23. Krwawe próby

Tymczasem z pałacowej wyspy w Endzie wychodził coraz dłuższy, zbudowany z obsydianu most. Pięciu mężczyzn i dwie kobiety zajmowali się budową, która ciągnęła się od kilku dni. Miał on prowadzić na plantację drzew Horusowych, rosnących na innej wyspie pośrodku próżni. Wszyscy zgodnie mieli tego dość.
- Musimy w końcu się zbuntować - odezwała się w pewnym momencie Ishyx. Opuściła na ziemię blok czarnego materiału, wzbijając w powietrze kurz. - Mam tego dosyć! Zresztą, co, jeżeli złapią młodzież?
- Musimy być dobrej myśli - odparł spokojnie Hunter - A gdy ostatnio chcieliśmy się wyrwać, pamiętasz, co się stało? Prawie straciłem rękę!
- Prędzej czy później musi się udać - parsknęła Mistrzyni Walki - To kwestia czasu!
- Wątpię, by próby ucieczki nam jakoś pomogły...
- Co jest z tobą, Adam? Jesteś po jej stronie?
- Nie jestem, tylko uważam, że to da się rozwiązać w inny sposób...
- Spokojnie! - przerwał im Doknes. - Nie wiadomo, jak to może się dla nas skończyć. Najpierw może poczekajmy, aż wrócą...
- Już idą! - zawołał Mardey, którego zadaniem było stanie na początku mostu i wypatrywanie Roxa i Larisy. Zmrużył oczy. - Chyba coś się stało...
- Lari! - Hubert pobiegł w jej stronę, lecz zatrzymał się kilka metrów przed nią. Zauważył, że jej grzywka opada na prawe oko, czego zwykle nie robiła. Znieruchomiał, niepewny, co to oznacza. - Lariś... Wszystko gra?
- Nie chcę... Nie chcę o tym rozmawiać - szepnęła, mijając go ostrożnie. Michał westchnął ciężko.
- To długa historia... - zaczął. - Strażnicy dostali pozwolenie, by trochę się nami "pobawić"...
- Jeden okazał się być szczególnie brutalny - parsknęła Mistrzyni Psychiki, odsłaniając grzywkę. Na jej oku znajdowała się dość duża, czarna przepaska. - Strzelił do mnie z kuszy... No, w skrócie to straciłam oko.
- Przykro mi... - Doknes przytulił ją mocno. Kobieta westchnęła, po czym odsunęła się nieco.
- Trudno. Wojna wymaga poświęceń. Zresztą, królowa kazała przekazać, że most ma być skończony najpóźniej jutro, a na moje jedno oko jeszcze trochę nam zostało do skończenia...
- Załatwimy to w miarę szybko - powiedział Dealer - Ale to też oznacza, że Ominell znajdzie nowy... - Mistrz Ognia wzdrygnął się, gdy metalowa obroża na jego szyi poraziła go prądem. - Przepraszam! Królowa znajdzie nowy sposób, by nas męczyć. Tak lepiej? - krzyknął, jakby chciał zapytać samą Ender Queen. - Eh... Ishyx ma rację. Dokończmy ten most i spadajmy stąd...
- Witajcie, Mistrzowie Żywiołów! - wszyscy usłyszeli głos królowej Ominell w swoich głowach. Wszyscy przewrócili oczami, wiedząc, co zaraz ich spotka. - Jak wam mija... Czas na budowaniu mostu? Zostało wam jeszcze trochę...
- Wypchaj się! - krzyknął Hunter, rzucając w próżnię trzymany w dłoniach obsydian. Chwycił za obrożę na swojej szyi, próbując zerwać ją. - Już nigdy nie posłuchamy twoich durnych rozkazów! Nie możesz nas więzić i gdyby nie my, pewnie nigdy nie zasiadłabyś na tym tronie, bo Herobrine lub Entity przejęliby ten wymiar! Prawda? - Adam spojrzał w stronę przyjaciół, lecz ci tylko nieco się wycofali, jakby przestraszeni. - Nie? No nie...
W tym momencie przez obrożę na szyi przeszło duże napięcie elektryczne, które sparaliżowało go. Hunter upadł sztywno na most, o mało nie spadając w pustkę. Zapadło milczenie. Po chwili rozległ się mroczny, przerażający śmiech Ominell.
- Mam nadzieję, że będziecie spokojniejsi, widząc, spotkało waszego Mistrza Skały - powiedziała. - Most ma być na jutro, albo skończycie podobnie. Potem... Zresztą, pomyślę jeszcze, żebyście za dużo nie próżnowali. Miłej pracy!
Wszyscy podeszli do leżącego na zimnym obsydianie Huntera. Mardey lekko poklepał go po ramieniu.
- Stary... Żyjesz? - zapytał cicho. Adam zacisnął powieki, po czym powoli pokiwał głową. Powoli podniósł się, trzymając się dłonią za szyję.
- Chyba tak... - wychrypiał. - Nieźle mnie załatwiła, serio. Trochę bolało, ale już mi lepiej...
- Ktoś musi spróbować coś podziałać - powiedziała Larisa. Przyłożyła dłonie do metalowej obroży, przejeżdżając palcami po nierównościach. - Jeszcze coś wymyślimy, ale może najpierw skończmy na wszelki wypadek ten most...
- Masz rację - westchnął Doknes, podnosząc z mostu blok obsydianu. - Im szybciej się z tym uporamy, tym prędzej stąd uciekniemy.

Heeej... Coś ważnego? Chyba nie. Tylko to, że zostałam radną w młodzieżowej radzie miasta. Albo że zaczęłam pisać dla was specjal na rok MLBP. Będzie to one-shot pt. Brothers of Destiny - from the beginning i będzie w nim sporo możliwych teorii i odniesień. Tymczasem dzięki za wszystko, narka i cześć.

QOTD: Kto spośród Doknesa, MWKi, Dealera, Huntera, Mardeya, Roxa, Larisy, Ishyx i Luny powinien zostać wysłany, by jakoś oswobodzić resztę, i dlaczego?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top