11. Randka w lesie

Grabek nie widział podążającego za nim Pitera, gdyż jego głowę zaprzątały inne sprawy. Leciał powoli przed siebie, starając się znaleźć między drzewami najdogodniejsze i najszersze przejście i rozglądając się dookoła. Słońce powoli zmierzało ku zachodowi, przez co świeciło mu prosto w oczy. Było dosyć ciepło i wilgotno. Co jakiś czas smok zniżał lot, zrywając ze ściółki rozmaite kwiaty i układając z nich skromny bukiet. Wcześniej już zdążył dokładnie się umyć i psychiczne nastawić na to, co go czeka.
Kilka tygodni wcześniej poznał w tym lesie pewną wyjątkową osobę, która jednak zapoczątkowała kłótnię pomiędzy nim a Judim. Pomimo że starał się to jak najbardziej ignorować, to czasami słowa Mistrza Ducha i krzywe spojrzenie Pitera sprawiało, że czuł się jeszcze bardziej słaby i niepotrzebny. Wiedział, że w związku z tym, co dzieje się w Trzynastym Wymiarze, ma spore kłopoty, ale nie umiał tak po prostu wziąć się w garść i zmotywować do zrobienia czegokolwiek. Wiedział, że przez swoje lenistwo stał się jeszcze słabszy, bardziej niezdarny i niezdolny do walki, ale łatwiej mu było zajadać smutki słodyczami i potem narzekać na wszystko, niż zrobić cokolwiek pożytecznego. Codziennie czuł się coraz bardziej winny, co napędzało to błędne koło.
Po jakimś czasie wylądował na niewielkiej polanie w środku lasu. Dookoła rosło mnóstwo pięknych kwiatów i panowało przyjemne ciepło. Od razu po wylądowaniu Mistrz Stali przeciągnął się, starając się złapać w matowe łuski jak najwięcej promieni słonecznych. Jeszcze pamiętał czasy, gdy jego umaszczenie, zamiast platynowego i smętnego, było zestawem błyszczących, granatowych łusek z drobnymi białymi plamami, co imitowało nocne niebo. Teraz podobne kolory pojawiły się na jego włosach, a wraz z barwą oczu przypominającą płomienie bądź też bursztyn przypominały mu o jego wymiarze. Zerwał jeszcze trochę kwiatów, po czym przyjrzał się bukietowi. Liczne kwiaty i zioła nie były może specjalnie efektowne, ale skromny bukiet miał swój urok. Smok mocniej zacisnął zęby na łodygach, po czym wpadł w kwiaty, z zadowoleniem pomrukując i tarzając się w nich. Nie widział Pitera, który wdrapał się na jedno z drzew, obserwując go ukradkiem.
Minęło kilkanaście minut, podczas których Grabek kilka razy prawie zasnął na słońcu. Co jakiś czas przemieszczał się w inne miejsce, po czym znowu zaczynał bawić się w kwiatach niczym małe smoczę. Akurat leżał na plecach w kępie jaskrów, szeroko rozkładając skrzydła i ciężko dysząc, gdy nagle usłyszał nad sobą delikatny, kobiecy głos:
- Nie za wygodnie ci?
Smok prędko się zerwał, składając ciasno składając skrzydła. Bukiet wypadł mu z pyska, więc szybko sięgnął po niego i spojrzał jej w oczy.
Przed nim stało Akuri dość dużego, choć wciąż sporo mniejszego od niego kota. Miał on białe futerko z czarnymi końcówkami uszu, łapami, końcówką ogona, po której znajdował się biały pędzelek na końcu oraz kropkami pod oczami. Biała grzywka opadała na jej lewe oko, zaś drugie jasno błyszczało karmazynową barwą. Na jej szyi wisiał drobny, fioletowy kryształ, spoczywający na jej piersi nad blizną przypominającą ranę po szponach.
- Ou... Hej Lila - uśmiechnął się głupio Grabek, dumnie się prostując. Pomimo próby, nie wyglądał jednak specjalnie pewnie; jego skrzydła lekko drżały, a ogonem uderzał nerwowo o ziemię. Patrząc jej w oczy, czuł, że zaraz zapadnie się pod ziemię ze wstydu za samego siebie.
- Myślałam że nie przyjdziesz... - kocica zmierzyła go wzrokiem, kładąc uszy po sobie. Niespecjalnie podobał jej się z wyglądu, ale gdy nie zachowywał się jak znerwicowany paralityk, to dało się z nim przyjemnie porozmawiać.
- Jak mógłbym nie przyjść? Heh... Przyniosłem ci kwiaty - wyciągnął w jej kierunku wymięty bukiet. Zaczerwienił się, przez co jego łuski na nosie i policzkach nabrały rdzawego koloru. Lila przyjrzała się kwiatom, po czym zaśmiała się cicho.
- Dziękuję - stanęła na tylnych łapach i przejechała językiem po jego pysku. Mistrz Stali poczerwieniał jeszcze bardziej, odkładając bukiet na kamień leżący obok.
Kotka położyła się pod skałą, a Grabek zaczął ostrożnie czyścić jej futro. Był niezwykle ostrożny i delikatny, zupełnie jakby bał się, czy jego luba nagle nie ucieknie. Zamknął oczy, mrucząc z zadowoleniem. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że Piter go obserwuje...
I z tego, że ktoś jeszcze zbliża się na łąkę.

Miał być to jeden rozdział, ale będą dwa... Bo tak. Poza tym opublikowałam artbook, zapraszam, jest fajnie itp. No i... Dzięki za wszystko i cześć.

QOTD: Wolisz ogarniętego i pewnego siebie Grabka z poprzednich części czy nieogarniętego i słodziutkiego z tej?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top