Rozdział 5
*Perspektywa Grabka*
Po zakończeniu apelu na dziedzińcu zamku strażnicy zaczęli prowadzić nas w stronę lochów. Niektóre młode demony stawiały opór, jednak czułem, że nie powinienem się do nich dołączać. Cały czas zastanawiało mnie wszystko, czego się dowiedziałem. Zostało z nas niecałe dziewięćdziesiąt osobników... A początkowo było grubo ponad sto. Co stało się z resztą? Niestety, nie umiałem sobie odpowiedzieć na to pytanie.
Na całe szczęście Piter był cały, chociaż otoczony przez wielu strażników. Poza tym, widziałem, że coś stało mu się ze skrzydłami, jednak nie wiedziałem, co. Cały czas w moim umyśle powtarzał się moment, w którym Herobrine coś do niego powiedział. Stałem dosyć daleko, jednak z niewiadomych przyczyn usłyszałem te słowa w głowie - "Nareszcie będziesz do czegoś przydatny".
Rozdzielono nas, po czym zamknięto w celach. Wiele z demonów zakuto w ciężkie łańcuchy, co nie ominęło również mnie - związano mi skrzydła i przykuto za szyję do podłogi. Słyszałem, jak wiele z Akurich walczyło i próbowało się uwolnić, uznałem jednak, że jeżeli będę grzeczny, może mnie wypuszczą. Może...
Gdy hałasy na korytarzach ucichły, położyłem się zrezygnowany na ziemi. Długotrwała przemiana w Akuri zazwyczaj była męcząca, jednak byłem do tego przymuszony, więc nie czułem się zmęczony. Cały czas jednak martwiłem się, co stanie się ze mną, i dlaczego Piter był cały czas pod obstawą. Byłem niemal pewien, że jest to związane z jego mocą... O której nawet nie wiedział. Jego rodzice powiedzieli mi o tym niedługo przed ich zniknięciem i prosili, że mam powiedzieć mu dopiero, gdy będzie to konieczne. Kto wie, może czas na wyjawienie prawdy niedługo nadejdzie?
Nawet nie wiem, czy zasnąłem, czy nie, jednak jakiś czas później usłyszałem chrzęst metalu. Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że kraty oddzielające moją celę od korytarza opuściły się w podłodze. Podniosłem się, a łańcuch wokół mojej szyi zniknął. Nadal miałem związane skrzydła, jednak zignorowałem ten fakt. Ostrożnie wyszedłem na korytarz. Chciałem ruszyć wzdłuż niego, jednak jakaś niewidzialna ściana zagradzała mi przejście. Zamiast tego zobaczyłem tunel, który szedł prosto od mojej celi w jakieś nieznane miejsce. Powoli, choć z ciekawością, ruszyłem przed siebie.
Korytarz ciągnął się w nieskończoność, jednak po jakimś czasie zobaczyłem na jego końcu światło. Byłem pełen obaw, ale nie zatrzymywałem się. Dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, że znôw jestem na dziedzińcu.
Tym razem wyglądał on jednak inaczej.
Na ziemi, zamiast trawy, znajdował się piasek. Dookoła placu znajdowały się trybuny, na których siedzieli strażnicy - w większości Minecraftowe potwory, jednak byli tam też pospolicie wyglądający ludzie. Po drugiej stronie dziedzińca znajdował się drugi, identyczny tunel, przed którym znajdowało się dobrze znane mi Akuri - nieduży, brunatny dinozaur.
Shadow.
Rozległ się huk przypominający uderzenie w gong, po czym jaszczur ruszył w moją stronę i powalił mnie na ziemię. Próbowałem się wyrwać, ale atak z zaskoczenia sprawił, że przeciwnik miał nade mną przewagę.
- Shadow, idioto, co ty robisz? - syknąłem. Ten zaczął się śmiać.
- Herobrine każe nam walczyć, więc to robię! - odparł.
- Walczyć? Mogłeś mówić od razu!
Zrzuciłem z siebie dinozaura, po czym podniosłem się z ziemi. Poczułem, jak wszystkie łuski na moim ciele najeżyły się. Akuri syknęło, po czym machnęło długim ogonem. Z ziemi wystrzeliły kamienie, które poleciały w moją stronę. Odskoczyłem, po czym z mojego pyska wystrzelił srebrzysty pocisk roztopionego metalu. Tak właśnie wyglądał mój rodzaj ognia - gdy zastygał na skórze przeciwnika, potrafił wypalić głębokie rany.
