7. Witamy w piekle
Portal wychodzący przy Mt. Indigo znajdował się w powietrzu, na dodatek był obrócony w taki sposób, że przyjaciele od razu po wyjściu z teleportu zaczęli spadać. Ziemia była wiele metrów niżej, jednak akurat pod nimi znajdowało się olbrzymie jezioro z lawy. W powietrzu było mnóstwo dymu i panowała nieprzyjemna, dusząca atmosfera. Wszyscy niemal od razu rozpoznali znany teren.
- Nie mówiłaś - zwrócił się Rox do Larisy - że ta góra znajduje się w Netherze.
- Zapomniałam - przyznała beztroskim głosem, zupełnie jakby nie robiło jej to żadnej różnicy.
- I nie mówiłaś, że portal jest zwrócony w tą stronę.
- Myślisz, że to rodzi tak wielki pomysł?
- Jak wpadniemy do lawy, to napewno...
- Nie kłóćcie się! - wtrącił Doknes. - Tak tego nie rozwiążemy...
- Możemy po prostu zrobić tak - Ishyx w jednej chwili przemieniła się w białego, skrzydlatego węża. Zapikował on tuż obok przyjaciół. - Lari, Donki, MWK... Wasze Akuri też latają?
- A my? - zapytała Luna.
- Coś się wymyśli.
- No dobra - Hubert i Marcin w jednej chwili przemienili się smoka i orła. Doknes chwycił w szpony Lunę, MWK zaś Roxa. - Lari? A ty?
Ciało dziewczyny rozbłysło i już zaczynało przybierać kształt smoka, kiedy transformacja gwałtownie zakończyła się. Larisa pokręciła głową.
- Nie mogę... - szepnęła. - Ale...
- Ej, ludzie - przerwał jej Adam - spójrzcie w dół. Lawa coraz bliżej?
- Lari... - powiedział błękitny smok. Spojrzał dziewczynie w oczy. - Co się dzieje?
Larisa przymknęła oczy, po czym przemieniła się w smoka. Półmrok panujący w Netherze sprawiał, że łuski smoczycy wydawały się nie być granatowe, a czarne. Chwyciła ona przednimi łapami Huntera, tylnymi Mardeya, po czym z olbrzymią prędkością oddaliła się w tylko sobie znaną stronę. Zatoczyła łuk przy klifie kawałek dalej, po czym zniknęła z pola widzenia przyjaciół.
- Hej, Lari! - zawołała za nią Ishyx. - A ty gdzie?
- Może leci szukać Mounta Indigo? - zasugerowała Luna, trzymana przez turkusowego smoka.
- Wątpię - stwierdził orzeł, po czym pokazał dziobem w stronę sporej góry niedaleko. - To chyba tam.
Przyjaciele wylądowali bezpiecznie na brzegu jeziora lawy, po czym spojrzeli w niebo, szukając Larisy, Huntera j Mardeya. Wystarczyło zaledwie parę minut, kiedy smoczyca pojawiła się w zasięgu wzroku. Wypuściła przyjaciół ze szponów kilka metrów metrów nad ziemią, po czym sama przemieniła i wylądowała na rozżarzonym Netherracku.
- Już jestem - powiedziała. - Sorki, ale dawno tego nie robiłam, no i trochę mnie... Poniosło. To tam - wskazała na szczyt, który wcześniej pokazał MWK. - Siedziba Rady Żywiołów jest wewnątrz, więc Dealer też pewnie tam jest.
- Poza tym, to chyba jego klimaty - stwierdził Doknes, kiedy ruszyli. - Ciepło i w ogóle... Tylko kto chciałby mieszkać tu zawsze?
- A co to ta Rada Żywiołów? - zapytał Hunter.
- Dobre pytanie... - zaczęła Luna. - Otóż, raz na kilkaset lat, z każdych z najważniejszych żywiołów, jest wybierany jeden przedstawiciel, który pracuje w Radzie Żywiołów. Pomagają oni ludziom...
- Chociaż średnio im to wychodzi - wtrąciła Ishyx.
- Szczegóły. W każdym razie, od wielu lat ich siedziba jest tutaj, by trudniej był ich znaleźć.
- Nie, żeby coś, ale słyszałam, że chcą uczynić członków Rady z was - dodała Larisa. - Znaczy wiecie, z Braci Przeznaczenia.
- To chyba całkiem fajne, prawda? - zapytał MWK.
- Poza tym, że musielibyście żyć cały czas w Netherze, to nawet.
- Dealer byłby dumny.
Zbocze góry było dość łagodne, jednak bardzo szybko przyjaciele znaleźli się na szczycie. Był on nienaturalnie płaski, zupełnie jakby ktoś specjalnie ściął go olbrzymim mieczem lub inną bronią. Na samym jego środku stał postument, na którym wyrysowany był kształt dłoni. Nie przypominała ona jednak dłoń człowieka, raczej jakiegoś wielkiego smoka czy innej bestii. Wszyscy podeszli nieco bliżej.
- Pewnie - syknęła Ishyx. - Zawsze w radzie musi byś jakiś smok, więc uznali, że tak to zabezpieczą...
- Ślad jest za duży na moją łapę - wtrąciła Larisa. - Na Huberta też.
- To co robimy?
- To chyba pytanie retoryczne - zaśmiał się Hunter, w jednej chwili zamieniając się w kamiennego dinozaura. Skały obok niego zaczęły odlatywać na boki i zaczęło zaledwie parę sekund, by zobaczyć, że w środku góra jest pusta. Chłopak znowu przemienił się, po czym wszyscy odeszli dziurę dookoła.
- Jak ktoś znajdzie Dealera, niech ucieka od razu - powiedziała Larisa. - Nie dajcie się zauważyć. W razie czegoś, brońcie się. Zrozumiano?
- Jasne - odparli wszyscy, po czym wskoczyli do środka i rozdzielili się, szukając Karola.
Heja ^^ sory, że rozdział tak późno, ale problemy techniczne :/ mam nadzieję, że mi wybaczycie. Za to, coś wam powiem - może będzie IV część, bo dzisiaj rano wpadł mi fajny pomysł do głowy :D powiem wam tyle, że skrót brzmi MGB. I proszę was o jedno, bo jestem ciekawa - napiszcie w komentarach jakieś pytanie na temat powieści, na które na razie nie ma odpowiedzi, a was ciekawi. No, i jeszcze coś - Wisnia_2004 (pozdro 599 xD) odgadła połowę prawdy co do zagadki "Co łączy MWKę, Huntera i Larisę?". Napisała ona, że wszyscy kiedyś byli źli i podlegali demonom... Jednak nie jest to do końca prawda. Chodzi bardziej o uściślenie ^^ ale spokojnie, za jakiś czas dowiecie się jeszcze więcej. Także, dzięki za wszystko, narka i cześć!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top