Rozdział 31
*Perspektywa Pitera*
- Nawet nie wiecie, ile się nacierpiałem, by was schwytać - srebrny smok zbliżył się do klatki, w której zamknięta była Secia, a potem do mojej. Wyszczerzył kły. - Ile czasu zmarnowałem, by wykonać ten rozkaz! Nawet nie myślcie o ponownej ucieczce...
- Co się z tobą stało? - szepnęła Klaudia. - Judi...
- Tylko wykonuję moją pracę, siostrzyczko - syknął, opierając przednie łapy o kraty mojej klatki. Wyciągnął długi, czarny język i zlustrował mnie dokładnie. Przemienił się w człowieka, zmrużył oczy i dodał - To ci muszę przyznać, demonie. Jesteś dość sprytny. Bez tego nawet byś nie uciekł... Bez mojej siostry też, prawda, Secia?
Nie odpowiedziałem, niepewny tego, co słyszę. Wcześniej już nieco pokłóciłem się z nią na ten temat, a Judi coś o tym wiedział? Zaśmiał się cicho, po czym kontynuował:
- Przyznaj. Uwolniłaś go, by wyrwać się z zamku. Zmanipulowałaś go, używając swych psychicznych mocy. Próbowałaś zrobić cokolwiek, gdy wyrzucono go z Sewendomu?
- Skąd o tym wiesz? - spytała cicho. Chłopak uniósł wargę na znak przypominający nieco uśmiech.
- Mam swoje sposoby...
Nagle Judi znieruchomiał. Otworzył szeroko oczy, które zrobiły się białe i puste. Trwało to kilka sekund, aż w końcu potrząsnął głową i spojrzał na nas z nienawiścią. Przemienił się w smoka. Kiwnął głową na dwie bestie które wyskoczyły zza skał, a te chwyciły obie klatki i cała trójka wzbiła się w powietrze.
Przywarłem do jednej ze ścian, spoglądając w stronę Seci. Ta również wyglądała na przestraszoną i obserwowała kręcące się obok nas platynowe Akuri. Chciałem coś jej powiedzieć, ale nie wiedziałem, co. Byłem równie bezradny, co ona. Nie wiedziałem, czy powinienem reagować, czy pozostać biernym do czasu, aż dolecimy do zamku... Choć trochę przestraszony, zbliżyłem się do srebrnego smoka i zapytałem:
- Czemu szukałeś nas tak długo?
- To nie twoja sprawa, demonie - syknął. - Powinieneś się cieszyć, że nie zgładziłem cię od razu...
- Wtedy przynajmniej miałbym od ciebie spokój, psycholu - mruknąłem. Bestia przejechała pazurami po metalu, wydając z siebie okropny, skrzypiący dźwięk. Wzdrygnąłem się, słysząc to. Akuri uśmiechnęło się szeroko.
- Nareszcie wrócę do domu i będę miał z wami spokój - warknął. - A ciebie nie ominie walka z moim panem. To będzie ciekawe widowisko, jak myślisz, Seciu?
- Cicho bądź - mruknęła Secia. Smok zaczął się śmiać.
- Zabawa się jeszcze nie zaczęła! - parsknął.
Judi zanurkował w powietrzu i zniknął nam z pola widzenia. Zerknąłem w jego stronę, lecz dopiero po chwili go spostrzegłem. Wleciał pomiędzy obie klatki, po czym odepchnął je w przeciwne strony, mocno rozkładając skrzydła. Ten smok, który więził mnie, stracił równowagę i wypuścił celę z łap.
- Cholera! - krzyknęło srebrne Akuri i popędziło za mną. Mocno chwyciłem się krat, aż nagle poczułem, jak ten złapał mnie. Więzienie zaczęło powoli się wznosić do góry. - Nie mogę się doczekać, aż wreszcie się was pozbędę...
- Szefie! - zawołał jeden ze smoków, podlatując bliżej. - Strasznie przepraszam, pomogę ci...
- Lepiej nie - prychnął - Znowu coś schrzanisz. Lepiej po prostu pilnuj, czy ktoś nas nie atakuje.
- Szefie... Nie chcesz, byśmy się gdzieś zatrzymali? - dodał ten drugi. - Wiesz, żeby odpocząć i tak dalej...
- Zwariowałeś? Musimy dotrzeć do zamku, zanim będzie za późno. Mamy tylko dwa dni, a wam się odpoczynku zachciało?
Obie bestie spojrzały po sobie, po czym zniżyły lot. Zaskoczony, spojrzałem w ich stronę. Judi również wydawał się być naprawdę zdziwiony, gdyż niemal od razu poleciał za nimi. Wyciągnął szyję, po czym krzyknął:
- Co wy wyprawiacie?
- Szefie, musisz nieco odpocząć - powiedział ten, który trzymał klatkę z Secią. - Serio! Zresztą, mamy jeszcze trochę drogi, ale i dużo czasu...
- Zgadzam się tylko dlatego, bo sam nie przeniosę tej dwójki - mruknął. - Ale ostatni raz!
Poczułem, jak moja klatka ostrożnie opada na trawę. Z dachu celi zwiesił się czarny, smoczy ogon, druga bestia położyła się na szczycie więzienia Klaudii. Srebrne Akuri Judiego położyło się na trawie obok mnie. Jaszczur rozłożył skrzydła i rozłożył się na grzbiecie, wywalając język. Spojrzałem w stronę Seci.
- Przepraszam... - szepnąłem.
- To nie twoja wina - odparła spokojnie. - Nie martw się... Jakoś uciekniemy stąd.
Wiem że trochę mi nie wyszło, ale zbytnio nie miałam weny :/ no i czasami mogą się teraz nie pojawiać rozdziały, bo mam dużo weny na Do tanga trzeba dwojga, czyli mój Tomtord. Tymczasem dzięki za wszystko, narka i cześć!
QOTD: Które wydarzenie MGHJ podoba ci się najbardziej?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top