwili dodał - No, w każdym razie takie naprawdę potężne...
- Nie jestem potężny - mruknął, wsuwając dłonie do kieszeni koszuli i spuszczając wzrok. Okulary częściowo zsunęły mu się z nosa, ale niespecjalnie go to obchodziło, bo widział równie dobrze bez nich. - Jestem... Po prostu mną.
- Tia... - zaśmiał się cicho Draco. - Jeśli teraz nie uważasz się za potężnego, to już wkrótce zobaczysz...
W tym momencie przerwał mu huk, jakby coś spadło ze schodów. Piter uniósł głowę, nasunął okulary na nos i podniósł się z kanapy. Doskonale znał ten dźwięk.
Tak jak się spodziewał, na jednym z dolnych stopni leżał Judi, który chwilę wcześniej spadł ze schodów. Twarz miał skierowaną w stronę ziemi, a jedną rękę nadal wyciągał w kierunku poręczy. Nie miał na sobie swojej protezy, co tłumaczyło, dlatego tak poleciał.
- Au - mruknął blondyn, próbując się podnieść. Piter westchnął, po czym chwycił go za nadgarstek i podniósł.
- Gdzie masz protezę? - zapytał, lustrując go wzrokiem. Chłopak miał na sobie tylko bokserki i dużą bluzę, którą zapewne "pożyczył" od Pitera. Jego włosy były potargane, a oczy były podkrążone i pozbawione blasku. Jednocześnie był na tyle drobny i chudy, że demon mógł trzymać go jedną ręką.
- W pokoju - uśmiechnął się głupio Judi, wolną ręką drapiąc się po szyi - Wiesz, że za nią nie przepadam...
- Wiesz że bez niej nie będziesz mógł normalnie chodzić? - mruknął Mistrz Mroku, po czym cicho westchnął. - Chciałeś coś zjeść, prawda?
- Mhm...
- To chodź - mówiąc to, wziął chłopaka na ręce i ruszył w stronę kuchni. Judi oplótł ręce wokół jego szyi, nadal z głupim uśmiechem na twarzy. Piter spojrzał na niego kątem oka, ledwie powstrzymując się od uśmiechu. Wiedział już, że Mistrz Ducha ma tą niezwykłą umiejętność bycia uroczym szczególnie wtedy, gdy się o to nie starał.
Oboje weszli do kuchni. Było w niej ciemno i pusto, jak i w reszcie domu. Buczenie lodówki przerywało melancholijną ciszę, ale nie zagłuszało szumu wiatru na zewnątrz. Piter posadził Judiego na blacie kuchennym, po czym zajrzał do lodówki. Po dłuższej chwili szukania podał mu kubek jogurtu i łyżeczkę.
- Dzięki - powiedział chłopak, otwierając jogurt i ukradkiem lekko całując demona w skroń.
W jednej chwili Piter cały się zarumienił, speszony odwracając wzrok. Spojrzał na Judiego kątem oka. Blondyn patrzył na niego z uroczym uśmiechem na twarzy, trzymając łyżeczkę w ustach. Demon uśmiechnął się nieśmiało, siadając na blacie obok niego. Musiał się pochylić, by nie uderzyć głową o szafki kuchenne.
- Nie wiem co ja bym zrobił, gdyby ciebie tu nie było - zaśmiał się cicho Judi - Pewnie siedziałbym u siebie tak długo, zanim bym nie umarł z głodu... Heh...
W tym momencie Piter mocno go przytulił, przysuwając Judiego bliżej siebie. Czuł przy nim dziwne uczucie, którego nie znał, ale jednocześnie mu go brakowało. Mistrz Ducha cicho zachichotał.
- Tylko mnie nie zgnieć...
- Jasne... - szepnął, głaszcząc Judiego po włosach. W dotyku były one bardzo łamliwe i suche. Piter westchnął cicho, spoglądając na przyjaciela. Bardzo się zmienił przez ostatnich parę miesięcy, zrobił się słaby i mizerny. Nadal jednak żył, i to było najważniejsze... Blondyn cicho ziewnął, opierając głowę o jego ramię. Zaledwie kilka chwil później spał już kamiennym snem.

799 słów, jestem zadowolona :3
Sorki że rozdziałów nie było przez ponad miesiąc, ale wiecie, egzaminy, ludzie... Przynajmniej przez ten czas się nauczyłam, że są ludzie dobrzy i są ludzie, i jestem pewna że czytają to prawie tylko ludzie dobrzy ^^ (na pewno nie tylko, bo np. Ja to czytam). Zadowoleni z Jutera? Bo jeżeli napiszę coś o Trzynastym Wymiarze (choć teraz zapisuję to jako XIII Wymiar), to Piter i Judi dostaną swoje 5 lub więcej minut ^^ poznacie też trochę nowych postaci związanych z XIII Wymiarem, jakie stworzyłam, jak np. Ezechiel, Lindsey, Eva czy Thomas. Polubicie ich :3

QOTD: Shipujesz Jutera? I dlaczego tak?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top