Rozdział 4

*Perspektywa Seci*
Ten poranek zaczynał się zupełnie zwyczajnie. Od razu po przebudzeniu, kiedy tylko uświadomiłam sobie, jaki dziś dzień, na mojej twarzy zagościł uśmiech. Dzisiaj mój brat, Judi, wracał z misji, i mogłam się z nim zobaczyć po kilku tygodniach... Dodatkowo, słyszałam od niektórych strażników, że wraz z nim do zamku miało przylecieć wiele demonów z ich rodzimej Wyspy Demonów. Zapewne Herobrine poprosi mnie o pomoc przy nich... Na co bardzo chętnie bym się zgodziła.
Od razu po wstaniu z łóżka ruszyłam w stronę balkonu. Miałam z niego idealny ogląd na główną bramę zamku i nie potrzeba było dużo czasu, żeby pierwsi żołnierze wyłonili się z lasu. Otaczali sporą, dość luźno rozłożoną grupę rozmaitych Akuri. Wiele z nich było smokami rozmaitych wielkości i barw, wśród których najwięcej było czarnych i szarych osobników. Poza smokami było tam też sporo tygrysów, lwów, małp, ptaków, a nawet kilka pręgowanych pegazów. Wszystkie skrzydlate Akuri miały związane skrzydła, gdyż ucieczka drogą powietrzną byłaby dla nich bardzo łatwa. Przez dłuższą chwilę przyglądałam się im, starając się rozpoznać ich emocje. Większość była zdenerwowana i tylko czekała na odpowiedni moment ucieczki. Kilka wydawało się być zadowolonych, zupełnie, jakby cieszyli się, że Herobrine kazał ich porwać. Nieliczni zaś zdawali się być zmartwieni, zapewne tym, co się z nimi stanie...
Eskorta dość szybko zniknęła w środku zamku. Zdawało mi się, że to już wszystkie demony i już chciałam wracać do środka, jednak uświadomiłam sobie, że nigdzie wśród strażników nie widziałam mojego brata. Dopiero po jakimś czasie zobaczyłam, jak wyłania się spomiędzy drzew z ostatnim więźniem.
Już wcześniej słyszałam o "specjalnym gościu", na któremu Herobrine'owi zależało szczególnie. Spodziewałam się jakiegoś wielkiego, potężnego smoka albo chociaż tygrysa czy lwa, jednak widząc to Akuri, byłam bardzo zaskoczona. Był to, co prawda, smok, ale był bardzo mały jak na demona. Miał wszystkie łapy zakute w łańcuchy, a skrzydła wygięte w nienaturalny sposób i związane. Wyglądał dość żałośnie, przez co od razu zrobiło mi się go szkoda. Musiała zajść pomyłka, kimkolwiek on był, nie mógł być zagrożeniem...
Brama została chwilowo zamknięta, aby inne demony nie skorzystały z okazji i nie uciekły, więc mój brat i inni strażnicy musieli chwilę poczekać na jej ponowne otwarcie. Mały, czarny smok chyba mnie zauważył, ponieważ patrzył na mnie zafascynowany. Uśmiechnęłam się lekko, a ten odwzajemnił gest. Nigdy wcześniej nie widziałam uśmiechającego się smoka, a wyglądał on bardzo zabawnie. Zaczęłam się śmiać. Demon zaczął uderzać ogonem o ziemię, jednak w tym momencie strażnicy zaczęli ciągnąć go w stronę bramy. Ukradkiem mu pomachałam, jednak ten już tego nie zauważył.
W tym samym momencie drzwi do mojego pokoju otworzyły się i do środka wszedł jeden z żołnierzy. Nawet nie zdążyłam ujrzeć jego twarzy, gdyż ten pokłonił mi się nisko i powiedział:
- Księżniczko Seciu, Herobrine prosi cię na dziedziniec.
- Zaraz przyjdę - odparłam cicho. Ten wstał, po czym wyszedł.
Szybko ogarnęłam moje włosy, które jak zwykle były w nieładzie, po czym wyszłam na korytarz. Żyłam tu od urodzenia, więc znałam każdy jego zakątek i z zamkniętymi oczami umiałabym dojść na główny dziedziniec. Przeszłam po długim korytarzu, po czym ruszyłam na dół po szerokich, marmurowych schodach. Po drodze zauważyłam, że na warcie stoi mój kumpel, Hawk. Podeszłam bliżej.
- Cześć, Hawk - powiedziałam. Ten od razu mnie zauważył, po czym ujął moją dłoń.
- Witaj, moja lady - odparł. Uwolniłam rękę z jego uścisku. Nie lubiłam, gdy mnie tak nazywał. - Chyba widziałaś, że przyprowadzili nowe demony?
- Tak... - zaczęłam, po czym przypomniałam sobie o małym, czarnym smoku. - Mogę cię o coś zapytać?
