Rozdział 29

*Perspektywa Pitera*
- Nieźle cię załatwił ten Judi - stwierdziła Wirginia, gdy weszliśmy do pomieszczenia, z którego przed chwilą wyszła. - Cud, że żyjesz!
- Niestety - przewróciłem oczami, po czym dodałem - Znaczy, zwiał stąd na dobre? Czy dalej się gdzieś tu kryje?
- Nie mam pojęcia - stwierdziła kobieta. Secia również wzruszyła ramionami. - Póki co zrobię, co w mojej mocy, by ten szaleniec tu nie wszedł. Co jest z nim nie tak?
- Da się do tego przywyknąć - powiedziała Klaudia.
Secia usiadła na jednym z krzeseł, zaś ja - na biurku przy oknie. Wirginia dokładnie obejrzała moją ranę na nodze. Przewróciła oczami, po czym jednym prędkim ruchem wyciągnęła z niej miecz. Z trudem stłumiłem jęk bólu. Przejechała wzrokiem po klindze, po czym stwierdziła:
- Niezłe cacko. Dandezytowy. Trochę dziwne, że tak po prostu się go pozbył...
- To Judi - przerwałem jej. - Jest po prostu idiotą.
- Długo was już tak śledzi? - zapytała tym razem Secię.
- Trzy, cztery dni... Ale tym razem był bardziej agresywny. To trochę dziwne...
- Żołnierz Herobrine'a, nie można mu się dziwić - powiedziała, odkładając na biurko bandaż. Nawet nie zauważyłem, gdy opatrzyła moje udo. Położyła miecz na podłodze. Ostrożnie wyciągnęła dłoń w stronę mojej rany na ramieniu. Skóra wokół niej nabierała zielonkawego koloru, zaś krew robiła się czarna i gęsta. Jeden dotyk sprawił, że poczułem, jakby ktoś wbił mi nóż w rękę. Odsunąłem się od niej, o mało nie spadając z biurka.
- Tym się nie musisz przejmować, zagoi się...
- Jestem Mistrzynią Roślin, znam się na tym - parsknęła - Niech zgadnę... Wywerna bagienna?
- Skąd wiesz?
- Ostatnio się niedaleko zalęgły - odparła. Znów dotknęła mojej rany. Miała zimną dłoń, co spotęgowało ból. - Umiałabym sporządzić antidotum, aczkolwiek zajmie to dosyć długo. Niestety za długo, byśmy mogli czekać...
- Znasz kogoś, kto mógłby rzucić ewentualnie kontrczar? - spytała ostrożnie Secia. Ta pokręciła głową.
- Może jakiś Mistrz Trucizny lub Natury, ewentualnie Ducha lub Ciepła. Nie celowałabym w nikogo innego.
- Judi jest Mistrzem Ducha - wtrąciłem - Ale on nam nigdy nie pomoże. Chyba że... Seciu, umiałabyś go przekonać?
- Coś mu się poprzestawiało w głowie - westchnęła Mistrzyni Psychiki - Wątpię, by mi się udało.
- Scype! - zawołała uradowana Wirginia. Oboje spojrzeliśmy na nią zaskoczeni. - To moja przyjaciółka. Jest Mistrzynią Trucizny i zna się na takich rzeczach. Na pewno ma antidotum na jad bagiennych wywern! Z tym, że mieszka przy Płonących Wodospadach. Mogłabym spróbować się z nią skontaktować...
- Albo po prostu tam polecimy - zaproponowałem. W jednej chwili przemieniłem się w smoka, po czym sięgnąłem w stronę okna. Poczułem chłodną dłoń na swoim karku. Wzdrygnąłem się.
- Hej, wstrzymaj konie - powiedziała dziewczyna. - To trochę ryzykowne. Zresztą, sam spójrz - wskazała na moją ranną łapę. Wszystkie łuski aż po same pazury były brudnozielone i sączyła się spod nich ropa. Skrzywiłem się, widząc to.
- Więc jak to zrobimy?
- Mam pomysł - odezwała się Secia. - Niedaleko stąd mieszkają dwa smoki, które znam. Kiedyś ich uratowałam, więc obiecały, że przybędą, gdy będę ich potrzebować. Dajcie mi chwilę.
Klaudia podeszła do okna, po czym otworzyła je. Wyciągnęła z kieszeni mały gwizdek, przypominający łeb czarnego smoka. Zamknęła oczy, przyłożyła usta do ustnika i dmuchnęła. Instrument był znacznie głośniejszy, niż się spodziewałem, a brzmiał trochę jak syk gazu. Mistrzyni Psychiki wychyliła się.
- Miejmy nadzieję, że to zadziała...
W tym momencie przed oknem pomieszczenia pojawiły się dwie skrzydlate bestie. Były mniej więcej równe i prawie identycznie zbudowane. Pierwszy, nieznacznie większy, miał niebieskie łuski, zupełnie czarne oczy dwie pary rogów na sporych wielkości łbie. Drugi był cały czerwony i nie miał prawego oka i prawej, przedniej łapy. Oba zatrzymały się w powietrzu.
- Siemka, Secia - powiedział mniejszy. Miał charakterystyczny akcent. - W czym pomóc?
- Cieszę się, że jesteście - zaczęła Secia - Musimy dostać się do Płonących Wodospadów. Pomożecie?
- Chodzi o te klify, z których spływa lawa, mnóstwo płomieni i tak dalej? - mruknął ten niebieski, po czym szturchnął kumpla. - Tord, to chyba coś dla ciebie. Poradzisz sobie, prawda? Dzięki...
- Czekaj, Tom! - zaśmiał się, po czym chwycił odlatującą bestię za ogon. Czarnooki smok warknął głośno, szczerząc kły. - Zrobimy to razem, tak?
- Dobra... On leci z nami? - wskazał na mnie. Secia pokiwała głową. Bestia wsunęła do środka pomieszczenia łapę, chwyciła mnie, po czym położyła sobie na grzbiecie - Dobra, ja biorę chłopaka.
- Dzięki - powiedziała Klaudia do Wirginii. - Wrócimy tu, o ile będzie to możliwe.
- Zawsze będziecie tu mile widziani - uśmiechnęła się kobieta. Czerwony smok wyciągnął Mistrzynię Psychiki przez okno, skinął na przyjaciela, po czym odlecieliśmy.

Największe odniesienie do Eddsworld ever. Trudno. Spróbuję jeszcze dziś napisać one-shot o Piterze i dwóch nowych postaciach - Dolidodzie i Bremie. (DOLIDOD!) A, i możecie już się wypowiedzieć, ale powiem o tym i jutro - chcecie jako specjal na rok MLBP po prostu 100 ciekawostek? Zobaczę, co da się zrobić, tymczasem dzięki za wszystko, narka i cześć.

QOTD: A ty, kogo najbardziej lubisz z Eddsworld? Ja Torda. A, i chcecie one-shot z Judim i Piterem w świecie Eddsworld?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top