18. Zniknięcie
Cała droga do domu przebiegła w ciszy. Judi i Lila co jakiś czas wymieniali spojrzeniem, zaś Piter wpatrywał się nieobecnym wzrokiem w przestrzeń. Cały drżał, wspominając to, co stało się zaledwie kilka minut wcześniej. To ciepło, które czuł w sercu było wręcz nieprzyjemne... Czuł, że pochodzi od Rdzenia, pomimo że nawet nie trzymał go w ręce. Zielony ogień, którego użył, również wydawał się być niepokojący. W uszach nadal huczał mu krzyk potwora, który rozpadał się na jego oczach w pył. Zacisnął powieki, czując nieprzyjemne uczucie, coś pomiędzy poczuciem winy i dziką, zupełnie nieswoją satysfakcją.
- Właściwie to... Czym było to coś? - zapytał w pewnym momencie Judi. Lila otworzyła szerzej oczy, kładąc uszy po sobie. Jej czerwone oczy zalśniły.
- Eee... On... Um... - zaczęła ostrożnie. Piter spojrzał na nią kątem oka. - Nie mam pojęcia...
- Ta... - mruknął czarny smok. Kotka coś cicho prychnęła w jego stronę. Judi westchnął.
Już chwilę później wylądowali w ogródku ich domu. Drgawki Mistrza Mroku jeszcze bardziej się nasiliły i czuł się po tym locie bardziej wykończony, niż po czymkolwiek innym. Przemienił się w człowieka, po czym chwycił delikatnie, ale pewnie kryształ spoczywający w jego dłoni. Przyjemne ciepło od razu uspokoiło jego myśli.
Judi osiadł na ziemi tuż obok, po czym przemienił się w człowieka i ostrożnie wziął Lilę na ręce. Kotka zamruczała cicho, kuląc się w jego ramionach. Piter cicho prychnął, czując w sercu dziwne uczucie przypominające zazdrość. Odwrócił głowę i ruszył w stronę drzwi.
Na werandzie domu spał dość duży, biały wilk, cicho chrapiąc. Mistrz Ducha cicho się zaśmiał, chwiejnie podchodząc do Akuri, jednak nim zdążył cokolwiek zrobić, wilk natychmiast zerwał się i cicho na niego warknął. Potrząsnął łbem i uniósł uszy, wyraźnie zaskoczony.
- O... Hej chłopaki... - uśmiechnął się głupio. Ziewnął, siadając na ziemi. Przeniósł zaciekawiony wzrok na Lilę.
- Hej Blacky... Wiesz co się działo w lesie? - cicho zachichotał blondyn. Spojrzał na Pitera, który w tym czasie próbował ukradkiem wejść do środka. Znieruchomiał, czerwieniąc się. Wszystkie jego myśli gwałtownie wyparowały i jedyne, o czym umiał myśleć, to jak się wytłumaczyć. Odwrócił głowę w ich kierunku. - No, Pity?
- Eee... - zająknął się. Szybko odwrócił wzrok. - To było... Eee... Dowiecie się w swoim czasie - mruknął, po czym szybkim krokiem wszedł do środka.
Blacky westchnął, po czym przemienił się w człowieka. Podniósł na Judiego zaniepokojony wzrok.
- On tak cały czas...?
- Ta... - westchnął blondyn. - I mam wrażenie, że jest coraz gorzej.
W tym czasie Piter nieśpiesznym krokiem zmierzał w stronę swojego pokoju. Czuł się dziwnie wyczerpany, choć zwykle takie eskapady do lasu były dla niego przyjemnością. Zamruczał cicho, myślami będąc już w swoim ciepłym łóżeczku i wsunął dłoń do kieszeni. Rdzeń przyjemnie go rozgrzał od środka.
Ledwie chłopak chwycił klamkę, nagle usłyszał huk i czyjś krzyk. Uniósł gwałtownie głowę, odwracając się w stronę, z której dobiegł dźwięk. Pokój Grabka... Zmrużył oczy i ruszył w stronę jego pokoju. W jego dłoniach pojawiły się srebrne kastety. Chwycił klamkę, po czym otworzył drzwi.
Pokój Mistrza Stali był pusty. Sterty książek, zwykle uporządkowane na podłodze, teraz były porozrzucane po całym pokoju. Na jednej ze ścian widać było ślad po jakimś niedużym wybuchu, a w powietrzu czuć było zapach spalenizny wymieszany z siarką. W kilka ksiąg leżących na biurku był wbity sztylet, przebijając je na wylot. Broń była zabrudzona szkarłatną krwią.
Piter zamarł. Zajęło mu chwilę, by dopaść do biurka i rzucić okiem na książki i sztylet. Od narzędzia czuć było nieprzyjemną, groźną i niestabilną aurę. Chłopak ostrożnie chwycił broń, po czym tak delikatnie jak tylko mógł wyjął ostrze z ksiąg. Chwycił pierwszą z brzegu.
Książka miała granatową, skórzaną okładkę z metalowymi okuciami. Na samym wierzchu widniała znana już demonowi budowla - charakterystyczny zamek, znajdujący się w Trzynastym Wymiarze. Zmrużył oczy, przejeżdżając dłonią po zniszczonej okładce. Wcześniej był pewien, że Grabek czyta te książki tylko dla samego czytania... Ale tak gdy tylko przejechał wzrokiem po kilku innych okładkach zrozumiał, że większość z nich mówi o jego domu. Na niektórych stronach otwartych ksiąg leżących na łóżku widać było portrety różnych królów, zapewne jego poprzedników. Rzucił okiem na nie.
W sumie to żaden z królów nie był do Grabka podobny - wszyscy byli bardzo wysocy i wyglądali na bardzo poważnych i dumnych. Piter nic o nich nie wiedział, ale czuł bijący od nich szacunek i wyższość. Wśród nich niebieskowłosy książę wyglądał na małego i bezbronnego... A teraz jego dom był w niebezpieczeństwie. Ten krzyk... Czy teraz też coś mu groziło?
Niewiele myśląc, chłopak uniósł dłoń, chcąc otworzyć portal, jednak szybko ją opuścił. Otwieranie portali z Ziemi do Cyberprzestrzeni było dla niego wyzwaniem, a jeszcze nigdy nie był w Trzynastym Wymiarze. Westchnął, po czym w przypływie weny chwycił jedną z ksiąg, po czym znów uniósł dłoń. Zacisnął powieki i już po chwili poczuł lecące z jego palców iskry. Nieco się skrzywił, po czym otworzył jedno oko.
Portal otworzył się i był znacznie ciemniejszy niż standardowe portale otwierane przez niego. Zmarszczył czoło, po czym odłożył książkę na łóżko i wszedł do środka.
Wróciłam. Ale widzę że nikt nie zauważył. Myślałam że ktoś się ucieszy że żyję, czy coś...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top