5. Zacieranie śladów
Dochodziła godzina dwunasta, gdy Judi, Grabek i Blacky siedzieli w kuchni, czekając na Pitera. Dawniej o tej porze zwykle siedzieli razem, jedząc śniadanie, rozmawiając i śmiejąc się. Wiedzieli co prawda, że Piter jest śpiochem i czasami najchętniej nie wychodziłby z łóżka, lecz nigdy nie czekali na niego aż tak długo.
- Może coś mu się stało przez ten Rdzeń...? - zalytał w pewnym momencie Blacky, przerywając nueprzyjemną, dość długą ciszę. Nerwowo stukał przy tym palcami o blat, wpatrując się bez wyrazu w kubek herbaty.
- Byłem u niego dziś rano... Wyglądał na zmęczonego, zasnął w ciuchach, i ściskał w dłoni ten... Rdzeń... - Grabek wzdrygnął się, wymawiając nazwę kamyka, po czym wrócił do kończenia drugiej miski płatków z mlekiem. Judi zmroził go spojrzeniem i odciągnął od niego butelkę z mlekiem, po którą po chwili sięgnął.
- Tak bardzo się tym stresujesz, że znowu się obżerasz? - prychnął.
- Wcale się nie obżeram, kaleko - parsknął Mistrz Stali, spoglądając na niego spode łba.
- Jak mnie nazwałeś? - blondyn chwycił go za bluzkę i nachylił się nad nim. - Powtórz, grubasie.
- Myślisz że się ciebie boję, żołnierzyku? - Grabek uśmiechnął się szyderczo. - Myślisz że jesteś niewiadomo jak groźny, a ledwie chodzić umiesz...
- Przestańcie się kłócić! - krzyknął Blacky, zrywając się z krzesła. Obie spojrzeli na niego z zaskoczeniem. - Od paru tygodni nic, tylko się żrecie jak psy! O co wam w ogóle chodzi...? Poszło o tą dziewczynę, którą spotkaliście w lesie? Jak ona miała...
- Nie! - przerwali mu oboje jednocześnie, po czym znów na siebie spojrzeli. Judi puścił Grabka z sykiem i rzucił w jego stronę wcześnuej odebraną mu butelką mleka. Ten złapał ją na chwilę przed tym, gdy mógł dostać nią w głowę.
W tym momencie cała trójka usłyszała odgłos ciężkich kroków na schodach. Wszyscy wychylili się z kuchni, obserwując schodzącego po nich Pitera.
Chłopak miał roztrzepane włosy i podkrążone oczy. Okulary włożył do kieszeni w koszuli na piersi, przez co jego mroczna aura była jeszcze bardziej odczuwalna. Wszyscy trzej odruchowo cofnęli się, widząc go.
- Hej chłopaki... - ziewnął, wchodząc do kuchni. Od razu ruszył w stronę lodówki i zajrzał do środka.
- Hej Piter... - Grabek ostrożnie się do niego zbliżył. Oparł się o blat, obserwując go. - Um... Jak ci się spało?
- Świetnie - mruknął. Wyciągnął ze środka jogurt, zamknął lodówkę i sięgnął do szafki ze sztućcami.
Mistrz Stali spojrzał w stronę przyjaciół. Ci wymienili zaskoczone spojrzenia między sobą, po czym znowu przenieśli na niego wzrok. Widzieli, że coś jest nie tak.
- A... Może coś ci się śniło? - znów próbował zagaić rozmowę, głupiosię uśmiechając. - Mi się śniło, że byłem wierzbą...
- To głupie - parsknął, otwierając kubeczek jogurtu. - Ja nie mam snów.
- A może...
- Piter, czy coś jest nie tak? - zapytał Judi, podnosząc się. O mało nie przewrócił się przez protezę, więc prędko złapał się blatu, przy okazji wylewając trochę herbaty Blacky'ego. Demon spojrzał na niego, mrużąc oczy.
- O co ci chodzi? - zapytał. Odłożył jogurt na blat, po czym skrzyżował ręce na piersi.
- Wyglądasz na... Eee... Zmęczonego... Na pewno wszystko dobrze?
- Tak - burknął, wracając do jedzenia.
- A Rdzeń?
Mistrz Mroku znieruchomiał w dość zabawnej pozycji - z łyżeczką w ustach, szeroko otwartymi oczami przykrytymi nieco za długą grzywką i ubrany jedynie w białą bluzkę, zieloną, kraciastą koszulę i bokserki. Głęboko odetchnął, wyciągnął łyżeczkę i odparł spokojnie:
- Nic szczególnego.
- Naprawdę? Bo wydawało mi się, że w nocy słyszałem w twoim pokoju krzyk...
- Racja, wydawało ci się - parsknął demon. Nie dbał o to, jak bardzo wiarygodnie brzmiał, jednak zdawało mu się, że im bardziej kłamie, tym bardziej Rdzeń Ciemności rozgrzewał go od środka. Uśmiechnął się szyderczo. - A może znowu słyszałeś w snach krzyki swoich ofiar?
Judi otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, jednak zamknął je po chwili. Powtórzył ten gest parę razy, zupełnie jakby do głowy przychodziły mu pomysły na kontrę, lecz nagle wywołane wyrzuty sumienia zagłuszały je. Spuścił wzrok i zamilkł.
- No właśnie - prychnął Piter. Wrzucił łyżeczkę do zlewu, a pusty kubeczek zostawił w śmietniku. Ruszył w stronę korytarza, lecz w tym momencie Blacky podniósł się z krzesła i chwycił go za ramię.
- Piter...? - zapytał z niepewnością, wręcz bojaźnią. Spojrzał mu w oczy. "Co się z tobą dzieje?" - usłyszał w głowie jego głos. Skrzywił się. Filip od dość długiego czasu uczył się kontroli swoich mocy i wyraźnie telepatia była jego mocną stroną.
Demon spojrzał w stronę Judiego. Wciąż stał w tym samym miejscu, ze spuszczoną głową. Jego policzki były wręcz płomiennie czerwone od wstydu. Grabek również na niego spoglądał, i choć się nie odzywał, w jego wzroku widać było współczucie.
- Dobre pytanie... - szepnął sam do siebie. Zacisnął powieki, wyrwał swoje ramię z uścisku kumpla i wyszedł z kuchni.
Mam od dzisiaj nowy telefon i o wiele lepiej mi się na nim pisze xD w sumie pisałam ten rozdział na spontanie, bo nie miałam pomysłu na akcję, ale mam pewien pomysł na następny rozdział; ciekawi historii Grabka, Pitera i Wyspy Demonów będą zadowoleni :3 no, tymczasem dzięki za wszystko, narka i cześć!
QOTD: Lubisz chleb? (idk)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top