Rozdział 8

*Perspektywa Pitera*
Po wydarzeniach, które spotkały mnie podczas walki z Grabkiem, czułem się okropnie i odechciewało mi się żyć. Zabiłem najlepszego przyjaciela... Po co? By móc zmienić swoją przyszłość? Przecież bez niego byłem prawie jak bez ręki i nigdy nie chciałem go stracić! Tymczasem przeze mnie już nigdy go nie zobaczę... Przeklinałem się w myślach, czując nienawiść do osoby, która do tego dopuściła - do samego siebie. Nie ulegało wątpliwości, że straciłem kontrolę nad mocą, i dlatego to się stało. W mojej głowie rozbrzmiewały jedne z ostatnich słów Grabka. Moja moc jest znacznie potężniejsza, niż u innych demonów... Czy to właśnie dlatego Herobrine mnie potrzebował? Chciał zabrać mi moją moc? Jeżeli rzeczywiście to było głównym powodem, to do czego potrzebne mu były inne młode demony? Przecież nie było wśród nich innego Mistrza Mroku... Czy ten potwór szykował coś jeszcze gorszego?
W pewnym momencie, gdy akurat spałem, drzwi do mojej celi otworzyły się z metalicznym chrzęstem i do środka weszło czterech strażników. Zaczęli mnie rozkuwać, po czym związali grubymi linami za pysk i łapy. Na całe szczęście żaden nie wpadł na to, by spętać moje połamane skrzydła, co oszczędziło mi sporo bólu. Domyślałem się tego, co mnie czeka, więc nawet nie protestowałem, gdy wyszliśmy na korytarz.
Żołnierze poprowadzili mnie do wyjścia z lochów, po czym znaleźliśmy się na szerokich schodach prowadzących w górę. Przy ich podnóżu stała tak dobrze znana osoba, na której widok zrobiło mi się niedobrze - Judi.
- Przypilnujcie go, by za bardzo nie szalał - powiedział, po czym spojrzał na mnie. W jego wzroku widziałem pobłażanie i wywyższenie. Westchnąłem ciężko, spuszczając wzrok. Naprawdę go nie lubiłem, a on chyba uwielbiał robić mi na złość. Powoli ruszyliśmy po schodach, a ten zwrócił się do mnie - A ty, mały? Czemu jesteś taki smutny?
- A ty byś się cieszył, gdyby ktoś cię uwięził i zmuszał do walki? - mruknąłem. Sznury na moim pysku były na tyle luźne, że mogłem coś powiedzieć, jednak nie było to zbyt łatwe.
- Myślałem, że demony lubią walkę - stwierdził. - W sumie to zawsze byłeś nieco inny, więc rozumiem... Poza tym, zatrzymajmy się może na chwilę - powiedział. Strażnicy stanęli w miejscu. Ten kucnął przede mną na wyższym stopniu, po czym zaczął - To, co zrobiłeś swojemu przyjacielowi... To było naprawdę coś. Na tej arenie dochodzi do wielu ran, ale śmierć, wbrew pozorom, zdarza się naprawdę rzadko. Lubię cię. Nie jesteś mięczakiem, jak wcześniej myślałem. Może nawiążemy jakąś współpracę? Co ty na to?
Judi wyciągnął dłoń w moją stronę. Zmierzyłem go dokładnie wzrokiem. Nawet przez ułamek sekundy nie przemknęło mi przez głowę, by się zgodzić. Ten generał zdecydowanie nie był osobą, której mógłbym zaufać. Zacisnąłem powieki, po czym chlasnąłem go pazurami po twarzy. Ten upadł na schody.
- Nigdy w życiu - syknąłem, po czym, korzystając z okazji, zacząłem się wyrywać. Strażnicy nie zdążyli mnie dobrze złapać, a ja zerwałem się z lin i pobiegłem po schodach na górę.
Nie wiedziałem, dokąd zmierzam, ale miałem to gdzieś. Teraz liczyło się jedno - uciec z tego piekła. Cały czas ryzykowałem, że trafię na jakichś żołnierzy, jednak korytarze były dziwnie puste. Gdy zatrzymałem się na szczycie schodów, zauważyłem, że droga prowadzi mnie w prawo i w lewo. Nie zastanawiając się zbyt długo, wybrałem pierwszą opcję. Ze strachu przed zobaczeniem całego plutonu ścigających mnie strażników ani razu się nie odwróciłem. Pędziłem przed siebie niemalże na oślep. Liny plątały mi się między łapami. Czułem, że serce wali mi jak młotem o kowadło. W pewnym momencie przezwyciężyłem strach i odwróciłem głowę. Kilka metrów za mną biegło kilku żołnierzy, a na ich czele znajdował się Judi. Byłem pewien, że zaraz mnie dogonią...
Nagle poczułem dziwne palenie w gardle. Wiedziony intuicją, zatrzymałem się przodem do ścigających i otworzyłem pysk. Wystrzeliła z niego wiązka czarnego światła. Przecięła ona pomieszczenie w poprzek, po czym zatrzymała się pomiędzy ścianami niczym lód. Generał trzasnął w stronę ognia biczem, chcąc go rozłamać, ten jednak był o wiele twardszy. Nie zdążył wyhamować i wpadł prosto w czarną ścianę, która znajdowała się na wysokości jego klatki piersiowej. Strażnicy przeskoczyli przez przeszkodę, więc uznałem, że to dobra chwila, by zacząć znowu uciekać.