Jaszczur odsunął się, po czym wyskoczył w powietrze, wyciągając w moją stronę tylne łapy z długimi, ostrymi szponami. Chwyciłem go zębami za nogę, po czym cisnąłem nim w kamienną ścianę niczym piłką. Bestia wstała, jednak w tym momencie trafił w niego mój srebrny, rozgrzany pocisk. Shadow krzyknął z bólu.
- Zapomniałeś, że stal działa na kamień? - zaśmiałem się.
Trybuny szalały, dinozaur próbował strzepać z siebie zaschnięty metal, ja zaś spojrzałem w stronę loży ponad dziedzińcem. Znajdował się tam Herobrine. Zmierzył mnie lodowatym wzrokiem, po czym uśmiechnął się lekko. Zauważyłem, że pod lożą znajdował się ekran, ukazujący przebieg walki. Gdyby nie on, nie zauważyłbym, że Shadow zaatakował mnie od tyłu. Odsunąłem się. Chciałem rozłożyć skrzydła, jednak sznur, którymi były one związane, był zbyt mocny, bym mógł go rozerwać.
- Jeszcze ci mało? - syknąłem.
- Nie myśl, że możesz mnie pokonać - warknął. - Jestem Shadow, syn Entity'ego303!
- Tatuś chyba nie byłby z ciebie dumny - zaśmiałem się cicho.
Znowu zaatakowałem dinozaura, który jednak odskoczył. Znowu machnął ogonem i kolejna fala skał poleciała w moją stronę. Uniknąłem większości, jednak kilka trafiło mnie w ogon. Poczułem, jak ostre kamienie przebiły moją skórę, jednak zniosłem ten ból bez najmniejszego pisku. Skoczyłem na niego, jednak chwilę później twardo uderzyłem w piasek. Jaszczur podszedł bliżej, jednak z całej siły kopnąłem go tylnymi łapami. Ten znowu wpadł prosto w ścianę, jednak tym razem nie dałem mu wstać. Przygwoździłem go do ziemi, po czym chwyciłem go za szyję. Próbowałem go udusić, jednak ten zbyt mocno się wyrywał. Obawiałem się, że znowu mi ucieknie, więc zrobiłem coś, za co sam w myślach się przeklinałem. Splotłem swój ogon z jego ogonem, żeby temu trudniej było zwiać. Wyglądało to z pewnej odległości dosyć dwuznacznie, ponieważ tylko bardzo bliskie sobie Akuri wykonywały ten gest. Ten uśmiechnął się złośliwie.
- Czyżby ktoś tu miał jednak uczucia? - zaśmiał się Shadow. Zacisnąłem zęby.
- Weź się zamknij - warknąłem, po czym przejechałem pazurami po jego pysku. Dinozaur jednak kontynuował:
- To pewnie przez twoją przyjaźń z tym niedorobkiem Piterem... Brakuje ci go, prawda? - dodał z sarkazmem.
- Shadow, zamknij się! - krzyknąłem. Chwyciłem go zębami za szyję, po czym rzuciłem jaszczurem przez dziedziniec. Uderzył o ścianę i wystarczył zaledwie kilka sekund, żebym znalazł się tuż obok. Spojrzałem na niego. Byłem pewien, że żył, gdyż jego klatka piersiowa unosiła się i opadała, chociaż nierównomiernie. Piasek wokół niego był pełen krwi. Na trybunach zapadła cisza.
- Zwycięża Grabek, Mistrz Stali!
Na ekranie pod lożą pojawiło się moje zdjęcie. Strażnicy zaczęli wykrzykiwać moje imię. Uśmiechnąłem się lekko, po czym poczułem szorstki dotyk sznura na moim karku. Zobaczyłem, że kilku żołnierzy zaczęło mnie ciągnąć w stronę jednego z korytarzy. Ostatni raz stanąłem dęba, żeby pokazać moją wyższość nad tym głupim synem Entity'ego, po czym powoli ruszyłem za strażnikami z powrotem do mojej celi.
Kuźwa... Brakowało 8 słów do tysiąca, więc znowu za krótki rozdział. Może dzisiaj jeszcze coś wrzucę, ale nie wiem... Następny rozdział też będzie z perspektywy Grabka, a potem... A potem będzie zabawnie xD no, poza tym możecie tu pisać swoje teorie... I możecie zacząć shipować Grabka i Shadowa xD w sumie nazwa dla tego shipu Gradow... To brzmi spoko xD także dzięki za wszystko, narka i cześć!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top