- Oczywiście - zaśmiał się. Powoli ruszyliśmy korytarzem przed siebie.
- Obserwowałam te demony... Zaciekawił mnie szczególnie jeden. Taki mały smok, mocno związany, odizolowany od wszystkich. Wiesz coś o nim?
- Mówisz o Piterze? - parsknął. - Słyszałem o nim co nieco... Nikt tak właściwie nie wie, czemu Herobrine tak bardzo go potrzebuje, wydaje się być totalnie bezużyteczny. Niech zgadnę, zaciekawił cię?
- Skoro jest bezużyteczny, to po co go złapali? - nie byłam w stanie tego zrozumieć. W myślach powtarzałam sobie jego imię, by go nie zapomnieć. Piter... Zdawało mi się, że już kiedyś o nim słyszałam. Tylko kiedy?
Hawk wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia - odparł. - Sorki, muszę już iść, służba nie drużba - zaśmiał się. - Tylko nie daj się zjeść!
- No pewnie... Cześć.
Powoli zeszłam na lożę Herobrine'a, znajdującą się nad dziedzińcem. Demon już się tam znajdował, siedząc na żelaznym tronie z powbijanymi w niego mieczami. Chyba nawet nie mnie nie spostrzegł, jednak zwrócił się do mnie, mówiąc:
- Coś się stało? Wydajesz się być spięta.
- Czegoś tu nie rozumiem - powiedziałam. Czułam, że muszę z nim o tym pogadać. Może uda mu się go uwolnić? - Chodzi o tego specjalnego więźnia, Pite...
- Poczekaj - przerwał mi. - Zaczyna się. Pogadamy, jak skończy się apel, ok?
Podeszłam do barierki. Wszystkie Akuri były ustawione w szeregu, zaś Piter był oddalony od nich wszystkich i otoczony przez wielu strażników. Judi wyszedł przed szereg, po czym zaczął mówić:
- Misja wykonana, o Panie. Nie licząc uciekinierów i zabitych, doprowadziliśmy tu osiemdziesiąt sześć młodych demonów.
Herobrine wstał, po czym w chmurze dymu przeteleportował się pomiędzy demony. Zaczął im się dokładnie przyglądać. Niektórym spoglądał w oczy, innych klepał po karkach lub głowach. Z zapartym tchem przyglądałam się temu, jak podszedł do Pitera. Herobrine kucnął tak, że znalazł się na wysokości jego wzroku, po czym chwycił go za pysk, spojrzał mu głęboko w oczy i szepnął. Zauważyłam, że przez ciało smoka przeszły dreszcze. W jednej chwili demon pojawił się tuż obok mnie.
- Doskonale - powiedział. - Odprowadźcie demony do ich celi, a jutro zaczniemy robić z nich użytek.
- Tak jest - odparł Judi, po czym odwrócił się w stronę żołnierzy. Ci zaczęli wyprowadzać Akuri, przez co zaledwie kilka chwil później dziedziniec opustoszał.
- To o czym chciałaś porozmawiać? - zapytał Herobrine. Widząc, co zrobił Piterowi, już wcześniej wyjęłam miecz i wyciągnęłam go w jego stronę. Ten wydawał się być zaskoczony.
- Jako księżniczka i przyszła władczyni tego zamku rozkazuję ci wypuścić tego demona - syknęłam stanowczo. Herobrine wydawał się być zaskoczony, jednak zaczął się śmiać.
- A kto dał ci prawo do tego, by mi rozkazywać? - parsknął. Wyrwał mi miecz z ręki, po czym popchnął mnie. Upadłam na zimne kamienie, boleśnie uderzając się w kostkę. - Ten niedorobek to zagrożenie, a ja unieszkodliwię go tak, by nikomu już nigdy nie zagroził.
- Przecież nic ci nie zrobił! - krzyknęłam. Tuż pod jego nogi strzelił purpurowy, psychiczny pocisk wystrzelony przeze mnie. Byłam Mistrzynią Psychiki, więc nie była to dla mnie żadna sztuka. - Wypuść go!
Herobrine dokładnie mi się przyjrzał, wydawało się, że myśli. W końcu kopnął mnie w kostkę, po czym powiedział:
- Zgoda. Wypuszczę go. Najpierw jednak, musi wygrać trzy walki: jedną z przyjacielem, jedną z wrogiem, a jedną ze mną. Jeżeli nie polegnie, wypuszczę go na wolność. A ciebie, za sprzeciwianie się mojej woli, każę zamknąć w lochach do końca twojego marnego życia - syknął, po czym wyszedł z loży, a drzwi zamknęły się za nim cicho.

Hej wam ^^ co myślicie? Zresztą, napiszcie mi, jaki jest wasz ulubiony moment z tej powieści xD no, to tyle. Także dzięki za wszystko, narka i cześć!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top