Przez czas, kiedy znowu zwiewałem przed żołnierzami, zastanawiałem się, czym tak właściwie był ten dziwny ogień. Trochę jak lód, ale znacznie twardszy... Dla testu, podczas biegu odwróciłem głowę i wystrzeliłem pocisk z pyska. Przeleciał on przez korytarz, po czym zatrzymał się w powietrzu, jakieś dwa metry nad ziemią. Zadziwiony obejrzałem to zjawisko. Nigdy czegoś takiego nie widziałem...
Oczywiście, jeżeli biegłem, patrząc się do tyłu, nie widziałem, co dzieje się przede mną. Nie spostrzegłem więc zagięcia na pokrywającym podłogę dywanie, po czym wywróciłem się i wpadłem przez otwarte drzwi do pomieszczenia przede mną.
Przez pierwszą chwilę nie wiedziałem, gdzie jestem, w każdym razie niemal od razu bez swojej woli przemieniłem się w człowieka. Szybko dotarło do mnie, co się stało, gdy zauważyłem nad sobą charakterystyczną postać o białych oczach.
Herobrine. Trafiłem do jego sali tronowej.
- Widzę, że prawie samemu udało ci się tu dotrzeć - powiedział spokojnie, po czym odsunął się nieco ode mnie. - To świetnie... Chciałem z tobą porozmawiać.
- O czym? - wstałem powoli z ziemi. Od uderzenia o ziemię bolały mnie plecy.
- Widziałem twoją walkę z twoim przyjacielem... Grabkiem, tak? Doskonale ci poszło. Jestem z ciebie dumny.
- Nie chciałem go zabić - syknąłem. - Chciałem się obronić, ale straciłem kontrolę nad mocą i... I...
- Mistrz Mroku i demon to zabójcze połączenie - stwierdził Herobrine - Więc nie dziwię ci się. Twierdzisz, że to wypadek, tak?
- Znaczy... - zacząłem, jednak szybko urwałem. Nie byłem w stanie odpowiedzieć. Wziąłem głęboki wdech, otarłem twarz dłońmi i powiedziałem - Nie. Mogłem coś zrobić. Ale nie wyszło, i to moja wina.
- Z czasem nauczysz się kontrolować tą moc, jednak ludzie nadal mogą cię nienawidzić za twoją moc. Szkoda mi cię. Znam sposób, aby nikt się nie zorientował, o ile tego nie chcesz. Weź to - w jego dłoniach pojawiły się okulary o cienkich, srebrno-czarnych oprawkach. Ostrożnie chwyciłem je, po czym założyłem. Przez chwilkę obraz przed moimi oczami był zamazany, jednak po chwili zacząłem widzieć normalnie.
- Co to zmieni?
- Uwierz mi, to działa. Przydadzą ci się w przyszłości, jeżeli nie będziesz chciał, by ktoś cię rozpoznał...
- Przyszłości nie będzie - przerwałem mu. Dopiero teraz to zrozumiałem. - Odbierzesz mi moc, przez co zginę. Lub też zrobię to podczas walki. Nie dasz mi przeżyć, nie z taką mocą...
- Chyba że będziesz po mojej stronie - demon wyciągnął dłoń w moją stronę. - Uczynię Judiego twoim asystentem. Będziesz moim najważniejszym generałem. Wchodzisz w to?
- Nie - odpowiedziałem od razu. Odsunąłem się od Herobrine'a. - Wolę zginąć, niż dać zginąć setkom lub tysiącom niewinnych istot. Jeżeli tak tego potrzebujesz, zabij mnie od razu. Dla ciebie to tylko jeden młody demon mniej.
Spuściłem głowę, czekając na jego reakcję. W sumie nie śpieszyło mi się do umierania... Ale nie chciałem być jego żołnierzem. Już niemal czułem, jak ten pozbywa się mnie jednym szepnięciem, jednym gestem, ten jednak tylko klasnął, a w drzwiach pojawiło się kilku strażników i Judi. Westchnąłem ciężko. Nawet nie stawiałem oporu, gdy ten związał moje ręce biczem. Ruszyłem bez szemrania w stronę drzwi.
- Powodzenia, Piter - pożegnał mnie Herobrine. - Jeszcze się zobaczymy... Szybciej, niż myślisz.

Hej wam ^^ ludzie, sprawa! Pod MLBP wybiło 10k wyświetleń! Dziękuję wam wszystkim za to! To wszystko wasza zasługa! Pod jutrzejszym rozdziałem napiszę wam, co to będzie dla was oznaczać, gdyż mam przygotowaną pewną zabawną niespodziankę... O ile oczywiście chcecie :3 to dzięki za wszystko, narka i cześć!

QOTD: Chcesz niespodziankę związaną z 10k wyświetleń pod MLBP? Jak myślisz, co to będzie? Dodam, że tego jeszcze nie było, chociaż kiedyś miało się ukazać ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top